15 XII
Zbliżał się dwudziesty czwarty
Więc wtedy postanowiłam
Nie będę nic robić na żarty
Na wolontariuszkę się zgłosiłam
Schronisko potrzebuje pomocy
Zima już czeka za rogiem
Przyda się trochę życzliwej mocy
A zawsze psy były mi drogie
Szłam z nimi do lasu codziennie
Radość darując tym psiakom
Z uśmiechem na twarzy niezmiennie
Zabawę miałam aż taką
Pewnego dnia wcześnie rano
Dźwigałam dwie paczki karmy
Ujrzałam, z miną zatroskaną
Psa, los jego wcześniej był marny
W klatce siedział pół życia
Z decyzją nie chciałam zwlekać
Pora na dom do zdobycia
Nie będzie tak dłużej czekać
Dziś są już kolejne święta
Minęły już lata cztery
Wciąż ze mną ta psina piękna
I chodzę z nią na spacery
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top