ƗƗ
Poprawiłam na szybko zmontowanego kucyka, zajmując swoje miejsce w szyku bojowym. Treningi walki wręcz były niezwykle ważne. Zwłaszcza że do walk bezpośrednich dochodziło bardzo często. I o ile, kiedy wilk był daleko i spudłowałeś to miałeś jeszcze szanse się poprawić, tak w bezpośredniej konfrontacji rzadko była taka możliwość. Dlatego musieliśmy opanować sztukę walki do perfekcji. Co wcale nie było takie łatwe. W końcu każdy z nas jest tylko człowiekiem i popełnia błędy. No i co by nie było, mierzymy się z wilkołakami. Które są dużo szybszymi i sprawniejszymi przeciwnikami niż my.
- Gotowi? - Spytał trener stojący na środku sali.
- Gotowi. - Odpowiedzieli zgodnie nasi liderzy.
- Start! - Krzyknął, odsuwając się na bok sali. Tak by przez przypadek nie znaleźć się w naszym zasięgu.
Szybko ruszyłam przed siebie gotowa do walki z pierwszym napastnikiem. Walka bez broni zdecydowanie była cholernie trudna. Trzeba było wykazać się pomysłowością. Zabicie gołymi rękami nigdy nie jest tak proste, jak nożem.
Sala treningowa wcale nie przypominała tej do gry w na przykład w piłkę nożną. W całym pomieszczeniu wyustawiane były różne przeszkody, które miały dodatkowo utrudnić nam zadanie. Było to ważne głównie ze względu na to, że, znaczna większość o ile nie wszystkie walki stoczymy w lesie. A to wcale nie jest tak łatwy teren, jak mogłoby się wydawać. Poza tym to teren wilków. Ich dom, w którym czują się pewnie i do którego są przyzwyczajone. Tak zdecydowanie wilkołaki mają wyraźną przewagę w tej wojnie. Dlatego my musimy wykorzystać wszystkie ich słabe punkty.
Przeskoczyłam nad jedną z przeszkód co wcale nie było dobrym pomysłem. Dźwięk, który wydały moje buty, uderzając o podłogę zdradził moja pozycje. Zaklnęłam pod nosem, ruszając dalej. W zasięgu wzroku nie miałam dosłownie nikogo. I liczyłam, że mam te przewagę ataku z zaskoczenia. Jednak ja koncertowo to zjebałam.
Nagle poczułam mocno uderzenie idące z prawej strony. Moje ciało zostało odrzucone na bok, przez co uderzyłam w jeden ze słupów stojących w sali. Szybko uklękłam by uniknąć ciosu wymierzonego przez mojego przeciwnika, który teraz uderzył z dużą siłą pięścią w słup. Odskoczyłam do przodu, szybko się prostując. Walcząc z ziemi, miałabym znacznie utrudnione zadanie.
Korzystając z tego, że mój przeciwnik był nieco zdezorientowany przez ból wykonałam pół obrót i kopnęłam go w głowę co dodatkowo go zdekoncentrowało. Chciałam to powtórzyć, jednak tym razem blondyn złapał moją nogę i gwałtownie za nią pociągnął, odskakując do tyłu. Straciłam równowagę i już po chwili poczułam, jak mocno uderzyłem plecami o ziemię.
Chłopak doskonale wiedział jak to wykorzystać. Natychmiast znalazł się nade mną. Jedną stopą położył na moim gardle i zaczął mocno ją dociskać. Odruchowo złapałam jego nogę, dłońmi jednak nie dałam rady go zepchnąć.
Dajesz Museve przecież nie poddasz się tak łatwo!
Na moje szczęście nie byłam tutaj sama. Nagle z drugiego końca sali dało się usłyszeć głodny huk. To zdekoncentrowało mojego przeciwnika na tyle, że udało mi się go odepchnąć. Odturlałam się kawałek i zerwałam się z ziemi, o mało ponownie nie upadając.
On jednak nie zamierzał się poddać. Szybko mnie dogonił i oplótł ramionami moją szyję. Ja mocno odbiłam się stopami od ziemi. Dzięki czemu mogłam odepchnąć się od najbliższej ściany, która znajdowała się przed nami. Włożyłam w to tyle siły, że wpadliśmy na ścianę i to mój przeciwnik odczuł tego większe skutki. Poluźnił uścisk a ja podeszłam nieco do przodu i uderzyłam go łokciem w głowę na tyle mocno, że ponownie uderzył nią o ścianę. Szybko obróciłam się do niego przodem i go podcięłam. Kiedy padł na ziemię kopnęłam go w głowę a on stracił przytomność.
Nie ma chuja, że poradzę sobie w takim starciu z wilkołakiem. No, chyba że bogowie będą mnie mieli, w swojej opiece.
Ponownie ruszyłam przed siebie i wtedy wpadłam na Mutunga który walczył z dwiema kobietami. Chyba musimy jeszcze popracować nad tą całą pracą zespołową.
Ruszyłam szybko przed siebie. Zagwizdała dwa razy, na co mężczyzna pochylił się lekko do przodu. Przeskoczyłam nad jego ciałem, opierając się dodatkowo o jego plecy. W ten sposób wskoczyłam na jedną z przeciwniczek, powalając ją na ziemię. Wybierałam się z ziemi i usiadłam na kobiecie. Szybko zaciskam dłonie na jej gardle i zacięłam powieki, by chronić oczy w momencie, kiedy postanowiła wbić mi do nich palce. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie od tyłu. Najpewniej była to druga z przeciwniczek, ponieważ ktoś szybko ją ode mnie odciągnął. Kiedy poczułam, że kobieta, która podduszałam przestała się poruszać, otworzyłam oczy i puściłam jej szyję. Wyprostowałam się na nogach i się obróciłam by zobaczyć swojego przywódcę stojącego nad ciałem drugiej kobiety.
- Nieźle jak na świerzaka. - Rzucił mijając mnie.
Od razu ruszyłam za nim. Biegnąc odgarnęłam z twarzy kosmyki włosów, które wydostały się z już mocno sfatygowanego upięcia. Nagle brunet zatrzymał się gwałtownie i wysunął rękę w bok, by zatrzymać i mnie. Zobaczyłam Demo leżącego na ziemi w trakcie, kiedy Arc walczył ostatkami sił. Przeniosłam wzrok na lidera, by otrzymać od niego instrukcje. W końcu to on tutaj był od planów.
Ten jednak nie uraczył mnie żadnymi informacjami. Po prostu ruszył przed siebie i od razu wymierzył cios z zaciśniętą pieścią w twarz przeciwnika. I właśnie takie momentu przypominają mi, że kiedy ten wpadnie w wir walki, często zapomina o planie działania. Dlatego mamy Mapu.
I wtedy poczułam jak ktoś, ciągnie mnie za włosy. Wplątał w nie dłoń i uderzał moja głowa o podłogę. W tym momencie spanikowałam i już kompletnie nie wiedziałam co robić. Przed oczami pojawiły się ciemne plamy a w uszach zaczęło mi dzwonić. W końcu była już tylko ciemność.
Złapałam się za bolącą głowę i otworzyłam oczy. Pierwszym co zobaczyłam była twarz Dagger. Uśmiechała się w typowy cwaniacki dla siebie sposób co oznaczało, że wygraliśmy lub po prostu miała dobry humor. Nieco niepewnie podniosłam się do siadu i spojrzałam na obie drużyny, które teraz w skupieniu wysłuchiwały trenera.
- Czerwoni. - Zwrócił się do nas czym przykuł moją uwagę. - Słabo idzie wam praca w grupie. Zresztą obu drużyną idzie ona średnio. Kiedy walczycie i wiecie, że macie siebie nie powinniście się rozpraszać. Bo jeśli zaatakuje was kilkanaście wilków, waszą największą siła jest wasza liczebność. Teraz może jesteście w stanie załatwiać się w walce jeden na jeden. Jednak zapewniam was, że żadne z was nie poradzi sobie w samotnym starciu z alfą. Chociaż tak szczerze to już Delta będzie dla was problematyczna. To tyle z dzisiejszych walk. Piętnaście minut przerwy, a potem przejdzie na siłownię. - Zarządził trener, wychodząc z sali.
- Żyjesz? - Spytał Sai podając mi butelkę wody.
- Nic mi nie będzie. Tylko ktoś mocno przyjebał mną o podłogę. Chwilę odpocznę i będę jak nowa. - Zapewniłam, biorąc kilka głębszych łyków. - Kto wygrał?
- Był remis. - Wyjaśniła Dagger, na co westchnęła cicho. - Okrojony skład nas wykańcza. - Dodała posyłając mordercze spojrzenie Mepu.
- Dosyć. - Warknął nasz lider. - Już to przerabialiśmy i nie zamierzam do tego wracać. Jasne? - Spytał, na co rudowłosa skinęła głową. - Zbierać się i idziemy na siłownię.
Nieco niechętnie podniosłam się z podłogi. Nienawidziłam nawalać. Głównie dlatego, że czułam wtedy, jak wiele brakuje mi do reszty. A dzisiaj nawaliłam i to tak konkretnie. Gdybym nie spanikowała tylko coś zrobiła, miałabym szanse wygrać. Lub chociaż nie przegrać w tak żałosny sposób.
Czeka mnie jeszcze cholernie dużo pracy, by dorównać reszcie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top