3. Już za dużo znajomości

Dzisiaj zaczynam te wszystkie nauki i pracę... A właściwie pomaganie w pracy. Będę robiła za prawą rękę mojego brata. Oj, będzie się działo...
Wstałam, jak zwykle wcześnie, żeby ze wszystkim zdążyć. To przez to, że moje tempo zbierania się po wstaniu, jest porównywalne do tempa jakiegoś ślimaka.
Zeszłam na dół i od razu zobaczyłam brata, który znowu siedział przy telefonie.
- Dzień dobry panu. - powiedziałam słodkim, uprzejmym głosem, gdy podchodziłam do lodówki po mleko. Miałam zamiar zrobić sobie płatki na mleku.
- A dzień dobry panience. - odpowiedział, odrywając się od telefonu.
- Tym razem romans z krową czy świnką? - spytałam dla żartu. Jego gry były przeróżnego rodzaju, ale najbardziej miałam bekę z tych typu "Happy village", o których wcześniej wspominałam.
- Ha ha ha, bardzo zabawne. - stwierdził, a ja zaczęłam sobie przygotowywać śniadanie.
- A co ty tak wcześnie, tak w ogóle? - spytałam zaciekawiona. Zwykle to ja jestem pierwsza na nogach.
- To przez stres. Wcześniej się obudziłem po prostu.
- Ojej, biedaczek... - powiedziałam przesłodzonym tonem, kładąc sobie miskę na stoliku i siadając naprzeciw niego.
Brat na to podniósł brew, a ja się z niego zaśmiałam.
Po śniadaniu pojechaliśmy (już jego samochodem służbowym) do studia. Dzisiaj zaczynam naukę. Ech... To będzie masakra, ja wam mówię. Ja i nauka... To biel i czerń.

~*~

Jestem po paru lekcjach. Nie ma sensu, aby wam opisywać tego, jak mnie wszyscy wykończyli. Pani od śpiewu stwierdziła, że jestem jedyna w swoim rodzaju przez koloraturowy sopran i umiejętność normalnego i czystego śpiewu rozrywkowego. I teraz mnie katuje.
Pan od tańca jest naprawdę wymagający... Na szczęście jestem rozciągnięta, ale stwierdził, że powinnam poćwiczyć na siłowni. Powiedziałam mu, że nie mam czasu, a jego wzrok stał się tak zimny, że chciałam się gdzieś schować.
I tak minęło na razie koło czterech godzin.
Teraz będzie nauka u fryzjera i make-up-u. Zobaczymy, co tutaj się stanie ciekawego.
Weszłam do sali, gdzie zwykle gwiazdy są malowane itp. I nagle wszystkie oczy na mnie! To znaczy... Trzech dziewczyn. Z czego dwie identyczne i na mój widok pisnęły obie równocześnie. Myślałam, że bębenki w moich uszach pękną, a moje szeroko otwarte oczy z zaskoczenia wyjdą z orbit.

- Aaa, jaka słodka! - krzyknęła jedna.

- Oj tak, a jaka śliczniusia!- pisnęła ta druga.

I tak jeszcze "wypiskiwały" mi komplementy, a ja stałam, jak jakiś słup soli. Trzecia za to babka, stojąca obok, zbliżyła się do mnie i zaczęła wszystko nagrywać. Po chwili jednak powiedziała coś, co mnie zbawiło.

- Dobrze dziewczyny, już wystarczy. Przedstawicie się może w ogóle, co?

Dziewczyny, jak na zawołanie, ukłoniły mi się z szerokimi uśmiechami, pokazując swoje równiutkie, bielutkie ząbki.

- Shin JiWoo!
- Shin JeWoo! - krzyknęły pokolei.
- Miło nam Cię poznać. - powiedziały to tym razem równocześnie.

- Dobrze... - powiedziała kobieta obok mnie, która skończyła nagrywać. - Zostawiam Cię z Twoimi instruktorkami. - po tych słowach wyszła.
WTF?! CO TU SIĘ ODPITALA? Wolałabym, żeby została ta nieznajoma i je ogarniała dalej!

W tym czasie, kiedy tak Wam się żalę na własny żywot, dziewczyny mnie usadziły przed lustrem, na jednym z krzeseł.

- A teraz tak... - zaczęła jedna z bliźniaczek, a potem przejęła stery druga siostra.

- Teraz Ci pokażemy w praktyce dobieranie makijażu.

- Według pewnych proporcji twarzy.

- Cery.

- I innych takich bzdetów.

Zaraz dostanę zeza rozbieżnego...

- Em... Okej. - powiedziałam niepewnie, a one zaczęły mi wszystko opowiadać na zmianę, oplatając w to komplementy na temat mojego wyglądu i uroku osobistego. Po pewnym czasie też zaczęły mnie malować, zwracając mi uwagę na niektóre szczegóły, które zawsze trzeba uwzględniać przy makijażu scenicznym. Tu akurat u kobiet, nie?

~*~

Dobra. To ja Wam w tym momencie podam obraz chłopców. MÓJ pierwszy ich wizerunek, jaki na mnie wywarli na naszym pierwszym "spotkaniu".

Suga to dziecko z wiecznym swagiem, które patrzy na wszystko obojętnie. Od razu widać, że ma wiele rzeczy (za przeproszeniem) w dupie. Dobrze, też ukrywa swoją słodką stronę. To pewnie na starcie, potem będzie gorzej, hehe.
RM... Widać, że lider. Bije od niego odpowiedzialność i pewność siebie. Ale nie wiem, czemu mam takie wrażenie, że jest jakiś sztuczny, gdy mnie teraz wita. Brr! Mam nadzieję, że to się zmieni.
Jimin już od razu, jakikolwiek wyraz twarzy by nie przybrał, i tak będzie słodki, a jego uśmiech jakoś powala mnie z nóg. Już wiem, czemu ma ksywkę ChimChim albo Jiminie. Bo to strasznie słodkie, a do niego to pasuje jak cholera.
J-hope... Od razu rzuca się w oczy jego optymizm i poczucie humoru. Chodząca bomba wybuchowa! Trzeba uważać, bo wszyscy przez niego umrą... Ze śmiechu. A jego uśmiech jest wręcz zaraźliwy.
Jungkook za to na pierwszy rzut oka wydaje się uroczy i... Najmłodszy. Jakoś się to czuję. Ta aura wokół niego, powodująca, że chce się być młodszym i płatać figle, jest zarażająca wręcz. Wydaje się też pomysłowy i pełny energii.
V jest jakiś ponury. Nic nie mówi, wcale się nie uśmiecha... Wiem, że ma ksywkę "Alien" bez powodu, ale jakbym go nie znała chociażby z filmów na YT lub Instagrama, pomyśłałabym, że to jakiś gburek o wielkim ego.
No i Jin. Najstarszy. Bardziej bym się tego spodziewała po RM, ale nie ukrywajmy... Jin ma więcej zmarszczek. A tak to, zachowuje się nadal czasami, jak dziecko. Ale na pierwszy rzut oka wydaje się, jakby był poważny, a zarazem miał wielkie poczucie humoru.

~*~

Po pewnym czasie byłam już wymalowana. Muszę przyznać nieskromnie, że... Wyglądałam naprawdę dobrze. Makijaż był podobny do mojego, ale był mocniejszy, jak zwykle bywa przy stylizacji scenicznej.
Nagle, ku mojemu zaskoczeniu, przez drzwi wszedł cały zespół BTS. Wszyscy spojrzeli na mnie, a ja na nich. Jakbyśmy zobaczyli się pierwszy raz w życiu.

- Ooo, dzień dobry chłopcy! - krzyknęły dziewczyny, jak zwykle podekscytowane nie wiadomo czym, a ja aż podskoczyłam i spojrzałam raz na jedną, raz na drugą.

- Cześć. - powiedział RM obojętnie razem z J-hopem.

- Siemka. - powiedział Jungkook, uśmiechając się szeroko, jak i uroczo.

Poudaję, że mnie nie ma, co?

- A ty jesteś siostrą Soo Choi? - spytał nagle Jimin.

No i mi nie wyszło...

Spojrzałam na Jimina z miną zdezorientowanego dziecka.

- Tak... - odpowiedziałam niepewnie, wstając z siedzenia.

- Miło Cię poznać. - powiedział z uśmiechem, który odwzajemniłam. - Jak masz na imię?

- Soo Karin.

- Ślicznie. - powiedział, chichocząc pod nosem.

- Dziękuję. - odpowiedziałam, lekko się rumieniąc.

- Widzę, że bliźniaczki zrobiły sobie królewnę Śnieżkę. - stwierdził Jungkook, śmiejąc się, a potem inni. Ja za to zakryłam twarz dłońmi.

- Ej, zawstydzasz ją. - stwierdził V, podchodząc do mnie od tyłu. Wziął moje dłonie i zabrał je z twarzy. Rozejrzałam się zdezorientowana, bo nie wiedziałam na początku, kto to, czym rozśmieszyłam wszystkich. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam śmiejącego się V, który póścił moje dłonie i odszedł o krok.

- Jesteś za urocza, żeby zakrywać twarz. - stwierdził Taehyung, a ja zamrugałam zaskoczona, po czym uśmiechnęłam się lekko zawstydzona.

- Ooo, serio jest urocza. - stwierdził Jimin.

- Taki cukiereczek. - powiedział J-hope, udając uroczego, na co wszyscy się zaśmiali, a ja napuszyłam jeden polik i skrzyżowałam ręce na piersiach. Możnaby powiedzieć, że wyglądałam w tym momencie, jak mała, rozpieszczona dziewczynka, która miała jakiegoś focha. Wszyscy na to zrobili głośne "Ooo".

- Ale i tak wygląda, jak Śnieżka. - powtórzył Jungkook, na co Suga się cicho zaśmiał.

- Dlaczego akurat, jak Śnieżka?

- Bo ma jasną cerę, ciemne włosy, ciemne oczy i jest śliczna i nieśmiała. - szybko wymienił powody, a ja zastanawiałam się, gdzie się mogę schować.

- Bez przesady... - powiedziałam cicho. Byłam dość zakłopotana tą sytuacją.

- Dobra dobra, dość. Nie zawstydzajcie panienki dalej, tylko się zbierajmy na sesję. - W tym momencie weszła reszta obsługi itp, a chłopaki zaczęli rozsiadać się za swoich miejscach. Ja postanowiła skorzystać z okazji i wyjść niepostrzeżenie z sali. Udało się to na szczęście bez problemu. Ale dziwnie się czułam... Jakby ktoś na mnie zawzięcie patrzył.

~*~

Po załatwieniu paru rzeczy mojego brata (czyli trochę papierkowej roboty), postanowiłam wyjść już do domu. Nie było późno, bo jakoś ok. 15. Ale stwierdziłam, że nie ma na razie, co tam siedzieć.

- Heeej!

- Karin!

No tylko nie to...

Odwróciłam się, żeby spojrzeć kto mnie woła. No zgadnijcie, kto to może być.

- Może byśmy razem gdzieś poszły? - spytała Jewoo.

- Na miasto, na zakupy czy na lody... - zaczęła wymieniać druga z nich.

Obie były raczej wysokimi koreankami, o łagodnej urodzie i długich, czarnych włosach z błękitnymi końcówkami. Nie dało się ich odróżnić, serio.

- No... No okej, ja chętnie skorzystam z zaproszenia. - reakcja była... Bolesna. Znowu pisnęły podekscytowane, jakby właśnie zobaczyły swojego ukochanego celebrytę. Ale pomyślałam, że warto mieć jakiś przyjaciół w pracy. Poza tym są naprawdę sympatyczne i urocze.

- No to w drogę! - krzyknęły równocześnie, wzięły mnie z obu stron za ręce, abym była pomiędzy nimi i poszłyśmy na zakupy, na lody itd. Od dawna z nikim nie miałam takiego ubawu, jak z nimi.

Muszę przyznać, że to był naprawdę udany dzień! Miejmy nadzieję, że nic mi nie zepsuje humoru za szybko...

// Oto kolejna część! Mam nadzieję, że się na razie podoba ^^ Polecajcie znajomym czy coś w tym stylu i tzrymajcie kciuki, żebym miała dla Was więcej czasu xD
Całuski 💋🎶

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top