Rozdział CXXVIII - Eris

17 marca

Spędzam pełnię z Darenem. Jest... Wyjątkowo miło. To nasza pierwsza wspólna pełnia. Daren bowiem do tej pory unikał mnie w te dni. I to tak dość bezczelnie. W tę pełnię miało być zresztą tak samo. Tym razem jednak pogoda pokrzyżowała mu plany. Przyszła bowiem najprawdopodobniej ostatnia burza śnieżna w tym roku. Była dość silna. A śnieg mieszał się z deszczem. Polowanie nie miało więc sensu. A poza tym Daren chyba nie chciał mnie zostawiać samego w burzę. Nie powiedział tego co prawda na głos, ale w sumie każdą burzę spędzaliśmy razem. Jakby sobie coś postanowił. Nie przeszkadza mi to. W sumie burze jednak mnie trochę niepokoją. A przynajmniej jest tak, gdy nikogo przy mnie nie ma. Z Darenem w ogóle się nie boję. To dzień jak co dzień. Tylko jest trochę głośno.

Podejrzewam, że większość wilków spędza tę pełnię w swoich domach. Pewnie podobnie jak my. Siedzimy w głównej izbie, przy ogniu. Przysunęliśmy krzesła bliżej by się przy nim grzać. To nie tak, że było jakoś bardzo zimno. Jednak przyjemnie tak posiedzieć przy ogniu.

Zrobiłem nam coś ciepłego do picia. I jakieś przekąski. I sobie tak siedzieliśmy. Trochę rozmawialiśmy. Na początku było niezręcznie, ale z czasem oboje się chyba rozluźniliśmy. Nim się obejrzeliśmy, zaszło słońce i na niebo wyszedł księżyc. Oczywiście czuliśmy, jak działa na nasze wilcze części. Przynajmniej ja czułem. Byłem jednak pewien, że w przypadku Darena nie jest inaczej. Wilk stał się jakby niespokojny. Wił się w środku zniecierpliwiony, chcący wydostać się na zewnątrz.

Byłem ciekaw czy Darenowi jest trudniej utrzymać go w ryzach. W końcu mówił, że jego wilcza część jest bardzo silna. I chyba nie bez powodu w każdą pełnię idzie na polowanie, by dać wilkowi się nieco wyszaleć. Tym razem jest zamknięty ze mną w tej dość ciasnej izbie. Bo z perspektywy wilka to praktycznie klatka. Mimo że obiektywnie główna izba w naszym domu jest dość duża.

Cisza trwała już dłuższą chwilę. Nie była niezręczna czy ciężka. Niedawno rozmawialiśmy o tym, że zbliża się wiosna. Że ta burza to ostatnie podrygi zimy i pewnie w następnym tygodniu zaczną się roztopy. Miałem wrażenie, że Daren chciał powiedzieć coś jeszcze na ten temat, ale zrezygnował. Nie wiedziałem więc, czy do niego wracać, czy może odpuścić. Ostatecznie postanowiłem luźno do niego nawiązać.

- Myślę, że niedługo w końcu napiszę do rodziny. Ptaki już chyba mogą przenosić listy prawda?

- Myślę, że tak.

- Bo podróżować przez góry będzie można dopiero po roztopach czyż nie? Więc za ile? Trzy tygodnie? Więcej?

- Prawdopodobnie.

- Mam dużo do powiedzenia mojej rodzinie. Pewnie będzie trzeba wysłać ze dwa, żeby dały radę unieść te listy.

- Nie zamierzasz sam im tego wszystkiego powiedzieć?

- Raczej nie odwiedzą mnie przed moimi urodzinami.

- Myślałem raczej o tym, czy ty nie wybierzesz się do nich.

- Chyba... Chyba nie ma sensu, bym się tam wybierał. Długo mi to zajmie. A ty pewnie nie będziesz chciał iść ze mną.

- ... Myślałem, że wrócisz na stałe.

Spojrzałem na Darena nieco zdezorientowany tym nagłym stwierdzeniem. Myślałem, że już ustaliliśmy, że nie zamierzam wracać do domu i rezygnować z naszej... relacji. Tymczasem on wciąż trzyma się tego tematu.

- Nie zamierzam wracać na południe. Niedługo nasza ceremonia. Już rozmawiam z Collą o tym, co założę. A ty powinieneś zacząć, mi rzeźbić korale. Chcę jakieś ładne. Mają być długie, jasnoczerwone i perfekcyjnie okrągłe. Nie mam żadnych po rodzinie, więc musisz sam mi jakieś zrobić.

- To nie jest mądra decyzja. Wiesz to. Twoja rodzina zapewne też jest przeciwko temu.

- Pewnie tak. Ale dlatego, że cię nie znają. Nie wiedzą, jaki potrafisz być dobry. Znają tylko tą twoją gorszą stronę. A ja wiem, że wcale taki nie jesteś.

- Uderzyłem cię.

- Ja też bym cię uderzył.

- Obrażałem cię.

- A słyszałeś jak ja o tobie mówię? No właśnie.

- Byłem samolubny.

- Tak... Ale... Każdy czasem jest.

- Dlaczego chcesz zostać? Co takiego sprawia, że zamierzasz ryzykować? Chodzi o więź? Pewnie da się ją przerwać. Mógłbyś wrócić do swojego kochanka. Pewnie przyjąłby cię z powrotem.

- Ale ja nie chcę. Kochałem Viriona. Ale... To była dość... To było nietrwałe uczucie. Silne, ale takie niepewne. Jak... Jak płomień. Zgasło. Nadal go lubię. Chciałabym go zobaczyć, ale jako przyjaciela. A ty... Ty jesteś moim alfą. Jak możesz pytać, dlaczego chcę zostać? Chcę, bo... Bo po prostu czuję, że to tutaj jest moje miejsce.

- To nie jest powód.

- Dobrze. Chcesz wiedzieć dlaczego? Ponieważ cię lubię. Czuję do ciebie sympatię. I chcę spędzać z tobą czas. Chcę ci pomóc. Chcę, byś był sobą i byś zaczął się otwierać. Bo czuję, że jesteś dobrą osobą, tylko trzeba ci pomóc. Odkąd zacząłem dostrzegać, jaki potrafisz być, patrzę na ciebie inaczej. Widzę, że potrafisz być dobroduszny. Potrafisz być bardzo opiekuńczy. Dbasz o swoich bliskich, ale na swój sposób. Jesteś inną osobą niż ten gbur, którego poznałem. Więc... Nie chcę z ciebie rezygnować. Jesteś moim przeznaczonym. I zaczynam chyba rozumieć dlaczego. Bo... Chyba do siebie pasujemy. Bo odkąd przestałeś się tak ode mnie odcinać, zacząłem lubić to, jaki jesteś. Wiem, że boisz się, że mnie skrzywdzisz. Ale... Ja wiem, że nie zawsze w relacjach jest dobrze. Czasem pojawiają się pewne trudności. Ale trzeba je pokonać. I wtedy więź staje się jeszcze silniejsza. Ja... Nie zamierzam się poddawać, bo może być trudno.

- Jesteś uparty. Będziesz tego żałował.

- Nie będę. Jestem pewien, że nie będę. Więc nie mów tak. Nie zakładaj, jak się będę czuć. Bo tego nie wiesz. Ja też nie wiem. A może jak wyjadę na południe, to wtedy będę żałował. Nie wiemy tego. Więc nie ma co zakładać, co by było gdyby. Chcę dać nam szansę. A ty nie chcesz?

- Ja... Nie chcę, żebyś żałował.

- Nie będę żałował. Przestań. Po prostu... Dlaczego nie możesz cieszyć się moją decyzją? Zaczynam myśleć, że nie chcesz, bym tu został, bo... Może po prostu mnie nie chcesz? Jestem denerwujący? Nie jestem wystarczająco dobry? Nie jestem wystarczająco ładny? Co jest ze mną nie tak, że mnie tu nie chcesz?

- Nie... To nie twoja wina. To ja... Ja nie jestem w stanie...

- Myślisz, że jedyne co możesz zrobić to sprawić, że będę żałować. Ale to nieprawda. Ostatnio dajesz mi dużo szczęścia. Chyba nie jesteś tego świadomy. Ale... Uszczęśliwiasz mnie. Gdy ze mną rozmawiasz. Gdy się mną opiekujesz. Gdy robisz coś dla mnie. To wszystko sprawia, że... Że jestem szczęśliwy. I... Moje serce bije szybciej.

- ... To nie jest... To nic w porównaniu do...

- Jeśli jeszcze raz przypomnisz mi o tym, że mnie uderzyłeś, to ci oddam. Wiesz... Mój ojciec skrzywdził mojego mamę. Ale... Mój ojciec potrzebował też pomocy. Żałował tego, co zrobił. Dlatego mama mu wybaczył. I pomógł mu wrócić do tego właściwego stanu. A ty... Też masz swoje problemy. Jest ci na pewno ciężko. Nosisz ciężkie brzemię. Było ci na pewno trudno. W końcu byłeś zupełnie sam. Ale już nie jesteś. Jestem tu ja. Jestem tu dla ciebie. Bo mi na tobie zależy. Jesteś... Jesteś moim alfą. I potrzebuję cię. Ja też cię potrzebuję. Nie chcę być sam. Nie chcę kogoś innego. Chcę... Chcę, żebyś mi powiedział, żebym cię nie zostawiał. Chcę, żeby ci na mnie zależało. Tak jak mi zależy na tobie. A... Nie jest tak? Bo ja już nie wiem. Nie wiem, czy mnie chcesz, czy sugerujesz mi, bym odszedł. Powiedz mi. Nie mów mi, co powinienem robić. Powiedz mi, co chcesz, bym zrobił. Czego ty chcesz?

Alfa milczał. Chyba trochę przesadziłem. Ale to już od dłuższego czasu chodziło mi po głowie. I w końcu musiałem to powiedzieć. Bo to boli, gdy tak do mnie mówi. Że mam odejść. Bo nie wiem, dlaczego właściwie tak mówi. Chcę wiedzieć, na czym stoję. Bo może naprawdę powinienem odejść. Bo czemu miałbym być z kimś, kto mnie nie chce. Czekałem więc na jego odpowiedź. Nie pospieszałem go. Oczekiwałem szczerej odpowiedzi.

Daren w końcu na mnie spojrzał. Nie wiedziałem czego się spodziewać, bo nie okazuje zbytnio emocji. Jest... Mało ekspresywny. Chyba że mowa o złości.

- Więc? Czego ode mnie chcesz? Mam odejść?

- Nie. Nie chcę, żebyś odchodził.

- A czego chcesz?

- ... Chcę, żebyś został. I... Chcę, żebyś się uśmiechał. Żebyś był bezpieczny i szczęśliwy.

- Więc, zamiast zachowywać się jak tchórz, spróbuj to zrobić. Zamiast mówić, że powinienem odejść, zapewnij mi bezpieczeństwo i spraw bym był szczęśliwy.

- Nie wiem, czy jestem w stanie.

- Po prostu to zrób. Nie myśl nad tym ciągle. Rób to, co teraz robisz. Bo teraz jestem bezpieczny. Nie boję się burzy, bo wiem, że nie pozwolisz, by coś mi się stało. I jestem szczęśliwy. Bo jesteś tu ze mną. Widzisz? To nie jest wcale takie trudne.

- I to ci wystarczy?

- Myślę, że tak. Chociaż... Podejrzewam, że stać cię na więcej. Po prostu sam się ograniczasz.

- ... Zostaniesz?

- Zostanę. Skoro wiem, że chcesz, bym został... To zostanę.

- To... To dobrze. Bez ciebie byłoby... Cicho.

- Kto by ci zawracał głowę, gdyby mnie tu nie było.

- Tak... Nie byłoby kogoś takiego.

- ... Daren?

- Tak?

- Właściwie to... Lubię to, jaki jesteś. Masz trudny charakter. Ale... Na swój sposób to... Jakby to ująć... Czarujące. Po prostu jesteś troszkę... Skomplikowany. Ale lepiej cię rozumiem. Tak myślę. I nauczyłem się trochę, jak interpretować to, co robisz. Więc chciałem po prostu powiedzieć, że... Że cię lubię.

- ... Rozumiem. Ja też darzę cię sympatią.

- Nie. To nie tak.

- Nie?

- Nie. Nie o to mi chodzi. Chodzi mi o to, że cię lubię.

- ... Ja też cię lubię.

- Lubisz mnie?

- Tak. Myślę, że... Tak. Lubię cię.

- ... Chyba nie rozumiesz.

- Chyba nie. Bo zaczynam się gubić.

- Lubię cię Daren. Już od jakiegoś czasu jest inaczej. A ty jesteś głupi i nic nie rozumiesz.

- ... Chyba tak jest.

- Dobrze... To... Postaram się, byś zrozumiał.

Wstałem i podszedłem do alfy. Przyglądał mi się. Chyba lekko zaciekawiony. Daren jest przystojnym mężczyzną. Jest wysoki. Ma takie wyraziste rysy twarzy. Mocno zarysowaną szczękę, duży prosty nos, wyraźnie zaznaczone kości policzkowe i ładne, szare oczy. Ma długie, złote włosy. Nie tak długie, jak ja oczywiście. Ale jak na alfę są długie. Lubię, gdy je związuje. Wtedy lepiej widać jego twarz. Teraz są rozpuszczone. Opadają mu nieco na czoło. Odgarnąłem je więc. Daren wydawał się czujny, gdy to robiłem. Jakby do końca nie był pewien, co robię.

Właściwie... Sam nie wiem, co ja robię. Chyba coś głupiego. Daren siedział, więc wyjątkowo to on musiał patrzeć w górę. Tym razem to nie ja zadzierałem głowę, by spojrzeć mu w oczy. To miła odmiana.

Nachyliłem się nieco. Daren nic nie zrobił. Nie poruszył się nawet. Po prostu... Czekał. Pewnie zastanawiał się, co wyprawiam i do czego zmierzam. A ja... Chyba pod wpływem księżyca stałem się nieco zbyt odważny.

Położyłem dłoń na jego ramieniu i przysunąłem się bliżej. Zetknąłem nasze usta. Delikatnie. Bo nieco się bałem. To nie był przecież mój pierwszy pocałunek. A czułem się, jakby był pierwszy. Daren mnie nie odepchnął. Ale też mnie do siebie nie przyciągnął. Po prostu pozwolił mi się pocałować.

To był tylko krótki całus. Nie wiedziałem, na co mogę sobie pozwolić. Ale nie wyczułem, by Daren jakoś się temu sprzeciwiał. Więc... Skoro zrobiłem jedną głupotę, to uznałem, że mogę drugą. Więc znów złączyłem nasze usta. Tym razem na dłużej.

Nie liczyłem na nic. Dlatego, gdy alfa odwzajemnił pocałunek, drgnąłem zaskoczony. Daren był bardzo delikatny. Ostrożny. To był bardzo niewinny pocałunek.

Gdy odsunęłam się od alfy, czułem gorąco na twarzy. A serce biło mi, jakby miało się wyrwać z piersi. Daren natomiast wyglądała na niewzruszonego. Jednak... Patrzył na mnie. Tak... Intensywnie.

- To mam na myśli, mówiąc, że cię lubię.

- ... Teraz chyba rozumiem.

- I może... Chciałbyś coś powiedzieć?

- Nie. Chyba nie mam nic do powiedzenia.

- ... Nic. Rozumiem.

Chyba wyczuł rozczarowanie w moim głosie, bo po chwili wahania znów się odezwał.

- Sprawię, że będziesz szczęśliwy.

- Słucham?

- Zostaniesz ze mną. I będziesz szczęśliwy. Tak postanowiłem.

- To... Cieszy mnie. Bardzo.

- Połóż się. Jest już późno. Niedługo do ciebie dołączę.

- Dobrze. Tak zrobię.

- Ale... Nie rób tak więcej. Nie w pełnię. To niebezpieczne.

- Wiem, że do niczego mnie nie zmusisz.

- Nie musiałbym. Dlatego lepiej tego nie rób.

- ... To prawda. Przepraszam.

- Nie przepraszaj. I... Śpij dobrze.

Chyba... Chyba Daren na swój sposób powiedział mi, że też mnie lubi. Nie jestem pewien. Bo jest skomplikowany. Nic nie mówi wprost. Ale... Nie powiedział, że nie mogę go całować.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top