16. Poeta
Pierwsza zbudziła się Lilian. Poranek był chłodny, wilgotny i mglisty. Cicho usiadła i popatrzyła w obie strony. Na prawo od niej spał cicho pochrapujący Christian, a dalej odwrócony plecami Nicolas. Za to po lewej, zupełnie zakopany w długim śpiworze Samuel. Zaczęła się zastanawiać, czy na pewno chce kończyć misję i wracać do domu. Oswoiła się z towarzystwem tych kilku osób z klasy, czuła się tak dobrze i bała, że gdy wrócą to wszystko zniknie i zostanie sama. Nie, że przeszkadzała jej samotność, ale miło było mieć kogoś, kto zdawał się ją lubić i zauważać.
Do południa dzień mijał im na podróży przez lekką mgłę, co nadawało drodze tylko lekkiej tajemniczości, ponieważ mimo to mieli niezłą widoczność. Mgła zdawała się podnosić razem z nimi. Coraz ciężej się szło, nie tylko z powodu trochę bardziej stromej ścieżki, ale też z powstającej duchoty pod wpływem wilgoci i słońca. Do tego Chris zaczynał marudzić na pęcherze na piętach i palcach, spowodowane ostatnimi dniami. Co jakiś czas powtarzał:
- Wciąż tylko trawa i trawa... Jeszcze trochę, a się okaże, że jedynym wyjściem, by przetrwać, jest zamienienie się w krowy.
Lecz wkrótce ujrzeli coś na kształt oazy, tyle że w górach. Na pierwszy rzut oka wyglądało to po prostu na bardziej zarośnięty teren, pełen krzaków oraz z kilkoma iglastymi drzewami. Im byli bliżej, tym głośniej słyszeli szum wody.
Samuel przyspieszył odrobinę kroku, a za chwilę z radością ogłosił, że w końcu znaleźli miejsce, o którym mówiła Nora.
Cudownie zielona trawa zdobiła całe podłoże. Na krzakach rosły czerwone, żółte i granatowe jagody. Drzewa stwarzały cień, który chronił przed skwarem. Gdy Liliana weszła między iglaki, poczuła się jak Łucja krocząca po Narnii, oddalająca się od światła latarni... Tylko tu było lato.
Za drzewami znajdowało się źródło wody. Pluskała cicho z niewielkiego wodospadu, oświetlonego złotym słońcem.
Jasne, że wszyscy zamarzyli o tym, by jak najprędzej się w niej wykąpać. Zaczęli oceniać głębokość zbiornika.
- Nie wiem jak wy, ale ja od razu tam wskakuję! - rzucił rozradowany Sam i uczynił ruch do zdjęcia swej koszulki. Lilian w tym momencie odwróciła lekko wzrok i zaczęła się zastanawiać, czy nie byłoby najlepiej się stąd wycofać.
- Tak, świetny pomysł. Wskoczysz i nadziejesz się na jakieś pręty. Śmiało - powiedział z ironią Nicolas i zerknął w stronę Lilian.
- Prawie zapomniałem... - zaczął Sam, ale zorientował się, że chłopak nie mówi na serio. - Ej! - zaśmiał się. - Specjalnie wykorzystujesz to, że jestem zmęczony, przecież to nie możliwe, żeby tu było coś takiego... Tu jest czysta natura!
- Oj Sam, Sam, uwierz, kleję się jeszcze bardziej od ciebie i z pewnością żaden owad, który by się mnie uczepił, już by żywy nie zszedł - powiedział Chris podchodząc do rudowłosego i klepiąc go mokrą łapą po nagim ramieniu. - Jednak myślę, że Nicolasowi chodziło po prostu o to, że trzeba to przemyśleć. Wątpię, by branie przez ciebie kąpieli byłoby komfortowym widokiem dla Lilian.
Samuel sprawiał wrażenie, jakby właśnie w tym momencie doszło do niego wszystko i trochę się zakłopotał.
- Macie rację. Przepraszam Lilian. Ustalmy najpierw co po kolei. Może też tu przenocujemy?
- Nawet po kąpieli, nie zamierzam się dziś nigdzie ruszać! Nie ważne co postanowicie, ja i tak zostaję - zaaprobował Christian. Sam się uśmiechnął.
Zdecydowali, że najpierw znajdą miejsce gdzie będą spać i pozbierają trochę jagód. Gdy zaczęli odchodzić w przeciwną stronę od wody, Samuel zaczepił przyjaciela, szturchając go pięścią w ramię. Nicolas spojrzał na niego pytająco.
- Przygotuj się później na wyścigi - rudowłosy przybrał zawiadacką minę.
Nicolas też się uśmiechnął.
***
- Skoro tu doszliśmy, to jesteśmy już bardzo blisko celu. Czyli też powrotu do domu! Ach, moje łóżko. Lodówka. Mięciusie łóżeczko... No i oczywiście moi czarni ziomkowie! Wiecie, wy też jesteście super, jasne, i naprawdę was lubię, ale czarna owieczka zawsze będzie lepiej się czuć wśród swoich, niż wród białych owieczek... Ale będziemy sobie mówić "cześć" na korytarzach, nie? I zaproszę was na urodziny! Zrobię takie specjalne dla białych, by nie peszyć swoich ziomków...
Od dłuższego czasu Christian przejmował inicjatywę i w kółko coś gadał. Lilian starała się go słuchać, za to chłopcy co jakiś czas się wyłączali. Uzbierali sporo jagód.
- Mam nadzieję, że będą dobre, moje znactwo roślin niewiele daje w tym świecie. Jednak wyglądają inaczej, niż te, które zabroniła mi jeść Nora, więc jest szansa, że się nie pochorujemy.
- W takim razie, teraz z Lilian spróbujecie wykombinować coś do jedzenia, a my możemy już iść się myć?
- Jasne! Nastawiłem już wodę, a jak skończę z radością do was dołączę!
- Lilian, na pewno Ci nie przeszkadza, że idziemy pierwsi? - dopytał Sam.
- Nie, jest dobrze - wysiliła się na lekki uśmiech. - Poczekam.
Sam spojrzał znacząco w stronę Nicolasa, a ten powziął od razu to spojrzenie i zaraz pędzili ramię w ramię w stronę wody. Znaleźli się przy niej niemal równocześnie, ale to Sam pierwszy pozbył się ubrań zostając w samej bieliźnie i zanużył się w wodzie. Nico był od niego tylko parę sekund wolniejszy.
Przyjemny chłód i orzeźwienie otoczyło ich momentalnie. Woda była miękka, nieuchwytna i słodka. Ciemnowłosy nareszcie mógł zmyć z siebie bród choroby. Zamoczył się cały, by włosy również przesiąkły wilgocią. Jakie to dziwne, że ich droga była usłana tyloma przyjemnościami, a jednak nie do końca odpłacały szkody...
Sam ochlapał przyjaciela wodą i podpłynął.
- Mimo chorubska, które Cię zjadało, jesteś już w całkiem niezłej formie! Fajnie, że jeszcze dajesz mi wygrywać - wyszczerzył się. - O czym myślisz?
Nicolas chwilę milczał, ale w końcu doszedł do wniosku, że to bez różnicy, czy powie o tym jemu, komuś innemu, czy zostawi to dla siebie. A może jednak jakaś była? Być może tylko jemu potrafiłby to powiedzieć, tak na serio.
- Nie wiem, czy na pewno chcę wracać do domu. Po tej wycieczce bym musiał i nawet nie myślał, że nie, ale po pobycie tutaj... - położył się na wodzie. - I tak miałem umrzeć. A teraz utopiłbym się tu.
Samuel wyglądał przez chwilę na trochę przestraszonego. Wiedział, że chłopak byłby w stanie to zrobić.
- Ale wiem, że wy raczej chcecie wrócić. Dlatego tego nie zrobię. Potrzeba wam rozumu w grupie. Zwariowalibyście bez mojego trzeźwego umysłu.
Rudowłosy wewnętrznie odetchnął.
- Może kiedyś będzie lepiej. Tego nie wiesz - rzucił. - Dzięki - dodał po chwili poważnie.
Nicolas nagle się zanurzył, po chwili wyskakoczył zaczesując mokre włosy do tyłu.
- Nico, czemu pływasz z bandanami na nadgarstkach?
Oboje znali odpowiedź. Nie potrzeba było nic już mówić i oboje o tym wiedzieli. To był tylko znak, że Sam widzi co się dzieje i cały czas działo.
***
- Może lepiej jeść po pływaniu, ale jestem równie głodny co spocony!
Zupa z jagód wyszła dobrze i wcale chłopakowi nie zaszkodziła. Na drugie danie spróbowali zwilżyć i podgrzać w ogniu ostatnie kawałki znalezionego suchego mięsa. Po zjedzeniu, Christian dołączył zadowolony do kolegów. Lilian pomachała im spomiędzy drzew. Nico zaczesywał po raz kolejny włosy do tyłu, a rude loki Sama już nie istniały. Woda je zupełnie wyprostowała i pokazywała autentyczną długość fryzury.
By zająć sobie czymś czas, wróciła w okolice paleniska i położyła się w cieniu. Na wypadek, gdyby zasnęła, wzięła jakąś koszulkę i położyła sobie na głowie, by nie przegrzać jej, gdy cień się przesunie. Obserwowała małe, pojedyncze chmurki, których było niewiele, aż w końcu rzeczywiście zasnęła.
***
Od siedzenia tyle czasu w wodzie, zaczynało się już robić chłodno. Nie było się czemu dziwić, siedzieli w niej przynajmniej godzinę, chlapiąc się, popisując, pływając i dryfując na powierzchni wody. Najwięcej frajdy Samuel miał ze skakania do wody z kamiennych płyt przy wodospadzie. Teraz jednak siedział na jednej z nich mając za sobą miejsce obozowania. Suszył włosy w słońcu i rozmyślał.
Powoli z wody wyszedł Nicolas. Z całego ciała ściekała mu woda, płynąc strumieniami wzdłuż kształtów mięśni zatrzymując się tylko na chwilę w zderzeniach z materiałem.
- Wracamy już? - zapytał od niechcenia.
- Ja jeszcze chłopcy tu zostanę, może zasnę wśród fal, a rano obudzę się syrenką? - powiedział jednocześnie żartobliwie i marzycielsko Chris.
- Wyjątkowo tłustą syrenką - stwierdził rudowłosy i wstał wyciągając kąpiące się w wodzie nogi. - Jesteś pewien, że się nie potrujemy tą jagodową zupą?
- Całkowicie pewien! Przecież widzisz jestem zdrów jak ryba - uśmiechnął się szeroko, zadowolony z udanej aluzji. - Pływam sobie wesoło, o tak.
W końcu czarnoskóry został w wodzie sam. Leniwie się moczył i obserwował otaczającą go przyrodę. Latało tu troszkę tych niebieskich ptaszków. Spróbował nawet ułożyć wiersz:
Mocząc się za pawianów kilka
Dryfuję po wodzie jak czarna lilijka.
Pode mną świat kolorowy,
Uwaga na głowy!
Bo niebiańskie ptaszki
Mogą dostać...
- A może jednak nie? - zapytał sam siebie. Nie miał jednak na myśli słów wierszu, ale zamiar przedstawienia go Lilian. Gorszenie problemami fizjologicznymi podniebnych, niebieskich istot kochaną koleżankę, nie było najlepszym pomysłem. Do tego zmęczył się już za bardzo, by odszukać lepszy rym.
Melanii, to bym go opowiedział - stwierdził i zaczął rozmyślać jak jej i Varianowi może się wieść.
Po chwili rozmyślań postanowił zanurzyć się znów cały w wodzie. Wypadałoby sprawdzić, czy wiersz nie jest przekłamany. Tak naprawdę nie wiedział, czy gdzieś pod wodą rosną jakieś glony, pływają kolorowe rybki. Otworzył oczy zanurzony całkowicie i zaczął wypatrywać kolorów dna, gdy mignęło mu coś świecącego. Podążył wzrokiem w lewą stronę. Niewielki, chłodny blask wydobywał się z jego dłoni, a dokładniej z pierścienia. Oko lśniło.
Wyłonił się z wody i zaczął się mu przyglądać. Na powietrzu było na tyle jasno, że różnica między normalną postacią pierścienia nie była tak zauważalna. Dlatego wcześniej nie zauważył. Zaczął go oglądać ze wszystkich stron, aż w końcu zdjął i wpatrzył się w światło. Wtedy stało się coś dziwnego. W koło zrobiło się ciemno. Wciąż czuł zapach wody, a do piersi był w niej zamoczony. Jednak w ciemnościach nie dostrzegał drzew, czy wodospadu. Panowała też zupełna cisza. W ciemnościach dostrzegł dwie sylwetki. Szły obok siebie. Jedna chyba coś powiedziała. Rozpoznał błękitne pasemko i krótkie włosy drugiej postaci.
- Melania?
Postacie nadal szły, żadna się nie odwróciła. Mimo niemal zupełnych ciemności był coraz bardziej pewny, że widzi dwójkę przyjaciół.
- To ja! Varian, słyszysz?! Zaczekajcie!
Obraz się rozmazał. Teraz widział wnętrze jaskini. Obraz zaczął się oddalać. Ukazało się wąskie przejście, a później przykrywająca je spadającą woda. Wtedy usłyszał szum wodospadu.
Pierścień przestał lśnić. Wyglądał zupełnie tak jak wcześniej. Wszystko wróciło do normy. Christian podniósł wzrok na wodospad.
- Jaki banał! - wyszeptał.
Założył pierścień z powrotem na palec i wyczołgał się na brzeg. Szedł wzdłuż wody, po czym przeszedł po płaskich kamieniach do tafli zlatującej wody lekko dysząc. Z wahaniem przekroczył kurtynę. Zobaczył wąskie przejście, lecz był w stanie się przez nie przecisnąć bez szwanku. Było tu ciemniej i dość mokro, lecz na razie o tym nie myślał. Postawił szeroką stopę między kamieniami i zaczął wypatrywać co jest dalej. Nie widział.
Zaczął iść bokiem, ostrożnie, starając nie ocierać się o kamienie. To był czas, by zmienić przeznaczenie. Przyprowadzi z powrotem Variana i Mel, a potem razem, całą ekipą ruszą wyżej w góry.
***
- Według mapy, mamy teraz podążać dalej w górę, ale niedługo będziemy mogli skręcić w lewo i przestać się wspinać. Później będzie w miarę prosto, prosto i gdzieś tu powinniśmy ujrzeć te lochy, czy cokolwiek. Maks dwie doby i będzie po wszystkim.
Lilian uświadomiła sobie, że spała, a teraz słyszała głos Sama otworzyła lekko oczy i spojrzała na niebo. Pojawiło się więcej chmur, a słońce nie było już tak wysoko. Powoli usiadła.
- Obudziłaś się - powiedział sympatycznym tonem Sam.
Lilian tylko kiwnęła głową i odgarnęła poplątane włosy.
- Nie wiem co myśleć o końcu podróży. Miała tam być jakaś wiedźma lub czarownica - stwierdziła i poszukała wody w plecaku.
- Najwyżej nas wszystkich ugotuje w wielkim garnku, lub zamknie w piecu. Nie zdziwiłbym się. W końcu to magiczna kraina kucyków - mruknął Nico.
- Zjedliście zupę? - zapytała, na co przytaknęli. Sam jeszcze przeprosił za to, że gdy spała wyjął bez pytania z jej plecaka mapę i dalej coś opowiadał. Lilian przez przez chwilę siedziała słuchając, po czym chwyciła naczynie z surowymi jagodami i zaczęła je przebierać. Żółte. Dziwny kolor jak na jagodę. Zaczęła bawić się nią w palcach, a później chwyciła kolejną. W tym czasie nastała cisza, a Rudowłosy zwinął mapę i odłożył na bok.
- Myślicie, że rzeczywiście zasnął w wodzie? - zapytał.
- Nie zdziwiłbym się.
Nicolas postanowił wyjąć z plecaka odtwarzacz muzyki. Chciał sprawdzić, czy jeszcze działa, czy może się rozładował. Niestety padło na to drugie. Lekko zawiedziony schował sprzęt do odpowiedniej kieszonki, a za chwilę usłyszał gwałtowny kaszel. Podniósł szybko wzrok i zobaczył jak Lilian siedząc nie może nabrać powietrza. Była zupełnie blada i zdezorientowana. Chłopcy byli przerażeni.
W momentach, gdy miała pobrać oddech wydobywał się słaby dźwięk i z walką o powietrze pochylała się ku ziemi.
___________________________________
Na początku - Wesołych Świąt!
Nareszcie znalazłam czas, by skończyć pisać ten rozdział! I z dumą mogę ogłosić, że do końca zostały już tylko cztery! Może dorzucę też prolog ;)
Dziś mam pytania do postaci i do WSZYSTKICH autorów. Nawet jeśli twoja postać nie wystąpiła w tym rozdziale, proszę o odpowiedź ^^ Nie jest ważna, ale jestem ciekawa po prostu :D
Autorzy:
Jak myślisz, kto dojdzie do końca?
Jeśli chodzi o wasze postacie, mam dwa niewymagające pytania, ale jeśli chcecie, możecie napisać coś więcej.
Sam, Nico:
1. Jak myślisz, kto dojdzie do końca? Komu może to być przeznaczone?
2. Ostatnia scena w tym rozdziale. Co robisz?
Lilian
1. Jak myślisz, kto dojdzie do końca?
2. Uczucia w tym momencie.
Chris
1. Jak myślisz, kto dojdzie do końca?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top