Epilog

 Minęło dużo czasu. Wiktoria stała teraz przy oknie na zagraconym strychu ze spadzistym drewnianym sufitem. Opierała się dłonią o szybę patrząc na zalesiony horyzont. Jej oczy nie poruszały się, a w jej głowie działo się naprawdę dużo rzeczy. Z tego stanu wytrącił ją szmer wydobywający się gdzieś ze sterty gratów. Spojrzała się na nią z lekkim uśmiechem, dobrze wiedząc co się stanie.

Z jednego z pudeł wyskoczył wraz z kurzem, złotooki kruk. Na jego dziobie wisiała pajęczyna. Otrzepał ją szybkim ruchem głowy, po czym spojrzał się na Wiktorię. Ona również się na niego chwilę popatrzyła i powiedziała:

- No cóż ty się nie starzejesz.

Kruk przechylił głowę, a Wiktoria dodała później.

- Nie pamiętam już kiedy to było, kiedy przechrzciłam cię z imienia „Wyobraźnia" na po prostu „Kuba".

Kruk popatrzył się na nią, a po chwili zaczął grzebać sobie dziobem, gdzieś pod skrzydłem, zapewne je myjąc. Wiktoria popatrzyła na niego chwilę, lecz potem usłyszała zza siebie wołanie wydobywające się z dołu schodów.

- No i co było dalej, babciu ?!

Wiktoria spojrzała się na schody i odkrzyknęła.

- Co ?!... ty to słyszałaś ?!... Zaraz... Słyszałaś jak przeklinam ?!

Usłyszała w odpowiedzi tylko chichot, a potem spojrzała znów w miejsce, gdzie był kruk. Oczywiście, już go tam nie było, a kartony były ułożone tak jakby nigdy się nie pojawił.

- To tylko wytwory mojej wyobraźni - Powiedziała tym razem roztropnie szepcząc.

Sięgnęła jednak do kieszeni i wyciągnęła kawałek materiału. Trzymając go w ręku spojrzała na niego. Był to specjalnie odcięty, nadpalony kawałek koszulki.

Wiktoria pierdnęła głośno ustami, wyrażając niedorzeczność tego, co powiedziała. Wcisnęła znów materiał głęboko do kieszeni i ruszyła w kierunku schodów.

Gdyby teraz tylko mogła się odwrócić i zobaczyć, że za oknem, na podwórku wylądował właśnie eszuesfairalivten, machając swymi wielkimi skrzydłami.



Złotooki to taki, który nie patrzy tylko na to, co pięknego ma przed sobą, ale też myśli nad tym, ile takich rzeczy może mieć za swoimi plecami.

Kiedy następnym razem spojrzysz przez okno, wyobraź sobie, że ci wszyscy ludzie w domach też gdzieś tam głęboko pamiętają ten pałac, a przez chwilę będziesz po prostu wiedział, że tak właśnie jest, bo chyba nie tylko było.

Wspomnienia stają się opowieściami, gdy je zapominamy. ~Doktor

Kto pyta, ten nie błądzi... Kto nie błądzi wcale, ten ma nudne życie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top