15. Ukryć za rękawem
Nie czuję nic...
Jedynie mam świadomość, że.
Po prostu że.
Możnaby porównać mnie do trupa.
On też czuje pustkę.
Czuję wielkie, zimne nic.
Wstałam leniwie z łóżka. Nie pamiętałam za wiele z poprzedniego dnia. Za oknami było widać jedynie poświatę latarni ulicznych. Firany były rozsunięte, jakby specjalnie chciały mnie obudzić wcześniej, czyli tak jak zwykle.
Pierwsze co, wzięłam bluzę z krzesła przy biurku. Nawet nie sprawdzałam godziny, to nie miało sensu. Jedynie mogę szacować, że jest trzecia w nocy.
Czułam się, jakbym stała gdzieś obok siebie, w innym wymiarze... To przez wczorajszy dzień? Wczorajszy wieczór? Wczorajsze popołudnie?
Skierowałam się do łazienki. Wstałam chwilę w miejscu, bo zapomniałam, co chciałam zrobić. Spojrzała w lustro, jakby tam miała być odpowiedź. Jednak jej nie znalazłam. Zobaczyłam jedynie spuchnięte oczy, pełne smutku i odrazy. Może jeszcze do tego zmęczenie.
Skorzystałam z toalety, obmyłam twarz chłodną wodą i wróciłam do pokoju. Spojrzałam na balkon, zbliżając się powolnym krokiem. Dotknęłam szyby, zwężając wzrok. Światło mnie drażniło. Gdy to sobie uświadomiłam, zasłoniłam je firankami.
Podeszłam powoli do szafeczki nocnej i sięgnęłam po telefon. Bez zastanowienia padłam z powrotem na łóżko i zaczęłam przeglądać portale społecznościowe. Pustym wzrokiem oglądałam zmieniające się obrazy na ekranie. Zmniejszyłam światło.
I tak w kółko...
~*~
Jest 14:55.
Zostałam w domu. Siedziałam w długiej bluzie, nie zdejmując nawet piżamy. Siedziałam i patrzyłam w sufit, mając puste myśli.
Przez pewien czas zastanawiałam się, czy zajrzy do mnie Choi. Jednak się myliłam, co mnie cieszyło. Pewnie nawet nie spojrzał na drzwi od mojego pokoju.
Znowu sięgnęłam po telefon i puściłam jakąś playlistę z muzyką fortepianową. Z głośnika zaczęła lecieć przyjemna, trochę smutna melodia.
Zmusiła moją głowę w jakiś sposób do zastanowienia się nad wstaniem. Jednak gdy utwór minął, akurat stanęłam na nogach. Dziwnie mi się kręciło w głowie. Nie wiedziałam, dlaczego.
Spojrzałam w stronę drzwi balkonowych. A właściwie firan... Nadal ich nie rozsunęłam, aby światło słoneczne wpadało do mojego pokoju. Dzisiaj każda światło drażniło moje oczy. Trochę jakby moje źrenice przestały działać odpowiednio. Zwykle do objawy zmęczenia, ale nie wiem dlaczego miałabym nie mieć sił.
Może to coś innego?
Chwilowa słabość?
Westchnęłam cicho, jak kotek i gdy już chciałam włączyć laptopa, żeby zobaczyć, czy jakąś pracę przysłał mi brat na maila, usłyszałam dzwonek do drzwi. Zdziwiłam się bardzo.
Kto to może być?
Sąsiad?
Choi odpada... Chyba, że coś się stało.
Wyszłam z pokoju, zeszłam schodami na parter i zajrzałam przez małe szklane kółeczko na drzwiach, aby sprawdzić, kto jest za drzwiami. Ku mojemu zaskoczeniu był to Taehyung w masce i kapturze. Rozglądał się wokół jak zagubione dziecko, które nie wie, co tutaj robi. Ale podejrzewam, że nie powinnam ufać pozorom.
Poprawiłam rękawy, wzięłam głęboki oddech i otworzyłam powoli drzwi. Im szerzej były otwarte, u chłopaka na twarzy pojawiał się szerszy, pudełkowaty uśmiech. Nie wiem dlaczego, ale na ten widok zapominalam o świetle słonecznym, o ranach na rękach, zmartwieniach, a okropny, depresyjny humor powoli opuszczał moje myśli i ciało.
- Dzień dobry KaRiiin! - powiedział z radością, od razu przytulając mnie do siebie.
- Dzień dobry Taeś, dzień dobry... - powiedziałam zdezorientowana, wtulając się w niego i wdychając jego cudowny zapach. - Co tu robisz? Nie powinieneś być w studiu?
- A wiesz... - puścił mnie i wzruszył ramionami. - Dowiedziałem się, że nie ma cię u nas i nikt nie zna przyczyny, bo nikogo nie powiadomiłaś...
- Od kogo się dowiedziałeś? - spytałam zdziwiona.
- Spytałem razem z Jungkookiem dlaczego cię nie ma.
- Ale kogo! - spytałam poddenerwowana, podnosząc trochę głos.
- No twojego brata. On najlepiej wie co u ciebie się dzieje, stąd poszliśmy do niego.
Westchnęłam głęboko, kiwając głową, że rozumiesz i łącząc palce u dłoni za sobą.
- Rozumiem...
- Tak więc... Czemu dzisiaj Cię nie ma? - powiedział z dziecinnym uśmiechem.
Uciekłam wzrokiem gdzieś w bok, aby łatwiej było mi mówić. Jego spojrzenie zawsze wyciąga ze mnie prawdę i zmienia we mnie emocje na optymizm i radość z życia.
Nienawidzę tego chwilami.
- Trochę nie najlepiej się czułam po prostu i wolałam zostać w domu. - powiedziałam, po czym na niego spojrzałam z dziubkiem i lekką złością. - Mogłeś powiedzieć, że przyjdziesz, to bym zrobiła herbatka, posprzątała i w ogóle się ubrała.
TaeHyung zbadał mnie wzrokiem i się zaśmiał, uświadamiając sobie, że nadal jestem w piżamie.
- Jak uroczo! - powiedział, przeciągając samogłoski. - I spokojnie, chciałem ci zrobić niespodziankę! Przecież je lubisz, co nie?
- No... No lubię. - uśmiechnęłam się lekko. - Ale wyglądam strasznie i musisz na to patrzeć.
- Przecież tobie nie potrzebny makijaż. - powiedział, przewracając oczami.
- Ech... - westchnęłam jedynie. - Zamknij drzwi i wchodząc śmiało.
Poszłam parę kroków wgłąb domu. Tae za to zdjął buty i poszedł moim śladem.
- To... Co chcesz robić? - spytałam, unosząc ręce do góry i uderzając nimi o biodra, w geście bezradności.
- Hm... Powiedz najpierw co ci dolega. O! Możemy pobawić się w lekarza! - powiedział z radosnym uśmiechem.
- Że... Ja mam być twoim pacjentem, a ty moim lekarzem? - pokiwał głową twierdząco.
Westchnęłam po raz tysięczny z bezradności w ciągu dzisiejszego dnia.
- Jesteś może głodny albo chcesz się czegoś napić? - uśmiechnęłam się sztucznie, pokazując ręką kuchnię.
Chłopak się zaśmiał, odgarniając swoje włosy z twarzy do tyłu. Następnie spojrzał na schody, a potem na mnie.
- Tam jest mój gabinet, wie pani? - zaczął. - Bardzo serdecznie zapraszam, gdyż widać, iż pani nie czuje się najlepiej.
Ukłonił się, kierując ręce w kierunku schodów w geście zaproszenia mnie na samą górę. Zachichotała cicho na to zachowanie, kiwając głową z niedowierzaniem.
- A ja panu doktorowi mówię, mnie nie trzeba badać.
- Ale to ja jestem lekarzem, aby to stwierdzić. - powiedział, podnosząc na mnie wzrok.
Parę sekund trwaliśmy w ciszy. On czekał, a ja wybierałam opcje. W końcu zdecydowałam, że pójdę schodami w górę do "gabinetu lekarskiego".
Jedynie bałam się, że...
A jeżeli będzie chciał zdjąć mi bluzę? Rękawy pod spodem są zbyt krótkie, aby wszystko zakryć.
A jak rękawy same mi się podwiną?
Boże, niech on tego nie zauważy...
Weszłam do pokoju tuż za nim. On wyraźnie zniesmaczony rozejrzał się po pokoju. Po tym poszedł w stronę okien.
- KaRin, jak ty możesz tak ciemno siedzieć? Można świra dostać. - stwierdził, rozsuwając rolety na boki.
Nic nie odpowiedziałam. Uznałam to za pytanie retoryczne. Zasłoniłam dłonią oczy, ponieważ było dla mnie w tym momencie zbyt jasno. Gdy to chłopak zobaczył, pokiwał głową niezadowolony.
- No i mamy pierwszy objaw. Dzisiaj nie lubisz światła i bawisz się w wampira. - powiedział i pokazał na łóżko. - Może pani usiądzie?
Spojrzałam na Tae, odsłaniając oczy i poszłam w stronę łóżka, po czym na nim usiadłam. On zrobił to samo. Zbliżył się do mnie, złapał za podbródek i zaczął przyglądać mojej twarzy. Obserwowałam, jak jego wzrok przechodzi po kolei, od czoła po szyję. Gdy znowu spojrzał mi prosto w oczy, odwróciłam wzrok w stronę okien.
- Zaczerwienione oczy, blade usta... - nagle zbliżył swoją dłoń do mojej szyi, a gdy dotknął skóry, cofnęłam się gwałtownie z chichotem. - Masz łaskotki?
- Em... Nie, wcale. - odpowiedziałam, udając, że to prawda.
- Chciałem sprawdzić ci puls, ale jak nie dasz się dotknąć tu... - pokazał na moją szyję. - ... To sprawdzę na nadgarstkach.
O cholera, nie nie nie NIE!
Przełknęłam głośniej ślinę. Próbowałam się skupić i udawać, że to mnie nie porusza. Nadgarstki to nadgarstki. Ale jak teraz działaś?
- KaRiś? - obudził mnie z zamyślenia, aż lekko podskoczyłam. - Zbladłaś mocno, wszystko w porządku? Chce ci się pić czy coś? - spytał wyraźnie zmarrwiony.
Aż głupio mi się zrobiło, że on się martwi o kogoś takiego, jak ja i musi żyć teraz w kłamstwie. Boli mnie to. Wolałabym albo zapanować wczoraj nad sobą, albo umrzeć od tego. Pokiwałam energicznie głową.
- Na pewno? - spytał dla pewności.
- Albo... - zawachałam się. - Możesz przynieść mi jednak coś do picia?
- Jasne. - powiedział, po czym ruszył do drzwi i wyszedł z pokoju.
Zyskałam na czasie!
Pędem pobiegłam do szuflady przy biurku i zaczęłam szukać szybko bandaży. Pamiętałam, że po przeprowadzce chowałam je gdzieś do szuflady, ale nie mogłaś ich znaleźć. Spanikowana zamknęłam szuflady, rozejrzałam się po pokoju i podbiegłam do łazienki. Przeszukiwałam szafki, szuflady i gdy już to znalazłam...
- Co robisz? - spytał słodkim głosem, stając w progu łazienki.
Przyglądał mi się, trzymając szklankę wody w szklance. Jego wzrok był raczej obojętny, z błyskiem dziecinnej ciekawości.
Od razu schowałam bandaż z powrotem.
Cholera jasna.
- Em... - szukałam wymówki. - Szukałam jednego kremu pod oczy, ale chyba gdzieś mi zniknął...
- Ach, rozumiem. - pokiwał głową. - Pomóc ci szukać?
- Nie nie nie, ja później tego po szukam, spokojnie. Teraz tak bardzo nie jest mi potrzebny. - uśmiechnęłam się do niego lekko, minęłam go wychodząc z łazienki i znowu usiadłam na łóżku.
Ta, wcale nie jest mi potrzebny... Umrę na stres.
- Masz. - chłopak usiadł obok i podał mi szklankę z wodą.
Poprawiłam odruchowo rękawy i wzięłam od niego szklankę i zaczęłam powoli ją pić. W między czasie Tae wierzchem dłoni dotknął mojego czoła i zrobił krzywy dziubek.
- Jesteś zimna. - stwierdził zdziwiony, zabierając dłoń. Spojrzałam na niego, a on akurat padł na łóżko i leżał za mną. Przyglądał mi się uważnie, myśląc pewnie nad tym co mi jest.
- Jadłaś coś dzisiaj? - spytał, gdy tylko dopiłam wodę i oparłam szklankę między nogi, trzymając ją obiema dłońmi.
- No... - spojrzałam na szklankę. - Tak jakby... Nie.
- Dlaczego? - dopytywał dalej.
- Bo... Nie mam apetytu.
Chwila milczenia. Chłopak przesunął się bliżej poduszek i wtuliła jedną w nich twarz. Czułam na sobie jego spojrzenie. Pewnie zastanawia się nad kolejnym pytaniem.
- Powinnaś coś zjeść pożywnego, a potem pójść spać. I wziąć jakieś witaminki. - stwierdził spokojnie.
Spojrzałam na niego.
~TaeHyung's prov.~
Coraz bardziej miałem wrażenie, że coś przede mną ukrywa. Spojrzała na mnie i nie wiem co mam myśleć o tej całej sytuacji. Jej oczy są tak smutne, że aż miałem ochotę ją przytulić mocno, a zarazem bałem się ją dotknąć, bo mogłoby coś pójść nie tak. Nie wiem co. Ale nie zmienia to faktu, iż muszę o nią zadbać. Czuję taką wewnętrzną potrzebę. Nie mogę patrzeć na jej zaczerwienione, smutne oczy.
Właśnie...
- Spałaś dzisiaj? - spytałem na odchodne.
Dziewczyna na to pytanie odwróciła wzrok w stronę balkonu.
- Troszkę tak. - powiedziała, znowu wzdychając.
Jakby była kompletnie wykończona...
- Płakałaś? - kolejne pytanie.
Dziewczyna zniżyła wzrok na szklankę. Nie wiem ile czekałem na odpowiedź. Sekundy? Minuty? W każdym razie odpowiedzi słownej nie dostałem. Usłyszałem jedynie, jak dziewczyna pociąga nosem i zaczyna nierówno oddychać.
Podniosłem się od razu do siadu i przytuliłem ją od tyłu. Jej drobne, kruche ciało drżało. Przeniosłem wzrok na szklankę i zanim cokolwiek zdążyłem powiedzieć, zobaczyłem zbyt dużo...
O Boże...
Bałem się teraz sam drgnąć czy cokolwiek powiedzieć.
Ale muszę poruszyć ten temat...
~KaRin's prov.~
Zamknęłam oczy i pozwoliłam, żeby łzy leciały mi po policzkach na moje dłonie. Szklanka, którą trzymałam, służyło mi teraz raczej za naczynie, które zbierało moje smutki w całość. Moje wszystkie kłótnie, zmartwienia, strach, nieprzespane noce...
Upuściłam szklankę i schowałam twarz w dłonie.
Już nie mam siły niczego ukrywać...
Już nie mam siły kłamać...
Nie obchodzi mnie, czy ktoś zobaczy.
Niech ktokolwiek mnie zrozumie...
Poczułam, jak ktoś mnie mocniej przytula do siebie, łapiąc za głowę i przyciągając ją do ciepłej klatki piersiowej. Odruchowo wtuliłam się w chłopaka, a on głaskał mnie delikatnie po plecach.
Jednak nagle zbił mnie z tropu pewien fakt... To, że chłopak sam zaczął nie spokojnie oddychać. Po chwili usłyszałam, jak on sam płacze.
- T-tae? - powiedziałam cicho, a on wtulił się we mnie, jak małe dziecko i sam zaczął płakać, jak ja.
Oboje tak płakaliśmy. Nie wiem ile tak siedzieliśmy. Minuty? Godziny? Wdychaliśmy swój zapach i dzieliliśmy się smutkiem, nie wymawiając ani jednego słowa.
- Dlaczego... - spytał w pewnym momencie, niskim i ochrypłym głosem.
- Co "dlaczego"? - spytałam, nie domyślając się o co może mu chodzić.
- Dlaczego... - przełknął głośno ślinę. - Dlaczego to zrobiłaś?
Zamarłam, domyślając się tym razem o co może mu chodzić. Odruchowo poprawiłam nadgarstki, a chłopak za nie złapał.
- Odpowiesz?
To zabrzmiało wręcz błagalnie. Wzięłam głęboki oddech, odsuwając się od niego. Jednak on nie dał mi odejść. Znowu mocno mnie przytulił.
- Odpowiedz, proszę...
Szukałam w głowie, od czego zacząć, lecz w tym czasie Tae mnie puścił, wstał i szybko wyszedł z pokoju.
Patrzyłam zszokowana na drzwi, zadając sobie w głowie kolejne pytania, na które odpowiedzi nie sposób było znać. Zaczęłam znowu płakać. Padłam na łóżko i schowałam twarz w najbliższą mi poduszkę.
To przeze mnie...
Jak ja mogłam...
Wróci?
Obraził się?
Jak bardzo go zraniłam.
Po pewnym czasie poczułam się zmęczona i senna. Ślepo wpatrywałam się w przestrzeń za szybą. Niebo ogarnęły piękne kolory, z przewagą różu i żółci. Na chmurach odbijało się światło słońca, które pewnie już szykowała się do schowania za horyzont ziemi.
Nagle usłyszałam trzask drzwiami wejściowymi i szybkie kroki, które były coraz głośniejsze. Zanim zdążyłam się podnieść, do pokoju wparował Tae z reklamówkami pełnymi... Chyba jedzenia.
- Tęskniłaś? - spytał z uśmiechem, po czym usiadł na podłodze i nie czekając na moja odpowiedź, zaczął wyjmować wszystko pokolei i pokazywać. - Umiesz robić kakao?. - pokiwałam głową twierdząco. - To świetnie. Kupiłem też chusteczki, ciastka, popcorn, lemioniadę, Coca-colę, sushi i jeszcze coś. - rzucił w moim kierunku czymś miękkim.
Pluszaczek?
- Mi zawsze pluszaki pomagały, gdy byłem smutny, a nie miałem z kim porozmawiać. - cmoknął. - Może to brzmi dziecinnie, ale...
- Dziękuję. - powiedziałam cicho, przerywając mu.
Przyjrzałam się pluszaczkowi, który przypominał jasnoberzowego misia. Zaśmiałam się cicho, po czym wstałam z łóżka i podbiegłam do Tae, aby go przytulić. On to odwzajemnił od razu.
Trwaliśmy tak przez dłuższą chwilę. Czułam niezwykłe szczęście, mogąc go mieć u swojego boku.
- To co? - spytał. - Idziemy zrobić sobie kakao i popcorn? Może jakiś film?
- Jasne!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top