8. Może jednak
Nie wiem teraz, czy wolałabym się obudzić, spać nadal czy w ogóle już nie musieć wstawać. Może najlepiej otruć się jabłkiem, zemdleć i czekać na kogoś, kto będzie chciał, abym nadal żyła?
Podniosłam się leniwie i spojrzałam na zegarek, leżący na szafce nocnej przy moim łóżku.
5:21...
Wstałam powoli, założyłam szlafrok i wyszłam na balkon. Od razu uderzył we mnie świeży, chłodny wiatr, który rozwiał moje włosy. Szkoda tylko, że nie wątpliwości...
Szczerze mówiąc, boję się spojrzeć w lustro. Przeszywa mnie strach, gdy wyobrażam sobie, jak wyglądam po tej zapłakanej, męczącej nocy. Oparłam się łokciami o oparcie balkonu i spojrzałam na ulicę. Czysto. Żadnych śmieci ani ludzi. Cóż, jeszcze wcześnie. Czego się spodziewałam?
Zaczęłam sobie znowu nucić po cichu, jak ostatnim razem.
Never mind, I'll find
Someone like you...
Lubiłam słuchać naszego kontrastu, jeżeli chodzi o rejestry głosu. Ja mam wysoki, on ma niski. Razem to naprawdę fajnie brzmi.
I tak rozpłynęłam się w myślach i wspomnieniach, razem ze łzami w oczach.
~*~
- Hej... - wszedł ciemnowłosy chłopak do sali szpitalnej i uśmiechnął się do małej dziewczynki, która aktualnie coś bazgrała sobie w zeszycie. Miała ona bandaże na rękach i była bardzo wychudzona. Spojrzała na niego z lekkim, nieśmiałym uśmiechem.
On usiadł na brzegu łóżka i poczochrał jej długie, nie zadbane, kasztanowe włosy.
- Jak dzień mija? Wszystko gra? - na to dziewczynka pokiwała głową z szerszym uśmiechem. - A co tam rysujesz? - spytał z uśmiechem, na co dziewczyna przysunęła zeszyt bliżej klatki piersiowej, aby on nie zobaczył, co za "dzieła sztuki" tworzyła w wolnym czasie.
On tylko westchnął i spojrzał w stronę drzwi, gdzie akurat wchodziła mała dziewczynka. Była młodsza od tej, z którą rozmawiał wcześniej... Jeżeli można to nazwać rozmową.
- Cześć Choi! - krzyknęła i pomachała mu blondwłosa, która podbiegła do dwójki i wskoczyła energicznie na łóżko.
- Cześć Aluś! - powiedział rozbawiony chłopak.
- Jak się czujesz, Felcia? - spojrzała na kasztanowłosą, a ta niepewnie spojrzała i pokiwała głową, że jest okej.
- Dzisiaj nasza gwiazdka jest nie do rozmowy chyba... - powiedział chłopak, patrząc z troską na Felcię. Ta natomiast odwróciła wzrok zawstydzona. - Aluś, dasz nam chwilkę prywatności?
- Jasne, nie ma sprawy! - zeskoczyła z łóżka, po czym wybiegła z pokoju.
Było słychać, jak krzyczała na cały korytarz "Uwaga, Choi chce prywatności, nie wchodzić!". Rozbawiło to chłopaka. Nawet dziewczynka leżąca na łóżku, uśmiechnęła się lekko.
- Jesteś tu już tydzień i prawie nic nie mówisz... - zaczął Choi, spoglądając zmartwiony na dziewczynkę. Ona na to odwróciła znowu wzrok, kuląc się bardziej i przy okazji przygniatając zeszyt. - Nie zmuszam Cię do tego w żadnym razie, Fela. Ale wolałbym, żebyś otworzyła się na świat. - położył delikatnie dłoń na jej włosach, a ona spojrzała mu lekko przestraszona w oczy. - Tu już Ci nic nie grozi. Jesteś bezpieczna. Osobiście tego dopilnowałem i nadal będę. Ufasz mi? - dziewczynka, słuchając jego spokojnego głosu, postanowiła zrobić coś innego niż kiwanie głową.
Wyprostowała się i spojrzała mu prosto w oczy. Na początku to było niepewne, jednak musiała się postarać.
- Ufam Ci...
~*~
Postanowiłam wcześniej wyjść, niż mój brat. Zostawiłam karteczkę, że wszystko gra i nie ma mnie, bo zmieniłam nagle plany.
Już byłam kompletnie wymalowana, a włosy nadal płatały mi figle, zasłaniając mi co chwila widok na ulicę.
Kiedyś przez nie coś mnie przejedzie i będę totalnym naleśnikiem! No błagam!
Dotarłam powolnym krokiem do celu. Pierwsze co, weszłam do łazienki i spojrzałam w lustro. Makijaż zakrył większość skutków wczorajszego zdarzenia, jednak mam straszne wory pod oczami. Pocieszałam się, że przetrwam ten dzień i wyszłam. Kolejny cel- przebieralnia. Przebrałam się w moje legginsy i koszulkę (wszystko czarne, co nie?), spięłam włosy w niesforny kok i zaczęłam przeglądać internet. Po imprezie na razie ani śladu, co dało mi troszkę ulgi. Pewnie nadal wszystko jest kontrolowane przez informatyków naszego studia.
Dobra, pora do roboty...
Zaczęłam się rozgrzewać, żeby wcześniej zacząć ćwiczenia z moim nauczycielem. Nagle jednak ktoś musiał mi przeszkodzić...
- Wiedziałam, że Cię tu znajdziemy! - krzyknęła rozradowana JiWoo, gdy wparowała do sali lustrzanej razem ze swoją siostrą.
No błagam, nie...
- Cześć... - uśmiechnęłam się słabo, prostując się.
- Ojej, mało spałaś?
- Wszystko gra?
- Jadłaś coś?
- A może coś Cię boli?
Zaczęły na zmianę zadawać pytania, a ja coraz bardziej wiedziałam, że wcale nie mam wbudowanego głośnika stereo w uszach. Zaśmiałam się cicho. Byłam zakłopotana, bo nie chciałam ich zranić w jakikolwiek sposób ani dać po sobie poznać, że to chodzi o coś naprawdę większego.
- Po prostu trochę mało spałam... A właściwie w ogóle. - powiedziałam, a one otworzyły szeroko buzie z szoku.
- O nie...
- Jak to się stało?
- Może lepiej wróć do domu!
- Tak, bo jeszcze tu zemdlejesz!
Kolejne przeplatane zdania. Uśmiechnęłam się lekko do nich, biorąc głęboki wdech.
- Bywało gorzej, zapewniam Was. Nie jest aż tak źle. - powiedziałam, ale one spojrzały na siebie niepewnie, a potem na mnie, z tym samym wyrazem twarzy.
- Na pewno? - powiedziały równocześnie.
- Na pewno. Jeszcze się napiję ewentualnie w ciągu dnia energetyka i już. - one się skrzywiły na te słowa.
- Ble! Energetyki są niezdrowe!
- Ale mi pomagają. - powiedziałam już bardziej zirytowana. Już zaczynały mnie denerwować. Oczywiście nie przez nasze gusta, ale to, że cały czas nawijały. Mówię jak jest, a one nadal swoje.
- No nie wiem...
- Może lepsza kawa?
- Nie. Zrobię, jak chcę. - nie lubiłam być niemiła czy oschła, ale już nie miałam siły. Gdybym chociaż się wyspała albo miała dobry humor, to bym nawet wymyśliła żart. Ale dzisiaj za żadne skarby.
Dziewczyny znowu wymieniły spojrzenia. Potem przeniosły wzrok na mnie. Były ewidentnie zmieszane.
Wzięłam głęboki oddech i dopiero teraz zauważyłam, że mam dłonie zaciśnięte w pięści. Rozluźniłam je i spojrzałam na nie błagalnie.
- Dziękuję, że chcecie mi pomóc, to naprawdę miłe. Ale... Dzisiaj chcę raczej być sama i działać na własną rękę. Dobrze? Porozmawiamy później. - powiedziałam, jak najłagodniej umiałam. One jedynie pokiwały głowami i wyszły w ciszy.
- Kurwa mać... - syknęłam pod nosem i oparłam głowę o jedno z luster.
Muszę przetrwać...
~*~
Właśnie musiałam JA załatwić spotkania z fotografami. JA! Bo mój brat teraz zajmuje się wywiadami na temat jakiś przyszłych wyjazdów BTS.
Ja się teraz zastanawiam i kurwa pytam... Kto to wcześniej robił, jak mnie i mojego brata nie było?! Ilu oni ludzi pozwalniali, hę?!
- Karin! - z zamyślenia wyrwał mnie krzyk z drugiego końca korytarza. Przewróciłam oczami i się odwróciłam. Od razu zostałam napadnięta wielkim przytulasem. Potem stał się on podwójny i potrójny, a po chwili mój kok to była już szopa stulecia przez czochranie je dłonią czwartego osobnika.
No spróbujcie zgadnąć, kto to był i w jakiej kolejności.
- Tęskniliśmy... - powiedział przesłodziaśnie Jungkook, który jako pierwszy mnie napadł. Drugi był oczywiście V, przez którego zaraz się uduszę. Trzeci był Jimin, który chichotał mi do ucha, a osoba, która rozwaliła mi kok, to RM.
Ukatrupię!
- Ukatrupię! Duszę się! Nosz chłopaki, ogarnijcie się! - krzyczałam, chociaż i tak słabo było to słychać, bo przygniatali mnie swoimi wysportowanymi klatami. Szybko się jednak odsunęli, a ja aż się osunęłam na ziemię.
- Karin! - kucnął przy mnie Jungkook i V, a Jimin złapał się za głowę, obserwując razem z Namjoonem sytuację.
- No nie, to nasza wina!- powiedział załamany Park, a V zaczął machać mi rękami przed nosem, żebym nabrała więcej powietrza.
- Moja nie. Ja nic nie zrobiłem. - podniósł RM ręce do góry w geście obrony, a ja na niego pokazałam palcem.
- Zabiłeś mojego koka. Zemszczę się kiedyś. - udawałam, że to poważna sprawa, a Jimin się zaśmiał.
- No to Śnieżka wróciła do żywych. - powiedział uradowany Jeon, a V przestał machać rękami i pomógł mi powoli wstać.
- Dzięki... - powiedziałam cicho, posyłając mu lekki uśmiech. Odwzajemnił to. Ale to był o 200% szerszy uśmiech, niż mój, przez co pękłam śmiechem.
- Właśnie, KaRin, mamy dla Ciebie propozycję. - zaczął RM, stając przede mną, a Taehyung zaczął bawić się moimi włosami.
Co za dzieci...
- Jaki? - spytałam, starając się nie zwracać uwagi na V.
- Wzięliśmy sobie jutro salę w kinie i chcemy, abyś z nami poszła.
- Zgódź się, prosimy! - powiedział Jungkook ze słodkimi oczkami, łącząc dłonie przy twarzy, jak do modlitwy. Westchnęłam cicho, a gdy V uporządkował moje włosy (co ciekawe, bezboleśnie), przytulił mnie od tyłu i oparł brodę o moją głowę.
- Okej, o której? - powiedziałam, a wszyscy krzyknęli rozradowani.
- O 15 się wszystko zacznie. - powiedział Jimin, na co pokiwałam głową z uśmiechem.
- Jasne, będę gotowa. A na co idziemy?
- To niespodzianka. - powiedział Kim tajemniczym, zboczonym głosem. Zrobiłam przestraszoną minę, a chłopaki się zaśmiali.
- Okej...? - powiedziałam niepewnie.
- Dobra, my spadamy. Do zobaczenia jutro! - powiedział RM. Jimin mi pomachał uroczo, Jungkook dał mi małego przytulasa, a V... Nie poszedł z nimi, tylko mnie pociągnął gdzieś za rękę. W każdym razie kierunek był mi nieznany.
- Tae, gdzie idziemy? - spytałam zdziwiona, gdy tylko dorównałam mu kroku.
- Zobaczysz. - odpowiedział, a po chwili weszliśmy do jednej z pustych sal lustrzanych. To były te jedne z mniejszych.
Obrócił mnie przodem do siebie i znowu spojrzał mi prosto w oczy tym swoim wzrokiem, który mnie pożera. Zawsze mam wrażenie, że chce w ten sposób zajrzeć do mojej głowy i wszystko o mnie wiedzieć.
Zdecydowanie mu to nie wyjdzie...
- Na pewno wszystko gra? - spytał, a ja westchnęłam i spojrzałam w drugą stronę. Byle nie w jego oczy. Przez nie nie mogę kłamać.
- Wszystko gra. - a teraz wróciłam wzrokiem na niego, aby nie miał podejrzeń. - Tylko mało spałam.
Chwilę mi się przyglądał. Jego wzrok przytłaczał. Przygryzłam nerwowo dolną wargę, patrząc w podłogę.
Czemu przy nim nigdy mi nie wychodzi kłamstwo? Zawsze to było proste...
Udawanie, że wszystko gra to moja norma. Czemu on tak na mnie działa?
- Na pewno tylko to? - spytał trochę ciszej, a ja wzięłam głęboki oddech, przymykając oczy. Postanowiłam zrobić coś, czego się nie spodziewałam.
- Pokłóciłam się z bratem o to, czego nie powinieneś wiedzieć. - spojrzałam na niego, a on zmarszczył brwi zdziwiony moją odpowiedzią.
- Czyli mi nie powiesz, czemu? - pokiwałam mu głową, że ma rację. Oparł się o ścianę i patrzył w podłogę.
- Nie mogę. I to nie chodzi o obarczanie Cię czymkolwiek czy nieufność. Jeżeli chcesz, żebym mogła tu wchodzić, a mój brat nadal był współpracownikiem właściciela tego studia, musisz mnie zrozumieć.
Spojrzał na mnie, znowu pełny zaskoczenia. Ale po chwili pokiwał głową, że rozumie.
- Jeszcze jedno pytanie.
- Jakie?
Skrzyżował ręce i obejrzał mnie od stóp po czubek głowy, po czym znowu skierował swój wzrok w moje oczy.
- Co Ci się śniło, gdy byłaś u nas? - momentalnie się wzdrygnęłam i spojrzałam w bok. Starając się równomiernie oddychać, usiadłam powoli na podłodze.
- Koszmar. Zwykły koszmar, nic więcej. - oparłam się o ścianę i przyciągnęłam nogi do klatki piersiowej, opierając brodę o kolana. Czułam na sobie jego wzrok. Próbował mnie przekroić na pół i zobaczyć, co się we mnie ukrywa.
Po chwili, niesłyszalnie, kucnął przede mną i nadal mnie obserwował.
- Opowiesz mi ten koszmar? - spytał swoim niskim, a zarazem delikatnym głosem. Spojrzałam na niego i pokiwałam głową na nie.
- Kiedyś przyjdzie na to czas, że będziesz wiele o mnie wiedział. Ale jeszcze nie teraz. - powiedziałam, wstając z podłogi i krzyżując ręce, nadal przylegając plecami do ściany. On zrobił to samo z lekkim zawodem wymalowanym na twarzy. Widocznie myślał, że jestem jakimś otwartym, krótkim dramatem, który sobie przeczyta, gdy nikt nie będzie przeszkadzał.
Bardzo się myli...
- Idź już, bo pewnie nie wiedzą, gdzie jesteś i znowu się spóźnisz. - posłałam mu najszczerszy uśmiech, jaki umiem. Odwzajemnił gest. Ale on na pewno był bardziej szczery... I smutny.
- To do zobaczenia jutro. - powiedział, wychodząc z sali.
A może jednak...
- Zaczekaj! - powiedziałam w ostatniej chwili, zanim zdążył wyjść z sali. Spojrzał na mnie, a ja nabrałam więcej powietrza w usta, niż zwykle.
- Chcę, żebyś wiedział, że nie musisz się martwić. - zaczęłam niepewnie, a on uważnie mnie słuchał. - To, co mi się śniło, nawiedza mnie od sześciu lat. Jest to moja przeszłość. Dlatego nie chcę do tego wracać, jak tylko mogę. Te wspomnienia mnie zjadają i niszczą od środka, jak sobie tylko przypomnę, co się działo. Dlatego przepraszam, że Ci od razu nie powiedziałam. - ukłoniłam się nerwowo, a jemu lekko otworzyły się usta z zaskoczenia. Gdy tylko się wyprostowałam, odgarnęłam szybko włosy z twarzy i czekałam na jego reakcję.
Tae podrapał się po karku. Był widocznie zakłopotany.
Kurde, muszę wszystko spieprzyć...
- Nie... Nie musisz przepraszać. To ja powinienem za to, że jestem taki infantylny...
- Nie wiedziałeś, a miałeś jak najbardziej prawo pytać. - uśmiechnęłam się lekko, próbując polepszyć otaczającą nas atmosferę. On wziął głęboki wdech i wypuścił ciężko powietrze.
- Dziękuję. - powiedział łagodnie z uśmiechem i mi pomachał. - Do jutra.
- Do jutra. - odmachałam mu, a on wyszedł z sali, zostawiając mnie samą. I wtedy zdałam sobie sprawę, że jestem beznadziejną dziewczynką, która kompletnie się zagubiła i nie chce uparcie szukać wsparcia.
Kurde, pewnie teraz będzie miał przeze mnie zły humor! Będzie go męczyć ta jebana niewiedza! Nie wiem, czemu się o mnie tak martwi, a inni nie, ale to jest denerwujące. Przez niego czuję się, jak ostatnia kretynka!
Uderzyłam pięścią w ścianę ze złości. Powinnam mu powiedzieć, ale mógł wygadać!
Boże, czemu to mnie tak blokuje...
~*~
Wróciłam do domu później niż chciałam. Wzięłam prysznic, zmyłam cały makijaż z twarzy i postanowiłam sobie zrobić maseczkę, która podobno działa tak, że nie widać zmęczenia.
Usiadłam do laptopa i zaczęłam oglądać, co się dzieje w internecie i na świecie. Jednak nic ciekawego nie rzuciło mi się w oczy, oprócz tego, że jedna z moich znajomych z Polski jest w związku z jakimś facetem.
Pewnie dupek, jak wszyscy inni.
Szybko jednak zrezygnowałam z zajęcia i zmyłam maseczkę. Gdy tylko usłyszałam, że brat wszedł do domu, padłam (po cichu) na łóżko i starałam się zasnąć. A przynajmniej udawałam.
Wszedł do mnie do pokoju. Był bardzo cichy, ale słyszałam, jak się zbliża do łóżka. Pogłaskał mnie delikatnie po policzku wierzchem dłoni i chwilę chyba nade mną stał. Obserwował, jak śpię. Czasami tak robił, gdy byłam mała, a koszmary miałam codziennie.
Po jakimś czasie wyszedł, zamykając delikatnie drzwi.
To przez wyrzuty sumienia, zrozumienie swojego błędu, troskę czy poczucie obowiązku?
Szybko jednak zapadłam w sen... Tym razem go nie pamiętam...
I dobrze.
//*Ciekawy opis* 😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top