Rozdział CXLVIII - Eris
14 maja
Przyglądałem się swojemu odbiciu już od dłuższego czasu. Jeszcze raz przeczesałem włosy, mimo że już i tak były gładkie i dokładnie rozczesane. Ładnie się też układały. Ale z jakiegoś powodu zależało mi, by prezentowały się wręcz wyjątkowo ładnie. Mimo iż tylko szykowałem się do snu.
Odłożyłem w końcu szczotkę i wygładziłem nocną koszulę. Było już ciepło, więc zakładałem takie sięgające do kolana i z krótkim rękawem. Czasem zakładałem bluzkę i krótsze spodnie do snu. Ale... Chciałem wyglądać ładnie. To głupie, bo tylko idę spać. Ale od dwóch dni ciągle zerkam w lustro, by sprawdzić, czy wyglądam dobrze.
To przez Darena. I jego wyznanie. I pocałunek. To było... Wiem, że chciałem więcej. Ale to było wręcz za dużo, bo teraz ciągle o nim myślę. Od dawna nie czułem się tak dobrze. To tak jakby... Jakby to był sen. Bo przecież tego chciałem. I nie mogę uwierzyć, że to dostałem. Daren wyznał mi miłość. I mnie pocałował. Tak czule. I jesteśmy razem. Nie dlatego że zawarliśmy jakiś układ. Nie dlatego że połączyła nas więź przeznaczonych sobie partnerów. Jesteśmy razem, bo Daren mnie kocha i mnie pragnie i nie wyobraża sobie życia beze mnie. To... Tego chciałem. Takiego uczucia. I ja też go kocham.
Teraz gdy jest między nami tak, a nie inaczej, to kochanie go jest dużo prostsze. Wręcz naturalne jak oddychanie.
Świeca już prawie się skończyła, co znaczyło, że jest dość późno. Położyłem się więc do łóżka. Daren wspomniał, że ma trochę rzeczy do roboty i pewnie długo mu to zajmie. A jednak nie zdążyłem nawet zgasić świecy, gdy on wszedł do sypialni. Nieco mnie to zaskoczyło, ale też ucieszyło.
- Skończyłeś?
- Tak. Poszło sprawnie.
- To dobrze. Wyśpisz się.
- Rzeczywiście to miła wizja.
Prawdopodobnie powinienem po prostu położyć się spać, ale nie potrafiłem. Cała senność mnie opuściła. Zamiast tego usiadłem na łóżku i przyglądałem się Darenowi. Rozpuścił włosy. Następnie zaczął się przebierać. Zdjął koszulę i skłamałbym, gdybym zaprzeczył, że moje serce zabiło szybciej. Mój alfa ma bardzo pociągającą sylwetkę. A przynajmniej w moim guście. Założył jednak lżejszą nocną koszulę, mimo że jest na tyle ciepło, że mógłby spać bez niej. Chyba robi to, by mnie nie gorszyć. A ja... Nie narzekałbym przecież.
Gdy skończył się przebierać, spojrzał na mnie, a ja próbowałem nie dać po sobie poznać, że obejrzałem cały spektakl z zapartym tchem.
- Czemu nie idziesz spać?
- Tak naprawdę to nie jestem śpiący. Więc... Czekam na ciebie.
- Jak chcesz. Ja też nie jestem znużony, ale najwyższy czas na odpoczynek.
Alfa zamknął szafę i położył się po swojej stronie łóżka. On też nie zdążył jednak zgasić świecy, gdyż słowa opuściły moje usta, nim zdążyłem to przemyśleć.
- Jak minął ci dzień? Byłeś znów w wiosce? Nie denerwowali cię znów za bardzo?
- Nie. Było dość znośnie.
- To dobrze. Cieszy mnie to.
- ... A ty? Jak tobie minął dzień?
- Zajmowałem się ogrodem. Zakwitły kolejne krzewy. I znalazłem króliczą norę. Są tam takie małe oseski. Jak podrosną, to będą pewnie robić trochę szkód.
- Mam się ich pozbyć?
- Nie! Nie skądże. Były słodziutkie. Poza tym to nic, z czym sobie nie poradzę. Może nawet będą się same z siebie bać, wejść na nasze terytorium.
- To prawdopodobne.
- No widzisz. Jak trochę podrosną, to będą jeszcze słodsze. Teraz były takie łyse i różowe.
- Jak glisty.
- Cóż... Trochę tak.
Zapanowała cisza. Nie była niezręczna. Ani ciężka. Dość specyficzna, ale na pewno nie zła. Daren był obok, więc w sumie było nawet miło. Ale nie chciałem, by się przeciągała.
- Bardzo to lubię.
- Co takiego?
- To, że tak rozmawiamy. Tak... Normalnie. Poopowiadasz mi, jak ci minął dzień. Ja opowiadam ci o moim. Jesteśmy blisko siebie i po prostu... Rozmawiamy. To dla mnie wiele znaczy.
- To dobrze, że jesteś szczęśliwy.
- A ty? Przeszkadza ci to? Jestem irytujący? Nie daję ci spać.
- Nie. Nie jesteś irytujący. Lubię twój głos. Więc lubię cię słuchać.
- Naprawdę? Zawsze mówiłeś, że jestem irytujący i za dużo gadam.
- To też prawda.
- ... No cóż, ale w sumie wygląda na to, że to lubisz.
- Lubię. To na swój sposób przyjemnie irytujące.
- Tak się chyba nie da.
- A ty to jakoś potrafisz. Ale tylko ty.
Poczułem, jak rumieniec wypływa mi na twarz. Reaguję, jakbym pierwszy raz był tak blisko mężczyzny. Ale muszę przyznać, że to dość... Wyjątkowe. Bo to Daren.
Alfa leżał oparty na jednym ramieniu. Przyglądał mi się. To jeszcze bardziej mnie speszyło. Ale też... Chyba sprowokowało.
Przysunąłem się bliżej. Daren zmarszczył lekko brwi, ale nie zaprotestował. Więc przytuliłem się do niego. Jest duży. Ciepły. I dość... Twardy. W sumie składa się głównie z mięśni. Ale gdy wtuliłem się w jego klatkę piersiową, było mi wygodnie jak nigdy.
- Przeszkadza ci, gdy jestem tak blisko? Nadal nie wiem, czy to lubisz, czy może wolisz tego nie robić.
- Nie mam awersji do dotyku. Po prostu zazwyczaj uważam, że jest niepotrzebny.
- A teraz?
- ... Jest dobrze widziany.
- Cieszy mnie to.
Słyszałem bicie jego serca. Ten dźwięk był bardzo uspokajający. Ale czując pod palcami zarys twardych mięśni, zdecydowanie stawałem się mniej spokojny. Poczułem jak Daren gładzi mnie po włosach. Mógłbym tak zasnąć, gdyby nie to, że serce biło mi coraz szybciej. Znałem to uczucie. Tylko nie wiedziałem co z nim zrobić. Ale... Ja i Daren jesteśmy teraz razem i się lubimy i jesteśmy chyba ze sobą blisko więc... Czemu by nie iść z prądem?
Przysunąłem się jeszcze bliżej, ale jednocześnie podsunąłem się nieco wyżej by bardziej zrównać nasze twarze. Daren mnie nie powstrzymał, gdy złączyłem nasze usta. Odwzajemnił pocałunków, choć raczej ostrożnie. Ja tymczasem czułem się coraz bardziej pewnie. A jednocześnie bliskość alfy mocno na mnie działała. Moje ciało zaczynało reagować. Zrobiło mi się cieplej. I tak... Przyjemnie.
To, że alfa mnie od siebie nie odpychał, dodało mi odwagi. Wsunąłem dłonie pod materiał koszuli i dotknąłem jego ciepłej skóry. Przesunąłem palcami po zarysie mięśni brzucha. Czułem jego zapach. Taki ciężki... Ale przyjemnie ciężki. Jakby mnie otulał. To tak jak z Darenem. Jest duży i ciężki i jak mnie obejmuje jego ręka, jest ciężka, ale to przyjemne.
- Eris...
Jego ton był delikatny, a jednak nieco stanowczy. Wypowiedział moje imię między pocałunkami, co sprawiło, że poczułem w środku jeszcze silniejszy żar. Pojawiło się też to znajome uczucie gdzieś nisko w podbrzuszu. Mój alfa jest silny, przystojny i jest tutaj, więc jak miałbym się nieco nie podniecić?
- Eris przestań.
To było jak kubek zimnej wody. Pożądanie nie zniknęło. Dalej było mi gorąco i dalej waliło mi serce, ale wilk skupił się na słowach Darena.
- Dlaczego?
- Ponieważ to zbyt wiele nie uważasz?
- Ale dlaczego? Przecież jesteśmy razem. I nie będziemy chyba czekać do ceremonii prawda? To nie miałoby sensu. I tak obaj... Nie możemy już spełnić tej tradycji o czystość. Więc dlaczego mielibyśmy się sobą nie cieszyć?
- Ponieważ to nie jest dobry pomysł.
- Ale dlaczego? Przecież... Robiłeś to z innymi? Dlaczego ze mną nie chcesz.
- To, że robiłem to z innymi, nie ma żadnego znaczenia.
- Dla mnie ma. Bo... Nie wiem jak to rozumieć. To, że Almę chciałeś w ten sposób a mnie nie. To nieco... To stawia mnie w niekorzystnym świetle, nie uważasz?
Daren przyglądał mi się chwilę. Nasze twarze były bardzo blisko siebie. Ale nie czułem się onieśmielony. Nie byłem też zły. Po prostu chciałem wiedzieć, dlaczego nie chce się ze mną kochać.
- Ty jesteś ważny. One nie były. Dlatego tobie odmawiam.
- ... One? Więc... Nie tylko Alma.
- Owszem.
- I byłeś tylko z kobietami?
- Tak. Z betami.
- ... Ty... Możesz to zrobić z mężczyzną?
- Dlaczego miałbym nie móc?
- Nie wiem. Skoro byłeś tylko z kobietami, to może męskie ciało cię po prostu nie podnieca.
- Nie martw się o to, czy twoje ciało mnie podnieca. Nie masz podstaw, by zaprzątać sobie tym głowę.
- Więc dlaczego mnie nie dotkniesz tak jak ja ciebie? Dlaczego nie... Nie weźmiesz mnie, mimo że tego chcę. Jestem dorosły. Może jeszcze brakuje mi kilku tygodni do osiemnastych urodzin, ale wiem, czego chcę i wiem, co robię z moim ciałem.
- Nie kwestionuję tego.
- Więc dlaczego nie będziemy się kochać?
- Ponieważ... Tak jak mówiłem, zależy mi na tobie. Nie zamierzam cię krzywdzić. Zamierzam o ciebie dbać.
- I co to ma wspólnego z tym, o co cię pytam?
- Wiele. Spójrz tylko na siebie.
Daren chwycił mnie za dłoń, którą trzymałem na jego piersi. Uniósł ją nieco wyżej, ale nikła w jego dużej, szorstkiej dłoni.
- Co ze mną nie tak?
- Nic. Ale jesteś taki... Wątły. Taki drobny. Jeśli teraz zacisnąłbym dłoń, wystarczyłoby, że użyłbym połowy mojej siły i zmiażdżyłbym ci kości. Połamałbym twoje kosteczki jak patyczki. I całe twoje ciało takie jest. Jesteś niewielki. Taki... Delikatny. A ja nie mam w sobie wiele delikatności. Jestem szorstki. Nie kontroluję swojej siły. A przy tobie nie kontroluję się czasem w ogóle. Obiecałem, że cię nie skrzywdzę, ale jak miałbym cię nie skrzywdzić, gdy jesteś tak strasznie kruchy.
- O czym ty mówisz? Nie chcesz tego robić, bo jestem... za drobny?
- Mniej więcej.
- To głupie. Jestem omegą. Moje ciało zostało stworzone, by być z alfą.
- To, że się da, nie znaczy, że będzie to przyjemne. Twój poprzedni partner był betą. W dodatku raczej niewyrośniętym.
- Boisz się, że mnie... Co właściwie? Połamiesz? Jestem wilkołakiem.
- Jesteś. Jednak z tych bardziej kruchych.
- Przestań powtarzać, że jestem kruchy, delikatny i drobny. Zaczynam czuć się, jak jakiś dzieciak, a jestem dorosłym mężczyzną.
- Nie to mam na myśli.
- Więc co?
- Czy nie wystarczy, że powiem nie?
- ... Wystarczy. Przecież nie będę nalegać. Chcę tylko wiedzieć, dlaczego mówisz nie.
- Ponieważ obawiam się, że coś ci zrobię. Nie czuję się na tyle pewnie by już teraz to robić. To nie dlatego że cię nie pragnę. Wręcz przeciwnie. Ucinam to tak twardo, ponieważ mam wrażenie, że jeszcze trochę i zmieniłbym zdanie... A później bym pewnie tego żałował. Tego, że miałem być dla ciebie dobry i delikatny a straciłem kontrolę tak szybko.
- ... Rozumiem.
- Jesteś zły? Uraziłem cię?
- Nie. Nie jestem zły. I teraz rozumiem, co masz na myśli. Przez chwilę myślałem, że po prostu... Sam nie wiem. Z jakiegoś powodu po prostu mnie nie chcesz. Ale teraz rozumiem. Przepraszam, że... Że jestem nachalny.
- Doceniam twoje próby uwodzenia. Są miłe dla oka. Przyjemne. Niezbyt subtelne co prawda.
- Nie wiem o czym mówisz.
- Ależ oczywiście. Jesteś zupełnie niewinny czyż nie?
- Oczywiście, że tak.
- Po prostu, gdy bierzesz kąpiel, szybko zmieniasz zdanie.
- Dokładnie.
Wciąż czułem się nieco... rozbity. Moje ciało nie stygło, tak szybko, jak bym chciał. W dodatku przyznam, że choć rozumiem Darena i nie mam mu tego za złe, to jest to nieco zawstydzające, gdy ktoś odrzuca twoje zaloty. Zwłaszcza że trochę za bardzo się na to napaliłem.
- Ale wiesz, że... Że w końcu będziemy musieli to zrobić. Bo będziesz musiał mnie oznaczyć. Nie chcę robić tego po raz pierwszy podczas rui.
- Wiem. Nie martw się o to. Nie odrzucam twojej propozycji. Po prostu sugeruję, by chwilowo to przełożyć. Mamy jeszcze czas czyż nie?
- Wiesz... Nie spodziewałem się, że z ciebie taki troskliwy kochanek. Szczerze mówiąc... Kompletnie mi to do ciebie nie pasuje.
- A jakie sprawiam wrażenie?
- ... Szczerze mówiąc, początkowo brałem cię za kogoś, kto weźmie mnie siłą.
- Gdybym to zrobił, gardziłbym sobą do końca życia. I pewnie byłbym do tego zdolny. Moja kontrola nad sobą bywała... niewystarczająca.
- Myślę, że byś tego nie zrobił. Zawsze widzisz w sobie to, co najgorsze. Ale ja widzę, że nie jesteś aż takim potworem.
- Jestem tylko trochę potworem?
- ... W granicach akceptacji.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top