Rozdział XI

Trzy lata później

Wygładziłem ciemnozielony materiał tuniki, po czym przewiązałem ją prostym, brązowym, skórzanym pasem. Dla ochrony przed chłodem założyłem jeszcze futrzaną kamizelkę. Górną część włosów związałem zieloną wstążką, by nie wpadały mi do oczu.

Przejrzałem się w lusterku na mojej toaletce. Wyglądałem... normalnie. Myślę, że wujkowi Dyarze się spodoba. Ładnie, ale bez przesady. No i nie byle jak.

To od wuja dostałem tę tunikę i chciałem, by wiedział, że mi się podoba. Rzeczywiście była ładna. Miała żywy i interesujący kolor, ale jednocześnie była dość prosta. A ja nie lubię rzucać się w oczy. Podobało mi się więc, że nie ma na niej zbędnych ozdób. Dyara lubi rzeczy kolorowe, błyszczące i ozdobne. Ja preferuję prostotę. Jedyną ozdobą, jaką nosiłem, była złota bransoletka z zielonymi kamieniami.

Zerknąłem ostatni raz w lustro i wyszedłem. Nie lubiłem w nie patrzeć. Zazwyczaj nie podobało mi się, to co tam widziałem.

Zdaję sobie sprawę, że większość osób postronnych uważa mnie za co najmniej ładnego. Ciągle słyszę, że wyglądam jak laleczka. Być może coś w tym jest. Tak jak mama mam jasną, ale dość żywą i rumianą cerę. Nie mam jednak piegów w przeciwieństwie do niego.

Moje włosy też mają inny odcień. O ile włosy mamy można by określić jako rude, moje były czymś pomiędzy delikatną rudością a jasnym brązem. Co prawda każdy w wiosce zaliczał mnie do naszej "rodziny rudzielców" więc najwyraźniej byłem wystarczająco rudy. Nie zapuszczałem włosów. Utrzymywałem je raczej w średniej długości. Sięgały mi do ramienia i układały się w fale. Nie były proste jak włosy Dyary. Czasem chciałem mieć takie piękne, proste włosy jak on. Ale wujek ciągle powtarza, że moje są gęste, lśniące i piękne. Więc zacząłem je lubić.

Wszyscy zwracają uwagę na to, że jestem raczej delikatnej postury. Mam to po mamie, chociaż wygląda na to, że będę wyższy od niego. Już jestem jego wzrostu, a pewnie dojdą mi jeszcze ze dwa czy trzy centymetry.

Lubię moją twarz. Jednak to chyba dlatego, że tak bardzo przypomina twarz mamy. Mam ten sam drobny, zadarty nos i twarz w kształcie serca. Oczy natomiast mam dokładnie takie jak mama. Duże i brązowe. Chociaż... moje są nieco ciemniejsze. Nie wiem, czy to lepiej, czy gorzej.

W zasadzie nie ma we mnie niczego, czego specjalnie bym nie lubił. Nie ma też niczego, co by mi się podobało. Nie uważam się za brzydkiego. Uważam, że mama jest śliczny, a przecież jestem do niego podobny. Gdy jednak patrzę w lustro, nie mam żadnej satysfakcji, z tego, co widzę.

Na zewnątrz wiał chłodny wietrzyk, jednak niebo było słoneczne, więc nie było zbyt zimno. W przyszłym miesiącu już pewnie spadnie śnieg. Dlatego odwiedzili nas nasi bracia ze Wschodu. Chcieli wymienić z nami swoje towary zapewne po raz ostatni w tym roku. Zamierzałem skorzystać z okazji. Do torby wsadziłem wszytko, co miałem cenne i mogłem wymienić. Może coś wpadnie mi w oko. Poza tym Dyara zaproponował, bym mu towarzyszył.

Z łatwością znalazłem go na placu. Rzuca się w oczy. Właśnie rozmawiał z ciemnoskórym mężczyzną o imieniu Zana. Ten wilk odwiedzał nas często i zazwyczaj sprzedawał piękne chusty i szale, które tkała jego partnerka.

- Wuju!

- Noach! Chodź tutaj! Patrz jakie piękne!

Przyjrzałem się tkaninom, które mężczyzna rozwiesił na sznurze. Rzeczywiście były ładne. Bardzo pstrokate. Różnorodne wzory w chyba wszystkich kolorach tęczy.

- Stworzenie czegoś takiego pewnie wymaga mnóstwa pracy.

Zana uśmiechnął się do mnie i dotknął jednego z cieniutkich, ale długich i szerokich szali. Ten był w różnych odcieniach niebieskiego. Od turkusu po błękit i granat. Kolory tworzyły pstrokate, geometryczne wzory.

- To jej pasja. Ludzie płacą za nie mnóstwo. Ponoć są wspaniałej jakości.

- Sprzedajecie je ludziom?

- Tak. Od czasu do czasu. Dla nich są bardzo wartościowe. To dobrze. Moja pani tworzy je, bo to lubi. Nie bardzo chce je sprzedawać ludziom, bo uważa, że nie zasługują, by je nosić. Dlatego tylko od czasu do czasu je im sprzedajemy. Za bardzo wysoką cenę. Moja ukochana woli, gdy jej szale noszą nasi bracia i siostry. To daje jej szczęście. Na pewno będzie zadowolona, jeśli któryś ci się spodoba.

- Nie mam do zaoferowania niczego wystarczająco wartościowego w zamian.

- Hmm... a co możesz zaoferować?

- Ym... Ja... wyszywam i plotę kosze. Czy potrzebujesz czegoś takiego?

- Moja pani na pewno ucieszy się z dużego kosza z Północnego drewna. Czy to ty wiosną dałeś Rhysowi te niewielkie białe serwety wyszywane w obrazki?

- Możliwe. Robię takie.

- W takim razie przynieś mi później jeden z twoich największych koszy i serwety. Ile mi zaoferujesz.

- Są niewielkie i na pewno stworzenie ich nie zajmuje tyle czasu co utkanie takiego szala. Wybierzesz sobie kilka.

- Umowa stoi. Wybierz szal lub chustę, która wpadła ci w oko.

Rozejrzałem się, poważnie zastanawiając się nad tym, który wybrać. Nie wszystkie były rozwieszone. Część leżała złożona na niewielkim stoliku. Jeden wpadł mi w oko ze względu na kolor. Wyjąłem go spod reszty i rozłożyłem.

Ten też był wzorzysty, ale jednocześnie jakby skromny. A to wszystko przez to, że cały był w odcieniach szarości. Część wzorów była jednak poprzetykana srebrną nicią, więc delikatnie mienił się w słońcu.

- Ten. Ten mi się podoba.

Wujek Dyara zmarszczył brwi i przyjrzał się tkaninie.

- Nie jest zbyt... prosty?

- Nie... Jest śliczny. Patrz, jak ślicznie się mieni. Jest taki... subtelny, ale elegancki.

- ... No cóż. Grunt, żeby tobie się podobał. W zasadzie jest dość uroczy. Wiesz co... Pasuje do ciebie. Masz rację. Jesteś taki śliczny, że powinieneś to podkreślać. Taki pstrokaty szal odwracałby tylko uwagę od twojego uroku.

Zana namyślił się i zlustrował mnie od stóp do głów.

- Hmm... Tak. Dobrze wybrał. Myślę, że gdyby moja pani tutaj była, sama zaproponowałaby mu właśnie ten. A ty Dyara. Któryś wpadł ci może w oko?

- Daj mi chwilę Zana! Nie mogę zdecydować się pomiędzy tym czerwono niebieskim a żółto zielonym.

Przyjrzałem się obu szalom. W sumie rzeczywiście oba były ładne.

- Hmm... myślę, że czerwono niebieski. Bo ładnie wyglądasz w czerwonym. Mocno kontrastuje z twoją jasną cerą i włosami. A ten intensywny niebieski podkreśli kolor twoich oczu.

- ... Noach... Jesteś takim słodkim i mądrym chłopcem. Dobra Zana przejdźmy do interesów. Co za niego chcesz?

Mężczyzna uśmiechnął się jak kot zadowolony po wypiciu śmietanki.

- A co może mi zaoferować mój najlepiej targujący się klient?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top