BOSCY BRACIA. ŚMIERĆ
Krwią spłynęła Wigrid równina,
Asowie rozbili wrogie z Muspellu wojska.
Poległ w walce Surt - olbrzymów władca,
Lecz zabrał ze sobą Laufeyi syna.
Runął Loki na ziemię,
Z piersią mieczem przebitą.
Fenrir zawył żałośnie,
Żegnając swego pana.
Przybiegł Thor, opadł na kolana,
W ramiona schwycił brata.
-Loki, bracie mój!- zawołał.
-Teraz jesteś wolny!
Jakem ci obiecał!
Loki z trudem uniósł powieki,
Oczy jego dawny blask straciły.
Ledwo zdołał zebrać siły,
Aby spojrzeć bratu w twarz.
-To już koniec, wiesz o tym, Thorze.
Śmierć się o mnie upomniała.
-Loki, błagam! Wrócisz z nami!
Jeszcze nie nadszedł twój czas!
Brat pochwycił jego ramię.
-Wspomnij czasem o mnie, Thorze.
I przez wzgląd na dawne czasy,
Moich synów weź w opiekę.
-Tyś mnie życie uratował...
-Czyż nie taka rola brata?
Lecz mi wybacz teraz, Thorze.
Jam zmęczony. Chcę odpocząć...
Pierś skrwawiona, a twarz blada,
Uszło życie już z Lokiego,
Gdy przybiegli Ullr i Wali.
-Ojcze!- z rozpaczą zawołali.
Poległ ojciec ich umiłowany,
Dołączył do swego najmłodszego syna.
Z ciężkim sercem przyszło wracać
Do Asgardu złotych pół.
Tam, na Wigrid równinie,
Pozostali Tyr i Loki.
Pozostał i Narfi, i syn Thora – Magni.
Tam, na Wigrid równinie,
Wieczne ich odpocznienie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top