6. Dać sobie szansę
Szczerze mówiąc... Obudziłam się, gdy jeszcze nie Słońce oświetlało sklepienie niebieskie, ale Księżyc i nie mogłam zasnąć. Cały czas miałam w głowie słowa brata. Czułam się przez to beznadziejnie... Jakbym w ogóle straciła siły życiowe.
Podniosłam głowę i spojrzałam na zegarek, który stał na szafeczce nocnej. 3:47...
... To chyba jakieś jaja.
Padłam na poduszkę załamana. Jestem niestety typem osoby, który jak już się obudzi, to nie zaśnie. Wszystko jedno jaka to byłaby pora, nie ma szans, aby Morfeusz zabrał mnie ponownie w swoje miłe, ciepłe objęcia...
Na szczęście mam własny pokój, to mogę coś tam porobić. Ale co można robić po cichu koło 4 nad ranem? Tylko czytać i przeglądać internet. Ewentualnie zapadać się w swoje głębokie myśli. Albo podkradać jedzenie z lodówki, ale to grozi przytyciem.
Kobieto, opanuj się. Masz 159 cm wzrostu (tak, boli mnie to) i ważysz 44 kg (i tak więcej nie zamierzam ważyć).
Okej! Stwierdziłam, że napiję się odrobinki jakiegoś alkoholu i obejrzę jakiś film na laptopie. Akurat w szafce mam piwo, które ostatnio po kryjomu kupiłam, gdy wracałam do domu.
Wyjęłam więc laptopa i zaczęłam oglądać jakieś lepsze pierwsze anime.
I tak mi zeszło do 7 rano...
Potem założyłam na siebie za dużą koszulę, włożyłam małe słuchawki do uszu i wyszłam na balkon. Puściłam sobie na oślep jakąś playlistę. Nie spodziewałam się, że to będą covery Taehyunga. Bardzo lubiłam słuchać jego niskiego, dźwięcznego tonu głosu, który kontrastował z moim. Możnaby nas porównać do czerni i bieli, wody i ognia, nieba i piekła... Jedyne co nas łączy, to to, że umiemy się z siebie śmiać. Tak to jesteśmy zupełnie różni.
Zaczęłam sobie nucić swoim wysokim tonem, razem z jego głosem.
It's nothing like us,
It's nothing like you and me...
Zawsze mnie ten utwór wzruszał. Uświadamiałam sobie, słuchając, że jestem tak naprawdę zupełnie sama na tym świecie. I to od początku moich narodzin...
Cały czas międliłam w swoich dłoniach fragment materiału z za dużej koszuli. Rozejrzałam się. Ulica powoli zaczęła tętnić życiem. Pewnie mój brat niedługo się obudzi. Nie mam ochoty dzisiaj nigdzie wychodzić, a tym bardziej go widzieć. Zmienił się. I to bardzo. Nie wiem, czy to był dobry pomysł, abyśmy tu przyjeżdżali...
Napisałam szybko SMS-y do nauczycieli, że mnie dzisiaj nie będzie. Pewnie nie będą źli. W końcu czasami jeden dzień to nic.
When it comes to you
Don't be blind...
Utknęło mi to w tym momencie w głowie... Nie bądź ślepy, żeby zauważyć coś, co może zmienić Twoje życie? Pewnie tak starał się funkcjonować Choi. Mam nadzieję, że to go nie zniszczy... A ja go nie stracę.
Jest dla mnie wszystkim. Całym moim światem. Moim bratem, ojcem, dziadkiem, przyjacielem...
It comes to you...
Poczułam, jak poleciała mi jedna, samotna łza po policzku. Głos V wzbudzał zawsze u mnie mieszane emocje. Przypominały mi się złe rzeczy, a zarazem czułam się bezpiecznie, jakby to było naprawdę dalekie. Te wszystkie blizny, obrazy w pamięci, złudzenia... Jakby mi się to tylko przyśniło.
Wyłączyłam muzykę, wyjęłam słuchawki i wyszłam z balkonu. Odłożyłam telefon na biurko i zeszłam po schodach do kuchni. Brata jeszcze nie było, więc postanowiłam, że zrobię puncake'i na śniadanie. Nie wiem tylko, czemu. Powinnam chyba być fochnięta na cały świat, a tu to ja staram się pogodzić nasz kontakt, mimo tego, że jestem bez winy.
Nuciłam sobie pod nosem nadal "Nothing like us" w wykonaniu V. Ale chyba bezsenność jest dla mnie czasami zbyt uciążliwa, bo musiałam pare razy usiąść na krześle przez zawroty głowy. Prawie też wsypałam nie tą mąkę do miski, co trzeba.
Boże, KaRin, ogarnij się...
Po 30 minutach już smażyłam puncake'i, a brat właśnie schodził po schodach. Od razu włączyłam kawiarkę, żeby zaraz mu zrobić jego ulubioną kawę latte. Sama ją uwielbiałam i czasami piłam, ale zwykle jestem pełna energii. Dzisiaj jednak będę musiała skorzystać... No chyba, że wolę spaść po raz kolejny ze schodów.
Czułam na sobie jego spojrzenie, ale nie odwracałam wzroku. Postanowiłam, że to on musi zacząć tę rozmowę.
Usłyszałam, jak szura krzesłem powoli i siada przy stole. Nadal chyba się we mnie wpatruje, czekając, aż coś powiem. Jednak głęboko się myli, jeżeli myśli, że cokolwiek ode mnie usłyszy. Chociażby westchnienie.
Nałożyłam pare puncake'ów na talerz, polałam syropem klonowym i postawiłam na stole. Po tym, nadal na niego nie patrząc i nie odzywając się, zaczęłam znowu smażyć kolejne małe naleśniki.
- Cześć... - powiedział ledwie słyszalnie. Nie odwróciłam się, ale też nie będę bezczynna.
- Siemson. - odpowiedziałam.
- Em... - zaczął niepewnie. - Nie podałaś sztućcy.
Spojrzałam na niego teraz swoimi szeroko otwartymi oczami.
Naprawdę nie umie sobie wziąć sztućcy?! Co ja jestem, pokojówka?!
Przygryzłam dolną wargę i podałam mu sztućce niezadowolona. No i zaczął jeść. Bez słowa.
Gdy usmażyły się kolejne puncake'i, nałożyłam mu jeszcze na talerz. Zwykle najada się dopiero ponad dziesięcioma, więc nie wiem nawet, czy ja trochę zjem.
- Siostra... - znowu zaczął niepewnie mówić, kładąc sztućce na talerzu na znak, że na razie przerywa posiłek. Znieruchomiałam na moment i spojrzałam w bok, żeby wiedział, że go słucham. Ale na razie wolałam nie odwracać swojego spojrzenia w jego stronę.
- Zapomniałaś też o kawie... - Od razu chciałam sięgnąć po filiżankę i podłożyć pod kawiarkę, gdy znowu zaczął mówić. - Czy dobrze się czujesz?
Znieruchomiałam po raz kolejny. Nic nie odpowiedziałam. Kłębiły się w mojej głowie przeróżne scenariusze.
- Odwróć się do mnie przodem. - Nic nie zrobiłam. Nie ruszyłam się ani o centymetr. Usłyszałam, że brat wstaję od stołu i idzie w moją stronę. Wziął mój podbródek, podniósł twarz do góry i zaczął się dokładnie przyglądać mojej twarzy. Patrzyłam na niego z zakłopotaniem, czułam się niezręcznie i niekomfortowo.
- Ile spałaś? - spytał po chwili, kładąc mi dłoń na czole.
Czy ja wyglądam aż tak źle..?
- Cz-czemu pytasz?
- Z reguły nie wstajesz wcześniej ode mnie. A nawet jeśli, to wszystko jest perfekcyjnie i o niczym nie zapominasz. Poza tym jesteś blada i masz podkrążone oczy. - zmarszczył czoło i zdjął dłoń z mojego czoła, odsuwając się o krok ode mnie. - Czy ty coś piłaś dzisiaj?
No to mnie złapali...
- Skąd te podejrzenia? - spytałam mu prosto w oczy.
- Bo cuchnie od Ciebie alkoholem.
Prychnęłam, odwracając wzrok na bok. Odgarnęłam włosy, wyłączyłam gaz pod patelnią i znowu na niego spojrzałam.
- Spałam trzy godziny. Byłam spięta, więc wzięłam piwo, które sobie ostatnio kupiłam. Nie śpię od jakiejś trzeciej czy czwartej nad ranem. - stwierdziłam, na co Choi westchnął ciężko. Wiedział, kiedy kłamię, a kiedy mówię prawdę. Nie umiem przy nim łgać byle czego.
- Zostaniesz dzisiaj w domu. Wyśpij się. I coś zjedz. - powiedział i wziął ode mnie filiżankę, którą położył pod kawiarką i nacisnął odpowiedni przycisk, żeby leciała kawa.
- Okej... Już sama tak postanowiłam, więc... - odwróciłam się w jego stronę. - Więc uznajmy, że to było Twoje pozwolenie.
Zmierzył mnie wzrokiem, po czym wziął swoją filiżankę, położył obok i wyjął mleko z lodówki.
- Może lepiej usiądź, a ja Ci coś przygotuję, co? - pokiwałam głową na jego słowa i usiadłam na swoim miejscu przy stole, kładąc głowę na meblu.
Coraz bardziej odczuwam to niewyspanie...
Po chwili brat postawił przede mną moją kawę (też latte, jak jego) i talerz pozostałych puncake'ów. Usiadł naprzeciwko mnie. Posłaliśmy sobie przyjazne uśmiechy.
- Dziękuję braciszku. - powiedziałam i wzięłam od razu łyka kawy.
- Nie ma sprawy. - póścił mi oczko, po czym zaczął po sobie sprzątać. Ja w tym czasie zjadłam, wypiłam i odłożyłam do zmywarki swoje naczynia.
- Słuchaj, mam jeszcze pare słów do Ciebie. - powiedział zmieszany. Spojrzałam na niego zdziwiona. Staliśmy naprzeciwko siebie, próbując odgadnąć swoje wyrazy twarzy.
- Słucham. - odparłam ciepło z lekkim uśmiechem.
- Po pierwsze... Chciałbym Cię przeprosić. Głupio się wczoraj zdenerwowałem na Ciebie i nie powinienem nakrzyczeć tak ostro... - złapał się za nos między oczami i znowu na mnie spojrzał. - Wybaczysz mi?
Na początku nie wiedziałam, co powiedzieć. Jednak po paru sekundach zdecydowałam, co będzie słuszne. Przytuliłam go mocno, co po chwili odwzajemnił.
- Mam to zrozumieć jako tak? - spytał, a ja zachichotałam, wtulając się w niego.
- Czytasz mi w myślach. - odparłam i oboje się zaśmialiśmy.
- Jakby co, dzwoń do mnie, dobrze? Postaram Ci się pomóc, mimo odległości.
- Dobrze. - powiedziałam cicho, po czym "odkleiliśmy" się od siebie.
Choi zaczął się zbierać do wyjścia. Pomachałam mu na wejściu, a kiedy pojechał, wróciłam do pokoju. Padłam na łóżko i zastanawiałam się, co mogę porobić...
Gdyby nie to, że ta kawa działa, poszłabym spać.
~*~
Wiecie co? Jeżeli już macie ponad 14 lat i lubicie czytać, to polecam Wam "Hamleta" Williama Szekspira. Może być trochę trudny, dlatego nie musicie czytać, ale obejrzeć film.
Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia. Obejrzałam to po raz chyba setny. Jest tak nieokiełznany, tajemniczy, biedny a zarazem winny...
Dobra, nie zanudzam i nie spojleruję. Obejrzałam jeszcze inne anime, poczytałam, zrobiłam ciastka i obejrzałam, jak moi starzy znajomi z Polski się bawią na imprezach beze mnie. Przykro się na to patrzy, a zarazem to miód na serce, że żyją beze mnie.
Nagle zadzwonił mój telefon. Znowu rozmowa wideo. I znowu bliźniaczki. Westchnęłam przeciągle, ustawiłam telefon przed twarzą, troszkę wyżej nawet (tak lepiej wyglądam) i odebrałam połączenie.
- Hej, Kariiiiin! - rozległ się wielki pisk z telefonu, przez co się lekko skrzywiłam na twarzy. Ale wydobyłam się szybko na uśmiech.
- Cześć kochane. Co tam się dzieje, że dzwonicie?
- Booo...
- Myyy...
- Planujemy imprezkę! - to ostatnie powiedziały równocześnie.
I za głośno...
- Łoł, serio? - spytałam zaskoczona. Ciekawa byłam z jakiej to okazji taka impreza. I czemu akurat do mnie dzwonią.
- Serio! - krzyknęła jedna z sióstr. - I jesteś zaproszona jako nasz główny gość!
Otworzyłam buzię z niedowierzaniem, a one się zaśmiały. Oczywiście rozegrałam mały teatrzyk. Spojrzałam za siebie, rozglądając się, czy za mną nikogo nie ma, po czym znowu wróciłam wzrokiem na dziewczyny.
- Mnie? Ja? Główny gość? - spytałam z niedowierzaniem, na co one pękały dalej śmiechem.
Jakie to urocze uczucie, gdy ktoś się z Ciebie śmieje, gdy ty tego chcesz...
- Tak! Nie może Cię zabraknąć!
- A kiedy to? I z jakiej okazji? - spytałam, niemal z prędkością światła. Nie wiedziałam, że umiem tak szybko gadać po koreańsku, ale widocznie pięć lat nauki się opłaciło.
- Świętujemy... - zaczęła jedna, ale druga z nich pacnęła ją w głowę z karcącą minką.
- Nic nie mów! To niespodzianka! - patrzyłam na nie zdziwiona, a obie uśmiechały się do mnie i obserwowały uważnie, czekając na moją reakcję.
- Aaaha? Okej. Nie ma sprawy, o nic więcej nie pytam.
- Wyślemy Ci wiadomością adres, godzinę i tak dalej, okej?
- Oczywiście. Czekam z niecierpliwością. - powiedziałam a dziewczyny się pożegnały i przerwałyśmy połączenie.
No to się porobiło...
Kiedy ostatnio byłam na imprezie?
Chyba rok temu w Polsce...
Bosz, znowu alkohol pewnie...
Weź się w garść!
Padłam na łóżko, ściskając pluszowego pieska i biłam się z myślami.
Miałam mieszane uczucia co do tego.
I dlatego na razie będzie to moja słodka tajemnica!
Nagle dostałam SMS-a. Otworzyłam nową wiadomość. Były tam szczegóły dotyczące imprezy. Najgorsze jest to, że...
Nosz cholera! To za cztery godziny!
~*~
- O, hej! - nie zdążyłam nawet zapukać w drzwi domu dziewczyn JiWoo i JeWoo, bo od razu otworzyły mi drzwi.
Creepy. Jakby znały każdy mój ruch. Albo na mnie czekały przed drzwiami.
- Wchodź śmiało! - pisnęły obie podekscytowane, dając mi przejść do środka. Weszłam z nieśmiałym uśmiechem, rozglądając się uważnie dookoła.
Bliźniaczki zamknęły za mną drzwi i pociągnęły mnie za ręce wgłąb domu.
- Chodź śmiało, wchodź! - czułam bardzo dużą mieszankę uczuć. To był strach, podekscytowanie, radość i odrobina braku zaufania, że to wszystko szczęśliwie się skończy. Wyparłabym to pod argumentem, że to jakieś komunały, ale gdy zobaczyłam resztę gości, oniemiałam... Oni też zresztą.
No nie no, zabijcie mnie!
- Śnieżka! - krzyknął Jungkook równo z Jiminem i V. Najmłodszy rozłożył ręce na boki i wręcz się na mnie rzucił. - Nie mogłem się doczekać, aż przyjdziesz!- zamknął mnie w szczelnym uścisku, prawie mnie przy tym wywracając.
- T-też miło mi Was widzieć... - powiedziałam w pełnym szoku.
Jeon mnie puścił i poprowadził za rękę w głąb salonu. Oczywiście, posadził mnie obok mnie. Po drugiej stronie miałam Taehyunga.
No pięknie, dwóch palantów mam po bokach.
- Em... - zaczęłam niepewnie i... Nie było mi dane skończyć.
- To przyjęcie jest zorganizowane z okazji Twoje przyjazdu. - zaczął RM. Spojrzałam na niego wielkimi oczami. - Dzisiaj świętujemy naszą współpracę, nową znajomość i! Żeby wszystko się układało.
Patrzyłam na wszystkich z lekką otwartą buzią. Byłam w kompletnym szoku.
- N-nie no, moment... - zaczęłam, machając głową na boki. - To jakiś mały żarcik, tak? Przecież prawie nic o sobie nie wiemy. Dopiero przyjechałam...
- I dlatego ta impreza! - zaczął Jin - Żebyśmy się lepiej poznali!
- Dokładnie! - dodał J-hope, a mi właśnie wręczono kieliszek szampana. Okazało się, że nagle wszyscy też mają swój.
Wszyscy wstali, więc ja też. Nadal chyba patrzyłam, jakbym zobaczyła ducha, bo...
- Wszystko gra, Karin? - nagle spytał V. Spojrzałam na niego, a potem na innych. Pokiwałam pospiesznie głową, że tak.
- Tak tak, wszystko gra. Po prostu, jeszcze łączę wątki. - zachichotałam i rozległo się wielkie "Ooo". Oczywiście to byli Maknae i J-hope razem z Jinem.
- Jesteś teraz członkiem naszej wielkiej rodziny. - zaczął RM i uniósł swój kieliszek do góry. Nagle spojrzał na Sugę. - Ej, Suga, ty zawsze mądrze coś palniesz. Weź coś dopowiedz.
- Ale... Ale co? Wszystko powiedziałeś. - oznajmił Suga zdziwiony, ale odwrócił się do mnie i też uniósł swojego szampana do góry. - Albo inaczej. - podszedł do mnie i położył rękę na ramieniu. - Ponieważ zaraz będziesz już na pewno częścią naszej paczki w BigHit, to chciałbym Ci najpierw pogratulować. Jestem pewien, że nie jesteś u nas tylko ze względu na kontakty. Słyszę wiele na Twój temat. Podobno jesteś bardzo zdolna. I życzę, żeby tak dalej było. No i oczywiście pamiętaj, że zawsze możesz na nas liczyć. - uśmiechnęłam się wdzięcznie, a on to odwzajemnił.
- Naprawdę... Ja nie wiem, co powiedzieć... - Nie płacz nie płacz nie płacz! - Jesteście kochani. Dziękuję Ci. Dziękuję Wam wszystkim! - spojrzałam na każdego, obdarzając moim uśmiechem, jakbym na razie tylko tym mogła odpłacić za to dobro, czułość i słowa.
Suga wrócił na swoje miejsce i nieśliśmy wszyscy kieliszki do góry.
- Za naszego nowego członka! - powiedział uroczyście Jin. Miało to być chyba poważne, ale zaśmiałam się cicho pod nosem.
- Za Karin! - krzyknął V, a ja aż prawie się przewróciłam. Wkońcu stoję obok, co nie? - UPS, wybacz. - powiedział pospiesznie z zakłopotaniem, a wszyscy rykli śmiechem.
- Spokojnie, wszystko gra. - powiedziałam spokojnie, prostując się spowrotem.
- No to pijemy! - krzyknął Suga i wszyscy niemal w tym samym momencie wypili swojego szampana. Potem rozległ się pisk bliźniaczek i mnie uściskały ze słowami gratulacji. Ja niestety się rozkleiłem i wszyscy na mnie spojrzeli z troską, a siostry momentalnie się odsunęły ode mnie o dwa kroki.
- Królewna, co się stało?
- Ej, na pewno wszystko gra?
- Karin, rozkleiłaś się?
- Ojej, nasza kruszynka płacze!
- No już, moment moment, chwila oddechu! - powiedział V, gdy wszyscy się zebrali wokół mnie i zaczął machać przede mną, jak jakiś pływak czy ryba, aby wszystkich odgonić. Zaśmiałam się na to, wyciągając kąciki oczu, a wszyscy poszli w moje ślady.
- A ty co? Udajesz księcia rybaka? - powiedział oburzony Jin, opierając ręce o biodra.
- A tak, zabronisz mi? - i tak zaczęli się kłócić, a w trakcie JiWoo z siostrą przytuliły mnie z obu stron.
- Ej, chłopaki, przestańcie... - rozdzielił ich Jimin i pokazał na mnie. - Przestraszycie naszą Karin!
- Ajajaj, przepraszam, Karin. - powiedział Jin.
- Wybacz, moja księżniczko najukochańsza! - Taehyung za to padł na kolana i przytulił się do moich nóg. - Twój książę Cię więcej nie zawiedzie!
- N-no dobrze dobrze, wstań już, bo... - i akurat bliźniaczki mnie puściły i padłam z piskiem na sofę. Wszyscy pękali śmiechem. V wstał z podłogi, a ja odstrzeliłam facepalm'a.
- Dobra, moje dziubaski! - nagle znikąd stanął nade mną J-hope z butelkami piwa w rękach.
- Uuu, widzę, że zaczynamy z coraz grubszej rury! - powiedział RM, klepiąc J-hope'a po ramieniu i wziął swoje piwo od niego. Ja też dostałam, a potem wszyscy mieli swoją butelkę.
Bosz, jak on wziął wszystkie... 10 butelek?!
- Zdrowie pięknych pań! - krzyknął Jungkook, na co z dziewczynami zaśmiałyśmy się uroczo. I po chwili już wszyscy spróbowali swojego piwa.
Dalej szły też inne trunki, drinki, kieliszki, butelki... A nawet pare whisky. Czystej wódki też. Dalej za bardzo nie pamiętam, co się działo. Pewnie to była długa noc...
Ale chyba wolałabym, żeby jej nie było...
// Hejo kochani! Wiem, długo czekaliście i dodatkowo nie jest to jakiś przebój, ale cóż... Bywa!
Czekam na komentarze, ocenki itd itp.
Całuski! 💋
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top