1. Nowe miejsce na ziemi
- Hej, kochana, wstawaj. - powiedział jak zwykle oschle mój towarzysz podróży.
Podniosłam zaspana głowę i spojrzałam przez okno samolotu. Przed tym akurat musiałam też odgarnąć moje brązowe, jak zwykle niepoukładane włosy, żeby zauważyć, że wylądowaliśmy.
- Ojej, już? Ale szybko zeszło... - powiedziałam równie zaspana, jak i wyglądałam.
Chłopak jedynie się zaśmiał. Poczochrał moje włosy, przez co były w jeszcze większym nieładzie niż poprzednio.
Zaraz go ukatrupię!
Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem, przez co niestety go jeszcze bardziej rozbawiłam. Na niego to niestety nie działało, jakbym chciała.
- Dobra dobra, lepiej nie próbuj zabijać mnie wzrokiem.
- Ugh... - zrobiłam rozkapryszoną minę dziecka, krzyżując przy tym ręce.
Moim "kochanym" pasażerem jest mój przyrodni starszy brat - Soo Choi. Jest to czarnowłosy, wysoki chłopak o niezwykle ciemnych oczach ze (najczęściej w sytuacji, gdy patrzy na mnie) złośliwym błyskiem, który mówi, żeby lepiej uciekać. Lubi mi niestety płatać figle i uważać, że to ON ma rację.
Dupek...
- Chodź, Karin. Pora wysiadać. - powiedział, po czym wstał z siedzenia. Dopiero teraz z resztą zauważyłam, że ludzie zaczęli wychodzić z samolotu.
No w sumie logiczne, skoro jesteśmy już u celu naszej podróży. Poszłam truchcikiem za nim, żeby się nie zgubić. To było kompletnie dla mnie nowe. Inne wszystko. Miejsce, język, ludzie, kultura, powietrze... Naprawdę cały świat został zmieniony, wręcz przewrócony do góry nogami.
Tak dla ścisłości - jestem Polką czystej krwii. Jednak z powodu pewnych nieprzyjemnych sytuacji, których na razie nie zdradzę, jestem przy Soo. Nauczył mnie języka, gdy tylko do niego trafiłam. Czyli... Nauczyłam się paru języków w ponad 5 lat. Nieźle, co?
Wysiadłam z samolotu tuż za Soo. Od razu uderzył mnie w twarz chłodny wiatr, który rozwiał moje włosy i ogólnie wątpliwości, że nie może być lepiej. To drugi krok, abym odeszła od okropnej przeszłości. Od krzyków, widoku krwii i cierpienia. Mam nadzieję tylko, że miną koszmary...
Gdy mój "brat" zszedł z ostatniego schodka, podał mi dłoń. Z lekkim uśmiechem uścisnęłam ją i poszliśmy po bagaże. W sumie to dobrze, że mnie trzymał za rękę, bo cały czas byłam rozproszona... Wszystkim! O mało bym nie powpadała w słup, ludzi, a nawet ścianę, gdyby nie to, że on chociaż był uważny i opanowany w porównaniu do mnie.
Chłopak wziął wszystkie bagaże i poszliśmy na zewnątrz, gdzie już czekała taksówka. Byłam mile zaskoczona tym widokiem. Czułam się trochę jak królowa, gdy "brat" otworzył mi drzwi od samochodu i weszłam z uśmiechem, witając się z kierowcą.
Ja siedziałam z tyłu i podziwiałam widoki zza szyby. Brat spojrzał na mnie w tym czasie i się zaśmiał.
- Lepiej zamknij buzię, bo jeszcze coś ci tam wpadnie. - powiedział roześmiany, już po koreańsku, a nie polsku.
Ale na te słowa posłuchałam go dopiero wtedy, kiedy pokazałam mu język i wróciłam do patrzenia na mijające nas ulice. Wydawały się zwyczajne, ale ja czułam się, jak w innym świecie. Soo jest pół Polakiem, pół Koreańczykiem, dlatego czuł się tu, jak ryba w wodzie. Czasami tu bywał razem z rodzicami w czasach młodości. Dzisiaj za to ma już 30 lat.
Po jakże ciekawej jeździe (tylko dla mnie oczywiście), wysiedliśmy z samochodu, dziękując za przywiezienie nas na miejsce. Czyli do nowego domu. Patrzyłam na to znowu z otwartą buzią, a gdy tylko otworzył przede mną drzwi, chciałam wbiec. Jednak się powstrzymałam, wzięłam głęboki oddech i weszłam ostrożnie do środka.
Był to domek dwupiętrowy. Nie będę Wam opisywać szczegółów... Był po prostu nowoczesny, a zarazem przytulny. Bo nie zawsze to jedno i to samo, prawda?
- Halo... Jeszcze żyjesz? Kopara nie opadła aż do ziemi lub się urwała? - spytał dowcipnie Soo, mijając mnie w przedpokoju z torbami.
Jak on nosi te wszystkie walizki i torby na raz?!
Gdy tylko się obudziłam z zachwytu, zaczęłam z piskiem biegać po domu, badając każdy kąt i pomieszczenie. W końcu, na drugim piętrze, trafiłam na pokój moich marzeń. Rozglądałam się uważnie z zachwytem wymalowanym na twarzy. Ściany były miętowe, podłoga z ciemnego drewna, czarny puchaty dywanik, białe meble... I taras naprzeciwko! Szybko tam pobiegłam, żeby zobaczyć, jak to wygląda na zewnątrz. Widać było inne domki, a drzewo rosnące na moim widoku... Mogłam go dosięgnąć. Dotknąć gałęzie, liście, a nawet i na myśl przyszło mi skoczenie na nie! Ale nie teraz. Wróciłam do wnętrza pokoju i teraz zauważyłam coś niezwykłego, co spowodowało, że łzy zebrały mi się do oczu. Na ścianie nad łóżkiem były zdjęcia w kolorowych ramkach. Na fotografiach byłam ja, Soo, dzieci ze szpitala z którymi się przyjaźniłam i innymi znajomymi.
- I jak? Widzę, że się podoba. - podskoczyłam lekko przestraszona, na co chłopak się zaśmiał. Nie zauważyłam, gdy wchodził. Szybko go przytuliłam wzruszona, a on odwzajemnił ten gest czule.
- Dziękuję... Dziękuję. Jesteś niesamowity. - powiedziałam, nie mogąc powstrzymać się od płaczu.
On za to pogłaskał mnie po głowie.
- Nie ma sprawy. - powiedział cicho.
~*~
Już jest jakaś 23... Teraz wystarczy policzyć 23-8 i mamy godzinę w Polsce. Czyli jest w moim dawnym domu 15. Może dla tego nie chce mi się spać. A może to przez podekscytowanie?
Zeszłam do brata, który oglądał na dole w salonie jakiś koreański serial. Korzystając z okazji, że mnie nie zauważył, przytuliłam go od tyłu, na co on spojrzał na początku zaskoczony, ale szybko się uśmiechnął.
- Co tam, mała? - spytał, na co usiadłam obok niego.
- Jak tam się czujesz przed jutrzejszą nową pracą? - spytałam z uśmiechem.
- Nieźle... - powiedział, wracając wzrokiem na ekran telewizora.
- Czyli się stresujesz.
- Taa... - zachichotałam. Miałam rację. Chwilami był serio, jak otwarta księga.
- Spokojnie, będzie dobrze.
- Mam nadzieję. To w końcu praca z gwiazdami. - tu spojrzał na mnie już bardziej poważnie. - Nie zrób mi siary czy coś, co nie?
- Pff, no jasne, że nie. To, że czytałam trochę o BTS, EXO i tak dalej, nie znaczy, że od razu jestem jakąś nadjaraną fanką. - powiedziałam z lekkim, głupkowatym uśmiechem, mówiącym "Nie jestem aż takim idiotą".
Brat się zaśmiał tylko. Rzeczywiście był zdenerwowany. Spojrzał w bok na zegar wiszący na ścianie.
- Lepiej idź spać, żeby mieć jutro siły. Sama zaczynasz jutro lekcje, co nie?- spojrzał na mnie kątem oka.
Ja na to przewróciłam oczami i z grymasem poszłam do swojego pokoju, mówiąc przy tym pełne wyrzutu sumienia, ciche "Do jutra". Przyznam szczerze, że jak się położyłam, bardzo szybko odpłynęłam w objęcia Morfeusza. Nie wiedziałam nawet, kiedy zasnęłam...
||No i kolejny rozdział... A właściwie pierwszy. Dopiero. Mam nadzieję, że się podoba czy coś takiego.
Jeszcze mam pytanko do Was. Jak z tytułami? Mam wymyślać czy może wsadzać tytuł piosenki, której słuchałam przy pisaniu?
Czekajcie na kolejne! I polecacie znajomym, jeżeli uważacie to za godne uwagi "dzieło"!
Całuski 💋
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top