Rozdział CXXXVI - Eris
8 kwietnia
Daren naprawdę wziął się do pracy. Nie kłamał. Nie zmienił też zdania. Ponadto... Jakoś tak podejrzanie się zaangażował. To nie tak, że szukam dziury w całym. Miło, że coś dla mnie robi. I jeszcze chyba dość dobrze mu to idzie. Zwłaszcza praca w drewnie mu się chyba podoba. Tylko że mam wrażenie, że jest tu jakieś drugie dno. Wyczuwam jakieś dodatkowe działania, które chyba mi się nie podobają. Może przesadzam, ale czuję, że Daren robi ostatnio wszystko by nie spędzać ze mną czasu.
Całymi dniami nie ma go w domu, bo ciągle coś robi. Jak nie wykonuje swoje obowiązki wobec stada, to jeździ po materiały i potrzebne narzędzia, to pracuje na zewnątrz. I owszem początkowo nie widziałem w tym nic złego i wręcz podziwiałem jego pracowitość, tylko z czasem zaczął odrobinę przesadzać.
Wyznaczyliśmy już odpowiednie miejsce tuż za domem i Daren zbytnio nie kwestionował mojego wyboru, co jak najbardziej doceniam. Przenieśliśmy kurnik bliżej schronienia dla koni i Daren nie narzekał na dodatkową pracę. I w sumie obecnie już coś się zaczyna dziać. Wczoraj zasadziłem pierwsze krzewy, które chyba się przyjmą. Obecnie alfa zajmował się ogrodzeniem, które je zabezpieczy. Wszystko ładnie i pięknie. A mi się cały czas coś nie podoba w tym wszystkim.
Przyglądałem się mu z domu. Ciągle zerkam przez okno, by sprawdzić, co robi. Daren bawił się w drewnie już jakiś czas i nic się w tej kwestii nie zmieniło. Był bardzo skupiony. A ja mam paranoję, ale nic na to nie poradzę. To wszystko jego wina. Mam wrażenie, że jakoś tak za bardzo się do tego garnie. Nie twierdzę, że mnie unika. Ale myślę, że mnie trochę unika. Nie wiem tylko dlaczego. W każdym razie nie zamierzam się godzić na takie traktowanie. Nawet jeśli nie jestem pewien czy jestem tak traktowany. Doceniam bowiem że Daren dla mnie tak ciężko pracuje. Nie zamierzam temu umniejszać. Jednak dostrzegam też różne jego z pozoru nieznaczące działania, które jakby je tak zebrać w całość są dość podejrzane.
To między innymi dlatego mam wrażenie, że alfa coś kombinuje. Na przykład... powtarzałem mu kilka razy, że nie musi ciągle czegoś robić i że mógłby ze mną chwilę posiedzieć i odpocząć, bo przecież mi się z tym ogrodem aż tak nie śpieszy. A on tego nie robi. Pracuje całymi dniami i nawet nie rozważa opcji by, zamiast tego spędzić ze mną trochę czasu. Gdy zrobiłem kanapki na drugie śniadanie, to stwierdził, że mam mu je przynieść na zewnątrz i uznał, że nie będzie przychodził do domu, by zjeść razem ze mną. Przyznam, że troszkę mnie to dotknęło, ale pewnie bym o tym zapomniał, gdyby nie to, że może co trzeci posiłek jemy teraz wspólnie. A nawet jak już jemy wspólnie, to pochłania wszystko w dwie minuty i wychodzi.
Więc w sumie ostatnio niezbyt dużo z nim rozmawiam, dość rzadko go widzę i jestem lekko podirytowany tym stanem rzeczy i podejrzewam, że alfa może to robić specjalnie. Zwłaszcza że nasza relacja znów stoi w miejscu, a ja jestem coraz mniej cierpliwy. Dlatego uznałem, że wykorzystam to, co mam, by jakoś zmienić sytuację na moją korzyść. Moje tajne umiejętności. Jestem omegą. Omegi mają swoje sztuczki. Jeśli nie możemy użyć siły, to użyjemy czegoś innego, by było tak, jak my chcemy.
Ponownie wyjrzałem przez okno, by upewnić się, że Daren dalej pracuje w tym samym miejscu za domem. Był tam. Nic się nie zmieniło przez tę minutę, gdy nie patrzyłem. Następnie usiadłem przy mojej toaletce i zacząłem czesać swoje długie, czarne włosy. Rzadko się tak czesałem, gdyż nie dość, że było to trudne to jeszcze raczej frywolne, ale to mój dom i mogę sobie robić, co chcę. Związałem włosy w wysoki kucyk, przez co odsłoniłem moją łabędzią szyję. Tak... Zdecydowanie frywolnie.
Zadowolony z efektu wstałem i zajrzałem do szafy, by przebrać się w coś... lżejszego. Pogoda była w końcu dość ładna i wiosna zagościła już na stałe. Ostatecznie założyłem białą koszulę, jakieś wygodne, ale dobrze prezentujące się spodnie i narzuciłem na ramiona tylko jedno z mniejszych futer, by nieco się ogrzać.
Wyszedłem na zewnątrz i spokojnym i lekkim krokiem udałem się na tyły domu. Daren dalej dzielnie sobie pracował. Teraz coś odmierzał. Podszedłem do niego, tak by na pewno znaleźć się w zasięgu jego wzroku. Przez chwilę nie uzyskałem żadnej reakcji. W końcu jednak zerknął na mnie, ale kontynuował pracę. Nie byłem zaskoczony tym, że niczego mi nie ułatwia. Właściwie to właśnie tego się spodziewałem.
- Dużo jeszcze ci zostało?
- Przygotowałem połowę. Została druga. A później będę musiał złożyć z tego ogrodzenie.
- Czyli ostatecznie nie jesteś jeszcze nawet w połowie.
- Nie. Może w jednej trzeciej.
- Nie przemęczasz się za bardzo? W sumie sporo już zrobiłeś w tak krótkim czasie.
- To lekka praca. Jednak czasochłonna.
- Siedzisz tu cały dzień. Na pewno jesteś już tym nieco znużony.
- Czuję się dobrze.
- Myślę, że powinieneś przyjść do domu i trochę odpocząć. Przygotuję ci coś ciepłego do picia.
- Nie trzeba.
Jestem cierpliwy. Jestem liściem unoszącym się na nieruchomej tafli jeziora.
- Jestem bardzo wdzięczny za to, że tak się zaangażowałeś w to wszystko. Robisz więcej, niż bym cię prosił.
- Nie lubię robić rzeczy połowicznie lub po łebkach.
- Właśnie widzę. Będę ci się musiał jakoś za to wszystko odwdzięczyć. Nie wiem, jak miałbym to zrobić. W końcu... Niewiele mogę.
- Nie utop się.
- ... Jesteś mało wymagający.
- W twoim przypadku to zastanawiam się, czy nie wymagam zbyt wiele.
Próbuję być miły. On mnie prowokuje. Mam ochotę mu się odgryźć. Ale... Plan był inny. Muszę trzymać się planu. Choć i tak nie idzie to zbytnio po mojej myśli. Zsunąłem lekko futro z ramion i odetchnąłem głęboko świeżym powietrzem. Daren dalej coś strugał. W ogóle nie chciał spojrzeć w moją stronę.
- Mogę spróbować jakoś się odwdzięczyć. Choć niewiele mogę zrobić. Nie znam się na rzeczach, które uznałbyś za pożyteczne.
- To prawda.
- Mogę pomóc ci odpocząć po ciężkiej pracy. Dobra omega powinna to robić. Mój mama bardzo dobrze zajmował się tatą, gdy ten wrócił zmęczony. Mogę podać ci ciepły obiad. Coś, co lubisz. I zrobić ci masaż. Tatę często bolały plecy po długim czasie ciężkiej pracy. Na pewno też będą ci doskwierać.
- Nie mam takich problemów.
- Nie zaszkodzi jednak, jeśli pomogę ci trochę się zrelaksować.
- Pójdę do gorących źródeł.
- ... Jedno nie wyklucza drugiego.
- Nie fatyguj się takimi rzeczami. Poza tym wątpię, byś był w tym dobry.
A jeśli wezmę tę siekierę, która stoi obok i wbiję mu ją w łeb, to bardzo będę tego żałować? Bo naprawdę mnie ręce teraz świerzbią. Raz się zamachnę i nie będzie problemu. Naprawdę kusi.
- Cóż... Mogę spróbować.
- Nie trzeba.
Daren jest... Z nim jest coś nie tak. Albo... Sam nie wiem. Co mam niby zrobić, żeby zwrócić jego uwagę? Mam wrażenie, że jakbym się teraz rozebrał i stanął przed nim w pełni nago, to by nawet się nie przejął, tylko dalej robił te deski. Potrzebuję uwagi. Potrzebuję zobaczyć w jego oczach jakiś błysk. Żeby mieć pewność, że jakoś na niego działałam. Przecież musi mnie chcieć. Jestem jego omegą. A kompletnie mnie ignoruje i odrzuca moje podejrzane propozycje. Jaki alfa nie chciałby na sobie dłoni takiej ślicznej omegi jak ja? Chyba tylko Daren.
- To co mogę dla ciebie zrobić?
- Nic. Możesz mi nie przeszkadzać.
- ... To był błąd.
Daren w końcu przerwał swoją zabawę w drewnie i spojrzał na mnie. On siedział na pieńku. Ja stałem. Nadal nie wyglądałem zbyt dominująco czy potężnie, ale nie miałem wątpliwości, iż Daren wyczuł moją nagłą zmianę humoru. Przyglądał mi się chwilę nieco niepewnie. Jakby patrzył na jakiegoś robaczka i nie widział czy jest niegroźny, czy zaraz mu skoczy na ten durny, pusty łeb.
- Błąd?
- Tak. Popełniłeś ogromny błąd.
Daren był ewidentnie zdezorientowany, ale i jakby ostrożny. Tak więc przynajmniej nie był ignorantem i dostrzegł zagrożenie.
- A co zrobiłem?
- Co zrobiłeś? Domyśl się. Choć mogę podpowiedzieć. Jeśli myślisz, że dasz mi całuasa w czółko i już będę grzeczną, posłuszną omeg, która nie chce niczego więcej od życia to się mylisz. Masz chyba coś w głowie? Czy może jednak jest tam pusto i nic nie rozumiesz?
- ... No dobrze... Coś zrobiłem.
- To co teraz zrobiłeś, było wypowiedzenie wojny.
- Słucham?
- Słuchaj. Jeszcze mi ulegniesz. Ja wygram. Ale już nie będę grał czysto. Nie zasługujesz na to.
- Nie mam pojęcia, o czym ty do mnie gadasz.
- Bo jesteś głupim alfą z głupim małym móżdżkiem i głupim alfim rozumkiem.
- ... Wstałeś dziś lewą nogą?
- Chyba ty! Panie wielki głupi alfo.
- ... Nic nie rozumiem poza tym, że jesteś zły.
- Brawo geniuszu. Jestem zły. Nie trzeba być bystrym, by to zrozumieć.
- Ile jeszcze razy zamierzasz zasugerować mi brak inteligencji?
- Dużo. A poza tym to jesteś dupek.
- Jakaś odmiana.
- Idę do domu. A ty możesz nie wracać. Mam to gdzieś.
- To mój dom.
- Dlatego możesz wrócić, ale jak nie wrócisz to mnie, to nie ruszy, bo jestem na ciebie zły.
- To już ustaliliśmy. Powiesz mi o co?
- Nie.
- Chodzi o to, jak się do ciebie odezwałem? O to, że powiedziałem, że powinieneś sobie iść?
- O to też, ale nie tylko o to.
- W takim razie przepraszam.
- Nie wybaczam ci.
Odwróciłem się na pięcie i ruszyłem w stronę domu. Daren chyba przez chwilę mi się przyglądał, po czym wrócił do pracy. Ja tymczasem wszedłem do domu i na początku zrobiłem sobie ziółka na uspokojenie. Muszę teraz przemyśleć każdy mój kolejny krok.
Daren jeszcze się pode mną ugnie. Będzie jeszcze żałował, że był wobec mnie taki zimny i obojętny. Wiele alf chciałoby być na jego miejscu. Virion niekiedy wręcz wielbił mnie i moje ciało. Przesuwał palcami po mojej talii, nie mogąc oderwać ode mnie wzroku. I Daren też taki będzie. Bo to alfa. Mój alfa. Jeszcze przeze mnie oszaleje. Tylko... Nie tak jak kiedyś. Nie tak agresywnie. Tylko tak... Zmysłowo.
Wypiłem napar i udałem się do sypialni. Na początku znalazłem coś, w czym dziś pójdę spać. Zamiast spodni wybrałem koszulę nocną. Do tej pory ich unikałem, gdyż mogą się czasem podwinąć i odsłonić za dużo. Dziś zdecydowanie odsłoni nieco za dużo. Moja nowa taktyka to atak z dwóch stron. Z jednej strony delikatnie będę go kusić i przyciągać do siebie a z drugiej odpychać i otwarcie deklarować niechęć. Aż go zamęczę i padnie u moich stóp, błagając, bym go do siebie dopuścił. I wtedy pozwolę mu mnie objąć i pocałować... I... To wszystko, bo... Bo to nie tak, że chcę czegoś więcej. To by było zbyt... Zbyt dużo... Chyba.
W każdym razie Daren mi ulegnie. Nie ma innej możliwości. I spojrzy na mnie z takim głodem w oczach. I będzie taki... Taki dziki i przystojny... Ale... Tylko tyle. Bo przecież nie dążę do niczego więcej. To za szybko. Chcę tylko, by wykazał mną zainteresowanie. Gdy to zrobi, będę spokojniejszy. I... Myślę, że to będzie miłe. Może wtedy będzie chętniej dążył do czegoś więcej. W końcu alfy takie są. Takie... Troszkę niechętne do okazywania uczuć. Ale pożądanie i wszystko, co z tym związane dużo łatwiej do nich przemawia. Więc skoro nie mogę zachęcić Darena za pomocą rozmów i wyrażania emocji to może zachęcę go czymś bardziej fizycznym. No i... Miło by było cię przytulić. I robić inne takie rzeczy. Dlatego nie ma odwrotu.
Poza tym... Nie będzie mnie tak ignorował. To zdecydowanie było wypowiedzenie wojny. Ja tylko podniosłem rękawice. A teraz muszę wymyślić taktykę. Małymi krokami... Małymi.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top