Rozdział CXVIII - Eris

14 lutego

Słońce dopiero powoli wschodziło. Było więc dość ciemno. Dlatego musieliśmy jechać powoli. O ile my wilkołaki o takiej porze widzimy bardzo dobrze to konie już niekoniecznie. Możemy na nich jechać bez żadnego źródła światła tylko dlatego, że te dwa potężne północne koniki znają ścieżkę na pamięć. Są też przyzwyczajone do takich warunków. Tutejsze konie bardzo różnią się od na przykład Wschodnich. To wręcz zadziwiające, że to te same zwierzęta. Po prostu różne ich odmiany.

Smukłe i stosunkowo drobne Wschodnie konie o króciutkiej połyskliwej sierści są bardzo eleganckie i piękne. Tymczasem te tutejsze są na swój sposób urocze... Ale są też wielkie, mają dłuższą szorstką sierść i wyglądają jak takie bezkształtne baryłki. Są strasznie masywne i potrafią być naprawdę wielkie.

Daren znalazł dla mnie jakiegoś małego jak na ich standardy. Wygląda prawie jak źrebak. Ale jest dorosły. Mówi, że mówią na takie konie kucyki. Hodują je dla dzieci, kobiet i na podróże po bardziej stromych i wąskich górzystych szlakach. Lubię kucyki. Są takie uroczo okrągłe.

Poklepałem mojego wierzchowca po szyi, by okazać mu trochę tej sympatii. Moglibyśmy co prawda iść pieszo, ale nie dość, że zajęłoby to więcej czasu, to jeszcze byłem trochę zmęczony... i właśnie dlatego zajęłoby to więcej czasu.

Nogi mnie bolą. Ostatecznie jednak sporo tańczyłem. Raul mnie później poprosił do tańca. A i chyba namówił do tego kilka osób. Nie jestem pewien czy to jego zasługa. W każdym razie po tym kilka młodych chłopaków prosiło mnie do tańca. A i Daren zatańczył ze mną jeszcze na koniec, gdy większość gości się rozeszła. Więc ostatecznie jednak się trochę wybawiłem.

Daren chyba też nie czuł się jakoś źle. Nie dawał nic po sobie poznać, tak jak w sumie zawsze, ale jesteśmy w drodze powrotnej jakąś godzinę, a on jeszcze na nic nie narzekał. Na nic. A to musi coś znaczyć. Bo nawet jeśli jest zmęczony, w co wątpię, to jestem pewien, że gdyby coś mu nie pasowało, to znalazłby w sobie energię, by narzekać. A więc nawet dla niego był to chyba dość miły wieczór. I środek nocy.

W sumie... Mógłbym go zapytać. Już nie muszę się wszystkiego domyślać. W końcu Daren czasem ze mną rozmawia. W sumie teraz to nawet dość często. Zdarza mi się o tym zapomnieć.

- Jak podobała ci się ceremonia?

- Za długo to wszystko trwa.

- Ale nie było tak źle prawda?

- Było znośnie.

- Przyznam, że czułem się trochę nie na miejscu przez to, że wasza społeczność jest taka zamknięta. Byłem na ceremonii na Wschodzie i czułem się tam tak, jakbym świętował ze swoim stadem. Ale... Tutaj też było miło.

- Kilka zwyczajów zostało pominiętych. Przez to, że Flynn nie jest w pełni sił.

- Naprawdę? Jakie na przykład?

- Nie znam się na tym zbytnio. Nie chodzę na takie uroczystości. Ale wiem, że zazwyczaj para coś robi. Jest jakiś szukanie w słomie. To pamiętam. I chyba coś z chlebem. A i wyścig. Samiec z pary i jakiś bliski jego samicy się ścigają. Ta uroczystość była wyjątkowo spokojna.

- Hmmm... No rzeczywiście zwróciłem uwagę, że dość mało się dzieje. Myślałem, że zawsze tak jest. Jedzenie i tańce... I w sumie tyle.

- Nawet alkoholu było mało.

- Wy tu pijecie? Jak ludzie?

- W pewnych ilościach. To nie tak, że wilkołak może się porządnie upić. To bardzo mocny alkohol, ale działa krótko. I pije się go raczej dla towarzystwa. Nie po to, by stracić nad sobą kontrolę. To uznaje się za coś wartego pogardy.

- Rozumiem... Dobrze wiedzieć. Muszę zapytać później Colli, jak to zazwyczaj wygląda. Chcę wiedzieć wszystko. Żeby nie być zaskoczonym na naszej ceremonii.

- Dalej upierasz się przy tym, że do niej dojdzie?

- A czemu nie? Już się trochę dogadujemy.

- Gdy się połączymy, już nie będziesz miał szans, by uciec. Chyba że mnie zabijesz.

- No właśnie. Zawsze jest jakieś wyjście z sytuacji.

Alfa spojrzał na mnie, ale raczej nie gniewnie a... Sam nie wiem. Chyba był odrobinę rozbawiony. W sumie to dobrze, bo żartowałem. Słyszałem o omegach, które zabiły swojego złego partnera. Ale w przypadku przeznaczonych sobie partnerów to tak nie działa. Śmierć drugiej połowy jest ponoć strasznym doświadczeniem. Niezwykle bolesnym i traumatyzującym. Słyszałem nawet, że wiele takich par umiera razem. Że jeśli są w zbliżonym wieku i jedno z nich ginie ze starości to drugie nie wytrzymuje straty i też odchodzi.

Wszystko zależy od tego, jak umocni się więź. Ale myślę, że już teraz nie byłbym w stanie skrzywdzić Darena. Mama powiedział kiedyś, że był taki moment po tym, jak tata go skrzywdził, że chciał... Chciał go zabić. Ale więź mu nie pozwoliła. I jest z tego powodu bardzo szczęśliwy. Bo ostatecznie tata naprawił swoje błędy. Daren jest na dobrej drodze do naprawienia swoich.

- A właśnie... Colla ślicznie dziś wyglądał prawda?

- ... To jakiś test?

- Słucham?

- Czuję, że to zasadzka.

- Och przestań. Mówię poważnie. Colla wyglądał ślicznie w swoim ceremonialnym stroju. Na początku to wydawało mi się troszkę... Sam nie wiem. Takie dziwne. Te wszystkie elementy były takie... Za dużo tego. I nie wydawały się jakieś bardzo ładne. Ale gdy wszystko zostało połączone, okazało się, że to naprawdę ładny strój. A ten Colli jest ponoć skromny. Więc ciekawe jak wygląda taka bogata wersja.

- Bardzo... Pstrokato.

- Można wybrać kolor, jaki się chce?

- Z tego, co mi wiadomo to tak.

- Ja chcę czerwony. Czerwony ładnie wygląda z czernią. I ze złotem. Będzie mi ładnie w czerwieni. Jak myślisz?

- Będzie dobrze.

- A może chciałbyś, bym założył jakiś inny kolor?

- Wszystko mi jedno.

- Masz jakiś ulubiony kolor?

- Nie.

- Więc myślę, że założę dużo czerwonego. A będę mógł wybrać takie strojniejsze ubrania? Mogę sam na nie zapracować.

- Założysz, co będziesz chciał. Zapłacę za to.

- Naprawdę? Dziękuję. Zobaczysz, będę najładniejszą omegą na wydaniu, jaką widziałeś.

- Nie wątpię. I najbardziej pstrokatą.

- Tak. A żebyś wiedział. A tak poza tym to wasza ceremonia jest bardzo romantyczna. To, jak związali im dłonie. A później nakarmili się nawzajem. Urocze. I jeszcze... Widziałeś, jak patrzyli sobie w oczy? Oni się kochają. Oboje. Nawzajem. To jest odwzajemnione. Mówię ci. Więc będą razem szczęśliwi. I będę ze sobą długo. Bo Colla dobrze się zajmie twoim bratem. Tak sobie myślę, że to będzie zabawne, jak będę cię karmić. Będziesz miał taką groźną minę, a ja ci będę wciskał chleb. Będę musiał się powstrzymywać od śmiechu. Nie bądź zły, jeśli mi się to nie uda. I nie mścij się.

- Nie byłeś przypadkiem zbyt zmęczony, by iść pieszo? Pytam, bo widzę, że masz mnóstwo energii.

- Chodzenie a gadanie to co innego. Gadać to mogę nawet przez sen.

- Jestem tego świadomy.

- ... Gadam przez sen?

- Tak. Czasem.

- I mówię coś ciekawego?

- Niezbyt. Większości nie rozumiem.

- To może i lepiej. A właśnie. Wasza muzyka jest podobna do naszej, ale jednak trochę inna. Podoba mi się. Jest taka... Hmmm... Macie więcej bębnów. I takich twardych brzmień. Ale dobrze się do niej tańczy. Piosenki też macie ciekawe. Ta o niedźwiedziu mi się podobała chyba najbardziej. A ty masz jakąś ulubioną?

- Nie.

- Tak myślałem. No cóż... Musisz kiedyś posłuchać Wschodniej muzyki. Jestem ciekawy czy ci się spodoba.

- Yhym.

- A tak poza tym to nasza ceremonia wypadnie w lecie prawda? Będzie przed jesienią czyż nie? Będzie ciepło i będzie dużo kwiatów. I dużo świeżych owoców. To w sumie doskonała pora. Ale najpierw będą moje urodziny. Ceremonia będzie zaraz po nich? Bo jeśli tak to mojej rodzinie nie będzie się opłacało wracać. Zwłaszcza że dziadek przyjedzie ze Wschodu. Będą tu mogli zostać tak długo?

- Nie wiem. Nie uważasz, że to jeszcze za wcześnie by o tym dyskutować? Do tego czasu jeszcze mnóstwo się może wydarzyć.

- Niby co? Przecież mnie nie zjesz.

- ... Jesteś tego pewien? Bo mam ochotę.

Zerknąłem na Darena. Bo jakoś tak... Dwuznacznie to odebrałem. Ale Darenowi chyba chodziło o dosłowne znaczenie i o to, że go denerwuję. Bo jakoś tak... Nie wykazuje zbytnio chęci na coś innego. Ale twierdzi, że jestem fizycznie atrakcyjny. W sumie... Ciekawe co o tym myśli. W końcu ceremonia oznacza... Cóż... Zbliżenie. A właśnie!

- Daren... Mogę o coś zapytać?

- A więc teraz nagle potrzebujesz mojego pozwolenia? Nie. Nie możesz.

- Bo tak sobie pomyślałem...

- Tak czułem, że moja odpowiedź nie będzie mieć znaczenia.

- Czy na północy też jest zwyczaj, że para... Robi to przed oznaczeniem?

- Pytasz, czy będą uprawiać seks?

- W sumie to tak.

- Z tego, co wiem, przyjmuje się, że lepiej nie czekać z tym do rui. Ale nie każdy się do tego stosuje. Właściwie chyba większość par czeka do pełni. Omegi zazwyczaj to właśnie wolą.

- Naprawdę? Dlaczego? Chyba lepiej zapamiętać dobrze ten pierwszy raz. I poznać swojego partnera nim zwierzęca część weźmie górę.

- Nie każdy chce poznawać swojego partnera i nie każdy chce pamiętać.

- Ach... No tak. Zapomniałem, że... Że nie każda para jest ze sobą z miłości. Ale Flynn i Colla się kochają. Więc się o nich nie martwię.

- Skąd taką pewność?

- Pewność czego?

- Że się kochają.

- To widać.

- ...

- Ty jesteś ślepy na emocje więc nic dziwnego, że nie widzisz.

- Nie mogę zaprzeczyć.

- Musisz mi uwierzyć na słowo.

- Powiedzmy, że ci wierzę.

- Cieszę się, że nie muszę spędzić najbliższych godzin na martwieniu się, czy jakiś podły samiec nie krzywdzi Colli. Mój przyjaciel jest w dobrych rękach. Na pewno jest... Miło. I... Ymm... Przyjemnie.

Alfa prychnął pod nosem ewidentnie rozbawiony tym, że pod koniec nieco się speszyłem tematem, który sam zacząłem. No cóż... To nie tak, że wstydzę się takich tematów. Po prostu... Jakoś dziwnie się o tym mówi w kontekście kogoś innego. Ale taka prawda. Na pewno miło spędzają czas. Chyba że jednak tego nie robią... Ale i tak na pewno jest miło. Może już śpią. I się przytulają. Tak słodko.

- Jak było w twoim przypadku?

- Słucham?

- Twój mężczyzna pozostawił ci miłe wspomnienia?

Pewnie bym spadł z kucyka, gdyby nie to, że odruchowo zacisnąłem rękę na jego grzywie tak mocno, że wydał dźwięk sugerujący, że nie podoba mu się to, że wyrwałem część jego grzywy.

- ... He?

- Gdybym wiedział, że tak łatwo cię uciszyć zapytałbym pół godziny temu.

- A... Czemu pytasz?

- Ponieważ ostatnim razem, gdy była o tym mowa nie zapytałem.

- A... Czemu chcesz to wiedzieć?

- ... Szczerze mówiąc, nie wiem. Więc? Odpowiesz mi?

- A nie będziesz... Zły? Jesteś pewien, że chcesz wiedzieć? Słuchać o tym?

- Nie uderzę cię.

- ... Jesteś pewien?

- Tak.

- ... No dobrze... To... Mam raczej... Miłe wspomnienia. Myślę, że... Że tak powinno być. Virion nie nalegał. To był w pełni mój wybór. I nawet przez chwilę nie czułem się jakoś przymuszany. A tak poza tym... On był bardzo... Delikatnym mężczyzną. I... Wiedział, co robi.

- ... Rozumiem.

No to teraz jest niezręcznie. Czy Daren jest zły? Teraz nie bardzo widzę jego wyraz twarzy. Trudno powiedzieć. A odpowiedział jednym słowem, więc z jego tonu też niewiele się dało domyślić. Ale skoro pytał, to odpowiedziałem. Nie moja wina, że nie podoba mu się odpowiedź.

- Ymmm... Wtedy... Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że jeszcze kiedykolwiek cię zobaczę.

- Nie mam ci tego za złe. Mówiłem już. Jeśli komuś rzucę się do gardła to jemu. Irytuje mnie.

- ... Wolałbym nie...

- Ale... Jeśli kiedyś go spotkam, powstrzymam się. Tylko ze względu na to, że potraktował cię dobrze.

- ... Myślałem, że jesteś bardziej konserwatywny.

- Nie podoba mi się to, że miał cię ktoś inny. Ale to wynika z zaborczości i chęci posiadania. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie są to dobre powody, więc nie zamierzam dać im sobą kierować.

- To... To dobrze. Zwłaszcza że ty też na mnie nie czekałeś.

- To prawda.

- Ale... Naprawdę nie byłeś z nikim, odkąd mnie poznałeś?

- Z nikim. Choć to nie tak, że nie chciałem.

- Więc... Jesteśmy kwita?

- Tak myślę.

- Dobrze wiedzieć.

Daren mnie czasem zaskakuje. Odkąd przestał na siłę być wielkim, złym alfą jest... Naprawdę przyzwoitą osobą. Może dlatego zaczynam myśleć o naszej ceremonii z mniejszymi obawami niż kiedykolwiek.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top