̶X̶̶I̶̶V̶

Usiadłam na niewielkim podwyższeniu, biorąc dużego łyka wody. Nie miałam już siły dłużej obijać worka treningowego. Spociłam się tak, że wyglądałam jakby ktoś, wylał na mnie wiadro wody. Śmierdziałam pewnie gorzej od wilkołaka i strasznie bolały mnie dłonie. Słowem fizycznie było beznadziejnie. Chociaż psychicznie wcale nie było lepiej. Intensywny trening nie sprawił, że poczułam się lepiej. A wręcz było tylko gorzej.

- Jakie warunki trzeba spełnić, by zostać samotnym łowcą? - Spytałam, biorąc głębokie wdechy. Odłożyłam butelkę z wodą na podłogę i zaczęłam odwijać taśmy z rąk.

- Jeden zabity wilk i już tak ci odbija? - Spytał widocznie rozbawiony Matt, siadając obok mnie. W przeciwieństwie do mnie wyglądał bardzo dobrze. Jego włosy były w lekkim nieładzie, przez co kilka kosmyków opadało na jego czoło. Nie spocił się praktycznie w ogóle. Biała koszulka opinała jego umięśniony tors, przez co wyglądał naprawdę seksownie. Musiałam jednak pamiętać, że to, co było między nami, było tylko przeszłością.

Ja pewnie wyglądałam dużo gorzej. Spocona jeszcze bardziej rozczochrana i zapewne cała czerwona. Niestety nie byłam jedna z tych, którzy mogli ćwiczyć pięć godzin i wyglądali nadal olśniewająco. A znałam takie osoby. I cholernie im zazdrościłam.

- Nie odbija. Jestem tylko ciekawa. - Skłamałam, wzruszając ramionami. Nie chciałam by zorientował się, że coś jest nie w porządku. Nikt nie mógł się dowiedzieć, że coś jest nie tak. - Nie mogę do końca życia tkwić w drużynie. W pewnym momencie będę musiała iść dalej.

- By zostać samotnym łowcą, trzeba się wykazać. Wiesz dużo zabitych wilkołaków i takie tam. Tak naprawdę każdy inaczej zdobywa awans. - Oświadczyła, prostując nogi. Tak długo, jak go znam ma jakieś problemy z kolanami. Przez co często można go zaobserwować, kiedy siedzy z wyprostowanymi nogami. - A co najbardziej absurdalne, kiedy wykażesz się aż za bardzo, to wracasz do polowań grupowych tylko tym razem jako lider z doświadczeniem lub zostajesz trenerem.

- Dlaczego wolałeś zostać trenerem? - Spytałam nieco odchodząc, od pierwotnego tematu naszej rozmowy. Zrobiłem to celowo. Matt był inteligentnym facetem, do tego znał mnie całkiem dobrze. Dlatego wiedziałam, że mógł mnie szybko rozpracować.

- Polowania grupowe są chujowe. Musisz dostosowywać się do innych i trzymać się ich planów. Nie lubię dostosowywać się do innych. Jestem zdecydowanie typem samotnika. - Przyznałam, krzywiąc się lekko i kładąc dłonie na kolanach. - Ja pierdole.

- Starzejesz się. - Rzuciłam, na co zostałam dźgnięta jego łokciem w żebra. Odruchowo położyłam w bolącym miejscu dłoń i skrzywiłam się lekko. - No dobra, dobra. Mnie też napieprzają i to często. - Przyznałam, prostując nogi. Dzisiaj wyjątkowo kolana postanowiły mi odpuścić. A z racji na to, że i tak czułam się beznadziejnie, byłam im za to naprawdę wdzięczna. - I ja chyba też nie nadaje się do łowów w grupach. Wolałabym być niezależna od innych.

- Znam cię aż za dobrze by to wiedzieć. - Stwierdziła, przeczesując jasne włosy palcami. Naprawdę czasem zastanawiałam się, czy fakt, że to on mnie trenował, był moim przekleństwem czy błogosławieństwem. - Poza tym liczyłem na jakiś gorący romans. Może nie jesteś dziesięć na dziesięć z wyglądu, ale w łóżku już tak.

- Jesteś takim dupkiem. - Warknęłam starając się powstrzymać uśmiech, który cisnął mi się na usta. Mimo wszystko nie wspominałam źle tego, co nas łączyło. - Czasem nie mam do ciebie siły.

- Spoko. Moi rodzice też dlatego tutaj jestem.

Matt trafił tutaj bezpośrednio po zakończeniu szkoły. Rodzice stwierdzili, że nadaje się na łowce bardziej niż na studenta. Zresztą nie tylko oni. Od czasu kiedy wilkołaki się ujawniły zawód łowcy, stał się bardzo porządny i szanowany. Władze państw nawet rozważały czy każdy obywatel nie powinien przechodzić podstawowego szkolenia na łowce. Jednak coś po drodze się spieprzyło i zrezygnowano z tego pomysłu. A jeśli ktoś by pytał, to Matt nigdy nie narzekał. Odnalazł się w roli łowcy i często mawiał, że nie wyobraża sobie siebie w innej roli.

- Dobra nieważne. Idę już. Muszę się jeszcze ogarnąć przed śniadaniem i treningami. - Oświadczyłam i podniosłam się z ziemi. Otrzepałam tyłek, który był cały od kurzu i jakiegoś brudu. Ktoś w końcu mógłby tu posprzątać. Jak się wkurzę, to sama tutaj przyjdę z wiadrem i mopem. A to mogłoby się źle skończyć. - Teraz żałuję, że nie zostałam w tym cholernym łóżku.

- Zawsze robiłaś głupoty, których potem żałowałaś. Ciebie myślenie po prostu boli dlatego musisz polować w grupie, żeby ktoś myślał za ciebie. - Wyjaśnił, na co spiorunowałam go morderczym spojrzeniem. Mężczyzna zaśmiał się lekko, a ja byłam o włos od rozwalenia mu tej przystojnej mordy. - Nie patrz tak. Ja tylko mówię ci prawdę.

- Chcesz prawdy? Żadne słowo nie opisuje cię tak dobrze, jak dupek. A im dłużej cię znam tym lepiej rozumiem twoich rodziców. - Oświadczyłam, krzyżując ramiona na piersiach. I zanim się zorientowałam moje plecy, spotkały się z twardą podłogą. Łowca podciął moje nogi, a ja nie będąc na to gotowa upadłam jak długa. Blondyn szybko zawisł nade mną przyciskając mnie do podłogi, która była twarda i brudna. Super. Lepiej już chyba nie będzie. - Serio muszę już iść. - Oznajmiłam, próbując się mu wyrwać. Jednak nie miałam szans wygrać. Matt znał wszystkie moje mocne i słabe strony. I umiał je dobrze wykorzystać.

- Dupek, którym ponoć jestem w życiu, by się nie zgodził. - Podsumował uśmiechając się, w ten swój wyjątkowo wredny sposób. Przyciskał moje ciało do ziemi, a ja czułam jak moja koszulka przykleja się do mojego ciała. Byłam spocona i to obrzydliwie spocona. I przez to czułam się obrzydliwie. - A tak na poważnie to mogę cię zabrać na obchód. To będą punkty do tego twojego wymarzonego awansu.

- Serio? - Dopytałam zszokowana, całkowicie zapominając o tym w jak beznadziejnej sytuacji się znalazłem. Piwnooki nienawidził polować w grupie. Już jedna dodatkowa osoba była dla niego ciężarem. A tym bardziej ktoś taki jak ja.

- Po coś mi dupy dawałaś. - Przypominał, na co ja odruchowo przewróciłam oczami. Ten facet bywał momentami okropny i czasem sama się zastanawiałam jakim prawem tak długi z nim wytrzymałam. - Dobra żartuję. Po prostu pamiętam co bym oddał, na twoim miejscu za odejście z drużyny. Więc wiedz, że wcale nie jestem aż taki okropny i ci pomogę.

- Uznajmy, że Ci wierzę. Jednak wiedz, że zapłaty w naturze nie będzie. - Uprzedziłam, a ten w końcu ze mnie wstał. Odetchnęłam cicho z ulgą i wybierałam się z podłogi.

- Będę pamiętać. A teraz idź się w końcu umyj, bo śmierdzisz jak mokry wilkołak. - Stwierdziła nawet nie wiedząc, jak blisko może być prawdy. Sam podniósł się z ziemi i ruszył do tylnego wyjścia. Zazwyczaj z niego korzystał, kiedy planował zapalić. - Spytam, kogo trzeba i dam Ci znać.

- Jasne. Dzięki. - Rzuciłam, ruszając do głównego wyjścia. Wiedziałam, że mam jakąś godzinę, by się umyć i przygotować do kolejnego dnia. Czyli nie było wcale tak źle.

Oferta Matta była mi na rękę. Głównie dlatego, że miałam nadzieję jeszcze spotkać tego wilkołaka. Miałam kilka pytań, które zamierzałam zadać. I może było to szalone. Pewnie nigdy nie powinnam go posłuchać i dopuścić do siebie wątpliwości. Jednak wiedziałam, że teraz już musiałam w to brać i odkryć, jaka jest prawda.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top