Rozdział XXIX

- Polowanie się udało?

- Tak. Wasz Alfa potrafi zorganizować dobre łowy.

Ronan przytrzymał gałąź, która zagradzała nam drogę. Podziękowałem mu skinieniem głowy.

- Opowiesz o tym swojemu ojcu?

- Na pewno. Wasi ludzie są silni, zdyscyplinowani i zgrani. Prawie szkoda mi ludzi, którzy spróbują wkroczyć na wasz teren.

- Wuj jest dobry... ale potrafi być bezwzględny.

Ci, którzy widzieli walkę Nasira o władzę, twierdzą, że oszczędził mojego ojca. Okazał mu łaskę, z której ten nie skorzystał. A wtedy Nasir już się nie zawahał i zabił, gdy tylko nadażyła się okazja.

Ojciec próbował skrzywdzić Dyarę i moich małych kuzynów... Groził im. Gdy rodzinie grozi niebezpieczeństwo, wuj się nie waha. Jest silny... a rodzina sprawia, że jest jeszcze silniejszy.

Kain ma rację. Gdybym stał się częścią jego stada, wuj poruszyłby niebo i ziemię, gdyby dowiedział się, że może grozić mi niebezpieczeństwo. Kocha mnie... nie mniej niż Noe czy mama. Gdybym zamieszkał nad Wielkim Jeziorem a mojego wuja doszłyby słuchy, że dzieje się tam coś złego... nie zawahałby się.

- Alfa taki właśnie powinien być. Dobry... ale bezwzględny, gdy trzeba. Nasir jest odpowiednim człowiekiem na odpowiedniej pozycji. Co do tego nie mam wątpliwości.

- Więc... wasz ojciec zgodzi się na sojusz... Prawda?

- Tak. Myślę, że nie będzie z tym problemów.

Jeśli nasze stada zbudują jakieś bliższe relacje... może nie będę musiał odchodzić, by kontynuować moją przyjaźń z Cecilem. Poprosiłbym wuja Nasira, by porozmawiał z Kainem... Żeby Cecil mógł częściej bywać u nas. A ja czasem byłbym u nich. Może moglibyśmy podróżować z kupcami? To... mogłoby się udać.

- Ronan czy ty i Cecil moglibyście odwiedzać nas? Od czasu do czasu. Wiecie, że jesteście tu mile widziani.

- Cóż... ja z chęcią kiedyś tu wrócę.

- A Cecil?

- To nie zależy ode mnie.

- Mówił, że chciałby mnie jeszcze odwiedzić. Może latem, gdy będzie ciepło. Albo jeszcze wiosną.

- Może nie mieć na to czasu. Niedługo będzie miał wiele nowych obowiązków.

- Jakie obowiązki nie poczekają miesiąca? Wiem, że pomiędzy nami jest duża odległość. Za każdym razem czekałaby go długa podróż, ale mógłby się zatrzymać u nas na tydzień czy dwa, chociaż kilka razy w roku.

- Myślisz, że alfa pozwoliłby swojej omedze zniknąć na miesiąc i zostawić dom bez opieki?

- Ale Cecil nie ma alfy. Więc dlaczego miałby nie móc mnie odwiedzić?

- Cecil ma alfę. Gdy wrócimy do domu, ten go oznaczy.

- ... Co?

Zatrzymałem się, nie rozumiejąc, o czym on mówi. Ronan zorientował się, że za nim nie idę i także się zatrzymał. Musiałem wyglądać... dziwnie, bo zmarszczył brwi.

- Nie powiedział ci nic?

- Nie. Nie pisnął nawet słowem.

- Może nie chciał cię martwić. A może chciał o tym na chwilę zapomnieć. W końcu po to go ze sobą zabrałem.

- Cecil... ma kogoś? Jakiegoś... alfę... Dlaczego mi nie powiedział? Ty też o niczym nie wspomniałeś.

- To jego sprawa.

- Kto to? Czy oni... Ale przecież... Mówiłeś, że liczyłeś na to, że Cecil kogoś tutaj pozna!

- Tak. Bo... Cecil nie jest zadowolony z tego związku.

- Więc dlaczego...

- Bo ojciec go wybrał. Za nieco ponad miesiąc Cecil skończy osiemnaście lat. Ojciec chce, aby do tego czasu znalazł alfę i się ustatkował. Cecil nie wykazywał tym zbytniego zainteresowania a chętni jakby... nie ustawiali się w kolejce. Ojciec wziął więc sprawy w swoje ręce. Znalazł przyzwoitego alfę. Znam go. Jest... w porządku. Jest trochę starszy, ale może to i lepiej. Zaopiekuje się Cecilem. A jeśli chodzi o to, co powiedziałem... naprawdę na to liczyłem. Namówiłem ojca, by pozwolił mi zabrać ze sobą Cecila. Taka... ostatnia podróż. Jak już zostanie oznaczony, to będzie zajęty domem. Dziećmi. Jego alfa jest dość mocno nastawiony na dużą rodzinę. Pomyślałem, że może Cecil jednak sam kogoś sobie wybierze. Pozna tu kogoś. A nawet jeśli nie... to może, chociaż zazna trochę wolności, zanim zostanie...

- Zamknięty w domu.

- ... Zanim zostanie czyjąś omegą.

- Dlaczego to robi... Przecież tego nie chce.

- Gdyby zechciał, mógłby odmówić. Ojciec pewnie znalazłby mu kogoś innego. Ale on boi się sprzeciwić ojcu. Teraz też już trochę na to za późno. Poza tym zdaje sobie sprawę, że jego jedyny atut to właśnie ojciec. Ktoś, kto się z nim zwiążę, będzie bliską rodziną przywódcy. Ojciec znalazł mu najprawdopodobniej najlepszą partię, jaką mógł. Raine jest dwanaście lat starszy, a więc doświadczony i dojrzały. Ma dom i udowodnił, że będzie w stanie utrzymać rodzinę. Jest też dość łagodny. Myślę, że dostosuje się do Cecila. Wiesz, jaki on jest... płochy. Raine będzie wiedział, kiedy odpuścić, a kiedy ustawić go nieco do pionu.

- ... Ustawić do pionu?

Ronan chyba zrozumiał, że powiedział coś nie tak. Zawahał się i przestąpił z nogi na nogę.

- Nie mówię o... Raine go nie uderzy. Nic z tych rzeczy. Chodzi mi o... Pokazanie granic. Rozumiesz? Raine będzie dbał o Cecila, ale Cecil będzie miał pewne obowiązki, które na początku mogą być dla niego... ciężkie.

- ... Ale po roku się przyzwyczai czyż nie?

Alfa chyba nie dosłyszał nuty goryczy w moim głosie. Wzruszył delikatnie ramionami i zaczął iść przed siebie.

- To będzie ciężkie, ale Cecil w końcu przyzwyczai się do nowego życia. Stanie na swoim. Będzie miał alfę i dzieci. Oczywiście, że w końcu zacznie się tym wszystkim cieszyć. Niemniej teraz trochę się boi. Rozumiem to. Ma prawo do obaw. To będzie duża zmiana.

- Więc gdy wrócicie do domu... Oddacie go temu alfie.

- Po jego osiemnastych urodzinach. To już ustalone. Jeśli Cecil nie wybierze sobie kogoś innego do osiemnastych urodzin, wtedy ojciec oficjalnie ogłosił jego związek z Rainem. A przy najbliższej ruji alfa go oznaczy. W teori wciąż ma czas. Jednak to oczywiste, że ojciec wściekłby się, gdyby Cecil nagle miesiąc przed tym wszystkim zmienił zdanie. Wszystko ustalono już rok temu. Miał mnóstwo czasu.

Dlatego chciał, abym wrócił z nimi. Bo wie, że najprawdopodobniej on już tutaj nie wróci. Zostanie czyjąś omegą. Jego alfa nie pozwoli mu na tygodniową podróż a później równie długi powrót. Nie pozwoli mu na to, bo Cecil będzie musiał zajmować się jego domem i rodzić mu dzieci. I on... będzie tam sam.

- Noach?

- Tak?

- Wiem, że polubiłeś Cecila. To dobrze, że znalazł przyjaciela. Podejrzewam, że chciałbyś, by wasze beztroskie życie zostało takie jeszcze przez jakiś czas. Jednak Cecil jest już dorosły. Musi zacząć się tak zachowywać... Jak dorosły.

- ... Tak myślisz?

- A na co ma czekać? On też na pewno nie chce spędzić całego życia w rodzinnym domu. Musi stanąć na swoim. Musi... dorosnąć.

- W takim wypadku... Chyba obaj powinniśmy... dorosnąć.

- ... Może. Może tak będzie lepiej. Później z nim o tym porozmawiasz. Rozumiem, że cię to zaskoczyło. Lubicie się. Cecil wie co robi i nie musisz się tak o niego martwić. Wie o tym wszystko od dawna. Zapewniam cię, że to dla jego dobra i nawet on zdaje sobie z tego sprawę. A teraz... uśmiechnij się. Nie mogę patrzeć, jak się tak dołujesz.

- Po prostu... To dużo. A on nic mi o tym nie powiedział.

- Później na niego nakrzyczysz. Ja nie chcę za to obrywać. Zaprosiłem cię na spacer, żeby sprawić ci przyjemność, a nie żeby cię dołować. Chodź tu.

Alfa wyciągnął do mnie dłoń, a ja niepewnie ją złapałem. Szliśmy ramię w ramię, a on mówił. Teraz o czymś zupełnie innym. O polowaniu. O tym, jak dobrze sobie poradził. Mówił dużo o sobie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top