Rozdział CXXII - Rai

11 marca

Pierwsze, o czym pomyślałem to, że boli mnie głowa. Czułem, jak pulsuje. Znów. A już dawno mnie nie bolała. Miałem ciężkie powieki. Chciałem otworzyć oczy, ale to nie było takie łatwe, jak powinno być. Wiedziałem, że coś jest nie tak. Czułem się bardzo źle. Musiałem otworzyć oczy, by przekonać się, co właściwie się dzieje. Ale nie potrafiłem znaleźć w sobie siły. Dopiero po jakimś czasie w końcu się udało. Ale trochę mnie piekły. Zamrugałem, ale dalej czułem delikatne pieczenie. I głowa mocniej mnie zabolała. Może to przez światło. Nie było bardzo jasno, ale ktoś musiał zapalić lampkę oliwną lub kilka świec.

Wiedziałem, że to mój pokój. To jedno wiedziałem, gdy tylko otworzyłem oczy. To był sufit w moim pokoju. Byłem w domu. Chciałem się podnieść i rozejrzeć, ale nie miałem siły. Poczułem, jak ktoś łapie mnie za rękę. Po chwili usłyszałem głos.

- Rai? Skarbie jak się czujesz?

- Mamo?

- ... Tak skarbie. Powiedz mi, jak się czujesz.

- Boli mnie głowa.

- Bardzo mocno?

- Mocno. Ale... Nie bardzo mocno.

- Rozumiem. Zaraz dam ci coś do picia. Po tym poczujesz się lepiej. Dasz radę usiąść?

- Nie wiem.

- Pomogę ci. Dobrze?

- Dobrze.

Pan Dyara bardzo delikatnie pomógł mi usiąść. Później poprawił poduszkę za moimi plecami. Mogłem się oprzeć i w końcu zobaczyć co się dzieje. To był mój pokój. Pan Dyara siedział na stołku obok mojego łóżka. Wyglądał na zmęczonego. Ale uśmiechał się do mnie delikatnie. Sięgnął po stojący na szafce kubek i podał mi go. Było mi trochę słabo. Dłonie mi drżały. Ale wziąłem go.

- Jest jeszcze ciepłe. Ale spokojnie. Nie jest gorące. Takie w sam raz. Dałem dużo miodu. Powinno być słodkie. Wypij. Poczujesz się lepiej.

- Dziękuję.

Wypiłem napój duszkiem. Był bardzo ziołowy, ale i słodki tak jak mówił pan Dyara. Udało mi się wypić całość. Chyba dlatego, że byłem też bardzo spragniony. Czułem, że moje usta są suche.

- I jak?

- Słodki.

- Widzisz? Mówiłem.

Pan Dyara uśmiechnął się i wziął ode mnie kubek. Odstawił go na poprzednie miejsce, po czym znów złapał mnie za rękę.

- Zaraz głowa powinna przestać cię boleć. Czy coś jeszcze ci dolega?

- Chyba nie.

- Chyba?

- Bo... Słabo mi trochę.

- Rozumiem. Długo spałeś. Jesteś pewnie zamroczony.

- Długo?

- Trzynaście godzin. Ale dałem ci zioła, które nawet mojego Nasira usypiają. Śpi po nich jak niedźwiedź zimą.

- To długo.

- Właśnie. Ale byłeś bardzo niespokojny i tylko tak mogłem ci pomóc.

- Byłem niespokojny?

- Tak. Pamiętasz, co się działo?

Czy pamiętam? Nie wiem. Zacząłem nad tym myśleć. Próbowałem sobie przypomnieć. Byłem u Lena. To chyba było wtedy. I mieliśmy się kochać. Ale Len chciał to zrobić inaczej. A ja nie wiedziałem, czy dam radę. Więc poszedłem do kuchni i... I wziąłem trochę lekarstwa. Miałem przy sobie jeszcze odrobinę. Za mało na dwa razy. Ale trochę więcej niż zawsze używam. Więc już zużyłem wszystko. I później... Nie jestem pewien.

- Rai?

- Ja... Nie pamiętam.

- Rozumiem. Chcesz wiedzieć, co się działo?

- Chyba chcę.

- Byłeś u Lena. Miałeś atak paniki. Bardzo silny. Nie mogliśmy cię uspokoić. Bardzo się bałeś. Nawet mówiłeś we Wschodnim. Chyba... Chyba przypomniałeś sobie o czymś złym, gdy byłeś z Lenem.

Tak było. Tak myślę. Bo pamiętam, że... Widziałem kogoś. Kogoś ze Skarbca. A przecież nie mogłem go widzieć. Bo go tu nie ma.

- A jak teraz się czujesz? Chodzi mi o... O to, czy się boisz. Czy jesteś niespokojny.

- Nie... Trochę... Dziwnie się czuję. Słabo. Ale się nie boję.

- To dobrze. Rai... Chciałbym o czymś z tobą porozmawiać. Dasz radę?

- Tak. Możemy porozmawiać.

- Dobrze. Zauważyłem, że troszkę schudłeś. Zauważyłem, że ostatnio mniej jesz. Ale nie wiedziałem, że na tyle by starcić na wadze. I wyglądasz tak... Tak słabo. Martwię się o ciebie. Wymiotujesz?

- ... Co takiego?

- Czy w krótkim czasie po zjedzeniu posiłku go zwracasz.

- Ymm... Czasem. Ale to dlatego, że źle się czuję.

- ... Rozumiem. Masz nudności?

- Tak.

- ... Uprawiałeś z Lenem seks w czasie pełni?

- Nie.

- To dobrze. A więc... Źle się czujesz po jedzeniu?

- Tak. Czasem.

- Czasem... Rozumiem. Może to jakieś uczulenie. Albo... Jakieś zatrucie. Od dawna wymiotujesz?

- Nie. Tak... Tydzień. Może... Może więcej. Ale niedługo.

- A jak ostatnimi czasy sypiasz?

- Zazwyczaj dobrze.

- Rozumiem... A właściwe... Nie rozumiem. Rai nie wiem, co ci dolega. Martwię się o ciebie skarbie. Bardzo. Nie wiem już co mam robić. Nie rozumiem, co się dzieje. Ciągle dolega ci coś innego. Nie wiem już nawet, kiedy ci się polepsza, a kiedy pogarsza. Czuję się taki... Bezużyteczny i bezsilny.

- Nie. Przecież... Bardzo pomagasz. Bardzo, bardzo.

- Staram się. Ale co z tego. Spróbuję jeszcze jakoś zmienić skład twoich leków. A może wrócimy do poprzedniego... Ewidentnie coś źle na ciebie działa. Może to jakiś składnik, który dodałem. I ostatnio... Czasem nie dawałem ci leku. Tylko zioła. Myślałem, że sam będziesz się uspokajał. I wyglądało, jakby to działało. A później znów zaczęło być gorzej. Nie wiem już co robić. Nie chcę na tobie eksperymentować, bo każde moje działanie może okazać się nietrafne. Może ci nawet zaszkodzić. Ale nie mam potwierdzonego rozwiązania. Więc jedyne co mogę robić to zgadywać lub się domyślać. Przepraszam Rai. Przepraszam, że nie jestem w stanie ci pomóc. I że błądzę po omacku... Twoim kosztem.

- Nie... Nie! To bardzo pomaga. To po prostu ja... To moja wina.

- Nie skarbie. Nie mów tak. To nie twoja wina, że jesteś chory. Że jest ci ciężko. To nie twoja wina i nigdy tak nie mów. Nie chcę tego słyszeć. Ja też już się przestanę użalać. Po prostu... Pomyślę, co jeszcze możemy zrobić. Może niedługo odwiedzą nas wilki ze Wschodu. Oni też pracują nad tym, by ci pomóc. I takim jak ty. Mój ojciec chce uwolnić więcej takich wilków. Im też będzie trzeba pomóc.

- Ale... Ja naprawdę...

- Ciii. No już. Nie mówimy o tym. Dasz radę coś zjeść?

- Ja... Nie wiem. Chyba tak.

- To przyniosę co trochę zupy. Ugotowałem taka lżejszą. Żeby ci nie ciążyła na żołądku. Zostaniesz sam czy mam zawołać Nasira by chwilkę z tobą posiedział? Jeśli nie chcesz zostawać sam, to z chęcią tu przyjdzie. Też się bardzo o ciebie martwi.

- Nie... Mogę zostać sam.

- No to poczekaj na mnie. Tylko zejdę, podgrzeje ją trochę i wrócę. Dobrze?

- Dobrze.

- No to czekaj grzecznie.

Pan Dyara ścisnął lekko moją rękę, po czym wstał i wyszedł. Zostałem sam. Było bardzo cicho. Pan Nasir z Edeą pewnie są na dole. Nie wiem, czy to dobrze, że zostałem sam. Gdy tylko pan Dyara zniknął, poczułem strach. Ale z drugiej strony muszę pomyśleć. Zastanowić się co się właściwie dzieje.

Przez chwilę chciałem powiedzieć panu Dyarze prawdę. Bo zaczął się obwiniać o to, że czuję się gorzej. Ale... To może być moja wina. To może dlatego, że zacząłem robić coś za jego plecami. Przecież pan Dyara chce dla mnie dobrze. I robi tylko to, co ma mi pomóc. Mogłem zepsuć całą jego ciężką pracę, robiąc coś, czego nie zaakceptował. W końcu, gdyby to miało pomóc, to by mi to podawał. A z jakiegoś powodu trzymał to na końcu szafki, gdzie się kurzyło i gdzie zapewne nikt nie miał tego znaleźć.

Dostałem ataku paniki przy Lenie. I to takiego... Naprawdę silnego. Nie pamiętam, co się działo. Ale... Nie chcę, by to się powtórzyło. To było gorsze niż zawsze. I jeszcze pan Dyara dopytywał. Teraz mam wyrzuty sumienia. Ale wtedy czułem się źle. Gdy wymiotowałem. Nie chodziło o ból brzucha. Po prostu... Jadłem dużo dobrych rzeczy, przy stole tych, którzy mnie zaprosili, a nie zasługiwałem na ich dobroć. Czułem się źle, że zjadłem coś, czego nie powinienem, bo na to nie zasługuję. I czułem się tak źle z myślą, że to zrobiłem, że kilka razy, gdy była taka okazja, zwymiotowałem i wtedy... Też czułem się źle. Czułem się nawet gorzej. Ale powinienem tak się czuć, bo to mi się należało.

Ale tylko sprawiłem, że teraz pan Dyara martwi się jeszcze bardziej. Robię tylko kolejne problemy. Naprawdę byłoby lepiej, gdyby mnie po prostu nie było. Wszystkim sprawiam problemy. Lenowi na pewno też sprawiłem wczoraj mnóstwo problemów. A jemu tak bardzo na mnie zależy. Jest dla mnie taki dobry, a ja zachowuje się okropnie...

Mam już dość. Nie chcę być ciężarem. Nienawidzę taki być. Nie chcę... Ale nie mogę nic zrobić. Próbowałem. Długo próbowałem i to nie działało. Cały czas było źle. Nie potrafię być inny. Nie mogę być inny. Jestem taki... Zepsuty. Nie powinienem opuszczać Skarbca, bo tylko tam byłem przydatny. Tylko tam coś wnosiłem. Tam byłem coś wart, a tutaj marnuję jedzenie, czas dobrych osób, lekarstwa i... I niepotrzebnie się angażują.

Len spędza ze mną tyle czasu. Stara się. Jest dla mnie dobry. A ja... Ja na to nie zasługuję. Jestem jak pijawka. Nic nie daję, a tylko biorę. Wszyscy próbują mi pomóc, a ja jestem niewdzięczny i samolubny.

Wiem, że wszystko zepsułem. Wiem, że powinienem był po prostu to znieść. Powinienem był bardziej się starać. Ale nie mogłem już. I wiem to wszystko. Ale teraz... Chciałbym tylko, żeby znów było mi lekko. Żeby ten ucisk w sercu zniknął. Nie chcę być smutny. Chcę, żeby myśli w mojej głowie zniknęły. Bo to boli... I chcę, żeby przestało boleć. Ale nie mam już lekarstwa. Zużyłem wszystko. Musiałbym znów je kraść. A nie chcę dłużej kraść. Nie chcę znów czuć się tak źle. Jak... Jak jakiś kłamca i złodziej. Nie chcę. Ale nie wiem, czy dam radę bez tego.

Tyle rzeczy siedzi w mojej głowie. I te myśli są złe. Nie chcę ich. I nie mogę pokazać, że źle się czuję. Bo pan Dyara będzie się martwił. I pan Nasir. I Len i jego rodzice. I będą pytać, co się dzieje. Będą pytać, dlaczego się tak czuję. A ja będę musiał kłamać. Bo nie chcę by przestali mnie lubić. I wstydzę się tego, co zrobiłem.

Chciałabym po prostu zniknąć i nie musieć ponosić konsekwencji... Jak jakiś tchórz. Ale ja jestem tchórzem. Jestem okropnym tchórzem. Chciało mi się płakać. Ale jakbym się popłakał, to pan Dyara by zauważył. Dlatego jakoś się powstrzymałem. Przygryzłem policzek, aż poczułem smak krwi. Ból sprawił, że na chwilę przestałem myśleć o złych rzeczach.

Muszę się uśmiechać, gdy pan Dyara przyjdzie. I muszę zjeść dużo tego, co przyniesie. Muszę zjeść wszystko, bo inaczej sprawię mu przykrość. Muszę jeszcze trochę się postarać. Jeszcze trochę wytrzymać. Może wezmę jeszcze trochę lekarstwa. Ale ono w końcu się skończy. Już zostało tylko pół. A ja potrzebuję go coraz częściej. Jakby coraz krócej działało. I jakbym częściej źle się czuł.

Nie wiem co robić. Nie powiem panu Dyarze. Wstydzę się. Wstydzę się i nie chcę by był mną rozczarowany. Nie chcę, żeby był zły i smutny. I nie chcę być ciężarem.

Więc po prostu... Wytrzymam jeszcze. Jeszcze dam radę. Na razie. Dziś na pewno dam radę. Jutro... Jutro się okaże. Na razie skupię się na dzisiaj. Porozmawiam z panem Dyarą. Powiem mu, że dobrze się czuję. To samo powiem panu Nasirowi. I Lenowi, jeśli go spotkam. Tak właśnie zrobię. Próbowałem oddychać głęboko, by nieco się uspokoić, nim wróci pan Dyara. Na pewno zobaczy, że coś jest nie tak, jeśli się nie uspokoję. Nie powinien już się o mnie martwić. Przez to gorzej się czuje. Dlatego... Gdy wróci, uśmiechnę się do niego. A on do mnie. I będzie dobrze.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top