Rozdział III - Rai
1 maja
Słyszałem stukanie. Dość ciche. Jednak dźwięków było wiele. Na początku byłem lekko zagubiony. Nie byłem pewien co to. Wsłuchałem się w dźwięk i uznałem, że jest znajomy. Już kiedyś coś takiego słyszałem. W końcu stwierdziłem, że to chyba deszcz. Po chwili upewniłem się w tym stwierdzeniu. Deszcz pada tu chyba dość często. Chociaż nie wiem, jak często właściwie powinien padać deszcz. To chyba przez niego jest tu tak zielono. Więc to chyba dobrze, że znów pada.
Nie wiem, czy lubię deszcz, ale lubię jego brzmienie. Krople wody uderzają w dom, tworząc taki intrygujący szum. To prawie jak muzyka. A ja lubię muzykę. Nie mam tu żadnych instrumentów poza piszczałkami, które dostałem. Nie wiem, dlaczego je dostałem, bo nic takiego nie zrobiłem. Dał mi je Len. Myślałem, że coś ode mnie chcę, ale on po prostu mi je dał. Podziękowałem, bo lubię instrumenty. Czasem na nich gram. Ale w domu jest dziecko. Nie chcę go przypadkiem obudzić. Nie chcę sprawiać problemów. Jestem grzeczny.
W moim pokoju nie było okna, więc nie mogłem popatrzeć na deszcz. Co prawda mogłem popatrzeć na niego z innego pokoju, ale nie chciałem wychodzić. Zwłaszcza teraz gdy nie czułem się zbyt dobrze. Poza tym szum deszczu był sam w sobie bardzo przyjemny.
Pan Dyara powiedział, że mogę przenieść się do większego pokoju, jednak nie chciałem tego robić. Wolę ten pokój. Jest mały. Dość... przyjemny. Gdyby był większy, nie wiedziałbym co w nim robić. Ten jest perfekcyjny. Moje ubrania są w szafie. Jest tam jeszcze dużo miejsca, więc ja też bym się tam zmieścił. Na toaletce stoi wazon z kwiatami. Pan Dyara ciągle przynosi nowe. Ładnie pachną. Podobają mi się. Są takie kolorowe i jaskrawe. W Skarbcu było dużo kwiatów. Były inne. Te są chyba ładniejsze. Te w Skarbcu nie były takie kolorowe. Było dużo liści a kwiatów mało.
Większość czasu spędzam w łóżku. Jest miękkie i ciepłe. Lubię je. Mam je tylko dla siebie. Właściwie to cały pokój mam dla siebie. Chociaż... nie wiem, czy to lubię. Lubiłem dzielić pokój z innymi. Z Rubinem, Onyksem, ze Szmaragd, Jadeit... z wszystkimi. Jednak mieć własny pokój to też dość fajne.
Mam tu dużo koców. Teraz jest ciepło, ale lubię koce. Mogę się nimi owinąć i wtedy mnie nie ma. Teraz bardzo mam ochotę owinąć się w koce i zostać tak przez długi czas. Boli mnie brzuch. Wiem, że niedługo będę czuł się gorzej. Zawsze tak jest. Nie lubię tego. Chociaż teraz jest chyba lepiej niż kiedyś. Tak myślę. Kiedyś było...
Ktoś zapukał do drzwi. Zamarłem w bezruchu, ale po chwili przypomniałem sobie, co należy zrobić. Na Wschodzie nikt nie pukał do drzwi. Czasem nawet nie było w ogóle drzwi.
- Proszę!
Dopiero gdy to powiedziałem, drzwi się otworzyły. Na początku trochę się bałem, ale gdy zobaczyłem, kto przyszedł, ucieszyłem się. Pan Dyara uśmiechnął się do mnie i zamknął za sobą... drzwi. W Skarbcu drzwi były zamykane na klucz. Żebyśmy nie wychodzili. Nikt nie pukał, bo i tak nie miało znaczenia czy chcemy, by weszli. Pan Dyara zawsze puka.
Zauważyłem, że w ręku miskę. Nie wiem, co w niej jest, ale ładnie pachnie. Mój brzuch cicho zaburczał. Chyba jestem głodny. Przed chwilą nie byłem.
Białowłosy wilkołak odłożył miskę na toaletkę i usiadł na krześle stojącym przy niej. Odwrócił je, tak by móc patrzeć na mnie. Nie przeszkadzało mi to. Pan Dyara może na mnie patrzeć.
- Jak się czujesz Rai?
- Brzuch mnie boli.
- Rozumiem. To niedobrze. Mogę sprawdzić, czy masz gorączkę?
- Tak.
Pan Dyara przysunął się bliżej i powoli przysunął rękę do mojego czoła. Zawsze pyta nim coś zrobi. Nie wiem, czemu to robi, ale lubię to. Wtedy wiem, co się wydarzy.
- Jesteś już ciepły. Pewnie niedługo się zacznie. Przyniosłem coś do jedzenia. Są tam bułeczki i świeże owoce. Zjedz coś, dopóki czujesz się dość dobrze.
- Dziękuję.
- Nie ma za co skarbie. Przyniosę jeszcze wodę. Jeśli będziesz czuł się bardzo źle dam ci jakieś lekarstwo na ból. Niewiele pomagają, ale to zawsze coś.
- Dziękuję.
Niebieskie oczy nagle spotkały się z moimi. Poczułem się lekko niepewnie, ale to uczucie zniknęło dość szybko. To nie było złe spojrzenie.
- Czy... Może powiesz mi coś jeszcze? O tym, jak się czujesz.
- ... Ja... Nie wiem.
- Spokojnie. Po prostu... Jestem ciekaw czy czujesz się jakoś inaczej niż zwykle.
- ... Nie wiem. Boli mnie brzuch. I jest gorąco.
- To normalne. Za chwilę zacznie się twoja ruja.
- To boli.
- Wiem skarbie. Ale my omegi jesteśmy silne i dzielne. Więc dasz radę. Tak jak zawsze.
- ... Czy Nova przyjdzie?
- Jeśli chcesz, mogę go o to poprosić.
- Nie chcę być sam.
- Spokojnie. Zajmę się tobą. Nie musisz się martwić. Wyrzuciłem mojego alfę z domu, więc nie musisz się o nic bać. Jesteśmy sami.
- To... To dobrze.
- Widzę, że zrobiłeś sobie fajny... Hmmm... To taka trochę forteca. Może chcesz trochę poduszek?
- Nie... Koce są w porządku.
- Zapytam, czy ktoś nie ma jakichś niepotrzebnych.
- Naprawdę?
- Tak. To żaden problem. A widzę, że robisz sobie takie fajne... leże. Takie przytulne gniazdko.
- Lubię tak.
- Wiem. Zauważyłem. Ja czasem lubię owinąć się kocem lub futrem i wziąć kilka rzeczy Nasira i tak sobie poleżeć. To całkiem miłe. Właściwie to... Robisz tak cały czas czy tylko czasem?
- ... Nie wiem. Czasem chcę poleżeć pod kocami bardziej niż zwykle. Ale lubię to tak... ogólnie.
- Yhym... A może jest jeszcze coś, czego chcesz?
- Ja... Nie.
- Nie czujesz się jakby coś... coś w środku chciało wyjść? Nie wiem może taki... Taki wewnętrzny głosik. Nie słyszysz go?
- ... Chyba nie.
- Yhym.
- Czy to... niedobrze?
- Nie. Skądże. Po prostu... Chciałbym ci jakoś pomóc. A żeby ci pomóc, muszę dużo o tobie wiedzieć. Więc jeśli coś by się działo, to proszę, powiedz mi.
- Ja... Powiem.
- Pójdę po wodę. Będzie świeża i zimna. Ze studni. Zajmie mi to kilka minut więc poczekaj tutaj.
- Dobrze.
- ... Pewnie i tak nigdzie się nie wybierałeś. Nie masz w sobie duszy podróżnika. Sira miał od zawsze. Kiedyś zostawiłem go chwilę na łóżku. Miał chyba półtora roku. Chciałem tylko znaleźć pieluchę. Odwróciłem się na chwilę, a gdy znalazłem to, czego szukałem, to już w połowie zwisał z łóżka. Złapałem go, nim spadł. A przynajmniej wtedy go złapałem. Nie zawsze wychodziło. Czasem zastanawiam się, czy nie spadł o jeden raz za dużo... Ale o czym to ja mówiłem? A no tak. Zazwyczaj się stąd nie ruszasz, nawet jak cię proszę, więc niech tak chwilowo zostanie.
- Wiem, że nie mogę być na zewnątrz, gdy choruję.
- To nie do końca choroba. Nie powinieneś tak o tym myśleć. To taki... proces w naszym ciele.
- Nie lubię go.
- Wszyscy nie lubimy. Chociaż jest łatwiej, gdy ma się... W sumie to nieistotne. Pójdę już, bo jeszcze mi uschniesz z pragnienia, a tego bym nie chciał. Zjedz coś. Zaraz wrócę.
Pan Dyara uśmiechnął się do mnie i wyszedł. Przez chwilę siedziałem, nie bardzo wiedząc co robić. Pan Dyara powiedział, bym coś zjadł, więc wstałem i zajrzałem do misy. Były tam jagody i bułki z kruszonką. Sięgnąłem po bułkę. Usiadłem na łóżku i zacząłem jeść. Było dobre. Nawet bardzo dobre. Lubię jedzenie, które tutaj robią. Chociaż mają mało słodyczy. Szkoda, bo lubię słodycze. Dawno nie jadłem czekolady, a uwielbiam czekoladę. Mają za to dużo miodu, a on też jest dobry. Lubię owoce w miodzie. I ciastka z miodem. W sumie wszystko jest dobre, jak dodasz do tego miód.
Poczułem skurcz w brzuchu i skuliłem się lekko. Szybko dokończyłem bułkę i położyłem się wśród moich kocyków, nim brzuch jeszcze mocniej mnie rozbolał. Skuliłem się wśród nich i leżałem w ciszy. W pewnej chwili uświadomiłem sobie, że deszcz musiał przestać padać. Było więc naprawdę cicho.
Cisza była... dziwna. Nie przywykłem do ciszy. Pod kocami było mi bardzo gorąco, ale nie chciałem się odkrywać. Zamiast tego objąłem materiały rękoma i nogami i wtuliłem się w nie. Zamknąłem oczy i próbowałem zasnąć, ale to nie było takie łatwe. Bolało mnie brzuch i było zbyt gorąco. W dodatku było mi trochę niedobrze. To wszystko było znajome. Nie pierwszy raz dzieje się coś takiego. Zawsze jest tak samo. Nie wiem, który to już raz. Nie liczyłem ich. Ale było ich kilka... może kilkanaście... nie wiem.
W Skarbcu czas płynął tak... wolno. Tam nie pozwalali mi jeść, gdy się tak czułem. Byłem bardzo głodny... ale po wszystkim dawali mi dużo dobrego jedzenia. Później mogłem już jeść, ile chciałem.
Szkoda, że nie ma Erisa lub Novy. Mógłbym się do nich przytulić. Może powinienem poprosić, by Nova przyszedł... Gdy jestem sam, jest... trochę strasznie. Zawsze ktoś ze mną był, gdy to się działo. Poza pierwszym razem. Wtedy byłem sam... ale wtedy było gorzej. Bo... Nikt nie dał mi jeść. Nikt nie powiedział, że będzie dobrze. Było ciemno. Bałem się. Nie wiedziałem, co się dzieje.
Pan Dyara mówi, że to normalne. Że tak jest. Ale wtedy myślałem, że umrę. Byłem bardzo zdziwiony, gdy okazało się, że nie umarłem. Obudziłem się wtedy i... i wszystko się zmieniło. Na gorsze... a może na lepsze... Nie wiem. Nie wiem już, kiedy jest dobrze, a kiedy źle. Teraz jest chyba dobrze.
Rubin powiedziałby, że jest dobrze. On bardzo chciał być wśród innych takich jak on. Mówił, że wolność jest dobra i wspaniała. Ale... wolność jest straszna. Wolność go zabiła. Nie... To ludzie go zabili... Ale... Ale gdy byliśmy w Skarbcu, byliśmy bezpieczni. Nic nam nie groziło. Jedliśmy dobre rzeczy. Mieliśmy ładne ubrania. Było... dobrze. Byliśmy tam razem. Wszyscy. Rubin, Onyks, Szafir... Było nas dużo. Było... Było miło. A teraz... Nie wiem. Też jest miło, ale... jest inaczej. Jestem wolny... i nie wiem co robić. Rubin mówił, że to wspaniałe, ale ja się boję.
Gdy byłem w Skarbcu, nikt nie mógł mnie skrzywdzić. Kiedyś ktoś mnie uderzył i go wyrzucono. Nikt nie mógł mnie bić. Ale... Ktoś kiedyś zranił Rubina. Myślałem, że nikt nas nie może skrzywdzić, ale okazało się, że to tylko niektórzy z nas nie mogą być krzywdzeni. Może Skarbiec nie był dobrym miejscem... Eris mówił, że... że nas wykorzystywali. Nie rozumiem tego do końca. Nie wiem, dlaczego, ale... Wstydzę się. Bardzo. Wtedy to nie było takie straszne...
Na początku się bałem. Bardzo się bałem. A później do tego przywykłem i było... to nie było takie złe. Nie lubiłem tego, ale wystarczyło o tym nie myśleć. A teraz czuję się z tym źle. Czuję się... Wykorzystany? Nie wiem. Nie rozumiem tego wszystkiego. Mówiłem o tym Novie i powiedział, że tak nazywa się to uczucie. Jednak ja sam nic nie wiem. Nie rozumiem tego wszystkiego.
Teraz... Teraz wiem, że boli mnie brzuch. Że jest mi gorąco. I że chciałbym się do kogoś przytulić. Do kogokolwiek. Gdy Nova i Ayas ze mną byli było łatwiej... Ayas gładził mnie po głowie. Gdy byłem z Erisem, przytulałem się do niego. On też chorował. A wcześniej... Gdy byłem w Skarbcu...
Poczułem się źle. Przyłożyłem dłoń do ust i skuliłem się mocniej. W Skarbcu... nie pamiętam... Zawsze ktoś był obok. Ale... Dużo twarzy. Zamykałem oczy, a gdy je otwierałem, widziałem inną twarz.
Przykryłem się kocem. Schowałem się. Bałem się. Bardzo się bałem. Chyba zawsze się trochę bałem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top