04 stycznia 2117 roku
Wstałam rano i poszłam nalać sobie kawy. Mój kac moralny został odespany i z wczorajszego wieczoru pamiętałam tylko miłe chwile. Starałam się przynajmniej wmówić sobie, że wszystko w moim zachowaniu było w porządku. Nie planowałam zostawać na noc, dlatego wyszłam. Nie wystraszyłam się, po prostu nie na to się umawialiśmy, właściwie to na nic się nie umawialiśmy.
O napaści też nikomu nie zamierzałam powiedzieć, bo i sama chciałam o niej zapomnieć. Głupotą z mojej strony było iść w koktajlowej kreacji i czerwonych szpilkach w środku nocy po strefie magazynowej.
W kuchni na blacie siedziała Kornelia i również piła kawę. Była w luźnych spodenkach, cienkim podkoszulku i satynowym szlafroku jak zresztą ostatnio codziennie. Mój ojciec smażył jajecznicę w dresowych spodniach i koszulce. Gdy upiłam pierwszy łyk gorącego napoju poczułam, że jest to tradycyjna czarna kawa, którą parzyła partnerka mojego ojca. Chciałabym bardzo dodać do niej wanilii i kardamonu, ale tego nie zrobiłam, bo zauważyliby, że uparcie próbuję zachować męża w swoim życiu i wolałam uniknąć kolejnej niepotrzebnej rozmowy o swoim zrujnowanym małżeństwie.
– O której wróciłaś? – spytała Kornelia, zaglądając na mnie znad białego rantu kubka.
– Przed dwunastą – skłamałam. – Zdążyłam się jeszcze wyspać.
Pokiwała głową. Nie miała żadnych wątpliwości co do moich słów i lekko mi ulżyło.
– I jak randka z przystojnym magazynierem? – Uśmiechnęła się do mnie zalotnie.
Piotr dziwnie sprężył się na słowa swojej kobiety, ale nic nie powiedział.
– To nie była randka, a spotkanie ze znajomym i poszło dobrze. Poszliśmy do restauracji, porozmawialiśmy i tyle. No i nie wiesz, czy jest przystojny...
– Ważne, że się dobrze bawiłaś. – Wskazała z satysfakcją na mnie palcem. – No i nie zaprzeczyłaś, że jest przystojny!
Zaśmiała się perliście, a mój ojciec odwrócił się w naszą stronę i z impetem położył talerz z jajecznicą i tostami na blacie. Kawałki usmażonego jajka podskoczyły i wylądowały na podłodze.
– Może byś zajęła się swoim małżeństwem, zainteresowała mężem, a nie spotykała z jakimś magazynierem! W dupie ci się przewraca! – krzyknął na mnie i szybkim krokiem poszedł w kierunku swojej sypialni.
Byłam zaskoczona. Nigdy nie widziałam mojego ojca tak zdenerwowanego. Nie w ten sposób. Nie byłam w stanie nic odpowiedzieć na jego atak. Poczułam się urażona, jednak Kornelia położyła rękę na moim ramieniu i delikatnie je ścisnęła.
– Nie przejmuj się. Nie na ciebie jest zły, a na mnie.
– Dlaczego?
Nie rozumiałam, co się mogło wydarzyć. Między nimi doskonale się układało. Zachowywali się, jak zakochane nastolatki i często wieczorami kładli się wcześniej, a potem słychać było w głównym salonie piskliwe krzyki Korneli. Byli ze sobą szczęśliwi więc, co go tak rozzłościło?
Chuda dziewczyna pochyliła głowę ze wstydem i przemówiła cicho:
– Bo chciał, żebyśmy sformalizowali nasz związek – wyznała.
– Gratu... – wyrwało mi się, ale mi przerwała.
– Odmówiłam.
Kornelia miała minę zbitego psa i nie mogłam scalić jej prezencji z tym, co mówiła. Skoro odmówiła, to dlaczego wydawała się taka smutna. Postanowiłam być delikatna i porozmawiać z nią o jej powodach.
– Nie chcesz być jego żoną? – zapytałam.
– To piękna perspektywa. Najpiękniejsza, o jakiej mogłabym marzyć – wyznała, a jej oczy się zaszkliły i nie wiedziałam, czy ze szczęścia na tą myśl, czy ze smutku, że jest niezrealizowana.
– To o co chodzi?
– Jestem jego asystentką, byłą kurwą, a on jest wybitnym profesorem, prezydentem i poważnym facetem. Ludzie nie widzą niczłego złego w tym, że prezydent posuwa swoją asystentkę, jeśli nie zdradza żony, ale gdy dowiedzą się, że żeni się ze swoją asystentką, bo ją posuwa, to mogą uznać go za głupca. On jest prezydentem, musi liczyć się z opinią ludzi...
Zrozumiałam zachowanie swojego ojca. Zrozumiałam, dlaczego był wściekły na Kornelię. Zrozumiałam, że musieli się długo kłócić wczoraj, że nie potrafił do niej dotrzeć i dał za wygraną. Rozumiałam, że po ucieczce mojej matki od niego, musiał czuć się kolejny raz odrzucony. Jego szansa (powtórna szansa) na małżeństwo z ukochaną osobą została zniweczona, ale nie dlatego, że ona kochała innego lub wcale go nie kochała. Dlatego, że ona nie czuła się godna jego ręki. Rozumiałam wściekłość swojego ojca, bo w tym momencie byłam równie wściekła, co on.
– Kornelia... – zaczęłam spokojnie, ale w miarę toku słów mój głos był coraz mocniejszy. – Ludzie całe życie cię pierdolili. Weź ich teraz ty pierdol!
– Ale... – zawahała się.
– Jakie "ale"? Wiesz, co ci powiem? – Nie wiedzieć czemu, łzy same popłynęły mi po twarzy, a ja poczułam, że wpadam w histerię. – Ta kawa nawet nie ma walili i kardamonu! A oddałabym wszystko za wanilię i kardamon w kawie! I nie chodzi tu o pierdoloną kawę, bo póki go nie poznałam to nawet kawy nie lubiłam, ale lubiłam budzić się rano i czuć zapach wanilii i kardamonu w kawie z rana, bo oznaczało to, że on ją parzy! Więc słuchaj, do kurwy nędzy! Jak ci parzy pierdoloną kawę, to ją wypij! Bo pewnego dnia możesz się obudzić i już nigdy więcej nie poczujesz wanilii i kardamonu w kawie!
Stuknęłam kubkiem o blat wyspy kuchennej. Kawa rozlała się po białym marmurze, a ja pobiegłam do swojej sypialni, aby się wypłakać w poduszkę mojego łóżka, w którym już się nie budził mój ukochany.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top