Rozdział LI - Eris

16 sierpnia

Daren wrócił do domu. Wyjątkowo wcześnie. Co było sporym szokiem. Wyszedł z samego rana tak jak zawsze. Coś tam burknął, gdzie idzie, ale coraz rzadziej mnie to obchodzi. Myślałem, że wróci dopiero wieczorem. Bo przecież tak zawsze robi. To już rutyna. Zrobiłem więc obiad tak, żeby mógł sobie coś odgrzać na kolację. Nie spodziewałem się, że przyjdzie, nim skończę gotować. Tymczasem... Pojawił się.

Wszedł do domu, spojrzał na mnie, znów burknął coś pod nosem i poszedł do sypialni. Myślałem, że może czegoś zapomniał i wpadł tylko po to, by to zabrać. Tymczasem ku mojemu szokowi wyszedł przebrany w ubrania, które zazwyczaj nosił w domu. Bez słowa usiadł przy stole i nastała chwila niezręcznej ciszy. Zacząłem czuć się co najmniej nerwowo. Aż w końcu się odezwał.

- Kiedy obiad?

- Ymm... Za chwilę. Czekam, aż ziemniaki się ugotują.

- Rozumiem.

Znów chwila ciszy. To dziwne. Chyba zaczynam się bać.

- Co gotujesz?

- Zrobiłem gulasz z sarniny. Dodałem sporo warzyw. Nie wiem, czy ci to pasuje.

- ... Nie przeszkadza mi to.

- Cóż... To dobrze.

O co mu chodzi? To... Trochę dziwne. Może jest głodny. Sam nie wiem. Zazwyczaj jak jest głodny, to po prostu wchodzi i mówi "ugotuj coś" albo "odgrzej coś". Opcjonalnie "jeść". A to co teraz się dzieje to już... Nawet nie wiem jak nazwać to zjawisko. Więcej niż trzy słowa zostały wypowiedziane. Szok.

Nagle wstał, co mnie trochę zdezorientowało. Starałem się robić swoje, ale kątem oka go obserwowałem. To już kwestia instynktu przetrwania. Podszedł do szafki, wyjął dzbanek, nalał do niego czystej wody, po czym... Zamarł. Nad czymś myślał. Nagle się odezwał.

- Chcesz... Napić się czegoś? Czegoś innego niż woda.

- Em... Nie. Nie trzeba. Możesz nalać mi wody.

- Z sokiem?

- ... Tak. Może być z sokiem.

Alfa pokiwał w zamyśleniu głową i odstawił dzban na ławę, po czym to samo zrobił z kubkami. Wziął też sok z malin, który skądś załatwił i nalał go trochę do jednego kubka. Po tym przestałem go obserwować, bo miałem wrażenie, że mam zwidy.

Czy on jest dla mnie... Miły? Nie. Jeszcze za wcześnie na takie stwierdzenie. Może po drodze spadł z konia i to tylko chwilowe skutki uderzenia w głowę.

Gulasz był jeszcze ciepły, więc nie musiałem go podgrzewać. Odlałem tylko wodę z ziemniaków, osuszyłem je, ugniotłem i nałożyłem dwie porcje. Postawiłem jeden talerz przed Darenem, następnie usiadłem naprzeciw niego ze swoim. Zapomniałem o sztućcach. Chciałem po nie wstać, ale Daren nagle zerwał się z miejsca i sam je wziął. Podał mi widelec. Powinienem był podziękować, ale byłem zbyt zszokowany, by się wysłowić. To po prostu przekraczało moje pojęcie.

Daren zaczął jeść. A że ja byłem dość głodny, to nie zwlekałem. Wyszło mi... Chyba nie było źle. Takie dość... Hmmm... Dobre. Dość. Mogłoby być bardziej doprawione. Warzywa chyba dodawały smaku. Miałem wrażenie, że przez to, że dodałem dużo marchewki, było trochę słodkie.

- Smaczne.

Zerknąłem na Darena który nie powiedział nic więcej i dalej jadł. Czy... Czy on czegoś chce? Ale w sumie zazwyczaj jak coś chce, to po prostu rozkazuje. Raczej nie jest miły, by mnie nagiąć do swojej woli. Więc o co mu chodzi...

- Wychodzisz gdzieś jeszcze?

- Nie.

- Więc... Zostajesz w domu?

- Tak.

- ... I nigdzie już dziś nie wychodzisz.

- Przecież to właśnie powiedziałem.

- Och... No w sumie.

Co to się dzieje na miłość Matki? Co ja mam teraz niby zrobić. Rozmawiać z nim? Ale on nie lubi ze mną rozmawiać. Zaraz będzie warczał, że jestem irytujący. Dobra. Na pewno zje obiad i czymś się zajmie i go już dziś nie zobaczę. Dopiero przed snem. Albo jak przyjdzie na kolację.

- A co planujesz robić?

- W zasadzie nie mam żadnych planów.

Tego się nie spodziewałem. Daren zawsze pracuje. Albo mówi, że pracuje, ale robi coś innego. W sumie nie wiem co.

- Czyli... Będziesz dziś odpoczywał?

- Tak. Tak myślę.

- To... Dobrze. Każdemu przyda się trochę odpoczynku.

- ... Co robisz, gdy odpoczywasz?

- Co?

- ... Co robisz... Gdy nic nie robisz?

Mamo, pomóż, ja nie wiem, co się dzieje. Czy on naprawdę spadł z konia i uderzył się w głowę? To teraz go nagle obchodzi, co robię w wolnym czasie? Czy on mnie testuje? Czy to sen? A może to ja spadłem z konia i uderzyłem się w głowę...

- Ja... W sumie teraz głównie wyszywam.

- Lubisz... Wyszywać?

- Lubię. W sumie tutaj to polubiłem.

- Yhym... Tak. Tak zauważyłem. Te... Wzorki.

- Tak. Te wzorki. Ja je zrobiłem.

- To...

Alfa zamyślił się tak, że miałem wrażenie, że dym mu pójdzie uszami. Ewidentnie szukał właściwego słowa.

- Kwiaty. Wyszywasz kwiaty. Tak? Rośliny.

- Tak... To mi idzie najlepiej. No i lubię kwiaty.

- Lubisz?

- No lubię.

- Rozumiem. Wyszywanie i kwiaty.

- Tak.

- ... Masz nici? Do tego wyszywania?

- Mam. Colla mi ostatnio przyniósł.

- Och... To dobrze. A... Jak się dogadujecie?

- Chyba dobrze. Na początku było średnio, ale teraz jest w sumie całkiem dobrze.

- To... To dobrze.

- Ymm... Właściwe to... Rozmawiałem z Collą. I pomyśleliśmy, że... Mógłbym robić coś dla stada. Z domu. Żebym nie musiał jeździć do wioski i pracować z obcymi.

- ... Tak?

- Tak. I mógłbym na przykład dziergać. Lub... Coś w tym rodzaju. Szaliki. Na przykład. Tak chociaż kilka. Dla tych, co nie mają.

- Będziesz czegoś potrzebował?

- Tylko włóczki. Od czasu do czasu. A ty możesz oddawać to co zrobię, komu zechcesz. Albo na coś wymieniać.

- ... Jeśli ci się chce i nie będzie to zakłócać twoich obowiązkom, to myślę, że... Możesz to robić.

- To fajnie. Bo wiesz... Chcę choć trochę na siebie zapracować.

- Nie musisz.

- Podobno tutaj wszyscy pracują. A ci, co nie pracują, nie zasługują na szacunek.

- ... W zasadzie tak. Jednak nie oczekuję, że będziesz robił coś poza domowymi obowiązkami.

- Dlaczego?

- Ponieważ ja pracuję na naszą dwójkę. Od zawsze pracowałem. A jednocześnie nie brałem nic w zamian. Więc jeśli mają jakiś problem z tym, że nie pracujesz, odbiorę to, co są mi winni i więcej nie będą nam potrzebni.

- ... Och.

Myślałem, że Daren będzie bardziej... Zły na to, że jestem nieprzydatny. W końcu ciągle mówi, jaki jestem rozpieszczony i bezużyteczny. A teraz nagle jest taki... Miły. Taki... Wyrozumiały. Jakby... Sam nie wiem. Jakby chciał się wkupić w moje łaski. Nie ma powodu, by to robić. Do tej pory przecież się tym nie przejmował. On...

Do tej pory... się nie przejmował. Więc... Stało się coś? Coś, co sprawiło, że nagle zaczęło mu zależeć na jakichś relacjach? Dlaczego? Przecież nic złego nie zrobił, żebym miał być na niego zły. A przynajmniej nic co by było bardziej wkurzające, niż jego codzienne zachowanie. W zasadzie... Biorąc pod uwagę, że nie widzę go dość często to... Może coś zrobił? Tylko jeszcze o tym nie wiem. Może zrobił coś, co na pewno mnie zezłości i chce przygotować grunt? Ale z drugiej strony... Co niby miałoby mnie zezłościć? Nie obchodzi mnie, co robi. Żyjemy praktycznie oddzielnie. Tyle tylko, że czasem zjemy wspólny posiłek, zamienimy kilka słów i dzielimy łóżko. Jakie miałby mieć powody, by tak się zachowywać? W końcu nie obchodzi go moja opinia. Wątpię też, by miał wyrzuty sumienia. On ich nie ma. Tak myślę. Zresztą ponownie. Co takiego miałoby się stać.

Z jakiegoś powodu w tej chwili coś sobie przypomniałem. Kilka dni temu. W wiosce. Daren rozmawiał z jakąś kobietą. Co Colla o niej mówił? By nie zawracać sobie nią głowy... Że nie jest zbyt lubiana... Ale Daren z nią rozmawiał. Więc... W sumie dlaczego? Dlaczego z nią rozmawiał?

Przełknąłem nieco gulaszu, ale nagle straciłem apetyt. To nie miało znaczenia. To było tylko jakieś przypadkowe spotkanie. Chyba że... Nie. Ale... Może...

- Daren?

- Tak?

- Ja... Tak sobie myślałem... Bo... Colla czasem do mnie wpada. Ale ty jeszcze nigdy nikogo nie zaprosiłeś. Może... Jeśli masz jakichś znajomych, możesz ich zaprosić. Zrobię coś do jedzenia. I nie będę przeszkadzać. Ale mógłbym poznać twoich... Przyjaciół. Lub kogoś takiego.

- ... Nie mam znajomych. Ani przyjaciół.

Alfa kontynuował posiłek tak, jakby nie powiedział teraz czegoś odrobinę... No... Smutnego. Z drugiej strony się tym nie przejmował i chyba mu się ten stan rzeczy podobał.

- Na pewno? Może znasz kogoś, kto by się, że mną dogadał. Jakąś... Inną samicę. Poza Collą. On jest bardzo miły, ale przydałoby się, bym zapoznał się też z innymi członkami stada.

- Czy wyglądam ci na kogoś, kto ma chęci na pogaduszki z samicami? Kto ma na to czas?

- ... No nie wiem. Może. Ja tak tylko... Zastanawiam się. Bo... W sumie Colla nie jest jakiś bardzo dobry w dzierganiu. A przydałaby mi się odrobina nauki. Od kogoś bardziej doświadczonego.

- Pytaj o to Collę. Ja ci jedną omegę załatwiłem.

- No dobrze. Rozumiem.

Sam nie wiem. To, że nie wspomniał o tej kobiecie, nie znaczy, że zrobił to specjalnie. Może naprawdę ona go zagadała i tak jakoś wyszło. Może nie zna jej zbyt dobrze. Ale... Colla wspomniał, że widział, jak rozmawiali w przeszłości. A widziałem już, jak Daren zachowuje się, gdy ktoś go zaczepia bez wyraźnego powodu. Mógłbym zapytać o nią bezpośrednio, skoro znam jej imię. Jednak... Daren może się wkurzyć. Bo to trochę... Wścibskie. No i...

W sumie, o co ja go w ogóle podejrzewam? Kretyn ze mnie. Czy ja właśnie rozważam to, czy Daren ma kochankę? Tylko dlatego, że widziałem go z jakąś kobietą, a teraz jest dla mnie miły? Bo ciągle nie ma go w domu, a czasem nie zamierza mi mówić, co będzie robić lub co robił?

Znaczy... Tak. Wszystkie te rzeczy w innych okolicznościach byłyby podejrzane. Ale to Daren. On ma w sobie tyle namiętności co kłoda. Wątpię, żeby marnował czas na takie rzeczy. Poza tym jest tak zimny, że nie potrafię sobie wyobrazić, by miał się z kimś kochać. To... Po prostu dość nieprawdopodobna wizja. On jest chyba ponad te wszystkie porywy namiętności i tym podobne. A ta kobieta... No chyba była ładna. Ale Daren ciągle powtarza, jak to nie lubi samic i jak go irytują. Chociaż zazwyczaj podkreśla, że chodzi mu o omegi. Ciekawe... Ciekawe kim jest ta kobieta. Omegą czy może betą... Ale to bez znaczenia. Daren nie marnowałby czasu, by uwieść jakąś samicę. On jest ponadto. Dość jasno określił co myśli o nieczystych samicach. Chyba zgłupiałem, myśląc, że ten gbur łazi po wiosce i zaciąga panny do łóżka. To Daren. Król morderczych spojrzeń, którymi obdarza samców i samice po równo.

Poza tym jestem jego przeznaczonym i ma mnie u siebie w domu. Po co miałby szukać kogoś poza mną? Chociaż... Chwila. My ze sobą nie sypiamy. Nawet się w sumie nie lubimy. A Daren czasem zakrywa mnie tak jakby miał puścić pawia, widząc za dużo mojej skóry. Kiedyś w sumie zastanawiałem się, czy nie lubi bardziej kobiet... Ale... Nie. To i tak bez znaczenia. Jestem jego omegą. Jego przeznaczonym. Jest dupkiem, ale na pewno nie łaziły po obcych sypialniach.

To by było... No... W zasadzie nie powinno mnie to obchodzić, bo jestem z nim z obowiązku i trochę wewnętrznego przymusu. Ale... I tak to by było odrobinę nieuczciwe względem mnie. A Daren jest raczej uczciwy więc... Nic takiego by nie zrobił.

Może po prostu jest dziś w dobrym humorze. Albo... Sam nie wiem. Może przemyślał trochę spraw i postanowił być milszy. Może boi się, że dodam trujące grzyby do zupy. W każdym razie... Daren to nie jest jakiś wymarzony kochanek. To cholerna kłoda.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top