Rozdział LIII
Gdy siadaliśmy do stołu, Cecil wydawał się wciąż nieco... nieobecny. Rozumiałem go. Ja też czułem się trochę dziwnie. Rodzice zaczęli jednak jakąś rozmowę, więc dość szybko wróciliśmy do normalności. Właśnie. Normalność.
Wczoraj moi rodzice dowiedzieli się, co jest między mną a Cecilem. Tak samo, jak wujek Dyara i zapewne też wujek Nasir poinformowany z drugiej ręki. Bałem się, co z tego wyniknie. Jednak ostatecznie wszyscy trochę na mnie pokrzyczeli po czym... zaczęli się zachowywać jakby nigdy nic.
Noe zaproponował, żeby Cecil u nas przenocował. Aby nie spotykał się ze swoim bratem. Bo to mogłoby doprowadzić do niepotrzebnego konfliktu. Siedzieliśmy więc cały dzień w domu, a Ronan nie przyszedł się o nic upomnieć, więc przynajmniej na razie byłem spokojny. Cecil chyba też.
Ulżyło mi, że moi rodzice tak spokojnie na to wszystko zareagowali. Niemniej... wciąż trochę się boję. Boję się, że tylko udają. Że robią dobrą minę do złej gry. Że tak naprawdę to im przeszkadza, ale nie chcą mnie krzywdzić.
Ja... chcę ich akceptacji. Potrzebuję ich wsparcia. Chcę, aby w pełni zaakceptowali Cecila jako... jako mojego partnera. Na razie... chyba tak jest. Może w przyszłości zaczną tego żałować... ale teraz jemy wspólnie posiłek. Cała nasza piątka. Nie czułem, by traktowali nas inaczej. Było tak samo, jak wcześniej. A właściwie... może traktowali Cecila z jeszcze większą życzliwością.
- Mogę o coś zapytać?
Niepewnie spojrzałem na Noego. Patrzył na mnie, czekając na pozwolenie, a jednocześnie przeżuwał spory kawałek kotleta.
- Tak... Oczywiście.
- Ronan niedługo wróci do siebie. Jeśli dobrze zrozumiałem. W każdym razie jeden problem z głowy. Zastanawiam się tylko... co planuje Cecil.
- My... My chcemy... Znaczy... staramy się zrobić coś, żeby mógł zostać.
- No tak. To jest jasne. Przecież ja cię stąd nie puszczę, więc to Cecil zostaje. Chodzi mi bardziej o to, czy myśleliście o sprawach praktycznych. Marta jest miła i zgodziła się przetrzymać podróżnych przez kilka tygodni czy nawet miesiąc lub dwa, ale wątpię, aby była zadowolona ze stałego lokatora.
- Och... O tym mówisz. My nie... jeszcze nie wybiegliśmy myślami tak daleko.
- A powinniście. Później na ostatnią chwilę będziecie się o to martwić.
- Może... Tak. Chyba masz rację. Bo my po prostu nie spodziewaliśmy się, że... że będziemy mieli takie wsparcie.
- Pff. Powinienem się obrazić.
- Przepraszam...
- Nie przepraszaj. W każdym razie... myśleliśmy nad tym z mamą.
- ... Nad... Nad czym?
- Nad tym, co z wami zrobić. A przede wszystkim z Cecilem. Oczywiście porozmawiamy o tym z Nasirem, bo jakby nie patrzeć on jest naszym Alfą i musi mieć nad wszystkim kontrolę. No ale wiecie, jak to będzie w praktyce. Jak będzie potrzeba, to Nasir sam wam postawi dom i jeszcze z ogródkiem.
- ... Dom?
Mam wrażenie, że nie nadążam...
- Cecil mógłby zatrzymać się u nas. Jednak nasz dom jest raczej mały. Musielibyście dzielić pokój. A poza tym jestem tu ja... i Len. Więc... podejrzewam, że nie czulibyście się tu komfortowo. Myślę, że ciocia Lilla na pewno przygarnie Cecila. Na tak długo, jak będzie trzeba. Ciągle narzeka, że jest tam sama. Chociaż... sprowadza tam tego swojego... No wiesz. Faceta. W każdym razie Cecil na pewno będzie miał gdzie zamieszkać. Jest jednak jeszcze jedna opcja.
Noe popatrzył na mamę, a ten lekko się speszył. Po chwili jednak uśmiechnął się do mnie.
- Pomyślałem sobie... Bo nasz poprzedni dom... To znaczy... ta mała chatka wciąż stoi pusta. Dyara zrobił tam coś w rodzaju... miejsca na niepotrzebne rzeczy. To tylko dwie małe izby. No ale... nam to wystarczało. Gdy byliśmy tylko we dwójkę. Myślę, że gdybyśmy poprosili, twój wuj oddałby wam tę chatkę. Oczywiście, jeśli byście chcieli.
- Ja... nie wiem co powiedzieć.
- Spokojnie skarbie. My tylko... To takie propozycje. Żebyście się nie martwili o takie rzeczy. Macie dużo opcji.
- Dziękuję wam. Naprawdę.
I pomyśleć, że chciałem... Myślałem o tym, żeby stąd odejść. Aby zabrać Cecila i uciec. Gdybym to zrobił... Jak bardzo skrzywdziłbym swoją rodzinę? Nie powinienem był nawet o tym myśleć. Tutaj jest mój dom. A więc i dom Cecila. Teraz jestem już pewien, że wszystko będzie dobrze. Moja rodzina o to zadba. W końcu tak bardzo się o mnie troszczą. O nas.
- Na razie jeszcze nie wiemy, co zrobimy. Przede wszystkim musimy jakoś rozwiązać sytuację z rodziną Cecila.
- Nie martwcie się. Na pewno wszystko będzie dobrze.
Wczoraj opowiedzieliśmy im o wszystkim. Pomijając moje głupie kłamstwa i umowy z Ronanem. Wiedzą o tym, jakie relacje panują w ich rodzinie oraz o tym, że Cecil niejako ma już wybranego partnera.
Noe, gdy to usłyszał, wyglądał, jakby chciał kogoś zabić. Konkretniej ojca Cecila. Mój ojczym gardzi takimi praktykami. Zapewne dlatego, że właśnie przez nie nigdy nie zostanie w pełni alfą mojego mamy. To przez nie zeszli się dopiero po wielu latach, podczas których mama wiele wycierpiał.
Mama też był mocno poruszony. Gdy Cecil o tym mówił, mama objął go i trzymał tak, jak często trzyma mnie. Wujek Dyara natomiast... on powiedział sporo... bardzo niepochlebnych słów.
W każdym razie wszyscy doszli do wniosku, że Cecil powinien zostać w naszym stadzie. Obiecali, że nam pomogą. Że będą po naszej stronie.
Boję się trochę, że to wszystko zniszczy pracę wujka Nasira. Starał się, by pomiędzy naszymi stadami był sojusz. A my możemy to wszystko zniszczyć. W końcu, jeśli Kain każe Cecilowi wracać, a ten nie posłucha, to na Ronana spadnie obowiązek sprowadzenia swojego brata. A jeśli wuj Nasir nie pozwoli go zabrać... Sprzeciwi się Kainowi. To może zniszczyć relacje między naszymi stadami. Zapewne nawet wywoła wrogość. Nie chcę, aby moi bliscy mieli przeze mnie problemy.
Jednak z drugiej strony... Jeśli nie skorzystam z ich pomocy, jedyne co mogę zrobić to zabrać stąd Cecila i uciec z nim gdzieś daleko. A tego... nie chcę. Chcę tu zostać. Z moją rodziną i przyjaciółmi. To w końcu mój dom.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top