5. (Nigdy) za wiele
Mimo tylu wczorajszych emocji i myśli, które kłębiły się w mojej głowie, znowu zasnęłam od razu, jak padłam na łóżko. Dlatego rano znowu miałam sporo roboty. W dodatku... Jakoś na moje samopoczucie te wszystkie humory znajomych źle podziałały. Spojrzałam w lustro i miałam wrażenie, że przy nich jestem zupełnie inną osobą. A jaka ja jestem naprawdę?
Kiedy jestem sama, często zadaję sobie różne pytania.
Kim jestem?
Po co żyję i jaki jest cel mojego istnienia?
Czy widzę siebie jako prawdę czy kłamstwo?
Czy to wszystko w ogóle ma sens?
Jednak po chwili oderwałam się, przypominając sobie przeszłość. Ból, krew, strzał, głód, bieda, wykorzystanie... To najczarniejsze części mojej historii. Trwało to do 12 roku życia. Potem pojawił się Choi i całe moje życie nabrało barw.
Dobra, już dość...
Gdy już się zebrałam, zorientowałam się, że czegoś mi brakuje. Rozejrzałam się jeszcze raz po pokoju i spojrzałam na łóżko, gdzie była moja torba. W myślach wymieniłam przedmioty, jakich się uczę. I wtedy zorientowałam się, że przez Sugę i RM zapomniałam wziąć od brata z gabinetu moje rzeczy! Mam na myśli strój, wodę, notatki itd. Wróciłam tylko z podręczną torbą!
Jednak jestem głupia...
Wybiegłam z pokoju na dół, przewracając się przy tym na schodach. Na szczęście złapałam się poręczy w ostatniej chwili i padłam tyłkiem na jeden ze schodków, bokiem do dołu. Łapałam szybko oddech, bo ujrzałam całe życie przed sobą.
No właśnie, moje życie... Znowu to samo.
Skuliłam się na schodach, czując ból w klatce piersiowej. Nie zauważyłam nawet, że brat właśnie do mnie podszedł i stanął nade mną wypytując, co się stało. Spojrzałam na niego wielkimi, przestraszonymi oczami, pełnymi łez. Wtedy zrozumiał, co się stało i mnie przytulił.
- Już już, mała... - szepnął mi do ucha, gładząc dłońmi moje plecy. - Jesteś bezpieczna. Twój ojciec nie żyje, a ty jesteś ze mną. Jesteś bezpieczna. - mówił tak, że się powoli uspokajałam, a ból zaczynał być coraz mniejszy.
Po chwili wziął mnie ze schodów i położył mnie na kanapie przed telewizorem. Okrył mnie kocem i póścił na YT filmik ze śmiesznymi kotami. Szybko też podał mi kubek kakao i tosty. Przytulił mnie znowu, a mi humor od razu się poprawił. Zajadałam sobie tosty i śmiałam się z tego, co leciało w telewizorze.
- Jesteś kochany, braciszku. - powiedziałam, dając mu buziaka w policzek, na co on się rozpromienił.
- Wiem. - oddał mi całusa, ale w moje włosy. Zabrał ode mnie naczynia, po czym stuknął pięścią w stół, przez co podskoczyłam i spojrzałam w jego stronę zaskoczona. Wtedy zauważyłam moją torbę z rzeczami, przez które wybiegłam z pokoju.
- I tak Ci nie wybaczę, że zapomniałaś swoich rzeczy. Musisz się w końcu obudzić, a nie bujać w obłokach. - stwierdził, po czym poszedł po schodach do swojego pokoju. Ja tak siedziałam na kanapie, mając mieszane uczucia i kompletny chaos w moich myślach.
A może jednak to wszystko nie ma za bardzo sensu..?
~*~
Dzisiaj nie mogłam się na niczym skupić. W czasie tańca zapominałam kroków lub nie zauważałam, że nauczyciel coś do mnie mówi, a na śpiewie nie miałam siły wydobywać odpowiedniej głośności. Bliźniaczki też starały się mnie jakoś podnieść na duchu i pytały, co się stało. Mówiłam im wtedy, że to tylko niewyspanie.
Kompletne kłamstwo...
Postanowiłam sobie kupić w automacie jakiś sok. Może poprawiłoby mi to nastrój, gdyby nie to, że zaczepił mnie pewien facet, którego nie znałam.
- Soo Karin? - spytał, pukając mnie przed typ w ramię. Spojrzałam na niego i schowałam do kieszeni pieniądze, które akurat miałam wrzucić do automatu.
- Tak, to ja. - zdobyłam się na lekki, wdzięczny uśmiech. - Coś się stało, proszę pana?
- Jestem panem od nagrań, jakbyś chciała wiedzieć. Powiedziano mi, że uczysz się tu wielu rzeczy i masz dzisiaj gorszy humor.
"Gorszy humor"? Ja mam zjebaną psychikę i rozłam emocjonalny!
Uśmiechnęłam się szerzej na jego słowa, co kompletnie kontrastowało z moimi myślami i samopoczuciem.
- A co ma jedno do drugiego? - spytałam, na co on swoim zimnym wzrokiem patrzył na mnie uważnie.
- Chcesz być przy nowych nagraniach? - spytał, na co ja zamrugałam pare razy oczami.
- N-naprawdę mogę? - spytałam niepewnie, na co on prychnął lekceważąco.
- Bym nie proponował.
- Z wielką chęcią się zapoznam z nagrywaniem dźwięku. - ukłoniłam mu się lekko. - Bardzo panu dziękuję za propozycję.
- Pff, podziękuj nie mi, ale panienkom Shin. - powiedział pod nosem. - To chodź za mną.
Poszliśmy do studia nagrań. Rozejrzałam się po sali, starając się "złapać" wzrokiem każdy szczegół, mimo mojego zmęczenia. Szybko sobie zrobiłam kok, aby włosy mi nie przeszkadzały w pracy i spojrzałam za szybę. Od razu wszyscy z BTS mi pomachali radośnie, co odwzajemniłam. Starałam się, aby mój uśmiech był jaknajszczerszy, ale nie wiem, jak wyszło. Gdy "pan od dźwięku" pokazywał mi szczegóły, nadal czułam na sobie czyiś wzrok. Nie odwracałam się jednak w tamtą stronę, a starałam się skupić na zdobywaniu nowej wiedzy.
- Wszystko na razie jasne? - spytał, o dziwo, w miarę ciepłym tonem głosu, na co ja lekko się uśmiechnęłam.
- Tak, na razie tak.
- Dobrze. To ty się przypatruj, jak to pracuje w praktyce. Jasne? I niczego nie dotykaj. - ostrzegł mnie palcem, na co ja się ukłoniłam z cichym śmiechem.
- Oczywiście.
No i zaczęło się nagranie utworu "Best of me". Wsłuchiwałam się w głosy chłopców przez słuchawki, ale co jakiś czas na nich też patrzyłam. To było najgorsze, co mogłam robić, bo gdy nasze oczy się spotykały, wiązało się to z dziwnymi minami w ich wykonaniu i wybuchami śmiechu, co powodowało, że musieli zaczynać od nowa. Mój nowy nauczyciel tylko patrzył na mnie chłodno, ale co jakiś czas też się śmiał. Naprawdę poprawił mi się ponownie humor.
Jednak po nagraniach byłam tak wykończona śmiechem, że szybko uciekłam z sali nagraniowej. Kupiłam w końcu ten soczek, odebrałam swoje rzeczy i wróciłam do domu.
~*~
Gdy wróciłam do domu, padłam na łóżko. Byłam serio padnięta i nie wiem, czemu, ale chciało mi się rozpłakać na dobre. Jednak musiałam się powstrzymać, gdyż zaczął dzwonić telefon. To były bliźniaczki i dzwoniły do mnie na video. Podniosłam ręce do góry, żeby było widać moją twarz i odebrałam.
- Hej, Karin! - powiedziała jedna z nich. Nie wiem, która to. Czasami ich jeszcze nie rozróżniam.
- Hej, kochane. - uśmiechnęłam się szeroko na ich widok.
- Jak się czujesz? - spytała druga z nich.
- Jedynie zmęczona... Ale w porządku. Na pewno lepiej po tych nagraniach. - zaśmiałyśmy się wszystkie. - Jestem wam winna podziękowania.
- Oj tam, bez przesady. - machnęły ręką obie.
- To drobiazg. - odpowiedziała druga i wszystkie się znowu zaśmiałyśmy szeroko.
- Ale podobno sporo musieli chłopaki powtarzać przy nagraniach...
- Bo cały czas pękali śmiechem. - odparłam z chichotem, na co one zrobiły to samo, co ja.
- Pewnie przez Ciebie. - odparła jedna.
- Hmm, skąd wiedziałaś? - pękłyśmy śmiechem, a ja położyłam się na brzuchu, opierając telefon na poduszce przede mną tak, aby mnie widziały. Oparłam brodę na przedramionach i się uśmiechnęłam.
- Cieszymy się, że masz lepszy humor.
- Od razu lepiej wyglądasz. - odparły, na co się uśmiechnęłam.
Nagle między dziewczynami pojawił się J-hope ze swoim szerokim, zaraźliwym uśmiechem.
- Cześć piękne. - powiedział, na co ja prawie pękłam śmiechem.
- Cześć przystojniaku. - poruszyłam znacząco brwiami, co spapugował i wszyscy się zaśmialiśmy.
- Co tam u Ciebie?
- A nic. Rozmawiałam z moimi przyjaciółkami, ale ktoś nam przeszkodził.
- Serio? - zrobił zdziwioną, komiczną minę, udając, że nie wie o kim mowa.
-Tak, właśnie tak. - odparłam, z trudem powstrzymując śmiech. Starałam się, aby ta sytuacja wyglądała na poważną.
- A to drań. - odparł ze skwaszoną miną, po czym zrobił minę, jakby właśnie odkrył coś nadzwyczajnego i na chwilę zniknął. Dziewczyny spojrzały na mnie z wielkim znakiem zapytania, wymalowanym na twarzach, a ja wzruszyłam ramionami, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Jednak po chwili pojawił się znowu nasz J-hope, który pchał w stronę bliźniaczek V.
- To jest ten oprawca! - krzyknął, a V patrzył dookoła, to na mnie, to na dziewczyny, a to na swojego kolegę, nie wiedząc, o co chodzi. W końcu nie wytrzymałam i pękłam śmiechem.
- Ja? Co ja zrobiłem? - spytał Taehyung, co mnie jeszcze bardziej rozbawiło. Wyglądał, jak bezbronny baranek. J-hope w końcu też pękł śmiechem, tak samo, jak JiWoo i JeWoo. V za to stał, nadal próbując połączyć wątki. Spojrzał na mnie błagalnie.
- Karin, wytłumaczysz mi to? - spytał, a ja wytarłam wierzchem dłoni kąciki oka. Aż się popłakałam ze śmiechu.
- J-hope się nudzi i próbuje mi wmówić, że ty nam przeszkadzasz w rozmowie, a nie on.
- No nie no! Wykryto mnie! - krzyknął J-hope oburzony, ale po chwili wszyscy się śmialiśmy do rozpuchu.
- Dobra, kończymy rozmowę. - powiedziała jedna z bliźniaczek. - Nasza kochana dziewczynka pewnie jest zmęczona.
- Racja. - potwierdziła druga.
- To papa, babeczka. - powiedział uroczo V, co wywołało u mnie od razu uśmiech.
J-hope za to zamaszyście machał mi rękami na pożegnanie.
Wygląda, jakby był z psychiatryka...
- Papa, kochani. - powiedziałam, wysyłając im całuska.
- Papa! - krzyknęli wszyscy i skończyliśmy rozmowę.
~*~
Kiedy wyszłam już gotowa do spania z łazienki, usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Pomyślałam, że to pewnie brat wrócił do domu, więc odgarnęłam włosy z twarzy i wyszłam z pokoju. Powoli zaczęłam schodzić po schodach, a dźwięki tupania zaprowadziły mnie do salonu. I wtedy go zauważyłam. Padł na sofę.
Pewnie jest zmęczony... Albo coś go zdenerwowało i załamało.
Podeszłam do niego powoli i odgarnęłam mu grzywkę z twarzy.
- Cześć braciszku. - powiedziałam z lekkim uśmiechem, a on spojrzał na mnie i szybko odwrócił wzrok w stronę najbliższego mu okna. Czyli w kompletnie drugą stronę.
- Cześć. - rzucił krótko.
Naprawdę zastanawia mnie, czemu tak się zachowuje.
- Coś się stało? - spytałam zmartwiona, a on znowu przeniósł swój wzrok na mnie. Był ewidentnie zły. I to na mnie. Jego zimny wzrok sprawiał, że traciłam grunt pod nogami. Przełknęłam ślinę.
- Domyślasz się o co chodzi? Czy może jednak jesteś takim pempkiem świata, że nie zauważasz swoich błędów i myślisz tylko o sobie? - powiedział, patrząc mi w oczy. W tym momencie osłupiałam i otworzyła mi się lekko buzia z zaskoczenia.
- Em... - zaczęłam niepewnie, na co Choi prychnął zrezygnowany. Nie wiedziałam, w jaki sposób mogłam go zezłościć do takiego stopnia. Przygryzał przez chwilę wewnętrzną stronę policzka i zmierzył mnie wzrokiem.
- To nie wiesz, tak? - chciałam coś powiedzieć, ale niestety mi przerwał. - No to jednak za bardzo liczyłem na to, że jesteś mądra. - stwierdził, po czym wstał z sofy i znowu na mnie spojrzał.
No to przejebane chyba...
- Robisz mi złą reputację. - powiedział krótko. Byłam w kompletnym szoku.
- C-co?! Dlaczego? Co ja niby takiego zrobiłam?!
- Zdajesz sobie sprawę, że jeżeli ty i chłopaki z BTS się nie ogarną, to możesz tam nie mieć wstępu? Wiesz, że przez Twoje zachowanie... - tu pokazał na mnie palcem. - ... Mogą mnie wylać?
Patrzyłam na niego, jakbym zobaczyła najprawdziwszego ducha.
- P-przecież to nie moja wina! - sprzeciwiłam się, ale to chyba pogorszyło niestety sprawę.
- Nie Twoja wina, tak? A czemu akurat byli szczególnie tak rozproszeni, gdy ty tam byłaś, hę?
- N-nie wiem...
- A ja wiem. Masz na nich zły wpływ. I za dobrze się chyba czujesz w takim towarzystwie.
- C-co ty... - już kompletnie byłam zagubiona. Nie wiedziałam, co na to odpowiedzieć. Zaczęłam więc próbować improwizować. - Ale przecież to oni się śmiali, nie ja! Ja starałam się skupić na pracy, a oni cały czas rozpraszali MNIE! - podkreśliłam ostatnie słowo.
- Przepraszam bardzo. Co ty powiedziałaś? - powiedział brat, który już z trudem się powstrzymywał, ukazując coraz bardziej swoją złość. - Oni są celebrytami. To są "bogowie" Korei Południowej XXI wieku. I ty próbujesz zwalić na nich winę? Powiedz coś takiego dyrektorowi. Że jego gwiazdy, które dają mu kupę kasy, mają kompletnego bzika i nie zależy im na sławie i dobrze nagranej płycie! - słuchałam tego uważnie, stając jak słup soli. Coraz bardziej się bałam tego obrotu sytuacji.
Brat westchnął po chwili naszej niezręcznej ciszy i chciał coś jeszcze powiedzieć, ale w ostatniej chwili mu przerwałam.
- Nie obchodzi mnie dyrektor... Oni też są ludźmi... A Ciebie tam nie było, więc czemu wyobrażasz sobie wszystko na moją niekorzyść! - krzyknęłam i pobiegłam po schodach do siebie do pokoju. Miałam już wszystkiego dość. Zamknęłam drzwi na klucz i padłam na łóżko, wtulając się w moją poduszkę. Łzy mi ciekły, jak szalone. Nie mogłam już tego powstrzymać...
Czuję się, jak wielki błąd... Po co ja tu jeszcze jestem?
// Trochę dramatycznie i mało BTS, ale... Taka moja wola. Według mnie to ważny rozdział. Sporo pokazuje na temat naszych głównych bohaterów...
Życzę cierpliwości do kolejnego rozdziału! Pozdrawiam gorąco! 💋🖤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top