3. Twarze na tablo gimnazjalnym
- Dwa razy jej powtarzałam, żeby nie zakładała tej samej koszulki co na rozpoczęcie roku, a teraz histeryzuje, że nikt nie zaczynał z nią rozmawiać pierwszego dnia. Nie rozumiem po co się mnie pytała... - mruknęła Lotta rzucając się na kanapę obok swojego kuzyna. - Co robisz?
- Mówisz o Annie? - mruknął, a jeden z kącików szerokich, pełnych ust zadrgał lekko w górę. Wzrok miał skierowany wyłącznie w ekran trzydziestocalowego telewizora, a jego blade kciuki prędko poruszały się po klawiszach konsoli. - Próbuję przejść kolejny poziom.
- Tak... Coś tam jeszcze pamiętam z początków gimnazjum, jednak najwyraźniej musi poczuć jego uroki na własnej skórze - uśmiechnęła się łagodnie. - Cofnij się! Tam było tajne przejście! - powiedziała gwałtownie.
- Gdzie? - zapytał zaintrygowany Bartek ponownie posługując się zręcznie konsolą.
Do pomieszczenia weszła młoda, krótkowłosa nastolatka. Przed dużymi, zielonymi oczami świeciły jej oprawki okularów, a czoło zakrywała gęsta grzywka. Oparła się o szczyt kanapy za starszą kuzynką i również wpatrzyła w ekran telewizora.
- Lottaaa - rzuciła do niej. - Fajnie, że znowu do nas wróciłaś. Zawsze gdy jesteś mam wrażenie, że w domu wszystko jest jak należy i niczego nie brakuje. Bez ciebie jest dziwnie.
- Jesteś pewna, że nie jesteś naszą rodzoną siostrą? - przedrzeźnił lekkim tonem siostrę Bartek lekko się uśmiechając.
Anna przekręciła oczami, a Lotta zaśmiała się i potargała czupryny swojego kuzynostwa.
- No, no, czasem być może miewam wątpliwości.
***
Pierwszy dzień lekcji był okropny. Nieciekawe przedmioty i dwie godziny wychowania fizycznego w żaden sposób nie zrobiły na Lilian dobrego wrażenia. Na szczęście nie miała wielu godzin, więc mogła większość czasu spędzić w pokoju internatu. Jej współlokatorka chodziła już tu wcześniej do gimnazjum, więc czas wolny spędzała ze starymi przyjaciółmi. Brooks miała spokój.
Dzisiaj szykował się naprawdę długi dzień. Pierwszą lekcją była biologia. W sali, Lilian wybrała miejsce w ostatnim rzędzie, przy oknie, jednak wraz z rozpoczęciem lekcji, zaczęło się przesadzanie uczniów. Biolożka rozsadziła klasę tak, że każdy siedział z kolegą po sobie w dzienniku, a następnie zastrzegła, że przynajmniej do końca semestru nie będą mogli zmieniać miejsc.
Dziewczynie przypadło miejsce prawie dokładnie po środku pomieszczenia, w pierwszym rzędzie. Rzuciła tęskne spojrzenie w stronę okien, po czym wpatrzyła się bez wyrazu w podłogę, niezainteresowana lekcją. Gdyby była w gimnazjum, być może przynajmniej bazgrałaby coś na marginesach zeszytu. Teraz posiadała wewnętrzne przekonanie, że tego tutaj nie wolno. Wszyscy wyglądali schludnie, z pewnością nie brudzili zeszytów rysunkami, a poza tym, to przecież za nie wylądowała w tej szkole. Idąc dalej za swoimi rozmyślaniami, doszła w końcu do Wielowzgórza. Czy i tam były licea? Czy i oni chodzili do szkoły? Nie. Nie mogła o tym myśleć. Z lekką, niezauważalną paniką poczuła, że zaczynają piec ją oczy. Zaczęła szybko mrugać. To były myśli zakazane.
A jednak dyrektor wspominał o Tolkienie.
Nawet nie zauważyła, że drzwi do klasy się otworzyły. Wszedł przez nie wysoki, okropnie szczupły, lekko pryszczaty chłopak o przydługich, ale zadbanych, włosach. Nie usłyszała również jak się zamykają. Doszedł do niej dopiero głos przybyłego ucznia.
- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie, byłem u dyrektora - ujął zwięźle.
- Wiem, Abrahamie, siadaj już, zajmij jakiekolwiek wolne miejsce.
Za chwilę Lilian poczuła jak chłopak siada obok niej. Nawet nie wiedziała, że to siedzenie jest puste. To było nielogiczne, ponieważ była jedną z pierwszych osób w dzienniku. Nauczycielka zaczęła dalej prowadzić lekcję, a dziewczyna niechętnie otworzyła zeszyt, by chociaż wyglądać, jakby uważała.
Niedługo potem przechodziła między tłumem ludzi w kierunku kolejnej klasy lekcyjnej. Nie zwracała jednak uwagi na gwar. Po drodze potknęła się o czyiś plecak, ale tylko krótko przeprosiła i poszła dalej, na koniec korytarza. Oparła się tam o ścianę i w oczekiwaniu na koniec przerwy, mimowolnie zaczęła oglądać tabla z minionych lat. W tej części szkoły były to roczniki klas gimnazjalnych. Wszyscy mieli na sobie jednakowe krawaty i krawatki. Na twarzach gościły pozowane uśmiechy lub poważne wyrazy twarzy. Uczniowie mieli różne fryzury, kolory oczu... Lilian miała wrażenie, że niektórych już gdzieś widziała. Nic dziwnego, skoro z częścią z nich chodziła teraz do jednej klasy. Jeszcze nie starała się poznawać rówieśników, jednak niektóre twarze zdążyły się już odrobinę zarysować się w jej pamięci.
Na tablo rocznika kończącego liceum cztery lata temu, dostrzegła twarz, która dawała małe pole do wątpliwości, czy jest jej znana, a jednak Lilian uporczywie zaczęła się w nią wpatrywać, niedowierzając temu, co widzi. Zielone duże oczy, te policzki, czoło, nos... Twarz zdająca się być odrobinę bardziej młoda niż gdy ją ostatnio widziała...
- Hej, jestem Abra.
Choć głos nie był głośny, Lilian prawie podskoczyła. Pogrążona w myślach, nie spodziewała się jakiegokolwiek dźwięku tak blisko siebie. Dlatego tym bardziej się zdziwiła, gdy musiała głowę zadrzeć odrobinę do góry. Chłopak musiał huknąć tuż nad nią. Nieświadomie, posłała mu lekko przestraszone spojrzenie. Nie chodziło jednak o niego - była przejęta postacią na tablo i nie zdążyła tego jeszcze dobrze przemyśleć.
- Hej - odparła cicho.
Abraham oczywiście zauważył jej zaniepokojony wyraz twarzy, ale szybko wytłumaczył to sobie dzisiejszą pierwszą lekcją. Biolożka była bardzo wymagającą nauczycielką, mimo świadomości, że nie wszystkie klasy zamierzają kontynuować ten przedmiot.
- Chcę tylko Cię pocieszyć, że biologia jest przedmiotem uzupełniającym. Jeśli go nie zawalisz, za rok będziesz go miała z głowy - uśmiechnął się miło, na co kiwnęła głową. - Poza tym podoba mi się twoja fryzura. Jest trochę alternatywna? - Trudno było stwierdzić, czy to pytanie, czy stwierdzenie.
Jej włosy komuś się podobały? Nie mogła uwierzyć, że zachwyciły kogokolwiek innego niż jej ojca. W dodatku nikt z jej starych znajomych by jej teraz nie rozpoznał. Na pewno nie. Zacznijmy od tego, że różowy kolor, który z czasem zbladł, został zastąpiony zwykłym, według dziewczyny nudnym, brązem. Lekko falujące się włosy były ścięte - jej zdaniem - prawie do uszu, a teraz brakowało im jeszcze parę centymetrów, by dosięgnąć ramion. Z tego wszystkiego, była względnie zadowolona jedynie z lekkiej grzywki zakrywającej czoło, a przy okazji, parę pryszczów.
- Raczej nudna.
- Czy ja wiem, myślę, że prawidłowa co do charakteru szkoły - chrząknął. - Naturalny kolor i... Nie wiem. Nie jest zbyt fikuśna. Za to modnie ścięta.
- To nie jest mój naturalny kolor - powiedziała z nieznaną sobie wrogością i stanowczością. Trochę się tego przestraszyła, ale czuła potrzebę wypowiedzenia tego na głos. - Kiedyś były fajne i różowe. Miałam znajomych. Teraz nic już ze mnie nie zostało, nawet odrosty pojawiają się w zwolnionym tempie, jakby nie chciały mi oddać mnie samej...
Nie wiedzieć czemu, Abrze zaiskrzyły oczy, co dziewczyna zauważyła dopiero po chwili, gdy zerknęła na niego z lekką niepewnością.
- W takim razie są jeszcze fajniejsze. Też bym tak chciał - rzucił z nutą rozmarzenia.
Lilian była zaskoczona.
- W ogóle, lekcje mamy po drugiej stronie korytarza, o tym też chciałem ci powiedzieć.
Ponownie kiwnęła głową, a chłopak skierował wzrok na tablicę pełną zdjęć. Wskazał jedną z twarzy. Była to dziewczyna o ciemnych-blond włosach i niedużych ciemnych oczach. Lilian nie rozumiała, czemu ją wskazał. Pod zdjęciem widniał napis: MARIE SAMSON.
- To moja siostra. Zginęła, gdy była w moim wieku, przed świętami. To ciekawe, że patrzyłaś akurat tutaj - uśmiechnął się do niej.
Przy akompaniamencie dzwonka oddalił się na drugą stronę korytarza, a Lilian, zanim jeszcze poszła za nim, spojrzała na Marie, a następnie na drugą, bardziej interesującą ją postać. Wciąż tam była. Uśmiechała się do niej. Nora.
***
Dom sąsiadował z jeszcze dwoma innymi. W koło były pola i las, a nawet staw, jeśli wiedziało się, gdzie należy szukać. Niedaleko wznosiły się kolejne gniazda rodzinne, a pięć minut drogi rowerem, mieściła się większa wieś z prywatnym Liceum Katolickim.
Lotta Eryka Malinowska prawdziwie pokochała to miejsce. Wcześniej jeździła do kuzynostwa sporadycznie, w wakacje, jednak ponad rok temu zdecydowała przenieść się z Polski za granicę, aby rozpocząć naukę wraz ze swoim kuzynem w niezłym technikum informatycznym. To właśnie Bartek zaproponował jej ten wyjazd. Wiedziała, że w ten sposób będzie miała większy wybór co do pracy, gdy skończy szkołę. Teraz chodzili razem do klasy i mogli spędzać razem więcej czasu.
Gdy przyjechała, dostała własny pokój. Wujostwo mieszkało w tym domu dopiero od czterech lat, a właśnie to pomieszczenie, dotąd służyło im za magazyn wszelkich pudeł. Była to bardzo miła odmiana, gdy zastała pokój niemal pustym. Okazało się, że za pudłami chowało się nawet łóżko, nieduże biurko oraz wielka szafa. Nikt już nie pamiętał po co kupiono te meble, ale teraz miały użytek, a Lotta czuła się jak u siebie. W ten właśnie sposób miała tu spędzić już drugi rok licealnego życia.
Wszystko stało tak, jak to pozostawiła ostatnim razem. Długopisy ułożone na biurku w zygzak leżały w odpowiedniej kolejności, pod stertą z trzech poduszek nadal leżała wiśniowa landrynka, a pojedyncza, brudna skarpetka wciąż leżała w kącie. Nikt nie ważył się tu niczego dotykać. Tak to zawsze sprawdzała.
Po powrocie ze szkoły, nie miała dziś wiele do roboty, dlatego postanowiła ułożyć czyste pranie w szafie. Obracając się po świeże koszulki, zauważyła, że okno musiało być jednak otwierane, w czasie, gdy była w mieście, w szkole. Ciocia z pewnością chciała wywietrzyć. Lotta uśmiechnęła się lekko, ciesząc się, że jej system działa. W ten sposób dostrzegała takie drobiazgi.
Gdy wieszała koszulę, zauważyła, że deska z tyłu szafy lekko odstaje. Odłożyłą wzorzysty ciuch i przyjrzała się odgięciu. Nie wiedziała, czy było tu od zawsze, czy dopiero od niedawna. Postawiła stopę na dnie mebla i naparła na plecy szafy. Stawiły tylko lekki opór, po czym uchyliły się, jak drzwi. Nie zatrzymywała ich ściana. Zobaczyła ciemną przestrzeń.
Zaintrygowana popchnęła deskę jeszcze mocniej, a później weszła do szafy. Postawiła jedną nogę w przestrzeni i położyła dłoń na tylnej stronie ścianki, aby wyczuć jakiś kąt ściany. Zanim jednak to się stało, znalazła coś co przypominało włącznik światła. Nacisnęła go, a wtedy gdzieś głębiej zrobiło się jaśniej. Z ekscytacji zalśniły jej oczy. Przed Lottą rzeczywiście była ściana, ale mogła otworzyć drzwi jeszcze szerzej. Po lewej stronie była wnęka, stamtąd wydobywało się światło. Weszła za szafę również drugą nogą i zrobiła parę kroków w stronę światła. Za wnęką znajdował się pokój. Bardzo ciasny pokoik z pudłami, kanapą i stoliczkiem. Leżał na nim jakiś zeszyt, parę kredek oraz... granatowy pierścień.
Lotta rozejrzała się po małym pomieszczeniu i dostrzegła jeszcze tylko jakiś mały, oprawiony obrazek oraz piłkę do nogi w kącie. Usiadła powoli na kanapie i oparła się. To wyglądało jak tajny pokój. Kto z niego korzystał? I kiedy ostatnio? Przejechała palcem po stoliku, zbierając kurz. Do kogo należał wcześniej jej pokój? Owszem, miała kiedyś przypuszczenia, że wujostwo chciało mieć jeszcze jedno dziecko, dlatego kupili dom z zapasowym pokojem. Jednak teraz to nie potrafiło w żaden sposób ułożyć się Lotcie.
Ponownie spojrzała na stolik i chwyciła pierścień. Był prawdopodobnie tu jedynym przedmiotem, który nie był tu pokryty cienką warstwą kurzu. Wyjęła po namyśle telefon z kieszeni i zaświeciła mocniej na podłogę pomieszczenia. Nie było tu śladu innych stóp niż jej. Jedynie na stoliku, niedaleko odcisku pierścienia, dostrzegła dwa inne, przypominające ptasie stoki.
Ktoś tu musiał wejść... A jednak nie było po nim śladu.
Lotta włożyła pierścień do kieszeni i powoli wróciła do swojego pokoju.
____________
Rozdział nie za długi... Ale po prostu nie mogę wczuć się jeszcze w jedną nową postać, o której też chciałam napisać :) Będzie następnym razem! Ważne, że mamy już Lottę!
A teraz...
Pytanka! Pierwsze.
LOTTA
1. Co myślisz o odkryciu w swojej szafie? Co zamierzasz dalej z tym zrobić? I z pierścieniem?
2. Masz jakieś wskazówki co do pisania postacią? (bezpośrednio pytanie do autorki)
LILIAN
1. Jak tam się czujesz w szkole?
2. Co myślisz o tym, że na tablo było zdjęcie Nory? Zamierzasz coś z tym zrobić? Będzie to teraz zajmować twoje myśli?
Jak reszta też chce coś napisać, nie bronię :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top