Rozdział LXIV - Eris
24 września
Kolejna samotna pełnia. Mam wrażenie, że się powtarzam. W sumie każda pełnia taka jest. Może powinienem wyryć kreski na ścianie. Odliczałbym je. Pełnia po pełni. Po rui bym stawiał krzyżyk. Lub coś w tym rodzaju. Mam chęć to zrobić. Mam jednak wrażenie, że ktoś by miał o to pretensje.
Oczywiście Darena znów nie ma. To nic dziwnego. Przyzwyczaiłem się. Jednak tym razem przeszedł samego siebie. Jego nieobecność nie ograniczy się do kilku dni polowania i biegania po lesie. O nie. Nie będzie go pewnie koło miesiąca. Tak zapowiedział. Nie podał konkretnej daty. Po prostu stwierdził, że wróci za jakiś miesiąc. Wyszedł dwa dni temu i mam tu siedzieć sam przez jeszcze kilka tygodni. Tyle dobrego, że chociaż powiedział, jaka jest przyczyna tej niezwykle długiej nieobecności.
Udał się z innymi alfami w górę rzeki. Na tym chciał skończyć. Tym razem jednak nie odpuściłem i wyciągnąłem z niego jak najwięcej. Chodziło o tamę. A konkretniej o jej budowę. Powiedział, że odpowiedzialni za to nie wywiązują się z obowiązków i mają problemy z posłuszeństwem, więc Raul poprosił go o pomoc. Zapytałem, czemu Raul sam nie wybierze się do tej tamy skoro to jego przedsięwzięcie. W zasadzie niepotrzebnie pytałem. Odpowiedź była dość oczywista.
Raul to syn Alfy, ale nie jest zbyt dominujący. No i jest bardzo młody. Daren też w sumie jest młody, ale jednocześnie to Daren. Potrafię zrozumieć, dlaczego to jego wysłali, by poradził sobie z grupą niesfornych samców. Chociaż Daren sam jest dość niesfornym samcem.
W każdym razie zostałem sam. Na długo. Tyle dobrego, że mam teraz więcej swobody niż chociażby na początku mojego pobytu tutaj. Mogę zapraszać Collę, kiedy zechcę i samemu chodzić do wioski. Nadal jednak to aż miesiąc rozłąki. Może mniej, może więcej. Ale nawet jeśli mniej to i tak długo. Tyle czasu bez Darena...
To nie tak, że będę za nim tęsknić czy coś. Nie będę. Niech się tam zgubi czy coś. Ale tak jakoś dziwnie będzie bez niego. Zostanę na tak długo sam w tym smutnym domu w wielkim lesie z dala od reszty stada. No i nikt nie będzie mi pomagał. Co prawda Daren narąbał mi tyle drewna, że starczy mi na długo. Pewnie na co najmniej dwa miesiące. Ale będę musiał sam przynosić sobie wodę ze studni. To nie jest jakaś bardzo ciężka praca. Jednak niezbyt przyjemna. Daren bierze po dwa pełne wiadra i idzie z nimi szybkim krokiem. Ja biorę jedno niepełne i z nim tuptam kilka minut. Przy okazji trochę się zawsze wylewa. Zapasów na upartego by mi starczyło, ale jak nie chcę przez ostatnie dni, jeśli tylko bobu z jajkami i suszonym mięsem to muszę coś zorganizować z wioski. Jest jednak jeszcze jeden problem. Znacznie większy problem.
Po ostatniej rozmowie z Almą ciągle o tym wszystkim myślałem. O dziwnym zachowaniu Darena. O tym, jak blisko wydaje się być z tą kobietą. O tym, co od niej usłyszałem. I... To mnie martwi. To mnie trochę zżera od środka. Po prostu nieważne ile razy sobie nie powtórzę, że rozmyślanie o tym jest bez sensu to i tak prędzej czy później sobie o tym przypominam. To pewnie tylko jakieś bezpodstawne podejrzenia. Coś sobie ubzdurałem. Ale niestety nie mogę przestać o tym myśleć więc mam mały problem.
Owszem to trochę szukanie problemu na siłę. W końcu Darenowi mógłbym zarzucić wiele i to bardziej realnych przewinień. Jednak wolę się co do tego upewnić. Tylko że chyba trochę się boję odpowiedzi. Dlatego zwlekałem i analizowałem. Aż było za późno.
Chciałem skonfrontować z Darenem moje podejrzenia. Planowałem to zrobić. Naprawdę byłem gotów. Jednak nie zdążyłem. Daren powiedział mi, że wyjeżdża tego samego dnia, gdy wyjechał. Dosłownie kilka godzin wcześniej, gdy zobaczyłem, że się pakuje. I to tak bardziej niż na polowanie. A nie byłem akurat psychicznie przygotowany na poważną rozmowę. Nim się ogarnąłem i zebrałem w sobie odwagę, alfa wyszedł. Więc teraz pewnie będę to rozdrapywał i tylko pogarszał swoje samopoczucie. Przez miesiąc.
Cóż... Może powinienem szukać pozytywów. Mam miesiąc, by pomyśleć o tym, co mu powiem. Mogę się przygotować. Bardzo dokładnie. Tak by nie zrobić z siebie idioty i powiedzieć wszystko na spokojnie. Zamierzam to zrobić, od razu po tym, jak Daren wróci. Lub... No... Dość szybko po tym, jak wróci. Może niekoniecznie tak odrazy. W każdym razie nie będę zbytnio zwlekać. Nie będę tchórzem. No bo w sumie co takiego miałby mi zrobić? Zapytam tylko, czy... Hmmm... Czy nie... Nie łączą go jakieś dziwne relacje z tą Almą. Albo... Kimś innym.
Jak o tym myślę, to mam wrażenie, że jestem kompletnym kretynem. No bo jakie ja mam w ogóle podstawy, by tak myśleć? Bo był dziwnie miły? Bo rozmawia z samicą? A może jednak powinienem odpuścić... Nawet ja widzę, że to wszystko jest trochę naciągane. Ale jeśli mam się zadręczać albo zrobić z siebie debila to chyba wolę zrobić z siebie debila. Tak myślę. Na razie jednak Darena nie ma, więc mogę co najwyżej gadać do siebie. To w sumie ciekawsza i sympatyczniejsza opcja niż rozmawianie z Darenem. Chociaż najwyraźniej jego pogawędki z Almą są dość miłe. Jej powiedział, jakie ma plany. Ja nie byłem godzien.
Ugh to takie frustrujące. Czy ja nie jestem przypadkiem po prostu zazdrosny? Czy ja jestem zazdrosny... O Darena? Czy to pierwsze oznaki obłędu? Wygląda na to, że zaczynam pogrążać się w szaleństwie. Jak miałbym być zazdrosny o tego gbura? Przecież to bez sensu. To zdecydowanie obłęd. Ta północ źle na mnie działa. Zdecydowanie. Teraz jednak trochę za późno by stąd uciec. Chociaż może powinienem. Co jak będzie gorzej? Aż mnie dreszcze przeszły. Bo to trochę wygląda jak zazdrość. I to mnie zaczyna przerażać.
To przez nudę. Nie mam co robić, więc rozmyślam o głupotach. Jak skończy się pełnia, to będę bardziej produktywny i mi przejdzie. Mam taką nadzieję. W domu jest po prostu mało do roboty. Już zdążyłem posprzątać. I to tak naprawdę dokładnie. Nawet szafki poprzesuwałem i wyczyściłem to, co za nimi. To było trochę straszne, ale jakoś się udało. Nie da się posprzątać bardziej. Więc no sprzątaniem się nie zajmę. Mogę co najwyżej zająć się którymś z moich nudnych hobby albo pogadać z moimi towarzyszami niedoli. Chodzi o kury. To kury są teraz moimi jedynymi towarzyszami.
Nie jestem wielkim fanem opieki nad zwierzętami. Owszem jak mam przy nich pomóc to nie marudzę i nawet lubię to robić. To nie najgorsza praca. Wolę jednak opiekować się roślinami. W domu miałem taki ładny ogródek. Może... Może tutaj też powinienem w końcu założyć ogródek. Nie wiem, co konkretnie miałabym uprawiać, ale na pewno zajęłoby to trochę mojego czasu. Tylko że już jesień. Nie zdążę nic zorganizować. Ale po zimie muszę natychmiast się tym zająć. Chociaż muszę przyznać, że do kur gada się lepiej niż do kwiatów. Kury wydają jakieś dźwięki, więc mogę sobie wmawiać, że mi odpowiadają.
Właściwie za domem jest tyle wolnego miejsca, że mógłbym mieć naprawdę spory ogródek. Tylko ciekawe czy Daren zechciałby mi jakoś pomóc. Sam tego nie zrobię. Trzeba przekopać ziemię. A wątpię, by mój Alfa się rwał do pomocy. Może gdyby to Alma go o to poprosiła, to by nie robił żadnego problemu.
Ja naprawdę mam jakiś większy problem. Dlaczego ciągle o tym myślę? Mam inne problemy. A ciągle myślę o tym cholernym kretynie Darenie i tej... Almie. Właściwe to ile ona ma lat? Bo tak sobie teraz myślę, że chyba dość dużo. Mogłaby być chyba moją matką. Może Daren po prostu widzi w niej matkę. Tą... Tą zmarłą. To prawdopodobne. Bo w sumie Daren nie wykazuje żadnego zainteresowania... Jakimiś... Fizycznymi przyjemnościami. Więc dlaczego miałby być zainteresowany tą kobietą. Co ona takiego niby ma? No jest ładna. Ale co z tego? Dużo tutejszych kobiet to piękności. Ona nie jest jakoś ponadprzeciętnie ładna. Taka w sumie dość przeciętna jest jakby się nad tym dłużej zastanowić.
Dlaczego ja znów myślę, bo tej dwójce? Muszę się czymś zająć. Definitywnie. Mogę na przykład... Zrobić kolejny brzydki sweter. Albo poszukać odpowiedniego miejsc na ogródek. Albo... Pójść na spacer. Chociaż już trochę zimno jest. Albo... Już wiem. Mogę wyszywać. Ostatnio wziąłem sobie trochę kolorowych nitek. Mogę kontynuować wyszywanie pościeli. Znaczy... Mojej części. Jeszcze nie jestem na tyle odważny, by przejść na cześć Darena. Jakoś tak... To już by chyba było za dużo. Chociaż skoro zgrywa miłego to może powinienem to jakoś wykorzystać. Tylko trudno powiedzieć czy po powrocie dalej będzie mu się chciało zgrywać miłego. Być może zmieni się równie nagle. Tylko tym razem na gorsze. Nie wiem czego się po nim spodziewać. Wybrałem sobie nieobliczalnego alfę to mam.
A ciekawe czy jakbym sobie uciekł podczas jego nieobecności, to by się przejął. Jak by zareagował? Szukałby mnie po raz drugi? A może by odpuścił. W końcu najwyraźniej życie ze mną nie jest wcale takie fajne. Mogę mu w sumie na złość powyszywać wszystko w kwiatki. Im dłużej o nim myślę, tym bardziej chcę mu uprzykrzyć życie. A nawet nie wiem, czy naprawdę sobie na to zasłużył. Znaczy, no jest dupkiem. Tyle wiem. Ale to za mało by wyszyć wszystko w kwiatki.
Może powinienem zapytać Alme? Ale... Co, jeśli skłamie? Nie ma powodu, by mówić mi prawdę. To by ją postawiło w bardzo złym świetle. Nie mówiąc już o tym, że nie wie, jakbym na coś takiego zareagował.
Cholera! Daren, Daren i Daren. Moje myśli ciągle wracają do niego. To przez pełnię. Znów czuję jego zapach. Nieco zbyt intensywnie. W sumie... Daren mówił, że wilki w pełnię polują raczej na wschodzie i południu. Nie na zachodzie. Więc... Mógłbym zmienić się w wilka. I trochę pobiegać. W wilczej formie nie myśli się o skomplikowanych rzeczach. Wilcza część bardziej skupia się na tym, co tu i teraz. Na prostych i bardziej zwierzęcych uczuciach. Jak radość z wolności. Tak. To dobry pomysł. Zwłaszcza że dawno się nie zmieniałem. Nie czułem się w tym miejscu zbyt pewnie. A teraz... Nadal nie jest to mój dom. Ale jest lepiej. Jak pomyślałem, tak też zrobiłem.
Wyszedłem na zewnątrz, poszedłem za dom i znalazłem bardziej ustronne miejsce. Mimo że w sumie jestem w środku lasu i nikogo nie ma w pobliżu. Rozebrałem się. Było dość zimno. Wiatr smagnął moje ciało i aż zadrżałem. Mimo to złożyłem moje ubrania w ładną i schludną kostkę. Odetchnąłem głęboko i przeciągnąłem się.
Przemiana w pełnię była wręcz wyjątkowo łatwa. Tylko lekko musnąłem moją wilczą część i nim się obejrzałem, wilk był na zewnątrz. Stałem na ziemi, ale nie na dwóch nogach a na czterech łapach. Moja wilcza postać jest raczej drobna. Mógłbym być pomylony ze zwykłym wilkiem. Moja sierść jest czarna jak moje włosy. Sira w wilczej postaci wygląda podobnie, ale jest znacznie większy. Dlatego nie miałem zbytnio szans podczas zabaw. Jestem jednak dość szybki i zwinny. A mały rozmiar sprawiał, że najłatwiej było mi znaleźć kryjówkę podczas zabawy w tropienie.
Zrobiłem kilka próbnych kroków w zwierzęcym ciele, po czym ponownie się przeciągnąłem. To było moje ciało i czułem się w nim tak samo swobodnie, jak w tym ludzkim. Dlatego zacząłem biec. Gdy biegłem, już o niczym nie myślałem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top