Wojna
Covid znów atakuje.
Wszystkich wokół psychicznie psuje.
Strach i stres cały czas wzrasta.
Egoizm ludzki narasta.
Lekarze już nie przyjmują.
"Nie chorujcię" nakazują.
Piekło się rozrasta trwale.
Oni zamykają szpitale.
"Panie doktorze jestem chory."
Dzwoni lekko żywy na pogotowie.
Słuchawka gaśnie, lekarze wskakują do nory.
Obchodzi ich swoje zdrowie.
On na ulicy umiera.
Trzymając się za płuca
Oglądając miasto
Na płacz się wzbiera.
Policja ludzi kontroluje.
Odmowy sprawdzania nie przyjmuje.
Jest maseczka? Dobrze, nie popełniłeś głupoty.
A jeśli nie masz? Mandat pięćset złoty.
Boję się. Po zakupy babci wychodzę.
Aby niezauważono mnie w czarne uliczki wchodzę.
Poruszam się szybko aby mnie nie złapano
Za zapomnienie maseczki
Bo nawet dzieci karano.
Uczniowie z strachem idą na przystanek.
W szkole ósmoklasistów czeka ciężki ranek.
Stres że e-lekcje wrócą do codzienności
Przyprawia o dreszcz, tworzą się trudności.
W autobusie maseczka odstęp dwa metry.
Uczniowie wolą iść już na nogach te kilometry.
Każdy wokół grobowa mina.
Gdy pani o zasadach Covida przypomina.
Przed szkołą maseczki, temperatura i dezynfekowanie.
Przedszkolaki blade podchodzą jakby to było karanie.
Ósmoklasiści z smutkiem myślą o przyszłości.
Łącząc przy tym fakty rzeczywistości.
Jest źle, wiem.
Ale musimy być silni.
Covid to ciągła wojna.
Zabija fizycznie i psychicznie.
Nie możemy się poddać.
••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Cześć skarby moje. Jak się trzymacie?
Mam nadzieję że dobrze. Proszę uważajcie na siebie. Przede wszystkim walczcie, zawsze walczcie. Bo jak nie my to kto?
Zawsze są jakieś plusy.
Dozoba kiedyś może 😇.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top