XVIII wiersz
Patrząc na tak smutny świat,
Tylko jedno mi w umyśle-
Pozbądź się tego,
Daj im upust,
Nie zatrzymuj ich.
Szaleńca odzew budzi się.
Nie pokonasz tego.
Z każdą chwilą coraz
Silniejszy. Bliżej i bliżej.
Podejdź. Bez lęku.
Widzisz, co zrobiłeś?
Tyle strachu,
Tyle bólu,
Tyle wylanych strumieni.
Poszło na marne.
Bezsilna kreaturo,
Odejdź, bo poplamisz mnie.
Wyganiam cię.
Już, wynocha!
I nie wracaj.
Do zaświatów.
Tam, gdzie twoje miejsce.
Zgiń, przepadnij-
Moje hasła przewodnie.
Zgnity i wyblakły.
Jak się może
Czuć ktoś, kto
Zdał sobie sprawę
Z bezwartościowości tego świata?
Nic.
Twoje uczucia.
Nic niewarte!
Wracaj, wynocha!
Zabawna gra nasza.
No dalej, pokonaj mnie.
Padasz na kolana,
Dusza rozpada się.
Krzyczysz, głośniej!
Daj mi tę satysfakcję
Z udanej misji.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top