05.Drapieżny Pocałunek.

Nadszedł wieczór. Czarny wilk znów leżał na łóżku, gapiąc się w sufit mocno zamyślony. W jego głowie krążył Dong Yeol oraz jego zapach.
- Wei, jest mi ciężko. Stary, co mam zrobić? – odezwał się No, siadając z piłką do nogi na swoim łóżku.
Lee spojrzał na niego, westchnął bezradnie, mówiąc.
- Ech, nie wiem. Myślałem, że odpowiedź pojawi się szybko, jednak ja nadal tego nie rozumiem, do tego nie potrafię oderwać wzroku od Xiao. Jego zapach tkwi w mojej głowie. Wszędzie go rozpoznam, odnajdę.
- Wei, to Ty też masz z tym problem? – zapytał biały wilk.
- Nie wiem, czy to problem... Rany, jest coś czego nie mówiłem, Kuhn. Ja posmakowałem jego krwi. Był ranny w głowę, nie chciałem, by się rozchorował. – wyznał Wei.
- Stary, złamałeś zasadę. Starszyzna nie może się o tym dowiedzieć, bo odetną Cię od świata, a tego chyba nie chcesz? – mruknął Soo Il.
- Dlatego nic nie mówiłem, lecz musiałem Ci to wyznać. Posłuchaj, ludzka krew jest przesłodka. Nigdy nie miałem nic lepszego w ustach, do tego moja wilcza natura bardzo pragnie Xiao. Boję się, że samo gapienie i upajanie się jego zapachem, nie wystarczą. Wiem przez co przechodzisz. Doskonale Cię rozumiem. – wyjaśnił Jinnie.
Oba wilki westchnęły ciężko. Po chwili wysoki przystojniak zerwał się z łóżka, po czym poszedł pobiegać po okolicy.

W tym czasie Kogyeol oraz Wooshin uczyli się. Niestety, młodszemu sprawiało to problem, ponieważ za każdym razem, gdy straszy chłopak się nachylał nad nim, jego zapach miał mieszał mu w głowie.
Gdy Go ponownie nachylił się do Kim'a, by wyjaśnić mu kolejne zadanie z matematyki, drugoklasista uniósł brodę, by być bliżej, by czuć lepiej. Zaciągnął się wonią trzecioklasisty, który zerknął na niego. Woo miał lekko rozchylone usta oraz maślane oczy. Przez moment Min zapatrzył się na niego, po czym skusił skraść buziaka. Uczeń II klasy aż się rozbudził. Zerwał się z krzesła, dotykając swoich warg, mocno zawstydzony.
- Hyung... dlaczego? – miauknął Wooshin.
- Miałeś taką minę, że nie potrafiłem się powstrzymać, dlatego skusiłem się na małego buziaka. Chętnie go powtórzę. Masz takie miękkie usta. – rzekł wysoki rudzielec, podchodząc do młodszego licealisty. Chłopak cofnął się, trafiając plecami na szafę, do której maturzysta go docisnął, kradnąc głęboki pocałunek.

Czarny wilk dotarł do domu Dong Yeol'a. Przeniósł wzrok na znajdujące się na poddaszu okno. Czuł, jak z tego miejsca dociera woń Xiao. Pragnienie narastało coraz bardziej...
(...)
Rozpoczął się weekend. Umówiłem się z chłopakami w centrum miasta. Szczerze, nie miałem ochoty na to spotkanie, to przez te sny oraz wzrok Jin Hyuk'a.
Kiedy dotarłem na miejsce, wszyscy zbierali się przy pomniku. Zauważyłem, że Woo był jakiś taki zmieszany, do tego trzymał się blisko Min'a, bardzo blisko. Ten zadowolony zerkał na niego co jakiś czas. Soo Il stanął obok Ye In'a, znów mierząc go wzrokiem. Teraz dopiero dostrzegłem jak bardzo intensywnie to robił. Na koniec oczy skierowałem na Wei'a, który z uśmiechem wgapiał się we mnie oraz każdy krok, jaki zbliżał mnie do nich.
Po tym, jak podszedłem, przywitałem się i ruszyliśmy na zwiedzanie miasta. Wraz z Sunyoul'em pokazałem chłopakom najciekawsze miejsca, zjedliśmy obiad i zaczynało robić się ciemno. Czas był wracać do domu.
No uznał, że odprowadzi Seon'a, Go wróci z Kim'em do internatu, zaś moim, bezpiecznym powrotem zajmie się Lee.
Przez całą drogę Innie był ogromnie spięty, ponieważ Kuhn cały czas zerkał na niego. Wtem drugoklasista zatrzymał się, zacisnął dłonie, szepcząc.
- Hyung, proszę nie patrz tak na mnie. Czuję się dziwnie.
Biały wilk westchnął, chwycił chłopaka za ramię, po czym nakierował na siebie, robiąc poważną minę.
- Przepraszam Cię, po prostu... - przerwał, zaciągnął Sunyoul'a w ciemną uliczkę, powoli przycisnął do muru, zbliżając się do jego ust.
Zapach licealisty był wspaniały. Znów poczuł pragnienie, więc bez wahania musnął wargi Sunyoul'a. Przyssał się do nich zachłannie, odczuwając jakąś ulgę oraz lekkie zaspokojenie. Potem odprowadził go do domu, trzymając jego rękę.

Po rozstaniu z chłopakami, ruszyłem z czarnowłosym w stronę mojego domu. Trwała cisza, którą on przerwał.
- Szkoda, że nie mogliśmy porozmawiać, tak jak na dachu. Liczyłem, że będziemy sami, no ale spędzenie tego dnia i tak było przyjemne.
- Zgadzam się. Musimy kiedyś to powtórzyć. W grupie zawsze milej, czas szybciej płynie. – stwierdziłem z uśmiechem, a on go odwzajemnił, zerkając na mnie. Ponownie przeszył mnie dreszcz, serce mocniej zabiło. Musiałem to przerwać, więc dodałem.
- Mogłeś sobie darować odprowadzenie mnie, hyung.
- Nie chcę, aby ktoś zrobił Ci krzywdę. Z resztą to przyjemność, i będę wiedział gdzie mieszkasz, gdyby coś. – rzekł, ciągle patrząc. Zacisnąłem dłonie, odwracając wzrok.
- Xiao, wszystko dobrze? – zapytał Wei, złapał mnie za rękę i splótł ze swoją.
Zaskoczył mnie, więc spojrzałem na niego. Jego dłoń była bardzo ciepła, do tego jego oczy, wpatrujące się we mnie, tak intensywnie.
- Nie. Wszystko dobrze, hyung. – skłamałem, a gdy doszliśmy do mojego domu oraz mieliśmy się pożegnać, wyszła moja mama, której przedstawiłem hyunga. Zdecydowała, że zostanie na noc, by nie wracał sam po nocy.

Zjedliśmy kolację, kolejno wzięliśmy kąpiel, zaś moja matka przygotowała mu materac w moim pokoju. Siedząc na swoim łóżku, zaczynałem mieć obawy co do jego osoby. Gdy stanął w progu, popatrzyłem na niego. Wszedł do środka, zamknął drzwi i klapnął na materac, rozglądając się uważnie. Objąłem swoją ulubioną poduchę w kształcie księżyca.
- Przytulnie tutaj. Podoba mi się. Czuję się komfortowo. – odezwał się Lee.
- To miłe, hyung... - przerwałem, gdyż zadzwonił mój telefon. To był Innie.
Odebrałem. Usłyszałem w jego głosie zdenerwowanie, ale i problem z mówieniem. Warknąłem, że ma się uspokoić, bo nic nie rozumiem. Wziął kilka głębszych oddechów, zaś Jin przysunął się do mojego łóżka, oparł rękoma oraz głową o materac, patrząc na mnie.
W końcu Ye In opowiedział o tym jak Soo Il go pocałował, a także o tym, jak dziwnie zmieszany, zawstydzony jest.
Wysłuchałem go uważnie, podczas gdy wysoki przystojniak wpatrywał się we mnie. Zasłoniłem jego oczy wolną ręką, natomiast on położył dłonie na moich nogach.
Sunyoul'owi doradziłem uspokojenie się, odpoczynek i sen. Umówiłem się z nim jutro, po śniadaniu.

Po rozłączeniu się, odłożyłem telefon, mówiąc.
- Hyung, Kuhn-hyung pocałował mojego przyjaciela. Wytłumacz mi to.
Odsłoniłem jego ślepia, natomiast on wymruczał.
- Nie będę się za niego tłumaczył. Sam go zapytaj w poniedziałek i nie zasłaniaj mi oczu.
- To nie patrz tak na mnie. – miauknąłem.
Wtem poderwał się, pytając.
- A jak na Ciebie patrzę?
Podniosłem na niego wzrok, czując lekkie zakłopotanie. Nie wiedziałem, co mam mu odpowiedzieć. W jednej małej chwili pchnął mnie palcem na materac oraz zawisł nade mną, wgapiając się.
- Właśnie tak jak teraz. Aż dreszcze mnie przechodzą... - wyznałem, odwracając głowę w bok. Poczułem, że zbliża się do mojej szyi, zaciąga się zapachem. Zacisnąłem palce na pościeli. Rozchyliłem wargi z szybko bijącym sercem.
- Tylko patrzę, nic więcej... - stwierdził cicho, muskając oddechem moje ucho i szyję.
- Tylko? Wpatrujesz się we mnie, bardzo intensywnie. To krępujące... - rzekłem, łapiąc oddech.
- Ja już tak mam, gdy ktoś mnie zaintryguje.... Mrr, ale ładnie pachniesz... Rany, ledwo się powstrzymuje... - powiedział Jin Hyuk.

Trzecioklasista wyczuł w sobie wilczą naturę, która próbowała się wydostać na zewnątrz, przejąć kontrolę. Odskoczył od Dong Yeol'a, przerażony sobą. Wbił się w ścianę, dotykając głowy.

Spojrzałem na maturzystę. Był odmieniony, lecz poderwałem się, stanąłem naprzeciwko niego, by go dotknąć. Warknął.
- Nie zbliżaj się!
Wystraszyłem się, robiąc minę. Ukrywał twarz. Mimo tego powoli chwyciłem jego nadgarstki, chcąc popatrzeć w jego ślepia.
- Hyung... - zacząłem.
- Odsuń się, Xiao. Nie chcę Ci zrobić krzywdy, nie wybaczył bym sobie tego. Idź spać. – wyszeptał, ale ja zacząłem się martwić i nie rozumiałem, o co mu chodzi?
- Nie zostawię Cię. Martwię się o Ciebie, hyung. – oznajmiłem.
W końcu podniósł na mnie oczy, więc obdarowałem go uśmiechem.
Nagle zamieniliśmy się miejscami. Docisnął mnie do ściany, zbliżył wpatrując we mnie i musnął. Zarobił noski-noski, by zaraz przyssać się do mnie drapieżnie. Nawet przez myśl nie przeszło mi, aby walczyć, ponieważ to było przyjemne.
Następnie przeniósł się z pocałunkami na moją szyję, odchyliłem głowę. Cudowne ciarki przeszły po moim kręgosłupie. Wydałem z siebie słodkie sapnięcie.
Kiedy oderwał się ode mnie, oparł głowę o moje ciało, mówiąc.
- Przepraszam, nie powinienem...
Nic nie powiedziałem, po prostu pozwoliłem mu tak być. Widać, że potrzebował tego.
Po tym jak zasnął na swoim miejscu, skierowałem na niego patrzałki. Momentalnie w mojej głowie pojawił się nasz buziak. Objąłem poduchę i ułożyłem się. Na szczęście udało mi się zasnąć.  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top