Rozdział C - Dyara

21 grudnia

Przesunąłem grzebieniem po włosach. Przyjrzałem się im ale nic się nie zmieniło. Gdyby nie to, że są białe, to na pewno znalazłabym już jakieś siwe. Chociaż... Może nie. Wilkołaki trochę wolniej się starzeją. Ale... To już czterdzieści lat. Przez te białe włosy... Nie wyglądam przypadkiem staro? Jakbym cały był siwy. Czy to nie postarza? Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Ale może jest wręcz odwrotnie. To nie tak, że nie widać moich siwych włosów. Może wyglądam, jakbym był całkowicie siwy.

Ale... Nie jest ze mną jeszcze tak źle. Skóra może i nie taka jędrna jak kiedyś. Ale figurę trzymam. Nawet po Edei. Bałem się, że coś się zmieni, ale czwarte dziecko a zmiany niemal niezauważalne.

Naciągnąłem lekko skórę na twarzy i przyjrzałem się dokładnie w lusterku. Z każdej strony. Cóż... Mogłoby być lepiej. I zmarszczki już mam. Nie są aż takie widoczne. Ale przy oczach...

Chyba naprawdę jestem już stary. Z roku na rok ze mną gorzej. Ciąża sprawiła, że na chwilę poczułem się jak dwudziestolatek. Jak wtedy gdy nosiłem pod sercem Linadela i Sirę. Ale nie jest tak jak wtedy.

Ciąża była na szczęście bezproblemowa. Poród tak samo. Ale zdecydowanie nie jestem taki jak kiedyś. Mniej we mnie energii. No i... Już tyle miesięcy minęło. Kolejna pełnia. I nic. Najwyraźniej o kolejne dziecko nie muszę się martwić. Nie ma rui, nie ma dziecka. A ja rui nie mam już od dawna. Skoro nie dostałem jej tej pełni, to już raczej nie dostanę.

Jestem stary. Nie mogę już mieć dzieci. Nie, żebym jakieś planował. Edea była niespodzianką. Napar nie zadziałał. Zdarza się. Jestem szczęśliwy. Kocham moją małą córeczkę. Choć nie była planowana. Kolejne dziecko też bym kochał i przywitał z radością. Chociaż tym bardziej nie byłoby planowane. Ale na pewno go nie będzie.

Nie rozumiem. Może to dlatego, że jestem mieszańcem. Powinienem jeszcze przez kilka lat mieć ruję regularnie. To za wcześnie. Nie chcę być już... Stary.

Rozejrzałem się po mojej toaletce. Znalazłem odpowiedni słoiczek, otworzyłem go i nabrałem nieco kremu. Sira przywiózł mi go ze Wschodu. Podobno tamtejsze kobiety używają takich, by wyglądać młodziej. A właściwie by się tak szybko nie starzeć. Chociaż dla mnie już chyba za późno. Na pewno jednak nie zaszkodzi.

Delikatnie wtarłem go w twarz. Nie wiem, czy sobie tego nie wmawiam, ale moja skóra wydaje się po nim trochę bardziej świetlista. I jakby delikatniejsza. To dobrze. Przez ostatnie lata straciłem na delikatności.

Westchnąłem i odłożyłem słoiczek na miejsce. To nic nie da...

- Czemu tak wzdychasz?

- Jasna cholera Nasir!

- Przestraszyłem cię?

- Tak. Przestraszyłeś.

- Nad czym tak myślałeś, że nie usłyszałeś, jak wchodzę? A może zmysły ci się pogorszyły?

- No tak. W końcu to już ten wiek, że nie słyszę.

- Słucham?

- Nic. Edea śpi?

- Jak mały suseł. Najadła się. Cała butelka. Więc szybko zasnęła. Jest jak ja. Lubi się zdrzemnąć po porządnym posiłku.

- Yhym... To dobrze.

- ... Skarbie co ci chodzi po głowie?

- Nic. Czemu pytasz?

- Bo widzę, że nad czymś rozmyślasz. Martwi cię coś?

- Nie.

- ... Jesteśmy razem już ponad dwadzieścia lat. Widzę, że coś cię trapi. Powiesz mi co?

- To nic takiego.

- Nie musisz mi mówić. Ale martwię się o ciebie. Od wczoraj chodzisz jakiś osowiały. Czy to przez pełnię? Źle się czujesz.

- Nie. Czuję się świetnie. Jak widzisz, nie mam rui. Więc czuję się świetnie. Bez gorączki. Bez bólu brzucha. Bez zwierzęcej chcicy. Jest po prostu doskonale.

- Yhym... Chodzi o to, że nie dostałeś rui?

- Nie uważasz, że to trochę za wcześnie?

- ... Cóż... To nie tak, że jest czego żałować. Nienawidzisz rui. Bólu. Tego dyskomfortu. A dzieci to już mamy wystarczająco. Więc w czym problem?

- Twoja omega nie ma już rui.

- Może się jeszcze pojawi. A nawet jeśli nie. Cieszy mnie to. Nie lubię patrzeć, jak cierpisz. A ruja, choć staram się jak najbardziej ci ją umilić, nadal jest doświadczeniem dość ciężkim.

- Ty jesteś.... Głupi jak but.

- To wiem. Już dawno mu to uświadomiłeś. Ale byłbym wdzięczny, gdybyś mi wyjaśnił, jak tym razem objawiła się moja głupota.

Zerknąłem na mojego alfę. Uśmiechał się delikatnie i przypatrywał mi z lekko przechyloną głową. Dalej wygląda jak ciekawski psiak. Tylko siwy. Po Nasirze bardziej widać upływ czasu. Ale on jest dużo starszy. I jemu to pasuje. Nie wygląda gorzej. Lubię te siwe pasma. I te zmarszczki przy oczach. Trzyma formę. Nadal jest atrakcyjnym mężczyzną. Ale... Co będzie ze mną? Już teraz widzę pierwsze zmarszczki. Co będzie za rok? Za dwa?

- Nie mam rui.

- I to problem?

- Tak.

- Dlaczego?

- Bo to znaczy, że jestem... Stary.

- Stary?

- Tak.

- ... To, co ja mam powiedzieć.

- Ty możesz być stary.

- Yhym... A ty nie możesz?

- Nie!

- Dlaczego?

- Bo będę nieatrakcyjny.

- Ty?

- Tak!

Patrzył na mnie... Rozbawiony. Świetnie. Bawi go to. Ciekawe czy będzie taki wesoły, jak jego omega będzie wyglądać, jak pomarszczona śliwka a skóra będzie mi zwisać.

- Myślę, że rozumiem. Martwisz się upływem czasu.

- Oczywiście, że się martwię.

- Nie powinieneś. To przecież naturalne.

- Wiem, ale... Chyba wolałabyś, by twoja omega wyglądała młodo i ponętnie.

- Nie. Chcę, by moja omega była zdrowa. Wiem, jak działa życie. Każdy się zmienia. Ja się zmieniam. Wiem, że ty też się zmienisz. To nie ma znaczenia. To wciąż będziesz ty. A co do ponętności. Jesteś tak samo ponętny, jak dwadzieścia lat temu. Nie rozumiem więc w czym problem.

- Gadasz tak tylko.

- Dyara... Jesteś piękny.

- Mam zmarszczki.

- Masz.

- No właśnie!

- Ale są śliczne.

- Teraz to już przesadziłeś.

- Mówię prawdę. Są śliczne. Bo są na twojej ślicznej twarzy. Budzę się obok ciebie od dwudziestu lat. Widzę każdą zmianę. Nawet takie, których ty pewnie nie zauważasz. I nigdy nie pomyślałem, że to źle. To nie są niedoskonałości. To coś nowego. Nie coś złego.

- Nie wmówisz mi, że podobam ci się stary.

- A ja się tobie podobam?

- Tak, ale...

- Nie ma żadnych, ale. Dyara te zmarszczki przy twoich oczach. Są słodkie. Gdy się uśmiechasz, stają się wyraźniejsze. Pojawiły się chyba właśnie dlatego, że tak często się uśmiechasz.

- Ale...

- Chodź tu do mnie.

Nasir złapał mnie za rękę i pociągnął do siebie. Nie opierałem się. Wstałem i przysunąłem się do niego. Objął mnie w pasie i pocałował w czoło. Wie jak mi namieszać w głowie.

- Jesteś moja piękną omegą. Jesteś dla mnie równie piękny, jak w dniu, w którym cię spotkałem. Dałeś mi czwórkę wspaniałych dzieci. I sprawiłeś, że ostatnie lata były najszczęśliwsze w moim życiu. Od ponad dwudziestu lat stoisz u mojego boku. Wspierasz mnie. Pomagasz mi. Opiekujesz się mną. Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało. I jesteś piękny. Jesteś dla mnie najpiękniejszy na całym świecie. Kocham cię. I... Pragnę cię.

- Pragniesz? A za dziesięć lat? Jak będę pomarszczony i...

- Dalej będę cię pragnąć. Bo kocham każdy centymetr twojego ciała. Każdy ślad na skórze. Każdą bliznę. Każdą zmarszczkę. Każdy siwy włos. Bo ty też na pewno jakieś masz. Kiedyś je znajdę.

- To może być trudne.

- Na pewno będzie trudniej niż u mnie.

- Oj tak.

- Kocham cię Dyara. Kocham cię.

- Ale... Ostatnio nie...

- Hmm? Co takiego?

- Od dawna nie byliśmy zbyt... Blisko.

- Chyba nie myślisz, że nie mam na ciebie ochoty?

- Nie wiem. Nie zdziwiłbym się.

- Mamy małe dziecko. Ciągle jesteś zmęczony. A jeszcze ostatnio mamy tyle pracy. Ty i ja. Oboje. Nie chcę zawracać ci głowy, gdy widzę, że myślisz tylko o tym, kiedy będziesz mógł położyć się spać. Nie jestem zwierzęciem. Już od dawna. Potrafię się powstrzymać. To nie znaczy, że nie mam różnych... Myśli.

- ... Jakich myśli?

- O tobie. Nagim. W łóżku. Ale też... W innych miejscach.

- ... To nieładne myśli.

- Wiem. I mam je często. Nawet teraz.

- Teraz mówisz...

- Yhym.

- A Edea śpi?

- Tak.

- A Rai...

- Śpi. Zanim tu przyszedłem, to do niego zajrzałem.

- Czy ty... Przyszedłeś tu z jakimiś niecnymi intencjami?

- Nie przyznam się... Ale nie będę zaprzeczał.

Przyciągnął mnie bliżej i tym razem pocałował w usta. Jego dłonie od razu zaczęły wędrować po moim ciele. Poczułem, jak jego zapach staje się silniejszy. Moje zmysły mają się dobrze. Wierzę Nasirowi. Gdzieś w mojej głowie jest jakiś cichy głosik, który mówi mi przykre rzeczy. Ale dlaczego mam się nim przejmować, skoro mój alfa wyraża się o mnie w taki sposób. I wiem, że mówi prawdę. To nie tylko kwestia zaufania. Czuję to. Czuję to przez więź. Ale i w jego zapachu. Dalej reaguje tak samo. Nic się nie zmieniło. Wyczułbym, gdyby coś się zmieniło. Gdyby stał się mniej chętny lub nieusatysfakcjonowany. Ale jest tak samo zaangażowany, jak zawsze. Tak samo chętny. Naprawdę myśli, że jestem piękny.

- Nasir?

- Tak?

- ... Jesteś strasznie przystojny.

- Jestem?

- Yhym. Przystojny... Silny... I może nie mam rui, ale przez ciebie czuję się jak w gorączce.

Złapał mnie za biodra i uniósł, jakbym nic nie ważył. Wyrwał mi się śmiech. Popisuje się. Zaniósł mnie do łóżka i położył delikatnie. Zdjął koszulę. Ma ładne ciało. Inne niż kiedyś. Ale piękne.

- Jak będziesz tak na mnie patrzył, to się zarumienię.

- Chcę to zobaczyć.

- Okropna omega.

- Przygłupi alfa.

Pocałował mnie i zadarł materiał bluzki. Poczułem jego dłonie bezpośrednio na mojej skórze. Szorstkie od tylu lat ciężkiej pracy. Mój alfa lubi wszystko robić sam. Nie unika fizycznej pracy. Nie wysługuje się innymi.

Przygryzł skórę na mojej szyi. Przysięgałbym, że poczułem mrowienie na karku. W miejscu, w którym znajduje się blizna po ugryzieniu. Nasir się nie spieszył. Od dawna tego nie robiliśmy. Ale niepotrzebnie się martwiłem. Po prostu się o mnie martwił.

Całował moją klatkę piersiową, ręce i usta. Powoli kolejne elementy garderoby spadały na ziemię, aż byliśmy kompletnie nadzy. Przesunął dłońmi po moich udach. Ucałował brzuch. Gdy to zrobił, zawahałem się nieco. Może to przez wiek, ale po tym, jak urodziłem Edee, na skórze zostały mi ślady. Może i nie były aż tak wyraźne, ale nadal była to jakaś niedoskonałość. Nasir jednak kompletnie nie zwrócił na nie uwagi. Może je zauważył, ale jeśli tak to zignorował. Nie przerwał pieszczot. Bez pośpiechu zajmował się każdym fragmentem mojego ciała. Jesteśmy razem już tak długo. Że też jeszcze mu się to nie znudziło.

W końcu zacząłem się niecierpliwić. Chciałem czegoś więcej niż takie drobne pieszczoty. Mój alfa znał mnie dobrze, nie musiałem więc niczego mówić. Wpił się w moje usta i objął mocno. Rozsunąłem szerzej nogi, a on złapał mnie za udo i wszedł we mnie jednym ruchem. Westchnąłem głośno. Nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak bardzo tego pragnąłem. Nasir o tym wiedział. Może wyczuł to przez więź. A może moja reakcja była jasnym sygnałem. Nie był tak delikatny i powolny jak do tej pory. Chwycił mnie mocno i wchodził we mnie szybkimi, mocnymi ruchami.

Zna moje ciało doskonale. Wie jak sprawić mi przyjemności. Zasłoniłem usta dłonią, by zagłuszyć głos. Nie byłem w stanie go powstrzymać. Słyszałem też głos Nasira. Jego ciche jęki i westchnienia. Przyjemność we mnie rosła i rosła. Aż osiągnąłem jej szczyt. Nasir też. Objął mnie mocniej i wszedł we mnie głęboko. Doszliśmy w tym samym czasie. Nasze głosy zlały się w jeden. Mój alfa jednak nie puszczał mnie ze swoich objęć. Nachylił się nade mną i ucałował mnie w czoło.

- Dyara kocham cię nad życie.

- A ja ciebie mój przygłupi alfo.

- Wciąż mi ciebie mało.

- A dzieci wciąż śpią.

Mój alfa może i ma już więcej siwych włosów niż czarnych. Ale energii ma tyle samo co dwadzieścia lat temu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top