To się kiedyś skończy...

Kiedyś mi się skończą pomysły.

Kiedyś się nimi wszystkimi zmęczę.

Kiedyś to będą na prawdę wymysły.

Kiedyś się innymi ludźmi wyręczę.


Mam tylko nadzieję, że wtedy mnie to uderzy.

Mam tylko nadzieję, że wtedy zerwie się wiatr,

Że mnie zwieje zamkniętego w dorosłości wieży.

Dam sobie znów w mordę, bo będę tego jeszcze wart.


Nie można siadać za oknami na parapetach.

Nie można tak sobie wyjść w ulewę na zewnątrz.

Nie można wyjść na dach w samych skarpetach.

Żeby tylko te chęci nie umarły gdzieś wewnątrz.


Żeby tylko ta ciemność, nuda i szarość 

Była moim snem niewieczystym. 

Żebym się obudził i otworzył oczy na radość.

Bym mógł oddychać zapachem deszczu... tak czystym.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top