Albatros

Zamglony bólem wewnętrzny głos, niezdolny przebić się przez włócznie cierpienia;
Odchylasz głowę, wypuszczasz powietrze przez nos, myślisz gdzie podziała się życia nadzieja;
Szukasz na półkach, wśród innych ludzi patrzysz, lecz kolory bledną jak te wspomnienia:
Chodzisz do kościoła, modlisz się na krzyż, liczysz, że płuca wypełni chwila wytchnienia;

 Wszyscy w problemach, radosnym uśmiechem ukrywają łzy bólu i grymas rezygnacji;
Jak małe dzieci z radosnym śmiechem, dziś myślimy jak pozbyć się cisnącej w nas degeneracji:
Prawda życia zakrywa nas mchem, gdy błądzimy w poszukiwaniu jakiejś racji;
Wszystko wylewa się z nas jednym oddechem, a jednak żyjemy w stagnacji; 

Żyjemy frustracją, mieszkając w jednym miejscu, bezpieczny, suchy, ląd;
Przestraszeni tą akcją, rzuconą przez życie wprost do dziurawych rąk;
Pchani prokreacją, krucho na ziemi, tego się Albatros ląkł;
Bolesną narracją, ci źli marynarze co na ziemi do upadku go pchną;

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top