9. Lepsze dni

Obudziłam się znowu wcześnie, a pierwsze myśli, jakie nawiedziły moją głowę to sytuacja z Choi przed snem. Czułam się z tym nieswojo. Przez to mam teraz wrażenie, że całe tamto zdarzenie, które spowodowało naszą kłótnię to moja wina.
Wybij sobie to z głowy, kretynko!

Podniosłam się leniwie, odgarnęłam swoje niesworne włosy z twarzy i spojrzałam na zegarek. Wskazywał godzinę 5:59. Mam wyczucie, nie ma co. Ostatnio chyba budzę się cały czas przed szóstą rano. A budzik mam nastawiony na 7:15.
Może go wyłączę? To jest bez sensu.

Sięgnęłam telefon i sprawdziłam pogodę, aby wiedzieć, jak się ubrać. Dzisiaj ładnie. Aż brakuje mi deszczu, cały czas suszy.
Po tym zaczęłam szykować się do dnia, rozmyślając jeszcze nad innym zdarzeniem z wczoraj.
Byłam ciekawa, jak będzie się dzisiaj zachowywał Taehyung i czy cokolwiek powiedział innym. Ten chłopak ma to do siebie, że widać po nim, kiedy coś go trapi. Aktorstwo mu tu nie pomoże w żadnym wypadku. Jedynie na scenie, ale nie wśród przyjaciół, którzy go znają.
A co ja się przejmuję? To tylko idol, dla którego pracuje mój brat.
Wszyscy inni tak samo.

~*~

Zeszłam po schodach do kuchni. Było jeszcze wcześnie, ale natchnęło mnie, aby zrobić sobie tosty. Bratu też przy okazji zrobię.
Właśnie... Czekać na niego, czy szybko iść, unikając go nadal? To niby dopiero drugi dzień, ale w sumie nie zasługuje na to tak bardzo. A może cierpi przeze mnie?

Zaczęłam szykować te tosty i postanowiłam, że zostanę w domu i spróbuję z nim porozmawiać. Może coś z tego wyniknie, zobaczymy.

Kiedy właśnie zajadałam tosty, usłyszałam za sobą kroki. Spojrzałam za siebie. Choi właśnie schodził zaspany ze schodów. Od razu ruszyłam do kawiarki i ją włączyłam. Usiadł bez słowa przy stole, a ja nałożyłam mu tosty na talerz i położyłam mu pod nos.

- Jeszcze ciepłe. - powiedziałam cicho i niechcący wymknął mi się lekki uśmiech na twarzy. Nie za bardzo tak chciałam, ale trudno. Odwróciłam się szybko, złapałam kosmyki włosów z przodu i zaczęłam ją związywać w koczek.
On za to nadal nic nie mówił. Usiadłam naprzeciw niego i sama zaczęłam kończyć swoje śniadanie. Starałam się na niego nie patrzeć, ale po paru minutach, jak już skończyłam, odwróciłam spojrzenie w jego stronę. On szybko odwrócił wzrok. Unikał styczności naszych spojrzeń.
To dobrze czy źle?

Wzięłam talerz, szybko go zmyłam i zrobiłam bratu pospiesznie kawę. Położyłam kubek obok jego talerza. Tosty praktycznie zostały nietknięte. Przygryzłam lekko zdenerwowana policzek od wewnętrznej strony. Zawsze tak robię, gdy coś się we mnie buzuje, ale nie mogę nic powiedzieć.

- Wiesz... - zaczął Choi, gdy tylko się odwróciłam spowrotem do zlewu. Stanęłam w bezruchu, a on powoli kontynuował swój monolog. - Ja nie chciałem Cię zranić. I dobrze o tym wiesz. Zawsze staram się, jak mogę, ale... Czasami to nie wychodzi, jak bym chciał. Buzuje się we mnie stres przez pracę i troskę o Ciebie. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś Ci się stało. Poza tym naprawdę jestem zadowolony, że jesteś ze mną i robię to, co lubię. Dużo zarabiam, a ty się rozwijasz. KaRin, odwróć się do mnie przodem...

Oblizałam wargi w tiku nerwowym, wzięłam głęboki oddech i odwróciłam się do niego przodem. On wstał od stołu i zbliżył się do mnie. Byliśmy bardzo blisko i patrzyliśmy sobie w oczy.
Nie rycz! Spieprzysz makijaż!

- Wybaczysz mi? - powiedział cicho. W jego głosie było słychać lekką niepewność, a oczy mówiły za dużo. Widać, że mu zależy. I to bardzo.

- Mam być szczera? - zaczęłam łagodnie, ale we mnie się niemiłosiernie gotowało wszystko, co złe. - Odkąd tu jesteśmy, cały czas się kłócimy, rzadko się widujemy i prawie nic razem nie robimy. Wybaczę Ci. Ale wiedz, że mnie to naprawdę boli. - wyminęłam go, gdy ten lekko się odsunął, szybko wzięłam torbę i ruszyłam jak najprędzej na dwór. Wręcz wybiegłam.
Nie woła mnie. Nie powstrzymuje. Co się dzieje? Zawsze się starał, pilnował mnie na każdym kroku... Przecież nawet nie mam 18 lat, tylko 17 i 10 miesięcy. Nie jestem dorosła, a moje życie nie należy zupełnie do mnie. Jeżeli tak będzie nadal wyglądać nasza relacja, to równie dobrze częściej będziemy się widywać, jak się wyprowadzę...

~*~

- Masz idealną talię, ale powinnaś normalnie jeść! Nana nana, bla bla bla i tym kurwa podobne! - mówiłam cicho do lustra, wspominając lekcję tańca. Mój nauczyciel często się o różne rzeczy czepiał. Zawsze umiał znaleźć w człowieku coś, co trzeba zmienić. U mnie stwierdził już, że mogłabym iść na siłownię, normalnie i regularnie jeść i bardziej słuchać, niż bujać w obłokach. Ogarniała mnie w tym momencie wściekłość, bo czułam się w takich momentach źle we własnej skórze. Zauważałam swoje błędy i bardziej zwracałam na nie uwagę, a nie na to, co potrafię i w czym jestem naprawdę dobra. Zawsze miałam problem z samooceną. Ja mam zaniżoną od zawsze, bo mi wpajano, że jestem małym potworem w niewinnym ciele. Czasami staram się nad tym panować, ale... Ale nie zawsze to wychodzi.
Po chwili obudziłam się z zamyślenia. Spojrzałam w lustro. Smukła, szczupła aż za bardzo, blada twarz o rysach europejskich. Długie, niepoukładane wiecznie włosy. Makijaż delikatny, podkreślający duże, o mocnej barwie oczy. Miały one smutny kształt. Odsunęłam się od lustra. Mogłabym się objąć w tali dłońmi, gdyby nie to, że były naprawdę drobne. Pewnie jakiś chłopak zrobiłby to bez problemu.
Lubiłam taką siebie. Zawsze lubiłam patrzeć na swój płaski brzuch i widoczne kości policzkowe. Wielu ludzi za to uważa inaczej. Że to nienormalne i niezdrowe. Dziwiłam się im i kłamałam, że się poprawię.
Bo to najprostsze wyjście...

Dostałam nagle wiadomość. Spojrzałam na ekran telefonu. Napisał do mnie J-hope. Z treści wynika, że czekają już na mnie przy wyjściu. Momentalnie się uśmiechnęłam na myśl o wypadzie do kina. Czułam jednak stres. Z całą bandą wariatów, którzy są celebrytami i znasz ich od paru dni.
Wyszłam z łazienki i pospiesznie poszłam w stronę wyjścia. Rzeczywiście, byli tam wszyscy, włącznie z JiWoo i JeWoo. Od razu mój uśmiech był mniejszy. Przypomniałam sobie sytuację z wczoraj. Było mi naprawdę głupio...

- Cześć, kochana! - krzyknęły do mnie obie, podbiegły na swoich obcasikach i zamknęły mnie w swoim uścisku.

- Cześć... - powiedziałam niepewnie, odwzajemniając uścisk.

- Już się lepiej czujesz? - spytała jedna z nich, gdy mnie puściły.

- Tak, już tak. Po prostu się wyspałam. - powiedziałam, a one pokiwała głowami.

- KaRin!! - krzyknęli chłopcy, a po chwili znowu zostałam przytłoczona przez jakieś cielska.

- M-moment moment... - próbowałam mówić, ale brakowało mi powoli powietrza.

- No ej, chłopaki! Bo zejdzie, jak wczoraj! - rozpoznałam głos Jimina. Jednak puściło mnie tylko pare osób. Został przy mnie Jungkook, Taehyung i Seokjin.

- Ej, chłopaki, no weźcie się ogarnijcie... - powiedział załamany Namjoon. Chłopaki puścili mnie ze smutnymi minkami.

- Czy mnie się tak fajnie przytula? - spytałam, pokazując na siebie, na co chłopcy znowu się ożywili.

- No pewnie! Bo jesteś taka malutka...

- Taka kawaii! - powiedział V, od razu po Jeon'ie. Zamrugałam energicznie oczami, nie dowierzając w to, co słyszę.

- Ja? Ja jestem kawaii? - patrzyłam na Taehyunga, jak na kosmitę.

- No tak. Inni to potwierdzą.

- Ale nie teraz. - wtrącił się Suga. - Idziemy do kina.

- Proszę wycieczki, idziemy! - krzyknął J-hope i wszyscy wyszliśmy gromadką na dwór.
Oni mnie tam rozniosą...

Taehyung poszedł obok mnie z lekko smutną minką. Na przedzie naszej grupy byli oczywiście najstarsi, czyli J-hope, lider, Jin i Suga. Za nimi szedł Jimin z Jungkook'iem. Taehyung po dosłownie trzydziestu sekundach doszedł do nich, a do mnie przyłączyły się bliźniaczki i zaczęłyśmy gawędzić o różnych babskich sprawach typu moda, kosmetyki... I oczywiście poruszyłyśmy temat filmu. Ja kompletnie nie miałam pomysłu, a dziewczyny jednogłośnie stwierdziły, że to może być jakaś bajeczka dla dzieci. W sumie miały rację. To do nich podobne. Zawsze kojarzyli mi się z takimi dużymi dziećmi. No... No może przynajmniej większość. Suga i RM mają mniejsze odpały, niż pozostali i mają wokół siebie aurę dojrzałości. Reszta ekipy niestety nie ma czegoś takiego. Nie wiem jeszcze, czy niestety czy stety...

Weszliśmy do kina. Oczywiście Jin przytrzymał nam drzwi. JiWoo i JeWoo przeszły ze swoim chichotem, który dotyczył jakiejś zabawnej sytuacji, a ja do Jina postanowiłam się lekko uśmiechnąć, jak to przystoi wychowanym, młodym kobietom. On za to złapał się za klatkę piersiową lewą dłonią i zrobił minę zdechłego psa. Zaśmiałam się na to, ale w głowie zastanawiałam się chwilę, czy to była reakcja pozytywna, czy może wręcz przeciwnie. Może zrobiłam coś nie tak?

- Nie! Nie mów mi, że jednak kupiłeś bilety na to! - krzyknął nagle J-hope, a ja spojrzałam na niego swoim niewinnym, zdezorientowanym wzrokiem. Schował się nagle za mną, patrząc znad mojego ramienia na pozostałych członków zespołu. Suga zmarszczył czoło, RM podrapał się po karku, zastanawiając się, co dalej, Jimin pęknął śmiechem, Taehyung miał swoją kamienną minę i przypatrywał się raz mi, raz Jungowi, a nasz maknae patrzył zaskoczony z cichym śmiechem, trzymając bilety. Bliźniaczki od razu spojrzały na bilety, aby się dowiedzieć, co to za film.

- J-hope, weź bądź facetem. - powiedział Namjoon, na co ja zrobiłam jeszcze większe oczy. Spojrzałam pospiesznie na bliźniaczki, szukając jakiejkolwiek odpowiedzi w ich twarzach. One za to patrzyły na siebie ze zmieszanymi uczuciami. Wydawało mi się, że to strach i podekscytowanie.

- Przecież wiesz, że ja nienawidzę takich filmów... - powiedział zdenerwowany, ale po chwili wzięłam go zza siebie za rękę z obojętną miną. Po chwili jednak zobaczyłam minę Jung'a i nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Jednak też nie chciałam go bardzo urazić, więc przemieniłam to od razu w życzliwy uśmiech.

- Wyjaśnisz, o co chodzi? Bo ja tu stoję i nie wiem, czemu, staję się nagle murem ochronnym. - powiedziałam ciepłym głosem, mając wrażenie, że zaraz wybuchnę. Musiałam wiedzieć, o co chodzi.

- Idziemy na horror! - znowu krzyknął i wpatrywał się we mnie, jakby czekał na moją reakcję. Ja jednak miałam chwilową pauzę.

- Co? To żart? - spojrzałam na pozostałych i zatrzymałam się na Jungkook'u, który trzymał bilety. Wyglądał naprawdę, jak niewinny króliczek.

- Też się boisz, KaRin? - spytał Namjoon, na co ja napuszyłam poliki, powodując chichot bliźniaczek i Jimina.

- Może? Ale przeżyję? 

- Pytasz czy odpowiadasz? - spytał Yoongi, krzyżując ręce.

- ... Nie wiem? - tym razem chyba wszyscy się zaśmiali. Ja po chwii także.

- Spokojnie. Jakby co, Twój rycerz Cię obroni! - powiedział Taehyung w komiczny sposób, wystawiając rękę przed siebie.

- Już to widzę. - wtrącił się Jimin, próbując się nie śmiać i zachować poważną twarz. V odwrócił się w jego stronę z zabijającym ludzi wzrokiem.

- Dobrze dobrze, dzieciaki. Idziemy czy jeszcze kupujemy coś do żarcia? - spytał Jin i po chwili wszyscy mnie opuścili. Poszli kupić jedzenie i napoje. Ja nie miałam na nic ochoty, więc sprawdziłam, gdzie odbywa się seans zarezerwowany dla nas i usiadłam na pobliskim krześle, czekając na pozostałych. Nie za bardzo lubiłam, gdy ktoś mi mlaszcze przy uchu, gdy oglądam film, więc wolałam sama zachować się w odpowiedni według mnie sposób.

- KaRin! - krzyknął ktoś nagle. Była to JiWoo... Albo JeWoo. Nadal ich nie rozpoznaję. - Chcesz coś?!
Jakby nie mogły podejść, tylko krzyczą na całe kino...
Pokiwałam głową, że nie. One zaczęły między sobą szeptać i dalej rozmawiali z kasjerem. Miałam nadzieję, że nic mi nie zamówiły, bo te ciche rozmowy daleko ode mnie wyglądały podejrzanie.
Po chwili byliśmy już wszyscy przed salą. Dostałam od Jungkook'a swój bilet i wtedy mogłam zobaczyć, co to za film. Wtedy, gdy tak gapiłam się w bilet z przerażeniem, ktoś mnie pociągnął do barierki, kładąc rękę na moich ramionach. Był to oczywiście Tae, a któżby inny.
Podałam grzecznie bilet do sprawdzenia, potem V zrobił tak samo i przeszliśmy przez barierkę. Okazało się, że byliśmy ostatnimi i wszyscy na nas czekali.

- Co się tak zamyśliłaś? Strasznie zbladłaś. - stwierdził, gdy wchodziliśmy na salę.

- A nic nic. Zdałam sobie po prostu sprawę na co idziemy. Kompletnie się nie spodziewałam, że "To" będzie tym filmem. - powiedziałam nieśmiało, po czym spojrzałam na bilet, szukając informacji, gdzie powinnam usiąść. Jednak po chwili bilet został mi zabrany przez mojego towarzysza.

- Siadamy, gdzie chcemy. Nie ma wyznaczonych miejsc. - powiedział, po czym ktoś mnie złapał w pasie i zaczął prowadzić w kierunku środka sali kinowej. Kiwaliśmy się na boki, jak jakieś pingwiny.

- Gdzie siadamy, Śnieżko? - spytał mój "porywacz".

- A gdzie mój porywacz mnie zabierze? - spytałam z uśmiechem, po czym mnie puścił i wskazał na sam środek któregoś rzędu, który był trochę bardziej na przodzie.

- To chodź. - powiedział, ciągnąc mnie za rękę. Nie wiadomo w jaki sposób, ale gdy tylko usiadłam, po drugiej mojej stronie siadał Taehyung. Nie wiem, czemu, ale wtedy poczułam się mniej komfortowo.

- Cześć kochani! - powiedział z szerokim uśmiechem Jimin, który był akurat za nami. Aż podskoczyłam i spojrzałam na niego wielkimi oczami.

- Chcesz, żebym umarła? I to przed filmem? - spytałam blondyna, a on tylko otworzył szeroko oczy i podniósł ręce w geście obrony.

- Ja? Czemu miałbym? - powiedział Jimin, a po chwili przede mną pojawiły się bliźniaczki z żelkami i kubkiem mrożonej kawy. Podały mi to z szerokimi uśmiechami.

- Ale... To dla mnie? - spytałam zdezorientowana.

- Dokładnie! - wręcz krzyknęła jedna z nich.

- To miłego seansu! - też wręcz krzyknęła druga i wyszły z rzędu, kierując się w głąb sali.
Po chwili oczywiście połowa żelków została zjedzona przez V. Nie byłam dłużna i zjadłam mu trochę nachosów.
Po chwili zaczęły się reklamy. Czasami się śmialiśmy, a czasami przewracaliśmy oczami. No... Może tylko ja, bo inni albo zajęli się telefonami, albo wpatrywali się w kinowy ekran, jak zombie. Po chwili, gdy popijałam kawę, Jimin oparł się brodą o moją głowę. Czułam się trochę, jak opiekunka ze zgrają małych dzieci. Jeden się tuli, drugi podkrada jedzenie, a trzeci... Wygląda, jak dziecko. To wystarczy.
No i zaczął się film...
Nie wspomniałam Wam, czemu moja reakcja, gdy dowiedziałam się o tytule, była akurat taka. Otóż Wam wyjaśnię. Jestem bardzo strachliwa. Już mogliście zauważyć, że bardzo łatwo mnie wystraszyć. Dodatkowo mam bardzo bujną wyobraźnię. Często po takich filmach boję się nawet ciemności czy byle jakiego cienia, bo automatycznie wcielam się w rolę głównych bohaterów.

Tak więc albo oglądałam uważnie, gdyż nie mogłam się doczekać rozwiązania tego wszystkiego, albo z piskiem chowałam twarz w kolana. Raz nawet zakrył mi oczy Jimin i Jungkook jednocześnie, za co byłam im wdzięczna.
Czasami też ktoś krzyknął na sali, przez co podskakiwałam na krześle. Najczęściej był to J-hope, ale też czasami bliźniaczki albo Jin... A przynajmniej mi się tak wydawało.
Piszczy czasami, jak jakaś laska...

Po filmie nadal wpatrywałam się w ekran z lekko otwartą buzią. Jakoś nie mogłam się ogarnąć po tym filmie. Po chwili wyrwało mnie z zamyślenia to, że ktoś włożył mi popcorn do buzi i musiałam zamknąć buzię, aby mi jedzenie nie uciekło. Spojrzałam na sprawcę, czyli Taehyunga. On się uroczo uśmiechnął i wstał z miejsca.

- I jak? Przeżyłaś? - spytał, a ja też wstałam powoli, biorąc głęboki wdech.

- Chyba tak...

- Chyba? - spytał, marszcząc czoło, ale nie zdążyłam nic powiedzieć, bo zostałam od tyłu przytulona przez Jeona.

- Żyjesz? - spytał mnie, a ja miałam ochotę parsknąć śmiechem.

- Ja pierwszy ją spytałem. - pokazał Taehyung palcem na czoło Jungkooka, a ten spojrzał na niego zdziwiony.

- Ale że co? - spytał maknae, a ja go poklepałam po głowie w geście, żeby mnie puścił. Jednak to nie wyszło.

- Jungkook, możesz mnie puścić? - spytałam, na co od razu wziął ode mnie ręce. - Dzięki. - powiedziałam z uśmiechem, po czym wyszłam z rzędu cichutko. Jednak tam już czekały na mnie piski dziewczyn.

- I jak? I jak?

- Podobało się?

- Ale czasami to serio było straszne!

- No nie? Te dzieci, co tam wisiały...

- Ja od teraz nie ufam klaunom!

Mówiły tak naprzemian, a ja się wyłączyłam na moment. Wpatrywałam się w przestrzeń, przypominając sobie twarz tego klauna z horroru. Od razu dostałam dreszczy.

- Ej, nie odlatuj, halo. - pomachała jedna z bliźniaczek, a ja spojrzałam zdezorientowana.

- Hm? Co? - powiedziałam zdziwiona z wielkimi oczami, jakbym próbowała wzrokiem załapać, co mnie ominęło.

- Czy ty nas w ogóle słuchałaś?

- Tak tak. - powiedziałam, ale nic więcej nie powiedziałyśmy, gdyż chłopaki zaczęli nas wołać. Wyszłam truchtem z sali, aby jaknajszybciej stamtąd wyjść.

Skierowaliśmy się spowrotem do studia. Chłopaki chcieli poćwiczyć w sali nagrań do ich nowego hitu DNA. Za jakiś czas będą się skupiali już na teledysku, dlatego chcą coraz szybciej uporać się z problemem.
Nie za bardzo ich słuchałam, gdy wracaliśmy. Możnaby powiedzieć, że wyglądałam w tym momencie trochę, jak odludek, który nie chce mieć z nikim doczynienia. Nikt nawet tego nie zauważył, co mnie cieszyło.
Gdy byliśmy już w studiu, chłopaki weszli do pomieszczenia, bliźniaczki wróciły do swoich zajęć, a ja zostałam przy maszynie do nagrań. Na szczęście już wiedziałam, jak to działa. Mimo tego, został wezwany specjalista, więc ja po prostu byłam z boku i patrzyłam. Od razu poprawił mi się humor, gdy słyszałam, jak śpiewają lub rapują. Ich miny chwilami były naprawdę zabawne. Kompletna głupawka po filmie. Na szczęście nie musieli za dużo razy powtarzać. Po tym odsłuchaliśmy, czy wszystko gra. Chłopakom to pasowało.

- Dobra robota, chłopaki. - powiedziałam, zaczynając klaskać, na co reszta albo klaskała sobie nawzajem, albo się kłaniali.

- Dziękujemy, że nam towarzyszyłaś. Było nam milej i weselej. - powiedział Namjoon, na co się uśmiechnęłam.

- Bardzo miło mi to słyszeć. Ja też dziękuję, że mogę tutaj być, mimo tego, że Was rozpraszam. - powiedziałam, po czym zaśmiałam się razem z J-hopem.

- Laska, ty masz tutaj drzwi otwarte. - stwierdził czerwonowłosy, kładąc rękę na moim ramieniu.

- Rozpieszczacie mnie. - powiedziałam zakłopotana.

- A od czego są kobiety? Żeby je rozpieszczać. - powiedział Jin z uśmiechem.

- Czy to jeden z tych Twoich sucharów, czy prawda? - spytałam w taki sposób, jakby to nie miało być złośliwe. Co ciekawe, najbardziej zaśmiał się Suga.

- Co?! - spojrzał na mnie oburzony. - Oczywiście, że nie!

- To się cieszę. - powiedziałam z uroczym, niewinnym uśmiechem dziecka.

- Dobra. Chyba spadamy, co nie?

- Ja mam jeszcze trochę papierkowej roboty, ale wy możecie wracać. - stwierdził Suga.

- Może Ci pomóc? - spytałam, na co on na mnie spojrzał. Chyba był trochę zdziwiony moją propozycją.

- Nie, lepiej nie. Sam sobie poradzę. - powiedział, pomachał nam i poszedł w swoją stronę.

- KaRin, a może zajrzysz do nas? - spytał Jin.

- Nie nie, dziękuję za zaproszenie, ale muszę wracać do siebie i pomóc bratu. Ciężko pracuje i nie chcę go zostawić samego. - powiedziałam, na co skrzywili się niezadowoleni. V zaczął udawać, że płacze, podszedł do mnie i przytulił.
Przypominam, że ja mam 159 cm, a on prawie dwa metry, co nie?

- Rozumiem. - zaczął wyrozumiale Namjoon.

- To do jutra! Wyśpij się! - dodał, a ja mu z trudem odmachałam.

- Tae, ogarnij się. - powiedział RM, na co V od razu z innym wyrazem twarzy puścił mnie. Tym razem miał głupkowaty uśmiech. Zaśmiałam się na ten widok.

- To papa! - pomachał mi Jimin, a ja mu odmachałam z szerokim uśmiechem.

- Papa! Do jutra! - powiedziałam, machając wszystkim, po czym wyszli.
Zostałam sama w sali. Nie czułam się z tym dobrze. Moja wyobraźnia od razu zaczęła szwankować. Szybko wzięłam swoje rzeczy i wyszłam z sali nagraniowej. Upewniłam się szybko, że wszystko mam, co trzeba i wyszłam z budynku, kierując się jaknajszybciej w stronę domu.

~*~

Pierwsze, co zrobiłam, to powłączałam wszystkie światła w domu i z kuchni zabrałam leki uspokajające i na sen. Te pierwsze wzięłam od razu. Po tym poszłam się umyć, uporządkować itp. Jak wyszłam z łazienki, akurat wszedł do domu mój brat. A przynajmniej miałam taką nadzieję.

- KaRin! Jestem już! Czemu wszystkie światła się palą?! - Krzyczał na cały dom, abym go usłyszała. Odetchnęłam z ulgą, że to on, a nie jakiś potwór i zeszłam z ręcznikiem na głowie i kigurumi Szczerbatka z "Jak wytresować smoka" na dół do przedpokoju.

- A nie wiem. - powiedziałam niewinnie. Spojrzał na mnie podejrzanie, po czym powędrował do salonu i padł na kanapę.

- Jak tam dzień? - spytałam z lekkim uśmiechem, na co on spojrzał na mnie ze zmarszczonym czołem.

- Nie było aż tak źle. Ale moje szare komórki mówią co innego... Może pójdę pod prysznic i wcześniej się dzisiaj położę? - spytał, jakby mówił do samego siebie, ale postanowiłam mu odpowiedzieć.

- Na pewno jesteś zmęczony... To nie jest głupi pomysł. Zwykle musisz jeszcze pracować w nocy, a tak to masz okazję się wyspać porządnie. - powiedziałaś z dziecinnym uśmiechem, po czym w podskokach poszłam do kuchni, zrobić herbatkę na sen. Są różne takie specjalne herbaty. Bardzo lubię tematy zielarstwa, herbat itp.

Kiedy zaczęła gotować się woda, wszedł mój brat do kuchni. Przez chwilę stał w miejscu, spojrzałam na niego, a on trzymał w ręku leki na sen. Potem jego wzrok powędrował na mnie. To spojrzenie było pełne złości i zmartwienia w jednym.

- Po co Ci to? - spytał, pokazując pudełko i potrząsając nim. Wzruszyłam ramionami, starając się nie okazywać mojego strachu.

- Mam problemy ostatnio ze snem. Postanowiłam więc sobie pomóc i myślę, że niedługo to wezmę.

Dla upewnienia się, sprawdził zawartość. Po tym wyjął jedną tabletkę, położył ją na stół, a pudełko z resztą leku schował do kieszeni.

- Dla upewnienia się. - stwierdził, po czym podszedł, aby zalać herbatę.
Wpatrywałam się w tabletkę zmieszana. Od razu przypomniała mi się przeszłość. On mi nie ufa przez moją głupotę, bezsilność i bezradność.

Nie chcę się cofać w przeszłości, bo nic nie naprawię, ale... Ale jak zmienić teraźniejszość?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top