Pytania...


Pytania...

Zrodziły się wraz z nami

i towarzyszyły nam w wędrówce życia bezdrożami.

Mnożą się one z lat upływem nieprzerwanie.

Nachodzą na pewno i Ciebie Adresacie.

Na początku tej drogi i gdy ma się ona ku końcu.

Idą z nami ramię w ramię w blasku słońca i pośród mroku.

Nurtują nas nie pozwalając powiek przymknąć.

Zatrzymują nas w połowie drogi, by nieba dotknąć.

,,Być, albo nie być..." od wieków dylemat powraca,

bo czas zamiast podążać naprzód do dawnych dziejów zawraca.

Zadaj je w pustą przestrzeń wsłuchując się w leśne echo.

Tylko oddzew natury odpowie Ci, lecz cicho,

więc wsłuchaj się w jego głos.

Tu gdzie pieczę nad tą ziemią żyzną sprawuje Pan,

a na niwach w słońcu błyszczy się złocistego zboża łan.

Nie pytaj: „ Dlaczego? ", lecz „ Po co? ", gdy dosięgnie Cię ostateczny cios,

bo na pytanie właściwe należytą odpowiedz uzyskasz.

Człowieku nędzny wyjdź naturze naprzeciw, gdy z problemami się borykasz...









Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: