11. Wolny dzień
Obudziłam się, ale nie chciałam jeszcze otwierać powiek. Pierwsza myśl, jaka mnie naszła to fakt, że nie muszę dzisiaj się zrywać do studia i wszelkich prac. Dzisiaj mam dzień wolny. Piękna sobota, którą wiele ludzi ubóstwia...
W głowie już zaczęłam sobie wyobrażać, co mogę dzisiaj zrobić ambitnego. Mogę leżeć do której godziny chcę, mogę spokojnie posprzątać dom, porozmawiać z koleżankami i kolegami z Polski, coś pobazgrać w szkicowniku, śpiewać na całe gardło to co chcę, a nie co mi zadaje nauczycielka... To jest piękne.
Otworzyłam leniwie powieki i ku mojemu zdziwieniu, za oknem było jeszcze trochę ciemno... Zastanawiałam się, czy znowu obudziłam się o piątej nad ranem, czy może pogoda się zepsuła i niebo zostało zasłonięte przez ciemne chmury... Spojrzałam na zegarek, leżący na mojej szafce nocnej i okazało się, że moje obie myśli chyba były trafne. Urządzenie wskazywało 5:48. O tej godzinie powinno być już jasno, nawet jeśli jest początek września. Wstałam leniwie i lekceważąc zimno pod moimi stopami, poszłam boso w stronę balkonu. Otworzyłam szklane drzwi i spojrzałam na niebo. Było zachmurzone i czułam, jak na twarz spadają delikatne, drobne krople deszczu. Mimo tego, wyszłam aż do barierek, oparłam się o nie rękami i zamknęłam oczy, dając się oddać tej spokojnej, rzadkiej chwili. Mżawka dawała orzeźwienie i delikatną pobudkę. Na skórze pojawiła się przyjemna gęsia skórka z powodu wilgoci i zimna. Było jedynie słychać cichy szum spowodowany drobnymi kroplami deszczu, tak to brzmiała cisza przyjemna dla ucha.
Nie wiem ile czasu upłynęło, ale gdy usłyszałam rozmowy na ulicy, otworzyłam oczy. Ulicą szła jakaś starsza pani, która chyba mówiła do swojego małego pieska. Na oko zwierzak też już miał za sobą sporo psich lat. Chwilę się jeszcze im przypatrywałam i weszłam z powrotem do pokoju. Wtedy dopiero zdałam sobie sprawę, że jestem kompletnie przemoczona i zmarznięta. Spojrzałam znowu na godzinę. Była 6:16. Postanowiłam się przebrać w inną piżamę i założyć moje ukochane kigurumi, które przypominało Szczerbatka z filmu "Jak wytresować smoka". Uwielbiałam to. Związałam włosy w niezgrabny, wysoki kok i uruchomiłam laptopa. Zapowiada się ambitny dzień.
~*~
- Ty nadal w piżamie? Poza tym innej niż wczoraj wieczorem? - spytał mnie Choi, gdy tylko się odwrócił i podał mi śniadanie. Dość ambitnie, jak na niego... Makaron z jajkiem i pomidorkami koktajlowymi i kiełkami, których nazwy nie pamiętam. Ale w Polsce takich nie ma, raczej właśnie w Azji są one spotykane.
- Tak. - odpowiedziałam szybko i sięgnęłam po pałeczki. - Dzisiaj postanowiłam leniuchować. Dzień wolny dla mnie, a jutro możemy spędzić dzień razem. Bo masz jutro wolne, prawda?
- Najprawdziwsza prawda. Dzisiaj odpoczywaj, a jutro już pięknie wypoczęta, będziesz mi usługiwać, gdyż to mój jedyny wolny dzień. Pasuje? - uśmiechnął się do mnie, siadając po przeciwnej stronie stołu.
- Uznam to za Twoje marzenie drugoplanowe. - odpowiedziałam z równie głupim uśmiechem i zapchałam się makaronem.
- Dzięki. Zawsze można na Ciebie liczyć. - Sam zaczął jeść swoje śniadanie.
Chwila ciszy. Ja w sumie zajęłam się wchłanianiem jedzonka, ale czułam na sobie wzrok brata. Wolałam jednak nie patrzeć w tamtą stronę. W trakcie jedzenia zauważyłam jednak, że nic mi nie podał do picia. Zawsze o tym zapominał... Wstałam od stołu w poszukiwaniu jakiejś szklanki. Znalazłam odpowiednią w szafce i pospiesznie nalałam sobie wody.
- Dużo ostatnio trenujesz, jeżeli chodzi o taniec? - pokiwałam głową, że tak. - Bo tyłeczek Ci się zrobił jeszcze piękniejszy.
Wyplułam wodę do zlewu zszokowana i zażenowana tym, co powiedział. Odwróciłam się w jego stronę, a on na mnie patrzył rozbawiony. Nalałam znowu wody do szklanki i szybko wylałam zawartość na chłopaka.
- Ej! Za co to? Za szczerość? - postanowiłam nie odpowiedzieć i po prostu wyszłam z kuchni.
Po pierwsze- czemu patrzy na mój tyłek?
Po drugie- jak on może kłamać? W kigurumi się takich rzeczy nie widzi!
Po trzecie- ja tego nie posprzątam. Sam niech się tym zajmie za karę.
~*~
Aktualnie padłam na sofę wykończona po odkurzeniu całego domu. No wybraźcie sobie, że musicie wysprzątać cały dom z parterem i piętrem, kiedy mieliście w głowie zakodowane tylko jedno słowo, którym było "lenistwo". Tragedia.
Nagle usłyszałam sygnał z telewizora, że ktoś dzwoni na wideo w pewnej aplikacji. Mój telewizor jest dość wypasiony, połączony z komputerem, więc ma też dostęp do internetu i można też ściągnąć różne na niego aplikacje, jak Facebook, Youtube i inne takie bzdety.
- Kto to może być... - zadałam sobie to pytanie i włączyłam ekran telewizora. Chyba nikt nie będzie zdziwiony, jak powiem, że to BTS? Co ciekawe, osobą dzwoniącą był Namjoon. Oczywiście odebrałam i usiadłam skrzyżnie na sofie. Na ekranie pokazali mi się RM, Taehyung, Jimin i Suga... Suga? Przecież on cały czas pracuje w studiu!
- Czeeeeeeść! - powiedzieli najmłodsi w towarzystwie.
- Dzień dobry Karin! - to był Namjoon, a Yoongi jedynie mi pomachał z lekkim, aczkolwiek typowym dla siebie obojętnym uśmiechem.
- Dzień dobry chłopcy! - pomachałam im obiema rękami, co Tae zrobił tak samo z uśmiechem.
- Czemu dzisiaj Cię nie ma? Szukaliśmy Cię wszędzie. - powiedział Jimin, wpatrując się w monitor telefonu Namjoona, czyli... Praktycznie na mnie.
- Dzisiaj sobota.- odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
- No i co z tego, że sobota? -spytał znowu, a Namjoona olśniło, bo westchnął nagle, jakby odkrył coś nadzwyczajnego.
- Ach! Przecież jak jest sobota to nie chodzi się do szkoły. - powiedział lider.
- Ach, no tak... - zaczął Yoongi, ale nie dokończył, gdyż najmłodsi wtrącili mu się w słowo.
- No ale co z tego, że sobota, skoro przyjaciele tęsknią? - powiedział z pretensją Jimin, a Tae mu przytaknął.
- Ej ej ej, ona jest młodsza od nas i ma prawo odpoczywać więcej niż my. - zwrócił mi uwagę RM.
- Czyli co? Dzień lenia? - w końcu Suga mógł dokończyć swój wątek i uśmiechnął się lekko, już bardziej przyjaźnie.
- Tak, właśnie odkurzyłam cały dom i mogę sobie z wami porozmawiać. - powiedziałam z szerokim uśmiechem.
- No to Ci się chwali.
- Ej! Jak to sama? - spyta oburzony tym faktem Jimin. - Mogłaś nas poprosić o pomoc.
- Jak, skoro cały czas pracujecie? - spytałam dość zaskoczona tym pomysłem.
- Oj, Jimin, czasami palniesz coś bez sensu. - zwrócił mu uwagę lider.
- Ale to wcale nie było bez sensu! - blondyn buntował się dalej, natomiast Suga zaczął masować sobie czoło dłonią. Troszkę był chyba zirytowany hałasem... Tae natomiast patrzył to na Namjoona, to na Jimina. Cały czas właściwie siedział cicho.
- To już Karin wie, że mamy teraz dużo pracy, a ty nie? - znowu RM zaatakował.
- Oczywiście, że wiem, ale dla przyjaciół nawet bym się rozdwoił.
- Chętnie to zobaczę następnym razem... - burknął Suga, który mi pomachał i wyszedł z pola widzenia kamerki telefonu.
- Księżniczko, kiedy się spotkamy? Jeszcze nie udało mi się Ciebie przytulic w ramach zakładu... - odpowiedział z przykrością w głosie.
- Jaki zakład? - spytał RM.
- No właśnie, jaki zakład? - zawtórował mu Jimin. Oboje teraz patrzyli ciekawsko na Taehyunga.
- Jaki zakład? - usłyszałam czyiś jeszcze głos. Kogoś, kto nie był dla mnie widoczny.
- O, J-hope! Chodź tu! Wszyscy, Jungkook! Suga, wracaj tu! Gdzie jest Jin? - zaczął Jimin wszystkich wołać, a Taehyung zaczął się zestresowany śmiać.
- O co chodzi? - pojawił się Hoseok na ekranie. Zobaczywszy mnie, od razu na jego zdezorientowanej twarzy pojawił się uśmiech. Pomachał mi. - Hejka!
- Co tu się dzieje? Niziołek, czego chcesz?
- Ja Ci dam niziołka! - krzyknął Jimin na Jungkooka. Jednak po chwili zaczęli się powoli śmiać.
- O, Karin! - zauważył mnie na ekranie telefonu. - Siemka, mała!
- Po co mam tu wracać? Bez urazy, Karin. - podniósł rękę w geście obrony Yoongi, gdy tylko pojawił się na ekranie. A właściwie to ledwo co się mieścił.
- O, Jin! - krzyknął nagle RM. - Podaj mi sticka! Bo się tu wszyscy ledwo co mieszczą i Karin wszystkich nie widzi. - W tym czasie J-hope i Tae zaczęli do telefonu robić śmieszne miny, co mnie dość rozbawiło. Gdy Jungkook się zorientował z czego mam taki ubaw, dołączył do mnie.
- Karin?! - usłyszałam z oddali głos Jina. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Szczególnie wtedy, jak pojawił się zdyszany na ekranie.
- Dzień dobry, słońce. - pomachał mi, a potem zwrócił się do młodszych. - A wy co? Ze starszego się śmiejecie? Doigracie się jeszcze. - Był przy tym tak komiczny, że aż przewróciłam się na sofie, na bok.
- O nie, bo jeszcze przesoli nam zupę. - odparł Jimin i wszyscy znowu zaczęli się śmiać.
- O nie! - odparł pełen rozpaczy Tae, co mnie jeszcze bardziej rozbawiło.
- Masz sticka? - Jin podał lidorewi selfiesticka. Namjoon założył sprawnie sprzęt i mogłam spokojnie zobaczyć całą zgraję.
- Cudownie, w końcu wszystkich widzę. - powiedziałam przeszczęśliwa, siadając z powrotem do prostego siadu.
- A co ty robisz w domku, mała? - spytał Hoseok.
- Dzisiaj jest sobota, dzień wolny od szkoły. - powiedziałam radośnie, machając rękami na wysokości mojej twarzy.
- Ach, no tak... - pokiwał czerwonowłosy rapper głową, że rozumie.
- Dobra, ale nie po to was zwołałem tutaj. - zaczął Jimin, który spojrzał rozbawiony na Tae. - Nasz V ma jakieś wspólne tajemnice z Karin, o których nie wiemy.
- Jimin, to zwykły zakład... - powiedziałam z lekką załamką w głosie.
- Jaki zakład? - od razu Jungkook się zainteresował całą sprawą.
- Założyłem się wczoraj z Karin, że nauczę ją układu tanecznego do "DNA" - zaczął tłumaczyć Taehyung. - Układ był taki. Jak ja wygram to za każdym razem jak ją zobaczę, przytulam ją. Jak ona wygra, stawiam jej wielki deser, jaki tylko sobie zażyczy. No i ja wygrałem. - ostatnie zdanie powiedział z dumą i zadowoleniem.
- Karin, nauczyłaś się "DNA"? - spytał zaskoczony J-hope.
- Tak, ale to wszystko dzięki nauczycielowi. - powiedziałam z nieśmiałym uśmiechem.
- Tae, czemu ja nic nie wiem o Twoich zdolnościach nauczania? - spytał zawiedziony Namjoon.
- Brawo Karin, jestem z Ciebie dumny. - powiedział Jungkook,a Jimin spojrzał na niego z wielką pretensją.
- Chyba chciałeś powiedzieć "Jesteśmy"? - powiedział blondyn.
- Ej, no właśnie! - przyznał Jin rację.
- Em... Nie? - oznajmił maknae, po czym dostał w głowę ręką od Jimina.
- Gratulacje, Karin. To naprawdę trudny układ. - nagle odezwał się Suga.
- Nawet nie wiesz, jak mi się na początku nogi plątały... - przyznałam z lekkim zawstydzeniem z powodu tych wszystkich pochwał.
- Ale Ci się udało. - powiedział z uśmiechem Namjoon.
- No... Tae jest dobrym nauczycielem... - powiedziałam jeszcze bardziej onieśmielona.
- Tae, teach me how to dance "DNA". - powiedział Jin swoim pięknym angielskim i wszyscy zaczęli się śmiać... No, może z wyjątkiem Sugi. On jedynie się uśmiechnął.
- Ciebie nauczyć? To ja mogę. - powiedział Jimin z dziwnych, tajemniczym uśmiechem na twarzy.
- Ej ej ej, jesteś V? Ciebie o nic nie proszę. - stwierdził najstarszy.
- Ty na pewno chcesz Tae pomocy? - spytał nagle Jungkook.
- No a czemu nie? - sama byłam zdziwiona.
- Em... Bo to Tae? - zaczęłam się cicho śmiać.
- Czy ty coś sugerujesz, Kookie? - spytałam.
- Ja? - pokazał na siebie, udając zaskoczonego. - Ja nic nie wiem.
- No to się nie odzywaj, jak nic nie wiesz.
Nagle rozległo się wielkie, głośne "ŁOOO". Wszyscy, oprócz Jungkooka, który oblizał wargi i nie wiedział, jak się obronić i patrzył na mnie z nienawiścią (mimo uśmiechu), klaskali mi i się śmiali.
- Brawo! - krzyknął Tae razem z Jinem, a ja założyłam kaptur na głowę i schowałam twarz w kolanach.
- Kiedyś się doigrasz, mała. - spojrzałam na ekran telewizora. Powiedział to Jungkook, który pokazywał na mnie aktualnie palcem. Został jednak nagle zepchnięty na tylny plan przez Jimina.
- Spokojnie, nie przejmuj się nim. Jest nieszkodliwy. - Gdy blondyn to powiedział, Kookie spojrzał na niego agresywnym wzrokiem. Patrzyłam z lekkim przerażeniem na maknae, przez co Jimin się odwrócił w jego stronę. - Grozisz mi wzrokiem?
- Spokojnie Karin, on Ci nic nie zrobi. Za bardzo Cię lubi. - stwierdził Suga, na co Jungkook zaśmiał się zawstydzony i padła kolejna fala śmiechu.
- Aaa, maknae się zawstydził, maknae się zawstydził! - zaczął wypominać wpadkę Jungkooka najstarszy w zespole. Tae za to zaczął go tykać po policzku.
- Ej no, przestańcie... - powiedziałam, ale chyba nikt mnie nie posłuchał. W końcu Jungkook poszedł sobie. Zniknął mi z pola widzenia.
- Ej, Jungkookie, nie gniewaj się! - krzyknął za nim Tae, ale chyba nie podziałało, bo nie wracał na ekran monitora.
- Musieliście być tak nieznośni? - spytał Namjoon z pretensją.
- Ja nic nie zrobiłem. To Jin. - Tae wskazał palcem na Jina, a on rozdziawił usta, robiąc z nich wielką liczbę zero.
- Co? Ja? To Suga zaczął! - on za to pokazał palcem na Sugę, który zmarszczył czoło zdziwiony, czemu trafił na listę oskarżonych.
- Przecież ja jedynie byłem szczery. Kto by Karin nie lubił? - spytał Yoongi, patrząc zdezorientowany na resztę zespołu.
- Nie no, w sumie racja. - przyznał mu rację RM.
- Ale ja najbardziej ją lubię. - stwierdził z poważną miną Tae i każdy nagle patrzył jedynie na niego. Zauważył to po chwili zaistniałej ciszy. - No co?
- Ja bym polenizował. - stwierdził Hoseok.
- No, ja też. - zawtórował mu Seokjin.
W tym momencie się zastanawiałam, gdzie mogłabym się schować przed wzrokiem Tae. Niby był jedynie wyświetlony na ekranie, ale jego spojrzenie wierciło mi dziurę w duszy.
- Dobra, później dokończycie jadkę, musimy kontynuować pracę. - oznajmił Namjoon i się do mnie uśmiechnął. - Może zadzwonimy jutro albo po prostu zobaczymy się w poniedziałek, jak przyjdziesz?
- Jak chcecie. Ja w te dni siedzę w domu. - powiedziałam z uśmiechem, co wszyscy odwzajemnili.
- To w takim razie do najbliższego razu! - oznajmił Namjoon. Jimin z Tae zaczęli energicznie machać mi na pożegnanie, Jin wysłał swojego słynnego całusa, a Suga... Suga się uśmiechał.
- Papa, kochani! - sama zaczęłam machać obiema rękami.
- Papaa! - krzyknęli najmłodsi, a lider zakończył rozmowę wideo.
Chwilę jeszcze śmiałam się do ekranu, ale po parunastu sekundach rozejrzałam się po pomieszczeniu. Pusto. Przestałam się śmiać i jedyne, co słyszałam to deszcz uderzający o szybę okna.
~*~
Będąc w pokoju, przeglądałam sobie portale społecznościowe i śpiewałam cicho słowa piosenki, która leciała w tle, gdy nagle usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Zaniepokoiło mnie to, bo albo Choi miał zły humor i rozniesie cały dom, albo to ktoś obcy, który ma jakiś nie wiadomo jaki problem. Wyłączyłam pospiesznie muzykę i zostawiłam laptopa samemu sobie. Szybko zeszłam na dół, czując, jak moje serce przyśpiesza. Nie wiem, czy to kwestia przejęcia czy samego strachu. Od razu skierowałam się do kuchni, bo tam było włączone światło.
Przy stole siedział Choi. Był przemoczony, mokra grzywka zasłaniała mu twarz. Właśnie odpalał papierosa. W tym momencie poczułam wewnętrzną porażkę, ponieważ oboje sobie przyrzekliśmy, że przestaniemy palić. Tak, ja też wcześniej paliłam, mimo młodego wieku. To było mniej więcej ponad rok temu, gdy skończyłam drugą klasę liceum. Oboje sobie daliśmy taką umowę, bo chłopak też był uzależniony od palenia. Jednak teraz złamał umowę...
Spojrzał na mnie tępym wzrokiem. To mi dało znak, że to chyba nie był jedyny papieros, jaki dzisiaj lub w najbliższym czasie wypalił. Miałam nadzieję, że to były jedynie one, a nie alkohol czy coś jeszcze innego. Jego oczy nie wyrażały nic, jakby był martwy od środka. Przeraziło mnie to. Jeszcze osiem godzin temu był uśmiechnięty, żartobliwy i zadowolony ze swojego życia. Teraz nie dało się go poznać.
- I co się gapisz? - odezwał się chłodno. - Nie widziałaś mnie nigdy wcześniej?
Nie odpowiedziałam mu na te pytania. Uznałam je za retoryczne. Podejrzewałam, że wie, w jakim stanie jest i jak źle wygląda.
- Podasz mi ten koniak, co jest w szafce tam na dole? - pokazał palcem jedną z szafek.
Teraz kłębiło się we mnie jeszcze więcej pytań, na które nie umiałam znaleźć żadnej sensownej odpowiedzi. Skąd tam koniak? Czemu chce alkohol? Czemu znowu zaczął palić?
Nie wiedziałam co mam zrobić, więc stałam w miejscu i próbowałam ogarnąć natłok myśli, które rozpalały mnie od środka. Nie miałam odwagi ani zapytać co się stało, ani ruszyć po alkohol. Moje nogi nawet nie chciały uciekać.
- Nie słyszysz, co do ciebie mówię? - jego ton był tak chłodny, że aż dostałam ciarek na plecach.
- Słyszę... - odpowiedziałam cicho, próbując w sobie szukać chociaż odrobiny odwagi. - Ale Cię nie posłucham. Chcę wiedzieć co się stało.
Choi spojrzał na mnie, jakbym powiedziała coś do niego niejasnego. Równie dobrze mogłabym być chyba nagle jakimś obcym człowiekiem. Wstał leniwie z miejsca i ruszył w stronę szafki. Analizowałam każdy jego ruch. Wszystkie praktycznie były niezdarne. Po jego aurze trudno było stwierdzić czy coś wcześniej brał, czy po prostu nie miał siły żyć dalej.
Unikał mnie wzrokiem. Pomyślałam, że to dobrze, bo jego spojrzenie było zimne i wzbudzało we mnie jeszcze większy strach i niepokój.
- Choi, co się stało? - w końcu odważyłam się go spytać. Akurat otwierał koniak. Wypił dwa porządne łyki, krzywiąc się przy tym i spojrzał na mnie tępo.
- Nic. Co cię to tak nagle interesuje, co?
Miałam w tym momencie wrażenie, jakby jakaś ciemna masa połykała mnie na żywca. Jego ciemne oczy wyrażały tak dużo, że aż na pierwszy rzut oka nie można było w nich znaleźć żadnych uczuć. To bolało mnie jeszcze bardziej.
- Choi...
- Zostaw mnie w spokoju. - powiedział stanowczo, a zarazem ozięble. Gdyby był w tym momencie upadłym aniołem lub jakimś innym stworzeniem o ciemnej mocy, pewnie wszystko wokół niego zaczęło by zamarzać. Już się odwróciłam, by odejść, jednak postanowiłam jeszcze jakoś go zagadać. Spróbować dowiedzieć się, co mogło się stać.
- Wiesz dobrze, że chcę dla ciebie jak najlepiej, Choi... - przyłożyłam rękę do klatki piersiowej i mu się przypatrywałam.
Spojrzał na mnie, jakbym była jego wrogiem i zaproponowała mu właśnie zgodę. Prawie się cofnęłam o krok. Zamiast tego zrobiłam krok do przodu.
- Powiedz, co się stało. Złamałeś umowę, pijesz alkohol i wyglądasz, jakbyś miał za pare minut umrzeć. Martwię się...
- To się nie martw! - przerwał mi, podnosząc głos. Tym razem cofnęłam się o krok, skulając się ciałem, jak i w sobie i pobiegłam pędem do pokoju.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top