14. Początek końca
Tej nocy spałam niespokojnie. Cały czas z tyłu głowy miałam słowa mojego brata, które bardzo wpłynęły na mój tok rozumowania całego funkcjonowania w Big Hit Entertainment. Bałam się. Odruchowo, gdy sobie przypominałam poprzedni wieczór, przytulałam się do kołdry, jakby to był mój jedyny pluszak.
Nawet nie wiem, w ilu procentach to były koszmary, a mogły to być jedynie zobrazowane myśli pod moimi powiekami.
Czekam na porę, aby wstać, jakbym oczekiwała własnej śmierci. Patrzyłam na sufit, na ściany, na firanki... Nie wiedziałam już, gdzie podziać wzrok. Spojrzałam na zegarek leżący na szafce nocnej. Została mi godzina do wstania.
Pieprzę to.
Wstałam z łóżka i od razu powędrowałam do łazienki. Nawet nie myślałam o spojrzeniu w lustro, od razu w nie spojrzałam jako moja pierwsza czynność.
O Boże...
W tym momencie postanowiłam się od razu zająć sobą. To było jedyne, co miałam w głowie. Szybko poprawić swój wygląd, aby w pracy dobrze wyglądać.
~*~
- Feelaaaa... - usłyszała dziewczynka zza drzwi swojego szpitalnego pokoju.
Nie słysząc odpowiedzi, wszedł wysoki, dobrze znany dziecku chłopak o azjatyckich rysach.
- Dzień dobry, Felcia. - powiedział, wchodząc z wielką torbą prezentową.
- Dzień dobry... - powiedziała, patrząc to na chłopaka, to na torbę. Jednak nie zadawała pytań. Nadal miała problemy z mówieniem i była pod okiem psychologów oraz lekarzy.
- Jak się miewasz? - spytał z uśmiechem, jakby cieszył się z samego przyjścia. - Wszystko w porządku?
Pokiwała głową, że tak.
- A wiesz co? - spytał.
Zaprzeczyła ruchem głowy.
- Mam dla ciebie coś.
Dziewczyna patrzyła na niego zdezorientowana. Bała się spytać, z jakiej to okazji, więc tylko opierała się w komunikacji na ruchach i mimice twarzy.
Chłopak zaśmiał się, pokazując swoje białe zęby.
- Jesteś pewnie ciekawa co to i z jakiej to okazji, prawda? - patrzył na nią uważnie.
Dziewczynka nie poruszyła się, a jedynie patrzyła na białą torbę z różowym wydrukiem w postaci kokardy ozdobnej. Czarnowłosy chłopak odczytał to, że rzeczywiście jest bardzo ciekawa. Sięgnął do torby i podał ją dziewczynce, a ona nieśmiało przyjęła podarek i zajrzała do środka. Spojrzała z niedowierzaniem na chłopaka, po czym wyjęła z torby prezentowej dużego, beżowego misia z czerwoną muszką.
- Podoba ci się? - spytał.
- Tak... - powiedziała cicho, przytulając do siebie misia i chichocząc cicho. - Dziękuję, Choi.
Chłopakowi zmiękło serce od tego widoku. W dodatku potrafił on docenić to, że powiedziała cokolwiek w nadmiarze emocji, gdyż głównie z tym dziewczynka miała problem. Czy to negatywne emocje czy pozytywne, często mała Felcia nie mogła nic powiedzieć przez pewien hamulec w psychice. Jej przeszłość była straszna, a on o tym wiedział.
Trudno powiedzieć, czy to on był ratunkiem dla niej, czy ona dla niego...
~*~
Poczułam pukanie w moje ramię.
- Hm? - spojrzałam zdezorientowana na JiWoo. Dzisiaj mogłam je odróżnić ze spokojem, ponieważ były ubrane w innych kolorach. - Co się stało?
- No w ogóle nie słuchasz.
- Czyli coś mnie ominęło?
- Tak! - powiedziała jej siostra. - Stwierdziłyśmy, że jesteś trochę taką nową trainee w naszej wytwórni.
- Tak! - stwierdziła bliźniaczka. - No bo śpiewasz, tańczysz, przyjaźnisz się z obsługą... I tak dalej.
- I tym podobne.
- Więc w sumie może byś spróbowała porozmawiać z dyrektorem wytwórni?
- No... - zaczęłam, ale nie było mi dane dokończyć.
- A tak w ogóle wiesz, że wczoraj były urodziny NamJoona?
- Nooo! - powiedziała nie wiadomo czym podekscytowana JeWoo. - Podobno imprezy nie było, nie chciał.
- Ale chłopaki zrobili mu imprezę!
- Szkoda tylko, KaRin, że nie mogło Cię tam być... - westchnęły obie ze smutnymi wyrazami twarzy.
Moment...
- Ja nie mogłam? Nikt mnie nawet o to nie spytał. - stwierdziłam zdziwiona.
- Podobno Suga rozmawiał z twoim bratem i on odpowiedział, że nie pozwala ci wyjść z domu, bo chora jesteś.
- No i dlatego pewnie dzisiaj tak źle wyglądasz.
Ale...
- Właśnie! Powinnaś zostać w domu i odpoczywać!
Ale czekajcie...
- Racja! Przy chorobie nie można się przemęczać, wiesz o tym na pewno.
Momencik, ale...
- A może się zwolnisz? Bo rzeczywiście wyglądasz niezbyt zdrowo...
- Ale zaczekajcie, moment moment, wait! - udało mi się w końcu odezwać. - Ja nie jestem chora. Ani wczoraj, ani dzisiaj. Jestem zdrowa.
Siostry spojrzały na siebie zdziwione i znowu przeniosły na mnie wzrok.
- Nie wyglądasz najzdrowiej...
- Właśnie! Poza tym twój brat miał pewnie powód, aby tak mówić.
- A przecież takie rzeczy nie biorą się znikąd, co nie?
- Ja ci radzę iść do domu.
- Dokładnie! My nawet możemy powiedzieć, że chora jesteś i nie dasz rady przyjść.
- Tak będzie szybciej.
Zaraz zwariuję...
- A mierzyłaś gorączkę?
... Wybuchnę...
- A masz jakieś inne dolegliwości?
... Rozpłaczę się...
Za dużo ludzi dookoła...
Za dużo słów...
Nie!
- Dziewczyny! - wybuchłam, wstając z krzesła. - Mam już dość! Mówię, że ze mną wszystko w porządku, okej? Czasami człowiek ma prawo gorzej wyglądać, mam racje?
Dziewczyny, wyraźnie przestraszone i zdezorientowane, jak małe ptaszki, które spotkały drapieżnika, patrzyły na mnie wybałuszonymi oczami. Chyba nie wiedziały, co powiedzieć, ponieważ milczałyśmy wszystkie. Po chwili wzięłam energicznie torbę i szłam w kierunku wyjścia, modląc się, aby nikogo nie spotkać po drodze.
Wyjątkowo modlitwa się sprawdziła.
~*~
We know full well there's just time...
So is it wrong to dance this line?
If your heart was full of love
Could you give it up?
Nuciłam, leżąc na łóżku i patrząc na sufit. Wyglądał tak samo, jak dzisiaj rano. Cóż. Trudno, żeby było inaczej. Trudno, aby takie coś zmieniło się w ciągu paru godzin. Nie to, co ludzie, którzy są pociągani przez sznureczki, zwane emocjami. Tylko kto pociąga za nie? Ludzie? Duchy zmarłych? Konsekwencje przeszłości? A może demony?
Coz what about, what about angels...
They will come, they will go and make us special
Don't give me up
Don't give me up
Podniosłam się z tym pytaniem w głowie. Postanowiłam wziąć prysznic, aby zmyć z siebie te wszystkie myśli. Ten cały natłok, przez który już powoli nie mogłam nawet wyostrzyć pola widzenia.
A może to łzy... Nie wiem...
How unfair, it's just our luck
Found something real that's out of touch
But if you'd searched the whole wide world
Would you dare to let it go?
Wzięłam piżamę z szafy i poszłam w kierunku łazienki. Mojej łazienki. Jeszcze tydzień temu potrafiłam się nią cieszyć, teraz jedynie w głowie mam własne błędy.
Coz what about, what about angels...
They will come, they will go make us special
It's not about not about angels, angels
Gdy już byłam pod strumieniem ciepłej wody, zaczęłam płakać. Nawet nie widziałam nic, jedynie słyszałam moje pytania, jakby unosiły się echem w moim umyśle, może i nawet w całym ciele.
Czemu na nie nakrzyczałam...
Czemu cały czas uciekam?!
I tak przecież nie mam, gdzie uciekać...
Kurwa, to wszystko nie ma sensu...
Spojrzę w lustro i mam ochotę uciekać z własnej skóry.
Czemu musiałam się urodzić taka niepotrzebna!
Taka beznadziejna! Taka bezużyteczna!
Jedyne co umiem, to niszczyć wszystko dookoła i krzyczeć bez sensu na innych!
Nie powinno mnie tu być...
Jedynie przeszkadzam wszystkim tutaj!
To nie ma wszystko sensu, nie ma!
...
Nie mam siły...
Oczy mnie bolą...
...
Nadgarstki...
Odzyskiwałam powoli pole widzenia i świadomość, co się dzieje, bo na pewno nie tego, co się działo. Miałam głowę skierowaną na ręce. W jednej trzymałam moją starą przyjaciółkę, którą nawet nie wiem skąd wzięłam, skoro brat wszystkie przede mną schował. Druga ręka była cała we krwi od cięć które były niezbyt zgrabne i we wszystkie strony.
Nie dobrze...
Spojrzałam na przedmiot obok siebie. Była to zepsuta golarka, a obok niej rozerwana kosmetyczka, wokół której wszystko się rozsypało. Krew spływała powoli na podłogę.
Co ja zrobiłam...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top