10. Nauka tańca

Szczerze mówiąc, dawno tak dobrze nie spałam. Co prawda, miałam dosyć dziwne sny o których wolę Wam nie opowiadać, ale moje ciało było naprawdę wygenerowane i pełne energii.

Gdy się obudziłam, spojrzałam na zegar. Była 7:26. A to ciekawe... Tym razem budzik znowu okazał się niepotrzebny, bo mnie nie obudził. Chyba serio go wyłączę, bo to nie ma naprawdę sensu.

Wstałam z łóżka powolnymi ruchami i ruszyłam do szafy. Wyjęłam jakąś koszulkę odkrywającą ramiona, shorty, potrzebną bieliznę i powędrowałam truchtem do łazienki.

W trakcie prysznica nuciłam sobie ich nowy utwór - "DNA". Wpadał w ucho. Przez to bardzo szybko wyrobiłam się ze wszystkimi innymi czynnościami. Muzyka od zawsze mnie ożywiała i pomagała w takich rzeczach jak sprzątanie itp.

Często też pomagała mi w rozmyślaniu czy odrealnianiu od rzeczywistości. Moje myśli wtedy mogły swobodnie uciekać w zakątki wyobraźni lub najskrytszych marzeń.

Kiedy już byłam gotowa i ogarnięta, wyszłam z łazienki i wyjrzałam przez balkon na zewnątrz. Najchętniej wyszłabym i pooddychała świeżym powietrzem, ale przeszkadzał mi w tym pewien zapach. Kojarzył się ze słodkimi ciasteczkami wymieszanymi z racuszkami. Nie wiedziałam, co to ma znaczyć.

- I co jeszcze, frytki do tego... - szepnęłam pod nosem i od razu skierowałam się do drzwi. Schodząc po schodach już zauważyłam mojego brata, który smażył...
Naleśniki!

Brat odwrócił się w moją stronę, jakby wyczuł, że mu się przyglądam. On się uśmiechnął w geście przywitania, a ja dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że mam banana na twarzy. Odwróciłam wtedy wzrok i dalej schodziłam po schodach, patrząc na stopnie, żeby nie upaść na twarz. Po tym od razu w podskokach skierowałam się do brata.

- Jak małe dziecko... - stwierdził z uśmiechem Choi, na co ja napuszyłam poliki, założyłam ręce za siebie i spojrzałam na naleśnik, który smarzył się na patelni.

- Jeszcze nie jestem dorosła, więc mogę. - uznałam. - Dawno temu wstałeś?

- Hoho, za górami i za lasami. - stwierdził, udając poważnego człowieka. Zachichotałam na jego słowa.

- Dobrze, że nie za jeziorami. - poszłam, aby usiąść przy stole i oparłam ręce o stół, a na nich położyłam głowę.

- Jak się spało, śpiochu? - spytał, a ja zmarszczyłam czoło zdziwiona. Podniosłam głowę i spojrzałam za siebie, szukając niewidzialnej osoby, do której mógł to powiedzieć. Jednak po chwili wróciłam wzrokiem na brata.

- Że to było do mnie?- pokazałam na siebie palcem. On na to zaśmiał się pod nosem i też wskazał na mnie palcem.

- Tak.

- No to dobrze się spało. Dawno nie spałam do tak późna.

- Do późna to by było, jakbyś spała do dwunastej.- stwierdził, po czym nałożył mi naleśnika na talerz. - Przyozdabiaj, jak chcesz.

- Jej, dzięki! - powiedziałam i od razu sięgnęłam po dżem brzoskwiniowy. Uwielbiam go nad życie.

Mowa o dżemie, nie o Choi.

Chłopak usiadł naprzeciwko mnie i sam zaczął jeść. Przyglądałam mu się chwilę, zastanawiając się najpierw, co go podkusiło, aby zrobić naleśniki na śniadanie. O której wstał, że zdążył na czas. I czemu nie ma nic do picia.

- Mamy coś do picia? - spytałam, a on skierował najpierw na mnie wzrok, a potem na swój kubek z kawą, który zostawił na blacie kuchennym i znowu na mnie. Miałam minę małej, rozkapryszonej księżniczki. Dzisiaj jakoś miałam taki nastrój...

Może przez to, że spałam dłużej niż zwykle? Dzieci w końcu śpią więcej, niż starsi.

- A co byś chciała? - spytał, a ja położyłam palec na policzek, spoglądając z zamyśleniem na sufit.

- Chciałabym... Lemoniadę.

Chłopak zmarszczył czoło i spojrzał na mnie wzrokiem mówiącym "Ty sobie żartujesz".

- Co? Jest woda? Jest cytryna? A, nie ma mięty...

- I tak odpowiedziałaś sobie sama na pytanie. - stwierdził chłopak. Zrobiłam minę przepełnioną pogardą do całej tej sytuacji, skrzyżowałam ręce i spojrzałam w bok. Chłopak się zaśmiał z mojej reakcji.

- Niech się śpioszek nie gniewa, bo więcej zmarszczek dostanie. - powiedział z uśmiechem. Ja za to od razu zapchałam się naleśnikiem.

~*~

Chyba rzeczywiście nie powinnam tyle spać... Nawet ludzie wokół zauważyli, że coś było ze mną nie tak. Trener tańca myślał, że brałam jakieś dragi, a bliźniaczki dusiły się ze śmiechu, jak droczyłam się, że młodzi ludzie nie powinni się malować tak mocno, bo małe jest piękne, a nawet jeżeli, to robić sobie makijaż na pandę, żeby było uroczo. Po tym sama namalowałam się jak panda i przez to moja nauczycielka od śpiewu prawie zawału dostała. Po lekcji zmyłam to z siebie (z trudem, bo chyba to było 10kg makijażu) i poszłam odwiedzić brata, który po pewnym czasie miał mnie po prostu dość. Poszłam z grymasem na twarzy przed siebie. Przechadzając się przez korytarz, coś mnie podkusiło, żeby odwiedzić członków BTS. Z tego, co wiedziałam, powinni być w dormie albo trenować układy. Dlatego skierowałam się w kierunku korytarza, gdzie są sale, w których trenują układy taneczne. Słysząc z jednej z sal muzykę, a dokładniej ich nowy hit "DNA", poszłam w tym kierunku i cichutko, powolutku otworzyłam drzwi. Zatrzymałam ruch, jak tylko była mała szparka, przez którą mogłam zobaczyć, kto tam jest. O dziwo był tam tylko V. Byłam zaskoczona. Wydawało mi się, że choreografie ćwiczą głównie Jimin, Jungkook i RM. Pierwsza dwójka, bo to pracoholicy i tancerze, a RM, bo... Bo jest liderem i chce dawać z siebie jaknajwięcej. Mniejsza z faktem, że wszyscy się starają. On często musi poświęcić na to więcej czasu, jak zresztą Jin. Ale on za to nie patrzy głównie na taniec, lecz na swoją piękną buźkę i słucha swojego śpiewu.
No cóż... Gotująca księżniczka wśród zgrai dzieci, nie ukrywajmy tego.

Muzyka ucichła, ale mimo to zostałam za drzwiami. Jednak nagle Tae chyba wyczuł mój wzrok na sobie i spojrzał w kierunku drzwi. Już myślałam, że będzie zły albo się zawstydzi, ale oczywiście nie. Od razu poszedł w moją stronę z bananem... A właściwie w jego przypadku prostokątnym pudełkiem na twarzy, żeby mnie uściskać.

- Karin, co tu robisz? Dzień dobry! - powiedział radośnie, przytulając mnie do siebie, co oczywiście odwzajemniłam.

- A tak się troszkę nudzę i tęskniłaaaam. - powiedziałam przesłodzonym głosikiem.

- Ja też tęskniłeeeem. - również powiedział to przeuroczym tonem. Zachichotałam, jak głupia i tak w sumie wchodziliśmy oboje do sali, kiwając się na boki, jak jakieś pingwiny.

- Fajny sposób poruszania się. - stwierdziłam ze śmiechem.

- Chcesz tak częściej?- spytał już bardziej poważnym tonem.

- Nie, dzięki, bo jeszcze się przewrócisz.

- No to teraz ty prowadź. - zaczął mnie pchać w odwrotną stronę, że teraz on szedł do przodu, a ja tyłem.

- Ej ej ej, moment! - powiedziałam rozbawionym i zarazem spanikowanym głosem w jednym, co wywołało u chłopaka chichot. Nagle straciłam równowagę i o mało co nie przewróciłam się z nim na podłogę. Na szczęście Tae jest wyższy i silniejszy ode mnie.

- Nie za śliska ta podłoga? - spytałam od razu, spoglądając kątem oka na drewniane panele.

- Trzeba mieć buty, a nie na bosaka łazić. - stwierdził rozbawiony.

Czekaj... Co?

Spojrzałam na swoje stopy zdezorientowana. Zapomniałam, że jakoś od pierwszej lekcji chodziłam bez butów, tylko w samych stopkach. Tae prawie się dusił ze śmiechu, pewnie z mojej zaskoczonej miny, pełnej zdezorientowania.

- Zgubiłaś buty po drodze? - uznałam to za pytanie retoryczne. Chciałam na niego spojrzeć z pełną powagą, ale po dosłownie paru sekundach jego śmiech mnie zaraził. Usiadłam na podłodze, zakrywając twarz dłońmi i dusząc się ze śmiechu. Tae za to już turlał się na podłodze w moim kierunku.

Chyba doszliśmy do siebie po parunastu minutach. Wytarłam kąciki oczu, mokre od łez i spojrzałam na Tae. Okazało się, że cały ten czas mi się przypatrywał.

- Rozmazałaś sobie makijaż. - po tym usiadł skrzyżnie, wziął moją twarz za podbródek i zaczął mi się uważnie przyglądać.
Poczułam, że zaraz strzelę buraka na twarzy.

- Zaczekaj, zaraz Ci to naprawię. - poruszył znacząco brwiami.

- No nie wiem... - stwierdziłam. - Sama mogę to zrobić, skoro jest ściana, która jest lustrem.

- No ale daj mi, nooo. - powiedział z dziecięcym szlochem w głosie, co mnie rozbawiło.

- No dobrze, niech Ci będzie. Poprawiaj. - usiadłam naprzeciw Tae z lekkim uśmiechem. On wtedy się uspokoił, oblizał kciuk i zaczął mi wycierać nim pod okiem. Zamknęłam oczy, żeby przypadkiem palcem mi nie wiechał prosto do oka.
Tae, ty oblesiu...

Tak samo zrobił w przypadku drugiego oka. Muszę Wam przyznać, był z tym naprawdę delikatny. Jakbym była nie wiem jaką kruchą laleczką.

- Już. - powiedział, po czym klasnął w dłonie. - Możesz otworzyć oczy.

- Na pewno? - spytałam, marszcząc czoło.

- ... Nie. - powiedział po chwili myślenia i wstał z podłogi. Stanął obok mnie i przekręcił tak, żebym była przodem do lustrzanej ściany. - Możesz teraz.

Posłusznie otworzyłam oczy i spojrzałam, czy na pewno wszystko gra. I rzeczywiście, było dobrze.

- Gdybym była Twoją psychofanką, nie umyłabym już nigdy twarzy. - stwierdziłam, spoglądając na Tae w odbiciu.

- Gdybyś była moją psychofanką, nawet bym Cię nie dotknął. - stwierdził poważnie, patrząc na mnie i stojąc za mną, na godzinie piątej.

- Bałbyś się, że urwą Ci palca?

- Nie tylko o mojego palca się martwię. - stwierdził poważnym, niskim głosem.

- A o co jeszcze?

- O całe swoje ciało. - tutaj kompletna zmiana mimiki. Zrobił przerażoną, zrozpaczoną minę godnego każdego komika. - One by mnie na strzępy rozszarpały. - zaczęłam się znowu głośno śmiać. - I to wcale zabawne nie jest!

- Wiem, Tae, wiem. - przetarłam skórę pod oczami rękawem bluzy.

- Uważaj, znowu się rozmażesz. Nie zamierzam Cię myć po raz kolejny. - powiedział poważnym tonem, kucając obok mnie i patrząc na moje odbicie w lustrze. Odwzajemniłam spojrzenie.

- Ty już się tak nie przejmuj moim makijażem. Pokazałbyś za to swoje osiągnięcia taneczne. - odwróciłam głowę i spojrzałam na niego, a on popatrzył w lustro, prostując się i kiwając swoim ciałem na piętach do przodu i do tyłu.

- Nie ma się czym chwalić. Po prostu ćwiczyłem.

- To pokaż, czego się nauczyłeś. - zaczęłam nalegać Tae.

Przygryzł wewnętrzną stronę polika. Po chwili rozmyślań jednak się zaśmiał.

- Widziałaś już kawałek przez drzwi. Wiedziałem, że podglądasz.

Spojrzałam na niego z pretensją, a on jeszcze głośniej się zaśmiał z mojej miny.

- Skoro Ci przeszkadzam w ćwiczeniach to mogę wyjść. Nawet teraz. - wstałam z ziemi i już miałam się skierować do drzwi, ale on... Cóż. Zaczął swoje.

- Ej, Karin, zostań... Nie mam z kim tutaj być, bo zajęli się sobą.

Odwróciłam się w jego stronę i zaczęłam się zastanawiać, co zrobić. Patrzyłam na jego odbicie w lustrze. Jego spojrzenie, jak i on sam błagało, żebym została i mu towarzyszyła. Przeniosłam wzrok na samego idola z lekkim uśmiechem.

- Niech Ci będzie, zostanę.

- Jej, Karin ze mną zostanie! - powiedział uradowany, swoim dziecięcym stylem, co wywołało u mnie szerszy uśmiech. - To sobie teraz usiądź przy lustrze, ja puszczę muzykę i pokażę Ci układ.

- Super. - powiedziałam z entuzjazmem, przez co szerzej się uśmiechnął i coś tam szepcząc do siebie, wziął pilot i coś kliknął.

- Łap! - powiedział nagle i rzucił mi pilot. Złapałam go tuż przed moim nosem. Szybko odłożyłam przedmiot i zaczęłam patrzeć na Tae.

Jego ruchy były pewne i często dokładne. Często też śpiewał, mimo tego, że jego głos był nagrany w muzyce.

Na początku naprawdę był... Pociągający. Nie potrafię znaleźć innego trafnego na to słowa. W dodatku chwilami elementy choreografii wydawały się naprawdę trudne.
Szczerze mówiąc mogłabym na każdy jego trening przychodzić i patrzeć, jak się rusza.

Nagle chłopak podszedł i i zaczął machać mi przed nosem. Ocknęłam się wtedy...

Zaraz... Co się stało?

- Zagapiłaś się? - spytał z uroczym uśmiechem, kucając przede mną. - I jak Ci się podoba? - wyprzedził mnie i w sumie byłam mu za to wdzięczna. Gdybym miała szczerze odpowiedzieć na jego pytanie, pewnie miałabym rumieńce czy coś w tym stylu.

- Bardzo mi się podobało. Podziwiam, moje nogi by tego nie ogarnęły. - pomachałam przy tym głową przecząco.

- Oj, nie mów tak. Udowodnię ci i nauczę cię każdego trudnego fragmentu. - powiedział z lekkim uśmiechem.

- Zakład?

- Zakład. - wystawił rękę. - Jak wygram, będę Cię przytulał za każdym razem, jak Cię tylko zobaczę.

- A jak ty przegrasz?

- Hm... Ty wymyśl.

- Będziesz musiał mnie nauczyć nie tylko tego układu, ale i innych. Wykończę Cię. - powiedziałam po paru sekundach namysłu i uścisnęłam jego dłoń.

- No to ustalone. - uśmiechnął się od ucha do ucha i coraz bardziej machał naszymi rękami w górę i dół. Zaczęliśmy się śmiać.
Tae pomógł mi wstać, ciągnąc mnie za rękę w górę i zaczęliśmy trening... Naprawdę ciężki trening.

W następnym rozdziale wszystko się okaże...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top