18. Prawda
Namjoon zapukał do drzwi od domu brata Karin. Czułem się nieco, jak gangsterzy przez te wszystkie kaptury i maseczki, które zakrywały nasze twarze. Jednak nie umiałem przekształcić w jakikolwiek sposób tego w zabawę... Nie potrafiłem...
Chyba ta dziewczyna namieszała mi w głowie...
Otworzył nam drzwi nie kto inny, jak pan Soo. Widać, że nie spodziewał się gości. Wydały gości zmierzwione włosy oraz wyrysowane zdezorientowanie na twarzy.
- Dobry wieczór, panie Soo - zaczął Yoongi. - Czy możemy wejść do środka i porozmawiać?
Młody mężczyzna wyraźnie jeszcze nie ogarnął co się dzieje. Jego spojrzenie jeździło pokolei po naszych zamaskowanych twarzach, aż w końcu nas wpuścił bez słowa do środka. Namjoon oraz Yoongi powiedzieli ciche "dziękujemy". Reszta zachowała milczenie.
- Chcieliśmy porozmawiać. Wiem, że już rozmawialiśmy podczas rozmowy telefonicznej - usiadł Jin na kanapie, reszta też się rozeszła po salonie. - Ale zależy nam na znajomości z Karin.
- Nie rozumiem... - zaczął Choi. - Powiedziałem, że to nie wasza sprawa. Wróci to wróci.
- Jak to "wróci to wróci"? - podniósł nieco głos Suga. - Wiesz, jak to brzmi.
- Panie Soo, wszyscy się o nią niepokoją, włącznie z pracownikami. Ostatnio była w niezbyt dobrej formie i każdy to widział. Pan też jest przepracowany i próby ukrycia nadmiaru pracy przez pomoc siostry nie okazała się, jak widać, dobrym pomysłem.
To dlatego tak Karin mu pomagała?
Przecież nie musiała...
- Czy ty ją serio wykorzystywałeś pod tym względem? To nie jest w żaden sposób odpowiedzialne! - zawołał najstarszy.
- Czekajcie, to ona sama chciała mi pomóc...
- Bo ona ma wielkie serce! - odezwał się tym razem Hoseok. - To twoja praca, nie jej!
- Dobra, zeszliśmy z tematu, kochani! - zwrócił uwagę Jungkook.
Wszyscy są niezwykle napięci, z czego Jin i Choi są dodatkowo zirytowani, a Jimin smutny. Ja osobiście wolę zostać cicho. Nie mam ochoty na publikę.
- Racja. To znaczy to też ważny wątek, ale przyszliśmy z innego powodu. A mianowicie - westchnął ciężko nasz lider. - Od początku.
~Karin's pov.~
Czuję zimno...
Niesamowite zimno...
Usiadłam na ławce, już totalnie opanowana przez sztuczny spokój spowodowany nikotyną, głodem oraz zmęczeniem. Niebo przesłonięte głęboką czernią zdaje się wtapiać w przestrzeń wokół mnie, bo nawet latarnie zrezygnowały już z dalszej pracy.
Poczułam nagle wilgoć na dłoni. Spojrzałam w tamtym kierunku.
- O... Dobry wieczór. - powiedziałam z chrypą do kotka, który obwąchiwał mi dłoń.
Spojrzał na mnie przyjaźnie. On także był czarny. Aż mnie dziwi, że go widzę mimo otaczających nas ciemności.
- Co tu robisz? Szukasz kompana? - kot cicho miauknął i położył się obok.
Urocze...
Sama zamknęłam oczy, dając pochłonąć się jeszcze ciemniejszej czerni, będącej ukrytą pod powiekami.
~Taehyung's pov.~
- Posłuchajcie... - zaczął znowu Chae. - Jeżeli mam być szczery to ja nie wiem gdzie ona jest. Po prostu zniknęła i nadal nie wróciła.
Spojrzeliśmy po sobie z chłopakami. Wszyscy byli w szoku, bo tego najmniej się spodziewaliśmy.
- Że uciekła albo ktoś ją porwał? - dopytał zbity z tropu Jimin.
- Nie ma jej od rana. W sumie to już rano jej nie było, także... Możliwe, że uciekła.
- Ale zawiadomiłeś o tym policję albo cokolwiek zrobiłeś?
- Zagmatwałem się w pracy... - odparł na pytanie Namjoona, patrząc na swoje buty.
Czyżby powoli rozumiał, że zawalił?
- No to na co ty czekasz?!
- Yoongi, uspokój się. Agresją nic nie zdziałamy. - powiedział spokojnie lider. Ale wiadomo, że też go wiadomość Choi zdenerwowała.
- Nie będę spokojny, bo to jego wina!
- Czekaj, Yoongi...
- To JEGO wina - pokazał palcem na Choi. - Że Karin uciekła. Jeszcze trzyma to, że zniknęła bez wieści za naszymi plecami!
- Wy macie się zająć własnym biznesem. - odparł oskarżony, który już widocznie jest bezradny wobec tego, co się dzieje.
- To mi wyjaśnij - włączyłem się do akcji. - Czemu miała całą pociętą rękę dwa dni temu, marnieje w oczach i płacze praktycznie codziennie, narzekając na koszmary, które jej przypominają o przeszłości?! Nie wiem co się wtedy działo, ale muszę wiedzieć gdzie jest teraz!
Zapadła cisza. Choi totalnie nie rozumiał chyba naszego przejęcia jej osobą plus nie wiedział o jej stanie. Dlatego postanowiłem kontynuować, ignorując spojrzenia wszystkich na mojej osobie.
- Ona jest dla mnie... - popraw się! - Dla nas bardzo ważna. Dzięki niej dużo lepiej nam się pracowało. Dawno nie mieliśmy kogoś takiego, kto rozświetlał nam dzień swoim uśmiechem i pchnął do pracy swoją pracowitością. Nie pozwolę żeby coś jej się stało.
Choi patrzył na mnie wielkimi oczami, a po chwili zawiesił spojrzenie gdzieś z boku, jakby w zamyśleniu. Wypuściłem powoli powietrze, a Jimin położył mi dłoń na ramieniu, posłał uśmiech mimo smutku i potrząsnął mną lekko. Sam się uśmiechnąłem lekko.
- Jeżeli tak bardzo wam na niej zależy... - zaczął Chae powoli i niepewnie. - To mogę wam o niej opowiedzieć. Bo ona tego sama nie zrobi. Plus przyznaję się do winy - jedną dłoń uniósł na wysokość głowy, a drugą ułożył na klatce piersiowej. - To ja doprowadziłem ją teraz do tego stanu, dając się ponieść wirowi pracy, jak ostatni egoista.
Znowu spojrzeliśmy po sobie wszyscy. Z lekka niezręcznie się zrobiło przez niespodziewane, aczkolwiek oczekiwane słowa z ust chłopaka.
- Niech będzie. - odparł Suga.
- Cieszymy się, że przyznałeś się do błędu. Ale wiedz, że my też czujemy się w jakiś sposób odpowiedzialni. - powiedział Namjoon.
- Karin... - zaczął niepewnie historię. - Została przeze mnie znaleziona na ulicy, gdy dopiero co wchodziłem w dorosłość.
- Znaleziona? - zadał pytanie Jungkook.
- Tak, na ulicy. Była bezdomna, gdy już miała dwanaście lat. Uciekła z domu.
- Jezu... - załamał się Jimin.
- Wziąłem ją do siebie do domu - kontynuował. - I tam się nią zająłem wraz z moimi rodzicami. A konkretnie zabraliśmy ją do szpitala, gdyż nic nie mówiła i miała, jak to się mówi, pusty wzrok. Nie wiedzieliśmy nic o jej przeszłości, także lekarze mieli z tym problem. Z pomocą dobrego psychologa zaczęła mówić dopiero po miesiącu. Ale nie własną historię. A w ogóle. W końcu też... Powiedziała co się stało. I to się wydaje nieprawdopodobne i jest mega trudne.
- Aż tak pogmatwane czy straszne? - zadał pytanie Jin.
- Chyba to drugie, bo to się wydaje, jak ze słabego horroru... A mianowicie gdy Karin się urodziła, jej matka od razu zmarła. Ojciec nie mógł tego znieść i zaczął pić, gdy ta poszła do szkoły. Nie mógł znieść tego, że jego córka wygląda tak samo, jak jego ukochana, a jedna z nich nie żyje. - Już mi niedobrze... - Po pewnym czasie dostał jakiś dziwnych... Wizji? Po prostu przez alkoholizm stawał się też nie zrównoważonym człowiekiem i miał zwidy oraz widział świat na swój sposób.
- Ona tak mówiła? - kolejne pytanie od Namjoona.
- To był mężczyzna poszukiwany przez kradzieże oraz niepłacenie czynszów i przez to długi, także... Policja połączyła niektóre fakty z tym, co mówiła jego poszkodowana córka. Ale najgorsze przed nami i tak...
- Co się tam jeszcze zadziało? - dopytał Namjoon.
- On miał broń. Karin wiedziała gdzie ona jest. Ponieważ się bała swojego ojca przez chowanie ją w piwnicy, pobicia czy... Inne akty przemocy - Wyobraźnia mi działa za mocno... - To przez panikę wzięła broń, zastrzelił go i instynktownie uciekła. Mamy też od świadków ze szkoły dowody na to, że była zaniedbana, mająca lęki i typowe zachowania dla dziecka ztraumatyzowanego.
Jestem w szoku... Tak miałem ją ochotę teraz przytulić... Ale jej tu nigdzie nie ma. Cisza trwała, asprzedało ją moje pociągnięcie nosem. Płakałem.
Ja zacząłem cicho płakać...
- Ile trwała terapia? - znowu pytanie padło od lidera.
- Parę lat? To było warstwowo. Poza tym praktycznie nikt do niej nie trafiał oprócz mnie. Prawdopodobnie dlatego, bo ją znalazłem i dałem jej nowy dom. W sumie to... W szpitalu była trzy lata, raz na normalnych badaniach i leczeniach, kiedy indziej na oddziale psychiatrycznym. Ale do liceum już normalnie chodziła. Tyle, że dopiero wtedy zaczęła się uczyć, jak pracuje normalne społeczeństwo... I nie umiała się wpasować.
- A psychologowie?
- Zero rezultatów... Albo krótkotrwałe.
- Czyli... Teoretycznie ta sytuacja cała spowodowała nawrót depresji?
- Owszem. Na to przynajmniej wygląda.
- Czyli trzeba ją znaleźć, zanim będzie za późno.
A ja nadal płaczę...
Kariś... Gdzie jesteś...
//fanfik kontynuowany dla Ayamechan15
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top