+ RUDZIKOWE PIÓRKA(🌼.)
──────────────────
GDYBY SIĘ cofnąć w czasie o kilkadziesiąt długich i męczących księżyców możnaby było odkryć to nietypowe zachowanie Rudzikowej Gwiazdy wobec swojego poprzednika — Gronostajowej Gwiazdy. Każdy uważał, że to zachowanie było okrutne, żałosne czy bezpodstawne, ale rudofutry w głębi złamanego serca miał swoje powody. Na początku traktował tak przyjaciela z powodu Wietrznego Obłoku, którego kochał ponad życie i zdolny był zabić dla niego, ale później wszystko się zmieniło. Przypomniał sobie te dawne księżyce gdzie każdego dnia jego wrażliwe serce było łamame na kilkaset kawałwczków tylko po to aby później zlepić je plasterkiem nadzieji i znów roztrzaskać.
Rudzikowa Gwiazda jako uczeń był beztroski, zapatrzony w siebie i wyjątkowo optymistycznie nastawiony do świata. Żył przez pryzmat szczęścia i sukcesów, a jego rodzina była przykładem każdej dobrej cechy. On i jego siostra — Ruda Łapa — byli spostrzegani jako nowe pokolenie wspaniałych wojowników, potomków wielkiej Słonecznej Gwiazdy, która odnosiła sukces na każdym kroku tylko po to aby później zostać zamordowana przez zazdrość.
Rudzikowa Łapa i Ruda Łapa mieli jednak nigdy nie podzielić łosów swojej dalekiej ciotki tylko zostać wspaniałymi przywódcami przynosząc dobrą opinię swoim przyszłym dzieciom. Później jednak wszystko zaczęło się sypać bo w życiu nigdy nie może być za pięknie.
Ruda Łapa utopiła się zmieciona przez falę na oczach swojego bezradnego brata, jego rodzicie się rozstali przez wieczne kłótnie, a on nieszczęśliwie się zakochał w swoim najlepszym przyjacielu. Dodatkowo, w całkowcie hetero, najlepszym przyjacielu, który nie potrafił pozbyć się uwagi kotek. Gronostajowa Łapa, to on spowodował, że błękitnooki roztapiał się pod każdym jego spojrzeniem, to on łamał jego serce tylko po to aby je później zlepić słówkami w stylu: "Jesteś najlepszy!", to on spowodował, że w jego popękanym sercu zagościła chęć zemsty, mordu.
Udawanie, że wszystko było w porządku było ciężkie, udawanie, że ocieranie się o niego były przypadkowe, a to mruczenie w jego towarzystwie było spowodowane tylko szczęściem były wyzwaniami, z którymi Rudzikowa Łapa mierzył się na porządku dziennym. Niestety, kiedy rudofutry udzielił komuś dostępu do swojego serca nie tak łatwo odpuszczał nawet jeśli na stracie wiedział, że nie ma szans. Ranił sam siebie kiedy szukał bliskości u Gronostajowej Łapy, który niczego nie świadomy mu ją udzielał dodatkowo obsypując go toną miłych słówek. To powodowało, że plasterek nadzieji się odlepiał, a kruche serce znów rozpadało się na miliony drobnych kawałwczków. Miał złamane serce bo zakochał się w swoim najlepszym przyjacielu. Żałosne.
Cierpiał przez większość czasu, ale starał się to zakrywać za maską beztrsokich uśmieszków do czasu kiedy na jednym z treningów widział jak jego siostra się utopiła. Mógł jej pomóc, zawołać kogoś lub po nią popłynąć, ale był tchórzem, który dodatkowo nabawił się wręcz panicznego lęku do wody. Świetnie, kot z Klanu Porywistej Rzeki bojący się wody i będący tchórzem niczym koty z Klanu Słonecznego Blasku.
Kiedy słyszał krzyki przerywane kaszlem swojej siostry zastygł w miejscu, a jego łapy zrobiły się ciężkie niczym gigantyczne kamienie z Białych Skał. Jej krzyki nawiedzały go w snach przez następne kilkanaście księżycy, a do końca swojego życia kiedy spojrzał w rzeke widział jej bezwładne, rude ciałko płynące z prądem. Jej martwe ciało. Nie jadł, nie spał i nie mówił przez następne pół księżyca, a wewnątrz jego głowy panował chaos, milion głosów, szeptów, krzyków i obrazków przewijało mu się przez umysł w ciągu jednej sekudny powodując częste omdlenia. Tracenie przytomności były jedynym momentem kiedy spał, ale pomimo to nie jadł i nie mówił, a jedyny z kim spędzał czas to Gronostajowa Łapa. Był przy nim, ale nie kochał go. Nie kochał go tak jak Rudzikowa Łapa kochał go.
Był zagubiony w własnych uczuciach. Nie płakał po śmierci siostry, zamiast tego znosił ją w samotności i dosłownym milczeniu. Kiedy w końcu zdołał się odezwać myślał, że ktoś rozerwuje jego struny głosowy, a kiedy przyjął pierwszy pokarm od razu go wypluł nie mogąc znieść smaku mięsa. Nie spał dalej ponieważ zaraz po zamknięciu powiek napotykał koszmary i lęki owijające go z każdej strony niczym pająk owiją swoją ofiarę nicią. Czuł się jakby był w połowie martwy, ale nadal oddychał. Na szczęście, nadal oddychał.
Kiedy w końcu zdołał się normalnie odzywać, jeść i spać zmienił się. Nie był już beztroski, a przerażająco odpowiedzialny, a z niegdyś typwego optymizmu pozostał realizm chwiejący się na granicy z głębokim pesymizmem. Na szczęście pozostało mu głupkowate poczucie humoru, które kochał każdy w jego pobliżu poczynając od kociaków kończąc na starszych. Rudzikowa Łapa był przyjacielski i uprzejmy, — a przynajmniej starał się taki być — ale to nadal nie pozwoliło mu zdobyć serca Gronostajowej Łapy. Rudofutry był jednak tchórzem, okropnie szczerym tchórzem o wysokim ego i dumie.
NIEBO BYŁO pokryte nieskończonym błękitem uderzająco podobnym do oczów Rudzikowej Łapy. Żadne puchate niczym owce obłoczki nie sunęły po błękicie, a jedynym wyróżniającym się na nim elementem było iskrzące słońce, które swoimi promykami oświetlało nagrzaną, suchą głębe. Zazwyczaj zielone listeczki były zaschnięte, a przy mniejszym podmuchu rozsypywały się na drobny mak odlatując gdzieś w dal. Kwiaty, zioła i trawa również nie radziły sobie za dobrze z długotrwałą suszą, która nawiedziła klany nad polami. Rzeka zdawała się być cicha, jej nutr spokojniejszy, a samej wody zdawało się być z dnia na dzień coraz mniej co okropnie wszystkich martwiło. Ptaki świergotały gdzieś w oddali, ale to nikt na to nie zwracał uwagi gdyż każdy był zbyt skupiony na wyczekiwaniu deszczu lub chociażby jakiegoś zimnego wiatru, który przyniósł by choć odrobinę ochłody.
Rudzikowa Łapa odpoczywał razem z Gronostajową Łapą nad Błyszczącym Strumykiem przepływającym niedaleko legowiska starszyzny szukając w nim choć trochę zimna. Obydwoje leżeli z łapami w wodzie starając się znaleźć choć trochę ukojenia, a ich oczy były zamknięte przez rażące promienie słońca. Każdy modlił się do Klanu Gwiazd o choć odrobinę deszczu ponieważ byli świadomi, że zbyt długo nie pożyją bez wody, zwierzyny oraz ziół.
— Gorącoooo. — stęknął rudofutry ochlapując się kropelkami wody, która zdążyła się nagrzać. Uchylił lekko powiekę spoglądając na leżącego obok niego przyjaciela, który wyglądał jakby zaraz miał umrzeć. Minęły trzy księżyce od śmierci jego siostry, a dwa księżyce od rozstania się jego rodziców i pomimo iż tego nie przyznawał to nadal cierpiał, robił to jednak w ciszy. Tak samo jak w ciszy podziwiał kocura o brunatnym, na czarno pręgowanym futrze, które według niego było przepiękne. No i miało śliczny zapach żywicy, który Rudzikowa Łapa kochał choć nigdy by się do tego nie przyznał.
— Gratuluje odkrycia, geniuszu. — parsknął ironicznie pręgus po czym wszedł do strumyczka nie zwracając uwagi na oburzone prychnięcia współklanowiczy. To właśnie był stary Gronostajowa Gwiazda; rzucający sarkazmem na prawo i lewo i będącym niezależnym kocurem o gigantycznych ambicjach. I to właśnie rudofutry w nim kochał. — Niech ten Klan Gwiazd się pośpieszy z deszczem bo uschne tutaj.
— Jak będziesz go tak motywować to na deszcz poczekamy kilkadziesiąt księżycy. — błękitnooki już kompletnie otworzył oczy kiedy poczuł pod sobą taflę wody i śmiech Gronostajowej Gwiazdy. Poczuł jak roztapia się, jednak nie przez ciepło, a przez ten uroczy cichot najlepszego przyjaciela. Tylko, najlepszego przyjaciela. Niestety. — Eej!
— No co? Przed chwilą narzekałeś, że ci gorąco to cię ochłodziłem. — uśmiechnął się złośliwie po czym ochlapał zdezorientowanego kocura wodą. Ten zerwał się na łapy po czym nie wiele myśląc skoczył na pręgusa zanurzając go w wodzie i kompletnie mocząc jego grubą sierść co zostało skomentowane zirytowanym fuknięciem po czym odepchnięciem. Gronostajowa Łapa skoczył na śmiejącego się rudofutrego, spoglądając mu w błękitne, błyszczące w promieniach słońca oczach i uśmiechając się zwycięsko. Rudzikowa Łapa zaczął tonąć w tych ciemnozielonych, ślicznych oczach, w których odbijała się błyszczącą tafla wody dając przy tym niesamowity efekt. Nie mógł jednak zbytnio się skupić na cudownej chwili kiedy mógł bezkarnie podziewiać pręgusa ponieważ do jego uszu dotarło zirytowane warknięcie:
— Gronostajowa Łapo i Rudzikowa Łapo, natychmiast stamtąd wyłazić! Inni z tego piją, a wy się tam wygłupiacie.
To spowodowało wybuchnięcie szczerym śmiechem ze strony obydwóch. Rudzikowa Łapa na chwilę zapomniał o swoim połamamym sercu pozwalając sobie cieszyć się chwilą.
Nigdy jednak nie wyznał Gronostajowej Gwieździe jak się czuł.
I to był błąd.
────────────────────
[1302 słowa]
taak, one-shocik z rudzikowy'x'gronostajowy, pozdrawiam
i nie, rudzik nigdy nie zakochał się w gronostajowym, napisałam ten one-shot ponieważ dużo ludzi to shipowało i chciałam im zrobić niespodziankę uwu
sorry za błędy, ale pisałam to o drugiej w nocy kiedy moj mozg już spał lolz
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top