̶X̶

Naciągłam chustę na dolną część twarzy, spoglądając na resztę. Ponoć miała ona zapobiegać wdychaniu piachu. Jednak była to tak słaba wymówka, że nawet nie próbowałam w nią uwierzyć. Przez ten rok wciśnięto mi pewnie dużo kłamstw. Na których ja wybudowałam swój nowy świat. Może nieco przekłamany jednak jedyny, jaki miałam. Mimo wielu absurdów i niezgodności chciałam w niego wierzyć. Głownie dlatego, że dawał mi poczucie celu. Sprawiał, że miałam w co wierzyć i po co żyć. A to było najważniejsze. Bez tego dawno popadłabym melancholię. Skupiłam się na tym, co było zapominając, że życie toczy się dalej. A ja muszę żyć bez względu na to, co było wcześniej.

Szłam przez las, przecierając sie miedzy drzewami. Tym razem drzew było znacznie więcej. Ich korony były gęste i już na oko można było stwierdzić, że są o wiele starsze nic te ostatnio.

- Jak sytuacja? - Spytał głos w słuchawce.

- W porządku. Brak śladów zmiennych. - Oświadczyłam przykładając dwa palce do ucha, w którym znajdował się komunikator. - Jest spokojnie. Może nawet zbyt spokojnie.

- Naoglądałaś się za dużo horrorów. - Stwierdził Lider, na co parsknęłam cichym śmiechem. - Uważaj na siebie i bądź czujna.

- Jak zawsze. - Mruknęłam i ruszyłam dalej.

Szłam ostrożnie uważając na to, na czym staje. Musiałam uważać na suche gałęzie, które zdradziłyby, moją pozycje. Zmiany poziomu terenu, by nie wyjebać się jak ostatnia sierota. I kłujące rośliny, bo pokuć się do krwi też nie miałam ochoty.

- Mam dwa wilki. - Doniosła Dagger szepcząc jak cicho, że z trudem ją usłyszałam. - Atakuje. - Ostrzegła, na co wstrzymałam oddech.

- Atakuj. - Przyzwolił Mutung.

Po chwili usłyszałam głośne wycie i piski. Wilkołaki walczyły z rudowłosa a ja ruszyłam dalej. Nie było czasu na stanie w miejscu i zamartwianie się. Nagle coś przeleciało tuż za moimi plecami. Poczułam jak coś, co przypominało ogon uderzyło w moje plecy. Upadłam na ziemię, czując jak uderzał o coś głową. Szybko wybierałam się do siadu i wyjęłam nóż zza paska spodni, broń palna była ostatecznością. Była zbyt głośna zwłaszcza jak na polowanie na wilkołaki. I wtedy centralnie nade mną zawisł wilk. Biały i nieco mniejszy niż ten ostatnio. Obstawiałam deltę.

Leżałam nieruchomo, wsuwając rękę z nożem pod plecy. Kiedy wilk nachylił nade mną łeb, wyprostowałam rękę wbijając nóż w jego ciało. Zwierzę wycofali się szybko. Ja zerwałam się z ziemi, w złapałam łuk. Naciągnęłam na niego strzałę i wycelowałam w wilka. Na sekundę się zawahałam. Jednak po niej oddałam strzał. Zwierzę padło z przebitą głową.

Wzięłam głęboki wdech, uśmiechając się lekko. Byłam potworem.

I wtedy ktoś złapał mnie od tyłu. Na co szybko wyjęłam jedna strzałę i wbiłam ją w bark napastnika. On mnie puścił, jednak na niewiele to się zdało. Biegłam do przodu i wpadłam w ramiona kolejnego wilkołaka. Ten przycisnął mnie do drzewa i zacisnął dłoń na mojej szyi. Złapałam dłońmi, jego nadgarstek jednak tak naprawdę niewiele mogłam zrobić. Wilkołak uniósł mnie nad ziemię, a ja poczułam łzy gromadzące się w moich oczach. Obraz mi się rozmywał tak samo, jak dosłownie wszystkie inne zmysły. Przed oczami zaczęłam widzieć ciemne powiększające się plamy. Czułam jak bardzo brak mi powietrza w płucach. W końcu zemdlałam.

Otworzyłam oczy, czując obrzydliwy ból w głowie. Chciałam poruszyć rękoma, jednak te były związane za moimi plecami. Nogi też były unieszkodliwione. Uniosłam wzrok dostrzegłam wysokiego faceta. Wilkołaka, obok którego stał ten sam wilk, którego ostatnio postrzeliłam. Za ich plecami stało jeszcze kilka wilkołaków. W tym kobieta, którą chyba znałam. A przynajmniej tak mi się wydawało. Przeniosłam wzrok na pierwszego mężczyznę, którego dostrzegłam. Skupiłam na nim spojrzenie i przysięgam, że jego też znałam.

Co tu się do cholery dzieje?

Moje serce obijało się o żebra we wręcz bolesny sposób. Z trudem łapałam kolejne wdechy. W końcu wysoki samiec ukląkł przy mnie i położył dłoń na moim policzku.

- Nic się nie zmieniłaś. - Przyznał, a ja uchyliłam usta.

- O czym ty gadasz? - Spytałam tak pewnie i agresywnie jak tylko byłam w stanie.

- Nic nie pamiętasz. Nie ty pierwsza. - Wyznał i spojrzał na drugiego mężczyznę. - Posłuchaj. Nic nie mów i słuchaj, to wszystko Ci wyjaśnię. - Oświadczył, a ja nie mając większego wyjścia skinęłam głową. - Trochę ponad rok temu wysłaliśmy cię do miejscowości Suline. Tam przemienia się młode wilkołaki. Starsze wilki po przemianie gryzą te młode wprowadzając do ich orgazmów jad by te mogły zmienić formę. Łowcy nauczyli się porywać z takich przemian młode wilki. Widzisz wszystko, polega na tym, że wilk gryzie, szczeniaka a ten mdleje. By dokończyć proces potrzeba jeszcze jednej dawki jadu. Podaje się ją po powrocie przytomności. Właśnie w trakcie tych pięciu minut, kiedy szczeniaki są nieprzytomne łowcy, je porywają. Szkoła na swoich żołnierzy tak jak ciebie.

- Co?! - Krzyknęła, nie mogąc w to uwierzyć. - Serio myślisz, że Ci uwierzę?!

- Im wierzysz. A pewnie też nie mają jakiś super dowodów na to, że mówią prawdę. Nie mylę się co? - Spytał a ja otworzyłam usta, by coś powiedzieć. Jednak szybko je zamknęłam, nie mając pojęcia co odpowiedzieć. - Spojrzał mi w oczy. - Polecił, a kiedy tego nie zrobiłam złapał moja twarz, w dłoń i zmusił bym na niego spojrzała. - Widzisz kolor moich oczy? Taki sam jak Twój. Widziałaś kiedyś kogoś jeszcze z tak świetlistymi oczami? Nie. To jasne, bo to cecha rodzinna. Mutacja genu. Taka jak u niej. - Wskazał kobietę, która do mnie podeszła i spojrzała mi prosto w oczy. - Nic nie rozumiesz? Jestem twoim bratem.

- Masz mnie za idiotkę?! - Spytałam, potrząsając głową. Ten zabrał swoją rękę. - Nie jestem twoją zasraną siostrą!

- Czyli im uwierzyłaś na słowo a nam nie! - Krzyknął a ja nie miałam pojęcia co odpowiedzieć.

- Ty jesteś potworem.

- Takim samym jak ty. Jesteś wilkołakiem idiotko i zabijasz swoich! Tak samo, jak reszta twoich znajomych kretynów! Nic do ciebie nie dociera!? - Spytał a ja nie miałam pojęcia, co zrobić. - Masz bliznę na prawej nodze. Ślad po zębach. To od ugryzienia wilka, które miało cię przemienić.

- Ty takiego nie masz. - Stwierdziłam, chociaż nie mogłam być tego pewna.

- Bo blizna to niepogojone ugryzienie. Po przemianie regeneracja przyszpiesza a ślad się goi. - Wyjaśnił, a ja przygryzłam dolną wargę. - Niby po co kazali ci zasłoniać twarz? Żeby nikt cię kurwa nie rozpoznał.

Miałam kompletny mętlik w głowie. On był tego wszystkiego taki pewny. I naprawdę miał świetliście niebieskie oczy. Jednak był też wilkołakiem. Sprytną bestią, która potrafi zrobić wszystko by wygrać.

- Któregoś dnia poznasz prawdę. I pożałujesz wszystkiego, co zrobiłaś. - Oświadczył i podszedł do mnie, uderzając mnie z całej siły w głowę.

Ostatnim co poczułam było mocne uderzenie, mojego ciała o ziemię.


Nieco szokujący zwrot akcji. Jednak coś w końcu musiało się stać bo robiło się nudno.
Mam nadzieję, że was zaskoczyłam i zszokowałam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top