BOSCY BRACIA. PRZESTROGA

-I cóż, Thorze jasnooki?-

Uśmiechając się, rzekł Loki.

-Widzieć pragniesz swego brata,

Czy przychodzisz w roli kata?

Thor brew zmarszczył, patrzy groźnie.

-Witaj, bracie.- rzekł wyniośle.

-Przez wzgląd na dziecięctwo nasze

Zaufać ci, Loki, pragnę.

-Zatem głupszyś, niż sądziłem!

Lub nóż musisz mieć na gardle,

Że do celi mej przybywasz,

I pomocy mojej wzywasz!

Thor, westchnąwszy, tak odpowie:

-Dziewięć światów, co w pokoju

Do tej chwili dzielnie trwało,

Cień zasnuwa – mroczna smuga.

Śmierci kir za sobą wlecze.

Bez pomocy twojej, Loki,

Padnie Asgard, wraz z nim Midgard,

Państwo Hel, i państwo karłów.

I północy świat najdalszy.

I Jotunów ojcowizna.

Jeśli walczyć zechcesz dla mnie,

Twe przewiny ślę w niepamięć.

Loki uśmiech wdział na usta.

-Jakiejż łaski dostąpiłem!

Czy wie o tym twój Wszechojciec?

Czy też raczej wciąż w niewoli

Trzymać woli Laufey syna?

-Dla mnie jesteś, Loki, bratem.-

Thor ze smutkiem odpowiada.

Loki porwał się na nogi.

-Nigdym nie był twoim bratem!

To żałosna maskarada!

-Twej pomocy nam potrzeba!

Gdy zwycięstwo będzie nasze,

Wolność swą odzyskasz, bracie!

Loki zaśmiał się szyderczo.

-Skoro tak mi sprawę stawiasz,

Walczyć będziem ramię w ramię!

Książę bacznie nań spogląda,

Ufać pragnie, lecz czy słusznie?

Wszakże Loki już pokazał,

Jak potrafi być okrutny.

-Jeszcze jedno wiedzieć musisz.

Jeśli choć pomyślisz: zdrada,

Życie swoje wnet postradasz!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top