Rozdział LIV - Rai
19 sierpnia
Okryłem się szczelniej kocem. Po wyjściu z wody było naprawdę chłodno. Kiedy pływałem, nie czułem tak tego zbytnio. Jednak teraz chłód uderzył mnie mocno. To wiatr. Wiatr był chłodny. Lenowi pewnie nie było zimno. Nurkował jeszcze. Co jakiś czas wynurzał się na chwilę z wody, by równie szybko na powrót zniknąć pod taflą. Chce pobić swój rekord. Jest bardzo zdeterminowany. Mnie już nie chciało się pływać. Ale na brzegu też było fajnie. Ja natomiast przyglądałem się Lenowi. Lubię patrzeć, jak pływa.
Chyba powinienem iść się przebrać. Len się wstydzi, gdy się przy nim przebieram. Jednak nie chce mi się ruszać z miejsca. Wolę na razie posiedzieć pod kocem. I poobserwować. Zauważyłem, że Len ma bardzo ładne włosy. Trochę urosły odkąd go poznałem. Nie ścina ich już tak krótko. Mówi, że to dlatego, że nadchodzi zima. Krótkie włosy są wygodne latem, ale zimą woli mieć je trochę dłuższe. Moim zdaniem dalej są krótkie. Moje są dłuższe. Jednak chyba już można by coś z nimi zrobić. Na Wschodzie wszyscy jakoś ładnie czeszą włosy. Może jakbym zapytała, to len pozwoliłby mi coś z nimi zrobić. Na razie chyba zbyt dużo się nie da... Ale za jakiś czas może będzie się dało związać ich górną część. Bo te niżej są króciutkie. Mają bardzo ładny kolor, więc nie potrzebują nawet żadnych ozdób. Są takie... Jak niebo na Wschodzie, gdy zachodzi słońce. Takie ciepłe i ogniste.
Alfa zniknął pod wodą na dłużej niż wcześniej. A gdy nagle się wynurzył, głośno złapał powietrze. Wydawał się bardzo zadowolony. Chyba w końcu mu się udało. Najwyraźniej po ukończeniu swojego celu nie chciało mu się już pływać, bo ruszył w moją stronę. Uśmiechał się radośnie i wyglądał na dumnego z siebie.
- Pobiłeś swój rekord?
- Tak. O. Jakieś trzy lub cztery sekundy. Ale zdecydowanie pobiłem.
- To siadaj i odpocznij. Zasłużyłeś.
Alfa opadł na trawę obok mnie. Nie wytarł się nawet, więc był cały mokry. Woda ściekała z niego, ale się tym chyba nie przejmował.
- Musimy to jakoś uczcić. Ja pobiłem swój rekord. A ty swój.
- Tak?
- Przepłynąłeś dzisiaj spory kawałek. Myślę, że spokojnie możemy oficjalnie powiedzieć, że nauczyłeś się pływać.
- Nie idzie mi jeszcze tak dobrze, jak tobie.
- A to już kwestia dopracowania techniki. Jednak to w swoim czasie. Już pewnie sobie odpuścimy kąpiele w tym roku. A za rok... Będziemy dużo ćwiczyć. I nauczę cię nurkować. Tak porządnie.
- Dobrze. Szkoda, że dopiero za rok.
- Spokojnie. Zimą też można się tu fajnie bawić. Jeździmy na przykład na łyżwach. Tylko trzeba poczekać, aż zima się tak naprawdę porządnie rozkręci, bo lód musi być gruby.
- Dlaczego?
- Bo jak jest cienki, to może się załamać. I wtedy wpadniesz pod niego. To bardzo niebezpieczne, bo woda jest strasznie zimna, więc szybko tracisz siły. A poza tym, jak stracisz orientację w wodzie, to możesz wylądować pod lodem i nie masz jak się wynurzyć.
- To trochę straszne.
- Spokojnie. Jak zima złapie, to nawet jak specjalnie próbujemy zrobić dziurę w lodzie, żeby ryby połowić, to jest problem.
- Czy to trudne? Jazda na łyżwach znaczy.
- Hmmm... To zależy. Dla mnie było trudniejsze niż pływanie. Jednak niektórzy mówią, że to dość proste.
- Rozumiem. Chcę spróbować się nauczyć.
- Poproszę Cecila, żeby nam pomógł. On jest w tym mistrzem.
Len objął rękoma kolana. Trochę się skulił. Może było mu zimno. W końcu mi jest chłodno. A on dopiero wyszedł z wody.
- Chcesz pod kocyk?
- Słucham?
- Chcesz się ze mną przykryć?
- Ym... Ja... Nie jest aż tak zimno.
Len się znów zawstydził. Pan Dyara mówi, że to normalne. Że gdy ktoś ci się podoba, to kontakt fizyczny może być odrobinę niezręczny. Dla mnie nie jest. Nie przeszkadzałoby mi, gdyby Len mnie dotykał. Bo... Wiem, że nie ma złych intencji. Nie jest tacy jak oni. Len jest dobry.
- Przysuń się. Bo zamarzniesz.
- Naprawdę nie trzeba.
- Nie chcesz być blisko mnie? Trochę mi teraz przykro.
- N-nie! To nie tak.
- Przecież żartuję.
- Och...
Odsunąłem nieco koc, a on przez chwilę patrzył na mnie, po czym w końcu się poddał. Len jest czasem zabawny. To przecież nic takiego. Mam na sobie bieliznę. On też. Najwyraźniej uznał, że nie będzie tak źle, bo w końcu przysunął się i okrył nieco kocem. Koc nie był bardzo duży, więc lekko dotykaliśmy się ramionami. Jego reakcje były takie dziwne. Do tej pory, gdy mężczyźni mnie chcieli, zupełnie inaczej pochodzili do kontaktu fizycznego.
- Jestem tu już dość długo.
- Tak... Pół roku?
- Chyba tak. Nie wiem. Nie myślę o tym zbytnio. Czas mija tak... Dziwnie. Na początku wszystko się tak ciągnęło. Ale teraz czas mija szybko. I jest tak... miło.
- Czy możesz nazwać nasze stado domem?
- Ja... Nie wiem. Chyba tak. Mam swój pokój. To był pokój Erisa... Ale pan Dyara powiedział, że teraz jest mój. I... Czasem czuję, jakbym miał mamę. I nawet... Tatę.
- Nie miałeś rodziców? Znaczy... Ym...
- Nie. Nie pamiętam mamy. Tylko trochę, ale... Prawie nic.
- Rozumiem.
Len chyba chciał zapytać o coś więcej. Ale zdecydował, by tego nie robić. Nie chcę mu mówić zbyt dużo. Ja... Wolę, gdy nie wie. Boję się, że będzie patrzeć na mnie inaczej. Sira wie o Novie wszystko. I mu to nie przeszkadza. Ale oni są... inni. Len jest taki... On się bardzo martwi. Jak mu powiem, jaki jestem, to może będzie mu mnie szkoda. A ja nie chcę tego. Poza tym... Wstydzę się. Wcześniej się nie wstydziłem. Ale teraz... Wiem, że to, co się działo było złe. Poza tym nie jestem taki jak reszta. Mówią o wilkach, które w nich są. A ja nie czuję żadnego wilka. Może czasem, gdy mam ruję czuję się trochę dziwnie. To chyba to.
- Len... Mogę zapytać o coś?
- Tak. Oczywiście.
- Czy jestem... Czy jestem dziwny?
- Ym... Jesteś... Inny. Troszeczkę nietypowy. Jednak to nic złego. Nie powiedziałabym, że jesteś dziwny. Nie rozumiem cię czasem, ale to nie znaczy, że jest z tobą coś nie tak.
- Bo ja wiem, że nie pasuję tutaj.
- Oczywiście, że pasujesz! Rai jesteś częścią naszego stada.
- Naprawdę?
- Tak. Jesteś inny. Jednak... To dość nietypowe stado. Mamy tu ludzi! Więc nie jesteś jedynym, który się nieco wyróżnia. I to nie tak, że tylko ja tak myślę. Wszyscy czekają, aż bardziej się zadomowisz i trochę otworzysz, bo chcą cię lepiej poznać.
- Ja... Nie wiedziałem. Myślałem, że tylko ty mnie lubisz.
- Niedługo znajdziesz więcej przyjaciół. Zobaczysz.
- Nie potrzebuję więcej przyjaciół. Mam ciebie.
- Ymm... Cieszę się. Jednak myślę, że zasługujesz na więcej przyjaciół. Jesteś bardzo miły i dobry. Trochę chcę cię zachować dla siebie, a trochę chcę, by inni też mogli dowiedzieć się, jaki jesteś wspaniały.
Len chyba naprawdę lubi mnie takim, jakim jestem. To dziwne. Bo nie jestem zbyt... Wartościowy. Nie jestem taki silny jak Nova. Nie jestem taki pewny siebie jak Eris. Nie jestem taki mądry jak pan Dyara. Nie jestem taki odważny jak Ayas. Ludzie lubili mnie, bo... bo uważali, że jestem ładny. Lubili to, jak wyglądam. Lubili moje ciało, bo było małe. Mówili, że jestem uroczy. Że jestem słodki. Że jestem taki niewinny. A ja nie jestem niewinny. Jestem brudny. I nie mówię Lenowi prawdy. I on nie wie tylu rzeczy o mnie. Ale... Cieszę się, że mnie lubi. Bo ja też go lubię.
Nie wiem, czy lubię go tak jak on mnie lubi... Bo nie do końca rozumiem, co to znaczy. Czuję się przy nim dobrze. I wiem, że nic mi przy nim nie grozi. Chcę spędzać z nim czas i być blisko niego. I lubię, gdy jest szczęśliwy. Len mnie kocha. Ale nie wiem, czy ja go kocham. Tylko... On może przestać mnie kochać. I może zacząć kochać kogoś innego. Ja... Nie wiem, czy chcę, by kochał kogoś innego. Cieszę się, że mnie kocha. Ale nie chcę, by był nieszczęśliwy z tego powodu. Ale jednocześnie, jeśli będzie kochał kogoś innego to... To nie będę szczęśliwy.
Pan Dyara powiedział, że można się wycofać. Że słowa nie oznaczają, że to ostateczne. Więc... Może mogę jakoś uszczęśliwić Lena. I sprawdzić, czy dobrze rozumiem to, co czuję.
Przysunąłem się do niego bliżej. Skóra zetknęła się ze skórą. Poczułem, jak jego ciało tężeje. Był ciepły. Po chwili się rozluźnił. Jego ciało jest... Przyjemne. Nie lubię dotykać innych. Nie lubię też, gdy inni mnie dotykają. Chociaż są wyjątki. Ayas, Nova, pan Dyara, pan Noach... Oni mogą mnie dotykać. Ale oni są tacy jak ja. Len jest inny. On jest taki jak oni. Może i nie jest taki duży i straszny... ale jest silny. Nawet jego zapach jest inny. Taki mniej słodki i delikatny. Bardziej... Męski. Lubię jego zapach. Bo jest taki lekki. Jednak... Len jest bardziej jak oni niż jak ja. A mimo to nie przeszkadza mi, gdy mnie dotyka. Czy to lubię? Myślę... Myślę, że to lubię. Nie jestem pewien. Ale... Len jest inny. To wiem na pewno. Jest wyjątkowy.
- Rai? Coś się stało?
- Nie. Dlaczego pytasz?
- Zazwyczaj... Ym... Nie zachowujesz się tak. Czy coś się stało? Źle się czujesz?
- Ciągle o to pytasz. Zawsze się martwisz.
- Oczywiście. Zależy mi na tobie, więc się martwię.
- Mi też na tobie zależy. Więc... Nie zostawiaj mnie nigdy.
- Oczywiście, że cię nie zostawię.
- Nigdy?
- Nigdy.
Poczułem, jak się porusza. Po chwili coś dotknęło mojej dłoni. Przez chwilę lekko się przestraszyłem, ale to był tylko Len. Splótł nasze palce. Jego dłoń była duża. Szczupła, ale większa od mojej. Jego palce były długie i takie... ostrożne. Ścisnąłem delikatnie jego dłoń, dając znać, że nie mam nic przeciwko. Bo czuję, że by się martwił, że robi coś, czego nie chcę. Len... Ciągle boi się, że zrobi coś, czego nie chcę. Dlatego... Może powinienem sam coś zrobić.
- Len?
- Tak?
Alfa spojrzał na mnie z uwagą. Len jest dobry. Sira zajął się Novą. I go kocha. I są szczęśliwi. Chcę, żeby Len był szczęśliwy. Przysunąłem się do niego bliżej. Spostrzegłem zaskoczenie na jego twarzy. Otworzył usta, chyba chcąc o coś zapytać. Nie zdążył. Zetknąłem nasze wargi. Wiedziałem jak się całować. Mężczyźni lubili mnie całować. Nie wszyscy tego chcieli, ale większość od tego zaczynała. Rzadko to ja inicjowałem pocałunek. Jak już to na ich polecenie. Len nie zrobił tego, co oni. Nie odwzajemnił pocałunku od razu. Nie wsunął języka w moje usta. Znieruchomiał. Nie zrobił nic.
Czy to znaczy, że nie chce tego robić? Ale... Pan Dyara powiedział, że Len mnie chce. Że mnie pożąda. Więc... Powinien chcieć. Odsunąłem się od niego. Czy zrobiłem źle? Czy teraz będzie na mnie zły? Len przyglądał mi się i nie wiem, co sobie myślał. Nie wydawał się zły. Był jakby... zdziwiony.
- ... Len?
Alfa w końcu się poruszył. Dotknął swoich ust, po czym znów na mnie spojrzał. Miał czerwone uszy.
- Ym... Czemu... Czemu to zrobiłeś?
- ... Bo... Bo chciałem.
- A... A dlaczego?
- Bo... Myślałem, że ty chcesz.
- Och.
- Czy ja... Źle zrobiłem?
- N-nie. Ja... Po prostu... Ym... Nie spodziewałem się.
- Nie powinienem tego robić?
- Nie... To nie tak... Ja... Ja...
Len spoglądał na mnie i chyba był lekko zdenerwowany. Nerwowo spoglądał w bok. Nagle spojrzał na mnie i mocno ścisnął moją rękę.
- Kocham cię. Czy chcesz być... Być ze mną? Chcesz być moim partnerem?
- Tak.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top