Ostateczne przygotowania do wojny
- O, witaj Karolino - Weronika wstała i powolnym krokiem podeszła do krat - Przyszłaś przyznać mi rację i mnie wypuścić?
Blondynka przewróciła oczami i rzuciła w nią kasztanem (nie wiadomo skąd go miała, pewnie wyjęła zza pleców, jak postacie w kreskówkach).
- W twoich snach - odwróciła od niej wzrok i zaczęła rozglądać się po korytarzach - Gdzie ta armia?
- Pfpfpffpf - dziewczyna pluła z pogardą - Co? Jaka armia? Czyżbym o czymś nie wiedziała?
Królowa Mandarynek podeszła bliżej celi.
- Nie zgrywaj głupiej! - krzyknęła, a następnie zwróciła się do swojego doradcy - Alfred co to ma znaczyć?
- N-nie wiem - powiedział przestraszony owoc - Zobacz jej telefon.
- Gdzie masz telefon? - spytała Weroniki
Dziewczyna odwróciła się i pokazała rozstrzaskane urządzenie, leżące na ziemi. Posłała im sztuczny uśmiech.
Karolina popatrzyła na nią podejrzliwie i nakazała jednemu ze sług przynieść krzesło.
- Okej poczekamy sobie - stwierdziła
Nie minęła nawet minuta, jak usłyszeli marsz idącej armii.
Weronika zaczęła śpiewać i tańczyć swój dziwny taniec szczęścia.
Karolina klasnęła w ręce i zwróciła się do poddanych
- Rozpocząć plan "sardynki w puszce", czy raczej mam powiedzieć bakłażany w słoiku!
Mandarynki jednak nie zrozumiały jej polecenia i przez chwilę patrzyły na nią jak na idiotkę.
- Po prostu zamknijcie wyjścia i spadamy stąd - dodała po chwili zirytowana
Jednak zanim zdążyli cokolwiek zrobić, przerwał im oficer, który pojawił się jakby znikąd i przyłożył Karolinie miecz do gardła.
- Nie tak prędko - powiedział - Najpierw klucze do celi.
Dziewczyna zaśmiała się nerwowo, widząc jak reszta bakłażanów otacza mandarynki.
- Nie mam - odpowiedziała
Weronika zaczęła szarpać za kraty
- Słucham!? - krzyknęła - A więc kto jest w ich posiadaniu?
- Nie wiem, ale chyba sobie tu jeszcze posiedzisz
Wzruszyła ramionami, a następnie uderzyła w ścianę. Wysunął się panel, na którym królowa wpisała szyfr. Spowodowało to otworzenie się zapadni, przez którą ona i mandarynki uciekli.
- NIEEEEEEEEEEEEE - wydarła się Weronika jakby ją conajmniej torturowali
Zaniepokojone bakłażany zaczęły się jej przyglądać.
- Co tak sterczycie? - dodała po chwili widząc, że wszyscy się na nią patrzą - Znajdźcie klucz albo cokolwiek by mnie stąd uwolnić!
- Tak jest Wasza Królewska Mość! - oficer stanął na baczność, a następnie zwrócił się do swojego bakłażanowego wojska - Rozdzielamy się!
W czasie, gdy oficer przydzielał zadania poszczególnym żołnierzom, Karolina i jej poddani byli już na zewnątrz.
- Ci kretyni nigdy nie znajdą tego klucza! - zaśmiała się królowa
Podrzuciła wymieniony przedmiot, ale przez nieuwagę wyślizgnął się jej z ręki i spadł włazem z powrotem do lochów.
***
- Uhhhh, co tak długo? - jęczała w celi Weronika - A niech by diabli wzięli ten...
Po tych słowach na jej głowę spadł mały metalowy przedmiot.
- Klucz! - podniosła się i wydała z siebie śmiech, jakiego nie powstydziłby się sam diabeł
Nagle usłyszała odgłosy kłótni dobiegające ze schodów.
- To wszystko twoja wina! - krzyknęła Karolina
- Ale to Pani zrzuciła klucz... - zaczął tłumaczyć Alfred
- Może, ale gdybyś mi go nie dał to bym go nie zrzuciła - przerwała mu dziewczyna
W tym samym czasie Królowa Bakłażanów szybko odkluczyła celę i zaczęła uciekać w przeciwnyn kierunku. Po drodze wpadła na swojego oficera
- Jak się Wasza Królewska Mość wydostała? - spytał zdziwiony
- Klucz spadł mi z nieba, ale nie ma czasu - stwierdziła - Szybko niech pan nas stąd wyprowadzi
- Pani życzenie jest moim rozkazem!
Wyjął krótkofalówkę i zaczął nawoływać pozostałe bakłażany do wyjścia z podziemi.
Tymczasem Karolina i Alfred zeszli do lochów i zastali pustą celę
- Motyla noga! Niech to szlag! A niech ją dunder świśnie! - zwyzywała królowa
- Czy mamy rozpocząć poszukiwania? - spytał jej doradca
- Nie - odpowiedziała nieco spokojniej - Pozwólmy im uciec. Przygotujcie wojsko.
Odwróciła się i wyszła z lochów.
***
- Przygotujcie wszystkie wojska! - zażądała Weronika - Jako pierwsi zaatakujemy
- Tak jest! - oficer skinął głową i pobiegł do ogrodu zbierając armię
Królowa przeszła przez ogromną bramę i udała się do swojej komnaty.
U mandarynek sprawa nie miała się tak kolorowo. Zaraz po wejściu do jednej z sal, Karolina zastała swoje wojsko pogrążone w głębokim śnie.
- Wstawać lenie! - krzyknęła zdenerwowana
Szeregowy, który pewnie wypił najmniej, podniósł się spod stołu i podbiegł do blondynki.
- D-dzień dobry, proszę pani - przywitał się lekko przerażony
- Co tu się stało?
- Noo... Wszyscy jeszcze śpią po wczorajszej imprezie - odpowiedział mandarynek
- Jakiej imprezie?
- No, na cześć naszej wygranej w wojnie.
- Głupku jeszcze nie wygraliśmy!
Karolina załamała się. Nie wiedziała jak poradzi sobie z upitym i zaspanym wojskiem. W takim stanie nie mogli walczyć.
***
Jej Królewska Mość Veronica patrzyła przez okno swojej komnaty na zbierające się wojska. Po chwili wszedł oficer i skłonił się przed królową.
- Jesteśmy już gotowi - oznajmił
- Słucham? - zdziwiła się dziewczyna - Ja nie jestem gotowa. Wezwij moją stylistkę.
Oczekiwania na Milenę, przerwał dzwonek telefonu. Brunetka odebrała połączenie i usłyszała znajomy głos
- Karolina czego ty chcesz?
- Możemy przełożyć tą wojnę? - spytał głos w słuchawce - Akurat dzisiaj mam lekarza. Czekałam na tą wizytę pięć lat!
Na twarzy Weroniki pojawił się szyderczy uśmiech.
- Oh...Tak się składa, że też mam plany... Idę do fryzjera i takie tam. Także możemy przełożyć tą wojnę, taa. Okej to ja kończę! Pa!
Królowa zbiegła szybko po schodach i pobiegła w kierunku ogrodów, gdzie znajdował się oficer z armią.
- Jest już pani gotowa? - spytał bakłażan
- Okazało się, że Karola jedzie do lekarza - zaśmiała się - Wykorzystamy to i najedziemy na jej zamek!
W tym momencie dobiegła do nich stylistka z przewieszonymi przez ramię sukienkami.
- Co ze strojem na wojnę? - spytała pokazując ubrania
- Milena? Co ty tu robisz? - królowa odwróciła się w jej stronę - Nie ma czasu na przebrania. Zaraz wojna! Chowaj się gdzieś!
- Um, w porządku Wasza Królewska Mość.
Dziewczyna skłoniła się i pobiegła z powrotem do zamku. Weronika na nowo zwróciła się do oficera.
- To jak, ruszamy?
- Chyba tak - odpowiedział, a następnie podszedł do wojska - Strzelby do rąk, panowie!
Królowa odwróciła się na stronę i zaczęła szeptać
- Haha Karolina o niczym nie będzie wiedziała, a ja dopadnę jej armię z zaskoczenia, a na końcu... Ją samą! Buahahaahaha
- Wszystko w porządku, Pani? - spytał zaniepokojony oficer
- Mhm możemy ruszać - stwierdziła dziewczyna, prostując się i podnosząc głowę
Przeszli do królewskiej stajni, gdzie oficer pokazał jej pięknie ozdobioną, elegancką karocę w stylu Kopciuszka
- Pff, jadę na koniu oficerze
Pokazała na zwierzę stojące kilkanaście metrów od nich.
- Ale to mój koń.. - zaprotestował bakłażan
- A więc, jedź tą karocą dla księżniczek. Ja jadę na żywioł.
Obróciła się o 180°, zarzucając włosy za ramiona, jak w reklamie szamponu i podbiegła do konia.
- Nie wiem, czy to bezpieczne - mężczyzna skrzywił się i ściszył głos - Dla pani.
- Zaraz będziesz patrzał, jak odjeżdżam w zachodzie słońca, a za mną ma armia - królowa oparła się i wsiadła na konia - Wiśta wio!...Niech będzie Brenda!
Klepnęła konia w jego tył, a ten zaczął wierzgać. Pobiegł galopem prosto przed siebie, oddalając się od zamku i wołającego za nimi oficera.
- Nie tak to miało wyglądać! - krzyknęła spanikowana Weronika
***
Karolina odłożyła telefon, dumna z siebie, że (jak jej się wydawało) udało jej się przechytrzyć Królową Bakłażanów.
- Ja bym jej nie ufał - powiedział Alfred
- Przecież, by mnie nie oszukała co nie? - spytała retorycznie dziewczyna
- Jest pani wrogiem - stwierdził doradca
Blondynka zaczęła się zastanawiać i doszła do wniosku, że mandarynka może mieć rację.
- Wiem! Zaatakujmy ją teraz! - oznajmiła królowa - Mówiła, że ma plany.
- Ale nasze wojsko...
- Szszszzszsz - uciszyła go dziewczyna - Puścimy najpierw armię pomidorów. Przecież nie będę narażać tych pijaków. Zawołaj ich dowódcę i idziemy.
Alfred skłonił się i wyszedł z pomieszczenia. Wrócił po kilku minutach do zniecierpliwionej królowej
- Za chwilę będą gotowi - powiedział
- Idealnie
Zeszli na dół i wyszli na podwórko. Tam zastali dowódcę, który przygotowywał wojsko.
Królowa już zaczęła planować, co powie pokonanej Weronice, gdy z jej marzeń znowu wyrwał ją głos Alfreda.
- Proszę Pani, w odległości dziesięciu kilometrów na zachód od naszego królestwa widziano dziewczynę na rozszalałym koniu
- I co? - spytała - Co ja mam do tego?
- Myśli pani, że to mogła być Królowa Weronika?
Blondynka parsknęła śmiechem, ale uspokoiła się, widząc, że doradca mówi na poważnie
- Królowa na koniu? - puknęła się w czoło - Królowa przyjeżdża w karocy, głupku
- Ja bym to jednak sprawdził - upierał się Alfred
Karolina przewróciła oczami, ale chcąc, aby dał jej spokój w końcu się uległa.
- Dobrze, pojadę z tobą.
- Co!? - doradca zaprotestował - Nie może Pani! To zbyt niebezpieczne!
- Robię co chcę. Jestem wolną kobietą - tupnęła nogą
- D-dobrze
Dziewczyna uśmiechnęła się w jego stronę, a następnie zwróciła do jednego ze sług.
- Załatw mi szalik, miotłę, marchewkę, brązowy koc i czerwoną szminkę
Poddany skłonił się i pobiegł do zamku.
Na początku jak to spisywałam myślałam, że wyjdzie krótsze XD I pewnie mi się nie będzie chciało dalej, ale cóż.
See ya later, amigos!
Opowiadaczka zacznij pisać gdzie tutaj
*nie publikowane dotąd zdjęcie z pobytu Królowej Weroniki w mandaryńskim więzieniu*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top