Witam was
Idę ścieżką długą , ciemną
Co się stanie? Wszystko jedno
Ale jedno wiem na pewno
Dziś odkryje życia sedno.
Krok po kroku myśli bledną
Z każdym także kwiaty więdną.
Słyszą każdą myśl najskrytszą
Ta o człowieku - najznakomitszą.
Z powiewem wiatru zapachem udobruchały.
Swoimi płatkami łzy wytarły.
One wiedzą , co czuje
Przecież obok nich monologi snuje.
"Szkoda , że człowiek tak nie potrafi" pomyślałem
i do dalszej drogi się zabrałem.
Niosę kolejny prezent , nawet nie wiem dla kogo
Przecież obok mnie zawsze nie ma nikogo.
Dlaczego zatrzymałaś się ma nogo?
Drzewo patrzy na mnie złowrogo.
Ktoś posadził je samotnie
Spojrzałem na nie markotnie
Bo mój ból był stokrotnie...
Większy od niego samego.
Idę dalej mimo godzin , dni
Światło na końcu coraz bardziej lśni.
Widzę ludzi naprzeciw siebie
"Witam was moi przyjaciele"
W sercu , na zewnątrz - uśmiech i kłamstwo
W głowie tylko "co za chamstwo"
Bo widzę , jak dzielą się moim prezentem
Brak rozmów ze mną ich największym talentem.
Wychodzę ze łzami siadam przy drzewie
Rozmawiam z nim i gwiazdami na niebie.
-Kończ z nim znajomość mój drogi kolego
Lepsza już samotność , nie cierp przez niego."
-Ale ich jest więcej mam ich tak rzucić?
-Oni Cię wykorzystują , przestań marudzić.
Witam was "przyjaciele" ponownie
"Koniec z nami" krzyknąłem radośnie.
Oni się tym raczej nie przejęli
I wszyscy o nich nagle zapomnieli.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top