Rozdział LXXXVII - Eris

14 listopada

Piłem sobie wodę z sokiem i miętą delektując się ciastem, które wczoraj przyniosła Hilda. Nie spodziewałem się tej wizyty, ale było mi bardzo miło. Omega spędziła tu pół dnia, a ja się jej żaliłem i oczywiście też opowiadałem, co się działo. Miło było się komuś wygadać. Bo Daren nie jest zbyt gadatliwy.

Chociaż muszę przyznać, że jest lepiej. Bardziej neutralnie. Nadal raczej nie garnie się do rozmowy, ale nie jest też taki nieprzystępny jak kiedyś. Wydaje się też bardziej zamyślony niż zły. Wcześniej zawsze wyglądał na wkurzonego. Teraz tylko czasem tak wygląda. Chyba cały czas myśli co ma ze mną zrobić. Wiem, że to nie jest dla niego takie proste. Nie wiem dlaczego, bo wciąż praktycznie nic mi nie powiedział. Poza tym, że boi się o mnie, bo jestem słabą delikatną omegą z kruchym ciałem.

Niemniej ewidentnie ma jakieś za i przeciw mojej obecności tutaj i zacieśniania więzi między nami. Dlatego poczekam. W końcu coś postanowi. Na razie staram się nie poruszać drażliwych tematów. Jednak w końcu będzie trzeba zrobić jakiś kolejny krok.

Przyznam, że nie wiem zbytnio co robić. Bo Daren to jednak Daren. Niektórych rzeczy nie da się zmienić. On zdecydowanie ma jakieś problemy z agresją. I zaufaniem. I bliskością. Ma dużo problemów. Mógłbym spróbować mu pomóc, ale na siłę tego nie zrobię. Może spróbuję jakoś delikatnie poruszyć pewne tematy. Albo może poproszę Flynna, by mi pomógł. Lub Ulfra i Hildę. Może powiedzą mi coś o Darenie. Coś co pomoże mi zrozumieć, dlaczego ma tak nie po kolei w głowie. Nie pomaga fakt, że tu na północy jakieś chore zachowania są akceptowane. Takie jak przemoc wobec partnera i traktowanie go jak rzecz.

W każdym razie od tej nieprzyjemnej sytuacji z jeziorem Daren jest rzadziej na mnie zły. Owszem dalej bywa, że jest podirytowany albo go czymś zdenerwuję, ale jakby stara się mniej to pokazywać. Idzie sobie wtedy coś porobić i unika kłótni. Ostatnio na przykład nie uprzedził mnie, że gdzieś rano wychodzi i jak wrócił, to dostał ochrzan. Obudziłem się, a jego nie było obok. A miał mnie informować o takich rzeczach. Na koniec wymiany zdań wyszedł chyba by porąbać drewno, a gdy wrócił był już spokojny i stwierdził, że na przyszłość będzie starał się mnie informować.

Mam wrażenie, że w jakimś stopniu się odblokował. Nie wiem, czy to przez szok, więź czy co tam jeszcze może być powodem. Ale zdecydowanie jakiś mur runął. Ciekawe tylko czy Daren go nie odbuduje.

W każdym razie od kilku dni siedzę w domu i czuję się swobodnie jak nigdy. Daren jest tu częściej i zazwyczaj milczymy niezręcznie, ale nie czuję się już tak źle, jak kiedyś. Momentami jest wręcz... Miło. Dostałem też listy z domu. Zapewne ostatnie tego roku. Zima zasypała już wszystkie drogi i uziemiła ptaki, które mogłyby je dostarczyć. Ja też wysłałem jeden list jakiś czas temu, ale był raczej oszczędny i miał ich tylko nieco uspokoić.

Pisałem tam o niczym. Takie tam głupotki. Że uczę się nowych przepisów, znam więcej osób i tym podobne drobnostki. Za to listy od mojej rodziny były ciekawe.

Noach urodził silną i zdrową alfę. W dodatku dziewczynkę. I na szczęście on też jest zdrowy. Len i Rai są parą. Poszło mu to szybciej, niż się spodziewałem. Mała Edea rośnie jak na drożdżach. Sira i Nova sporo czasu spędzają w ludzkich osadach, badając sytuację, ale i dobrze się bawiąc. Tata i mama są szczęśliwi i spełniają się jako rodzice kolejnego maleństwa. A Linadel... Ciężko się czytało, przez co z Leią przeszli. Chciałbym im jakoś pomóc. Albo, chociaż móc ich przytulić. Biedna Lea. Na pewno oboje się bardzo cieszyli. Wiem, że oboje pragnęli dziecka. Mam nadzieję, że jakoś się trzymają.

Ja pewnie też powinienem napisać w listach o tych złych rzeczach. Próbowałem. Jednak nie potrafiłem. Nie chcę o tym pisać. Chcę móc to powiedzieć. Patrząc im w oczy. List to za mało. Może opowiem im kiedyś. Gdy ich zobaczę. A na razie nie będę ich martwić.

Rozejrzałem się po moim domu. W końcu to też dom. Mimo że nie czuję się jeszcze w pełni tu chciany. Jednak każdy, kto by tu wszedł, zobaczyłby ślady mojej bytności. Aż dziw, że Daren nie spalił tych obrusków i firanek. Byłem pewien, że powie coś w stylu "zabierz stąd te szmaty". Może jeszcze nie miał okazji.

Chyba wywołałem wilka z lasu, jak to mawia mój mama, bo Daren dosłownie po chwili otworzył drzwi wejściowe i wszedł do domu cały w śniegu, który zmieni się w brudną wodę, którą będę musiał sprzątnąć. Jednak zbytnio się nie złościłem, bo i tak w sumie mi się nudzi. Alfa zapowiedział mi dziś, że wychodzi, choć jak zwykle nie powiedział po co. Z pozytywów to chociaż powiedział gdzie. Do lasu. No zbyt dużo w lesie nie zrobi, więc w sumie nawet nie interesowało mnie, po co się tam wybiera. Przyznam, że tylko obrzuciłem go krótkim spojrzeniem i wróciłem do ciasta. Było po prostu zbyt dobre.

- Witam w domu. Chcesz ciasta?

- Nie.

- To dobrze. Bo nie chcę się nim dzielić.

Daren robił swoje, a ja napychałem się ciastem. Zjadłem już trzy kawałki i to w sumie był mój najbardziej treściwy posiłek tego dnia. Nie dam rady zjeść niczego innego, bo zapycham się ciastem. Ale już i tak niewiele go zostało. Może Hilda niedługo znów mnie odwiedzi.

Jest miła. Dała mi dotknąć swojego brzucha. Jest już w szóstym miesiącu ciąży, więc dziecko jest już spore. Ale nic niestety nie poczułem. Szkoda. Za to ciasto jest przepyszne. Jak zdobyć więcej tego ciasta...

Daren przerwał moje rozmyślania, kładąc coś na stół tuż przede mną. Nie odezwał się ani słowem więc byłem lekko zdezorientowany. Spojrzałem na niego a później na to coś. Przyznam, że byłem mocno zaskoczony, ale i zaintrygowany. Ponieważ to były kwiaty. A jest środek listopada. Od tygodni w całej okolicy leży śnieg. A jednak to zdecydowanie kwiaty.

Pierwszy raz takie widzę, co jeszcze bardziej mnie zaintrygowało. Na pewno nie rosną na południu, bo nigdy takich nie spotkałem. To musi być jakiś tutejszy kwiat. Były śliczne. Intensywnie czerwone. Kształtem płatków przypominały coś między lilią a irysem. Były jednak nieco drobniejsze. Daren przyniósł w sumie trzy łodyżki, na których było z siedem kwiatów i dwa pąki. Doprawdy niezwykłe.

- To... Co to takiego?

- Kwiaty.

- ... Rzeczywiście. Tak. To są kwiaty.

Staliśmy tak chwilę. Ja patrzący na zmianę na kwiaty i na Darena. Daren patrzący na mnie. W sumie bardzo się we mnie wpatruje. Chyba na coś czeka. Chwila...

- To... To dla mnie?

- Tak.

- Och... Dziękuję.

Daren jeszcze chwilę na mnie patrzył, jakby się zastanawiał nad kolejnym ruchem, po czym po prostu skinął głową i poszedł w stronę szafek. Obserwowałem go chwilę i wyszło na to, że zaczął sobie robić kanapki. Ja tymczasem dalej nie rozumiem, co się właściwie stało. Ale wiem, że kwiaty trzeba szybko włożyć do wazonu.

Wstałem i wziąłem je ze stołu. Oczywiście od razu je powąchałem. Wcześniej co prawda wyczułem ich słodką woń, ale potrzebowałem dokładniejszej analizy. Okazało się, że pachną bardzo słodko. Właściwie zapach był wręcz lekko modlący. Z bliska po prostu zbyt mocny, ale z większej odległości bardzo przyjemny.

Jestem naprawdę zafascynowany tymi kwiatami. Widzę je pierwszy raz, są piękne i ładnie pachną no i rosną zimą. Niesamowite. Ciekawe skąd Daren je ma.

Nie było tu żadnego wazonu, ale znalazłem dość wysoki słoik. Nalałem do niego wody i w sumie kwiaty nawet ładnie się prezentowały. Postawiłem je na stole, bo są tak śliczne, że powinny być w dobrze widocznym miejscu. A Daren stał oparty o szafkę kuchenną i mi się przyglądał.

- Ymm... Naprawdę dziękuję. Są piękne.

Alfa chyba nie bardzo wiedział co powiedzieć. W sumie wyglądał na nieco zagubionego. To chyba dla niego nowa sytuacja. Jak tak patrzę, to nieumiejący odnaleźć się w sytuacji Daren, jest nawet uroczy. Chyba mu trochę pomogę.

- Co to za kwiaty? Nie znam ich. Na pewno nie rosną w moich rejonach. Występują tylko tutaj?

- Nie wiem. Skoro ich nie znasz to prawdopodobnie tak.

- Jak się nazywają?

- Carvena. Lub coś takiego. Nie jestem pewien. Nie znam się na tym.

- Nie widziałem ich. Gdy chodziłem po lesie. A muszą rzucać się w oczy.

- Są dość rzadkie. Też nieczęsto je spotykam.

- Czy to... Z jakiejś okazji?

- Nie. Po prostu... Znalazłem je. A pamiętam, że lubisz kwiaty. Więc je zerwałem.

- Miło, że o mnie pomyślałeś.

- ... Wszędzie wyszywasz te kwiaty więc trudno nie zapamiętać, że je lubisz.

Daren chciał być dla mnie miły. Nie wie za bardzo jak to robić, ale... Poszło mu dobrze. Bo się cieszę. Czuję to specyficzne ciepło w środku i nie mogę przestać się uśmiechać. Dostałem piękne kwiaty. Pomyślał o mnie. To bardzo przyjemne uczucie. I przyznam, że kompletnie się tego nie spodziewałem. Daren pewnie sam z siebie na to nie wpadł, ale skoro w ogóle wziął to pod uwagę, to musi znaczyć, że zaczęło mu trochę zależeć. Najwyraźniej wizja śmierci przeznaczonej mu omegi trochę nim wstrząsnęła. Chyba bardziej niż mi się początkowo wydawało.

W sumie nie wiem co w tej sytuacji robić. Bo ja też mam pewną słabość do Darena. Mój wilk pragnie mieć w nim partnera. A ja... No cóż... Daren jest bardzo przystojny. Silny. Owszem jest z niego cham, ale... Czasem zrobi coś takiego, że nawet mógłbym go polubić. Po prostu... Ktoś go tu mocno skrzywdził. Ale może da się to odkręcić. Nie chcę sobie wmawiać, że uda mi się go zmienić. Bo Daren ma jednak swoje wady, których nie da się usunąć. Jednak nie jest taki zły, jakim go malują. Może trochę pomocy z mojej strony i będzie z niego porządna osoba. W sumie pewnie dużo pracy. Jednak widzę potencjał. Boję się trochę, że znów się zamknie. Teraz się otworzył, ale jak już zdążyłem się zorientować, Daren jest bardzo niestabilny i zaginiony. Zamierzam jednak spróbować coś z tym zrobić.

- Daren?

- Tak?

- ... Czy w okolicy są jakieś ciekawe miejsca?

- Niezbyt.

- Ymm... Ale może jakieś jeziora lub jaskinie... Lub cokolwiek takiego.

- Nie do końca rozumiem, o co ci chodzi.

- Coś wartego zobaczenia.

- ... Trzy godziny drogi na północny zachód jest jaskinia, w której są gorące źródła.

- ... Co takiego?

- To... Pod ziemią płynie gorąca woda.

- ... Masz mnie za debila?

Nie spodziewałem się, że Daren będzie próbował mnie wkręcić. A tu proszę. Chce sobie ze mnie stroić żarty. Bardzo śmieszne. Gorąca woda sobie niby płynie pod ziemią. I co jeszcze? Może latające wiewiórki? Roztopione kamienie?

- Nie widziałeś nigdy gorących źródeł?

- Nie ma czegoś takiego. Wiem to. Nie zrobisz ze mnie głupka.

- ... Mam ci je pokazać? To niedaleko. Któregoś dnia mogę cię zaprowadzić. Woda jest czysta. Nie na tyle gorąca, by się poparzyć.

- Jak mi pokażesz, to może uwierzę.

- Któregoś dnia cię zaprowadzę. Najpierw sam się tam wybiorę. Bywa, że w tych jaskiniach jakieś zwierzę spędza zimę. Jest tam ciepło więc to dobre schronienie. Jak upewnię się, że jest bezpiecznie, to cię tam zabiorę.

- No dobrze... Wtedy zobaczymy czy mówiłeś prawdę.

Chciałem tylko zapytać Darena, czy któregoś dnia pójdzie ze mną na spacer, ale skoro sam się zaoferował to nawet lepiej. Tylko dalej nie wierzę w te całe gorące źródła. Brzmi zbyt fajnie, by było prawdziwie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top