Rozdział siódmy
Miłego czytania :)
Nowy Jork
Był podekscytowany jak mała dziewczynka. Może to było głupie, ale z drugiej strony miło było w końcu zobaczyć, z kim prowadzi się rozmowy od ponad miesiąca. To nie tak, że przejrzał się w lustrze kilkanaście razy, a jego fryzura była już zniszczona od ciągłego poprawiania. Nie chciał wyglądać jak pozer, jakiś laluś, który chciał się tylko wystroić, żeby wyglądać dobrze, nie był taki. Po szybkiej analizie swojego wyglądu stwierdził, że musi coś zmienić, był ubrany tak, jakby gdzieś wychodził, a w rzeczywistości spędzał cały czas w luźnych dresach. Pospiesznie zrzucił koszulkę, z szafki nocnej zgarnął okulary, które nasunął na nos i od razu poczuł, że wszystko dookoła staje się wyraźniejsze. Nie cierpiał cholernych soczewek. Odpiął pasek i chciał zsunąć spodnie, gdy zauważył przychodzące połączenie wideo. Zaklął w myślach, patrząc to na siebie to na ekran. Nie mógł odebrać praktycznie rozebrany, ale z drugiej strony Gemma nie bardzo chciała zgodzić się na to całe pokazywanie twarzy i mogła więcej razy nie zadzwonić. Nie mógł stracić takiej szansy. Nie myśląc, więc o tym, jakie zrobi wrażenie, postanowił odebrać i wstydzić się za siebie później. Kliknął i czekał, aż na ekranie pojawi się nieznajoma twarz, której był tak ciekaw. Pewnie powinien zapiąć zamek od spodni, poszukać jakiejś koszulki, ale zamarł, wpatrując się w laptopa.
– Gdybym nie widziała twojej twarzy wcześniej, pomyślałabym, że połączyłam się z jakimś zboczeńcem – powiedziała brunetka, gdy jej twarz pojawiła się na ekranie.
– Co? – wydukał głupio, gapiąc się na nią.
– Wyglądasz jak typowy zboczeniec w rozpiętych spodniach, z interesem na wierzchu – stwierdziła, wskazując na niego dłonią.
– Co? – powtórzył i nagle olśniło go, w czym rzecz, popatrzył na siebie i zarumienił się wściekle. – Boże, przepraszam, to nie tak, daj mi minutę – uciekł sprzed kamery, tak by dziewczyna nie mogła go zobaczyć. – Idiota, totalny idiota – mamrotał do siebie, ubierając jakąś koszulkę, zapinając w pośpiechu spodnie.
– Wiesz, że cię słychać prawda?
– Co?
– Jeśli jeszcze raz powiesz do mnie co, to się rozłączę i już więcej mnie nie zobaczysz – zagroziła, śmiertelnie poważnym tonem głosu.
– Przepraszam, przepraszam – naprawdę wiedział, jak się zbłaźnić, okazało się, że był w tym mistrzem. – Już jestem – pojawił się przed ekranem z zawstydzeniem wymalowanym na twarzy.
– O nawet ubrany, jestem zaskoczona – zauważyła z odrobiną złośliwości, na którą z pewnością sobie zasłużył.
– Tak, przepraszam za to, co miało miejsce przed chwilą, na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że nie było zaplanowane.
– Doprawdy? A już myślałam, że to ten obiecany striptiz – zaśmiała się, widząc jego wyraz twarzy, cóż nie kontaktował chyba dziś dość dobrze. – Żartowałam tylko.
– Wiem, przepraszam, po prostu nie tak sobie to zaplanowałem. Byłem już przygotowany do naszej rozmowy, ale spojrzałem w lustro i stwierdziłem, że za bardzo się wystroiłem i chciałem szybko się przebrać i później ... sama już wiesz, co się wydarzyło – podrapał się niezręcznie po głowie, tym samym sprawiając, że jego już rozczochrane włosy zaczęły sterczeć na wszystkie strony.
– Nic się nie stało, przynajmniej było zabawnie – uśmiechnęła się uspokajająco, widząc, jak jest skrępowany. – Mówisz, że się wystroiłeś?
– Nie rozmawiajmy już o tym, błagam – usiadł na dywanie przed laptopem, którego położył na łóżku i jakoś nie miał teraz ochoty wracać z nim do salonu.
– Nosisz okulary – zauważyła ze zdziwieniem.
– Tak, już od dawna, ale na co dzień zazwyczaj zakładam soczewki, chociaż okulary są dużo wygodniejsze – wyjaśnił, poprawiając oprawki zsuwające się z nosa.
– Powinieneś je nosić, do twarzy ci w nich.
Uśmiechnął się i chciał coś powiedzieć, gdy nagle, dość niespodziewanie dotarło do niego, że rozmawia z Gemmą, pierwszy raz widząc jej twarz. W całym zamieszaniu i zawstydzeniu nie zarejestrował tego.
– To takie dziwne, widzieć twoją twarz – wypalił, zdecydowanie potwierdzając, że filtr między jego ustami, a rozumem przestał poprawnie funkcjonować.
– Cóż na tym właśnie polegają rozmowy wideo, wiesz ty widzisz czyjąś twarz, a on widzi twoją – wytłumaczyła, tłumiąc śmiech cisnący się jej na usta. – Bez obrazy, ale na tych twoich instagramowych nagraniach wydawałeś się ciutkę odważniejszy, tak o tyle – pokazała palcami niewielką odległość, która miała określić pewnie poziom jego odwagi.
– Po prostu jestem ...
– Tak?
– To dla mnie nowe, wiesz, poznawać kogoś w ten sposób, zazwyczaj wszyscy doskonale mnie znają, twierdzą, że wiedzą o mnie więcej niż ja sam. Nie bardzo ufam ludziom w internecie, nie chciałbym zostać oszukany albo wykorzystany w jakikolwiek sposób, mam zbyt wiele do stracenia. A teraz rozmawiam z tobą i widzę cię, okazuje się, że jesteś prawdziwa.
– Myślałeś, że rozmawiasz z robotem? Byłam aż tak wyprana z emocji? – skrzywiła się i teatralnie wzdrygnęła, cały czas z niego żartując.
– Nie, to nie tak, po prostu miałem zawsze dość dużo obaw, a tobie zaufałem od pierwszej złośliwej wiadomości i to jest dla mnie czymś zupełnie nowym.
– Jeśli cię to pocieszy, też jesteś moim pierwszym internetowym znajomym i zdecydowanie milej poznaje się ciebie w ten sposób, niż poprzez podglądanie cię na instagramie – posłała mu ciepły uśmiech, który odwzajemnił po chwili.
– Cóż widziałaś mnie już praktycznie nago, wiesz o mnie wszystko – zażartował, starając się wrócić do dawnego stylu bycia. – Myślałem, że opiekujesz się bratankiem.
– Chciałeś zobaczyć mnie czy dziecko?
– Sądziłem, że w obecnym czasie to pakiet, a nie widzę dziecka, ani tym bardziej nie ma koło ciebie Evity.
– Wydało się, chodziło tylko o Sama i Evitę – rozsiadła się wygodniej na fotelu, popijając coś z dużego błękitnego kubka.
– Jak się trzyma mały? – głos Nialla zmienił się, nagle zabrzmiał dużo poważniej niż wcześniej. To nie był temat do żartów.
– Dobrze, wiesz jak to dziecko, spędza czas na zabawie, oglądaniu bajek, stara się pomagać swojej starej ciotce w sprzątaniu, w zamian ja udaję, że potrafię kopać piłkę tak dobrze, jak jego ojciec i tak mija nam czas. Najtrudniejsze są wieczory, ale jakoś dajemy sobie radę.
– To musi być trudne, wiesz podjąć taką decyzję jak twój brat, zostawić dziecko i ryzykować swoim życiem każdego dnia.
– Trudno dopiero będzie, Harry stwierdził, że odwiedzi nas w tym tygodniu, chce zobaczyć małego chociaż przez szybę, nie mam pojęcia, co zrobimy, jeśli zacznie histeryzować.
– Harry czy Sam? – zapytał, chcąc ją rozśmieszyć i udało mu się, po chwili kobieta śmiała się i rozmowa ponownie stała się lekka i swobodna.
– Muszę już kończyć – powiedziała, zerkając na zegar wiszący na ścianie. – Nie każdy z nas może się tak obijać jak ty wiesz? Niektórzy mają pranie do wyprasowania.
– Wiesz, że teraz będę zamęczał cię swoja osobą, dopóki ten wirus nie odejdzie na dobre?
– Jakoś przeżyję, a teraz może też coś wyprasuj albo wypierz, zajmij się pracą. Do zobaczenia – brunetka nie czekała na pożegnanie, rozłączyła się i ekran stał się całkowicie czarny.
Wpatrywał się w laptopa jeszcze przez chwilę, po czym zamknął go i z westchnieniem położył się na dywanie, przymykając oczy. Lubił Gemmę od pierwszej wiadomości, jaką ze sobą wymienili, rozmowy telefoniczne dopełniły tylko przekonanie o tym, że jest świetną osobą, z którą uwielbia rozmawiać, ale za nic w świecie nie pomyślałby, że Gemma jest tak ładna, chociaż to słowo było nieodpowiednie, nie mówiło wszystkiego na temat jej urody. Mógłby napisać o niej jakąś piosenkę, a przecież widział ją przez godzinę. Musiał się ogarnąć, wziąć w garść i przestać roztkliwiać nad osobą, której w ogóle nie znał. Wystarczająco wiele razy zrobił z siebie kretyna podczas rozmowy z nią. A przecież nie był kretynem, a przynajmniej starał się nim nie być w przeważającym czasie.
Może faktycznie powinien zająć się czymś pożytecznym, zrobić pranie, a później je wyprasować. To był dobry pomysł na odciągnięcie myśli o Gemmie Styles.
***
Londyn
Widziała Nialla już wcześniej, zanim on mógł zobaczyć ją, więc nie była tak zaskoczona, gdy zaczęli rozmawiać w ten sposób, łącząc się ze sobą przez kamerę. Oczywiście to zmieniło trochę ich relacje, nagle zamiast pisać ze sobą, wymieniać krótkie wiadomości, zaczęli dzwonić w przypadkowych momentach, chcąc o czymś opowiedzieć, czasem było to coś istotnego, innym razem jakiś żart lub głupota, którą usłyszeli w telewizji. Obawiała się, że to będzie niezręczne, rozmawianie ze sobą, patrzenie na siebie, w końcu pod bacznym wzrokiem drugiej osoby trudniej ukryć emocje, które odmalowywały się na twarzy. Teraz zamiast oglądać nagrania Nialla na instagramie, czekała, kiedy skończy nagrywać i zadzwoni do niej, by pośmiać się z tego, co powiedział lub zrobił. To było tak, jakby nagle znalazła nowego przyjaciela, odkryła, że gdzieś tam za oceanem jest ktoś, kto ją rozumie, potrafi rozmawiać z nią godzinami i naprawdę, naprawdę nie liczyło się dla niego, jak wygląda.
– Gemma, przestań gadać z Niallem i zabierz się w końcu za pracę, możesz chyba rozmawiać i równocześnie gotować prawda? – Anne pojawiła się w zasięgu kamery, spoglądając na twarz roześmianego Horana. – Dzień dobry Niall, jeżeli będziesz zabierać cały czas mojej córce, to obiecuję, że poproszę Harry'ego o zrezygnowanie z internetu na ten czas – zagroziła, uśmiechając się do niego pogodnie.
– Dzień dobry, naprawdę pozwalam jej pracować, spójrz Anne ja sam przygotowuję sobie obiad i z nią rozmawiam, mam podzielną uwagę – odparł lekko, po raz kolejny chcąc przypodobać się matce Gemmy, która przewróciła oczami, słuchając ich konwersacji.
– Jeżeli skończyliście już plotkować jak dwie panie domu, to może każdy z nas zajmie się obowiązkami? – zaproponowała, przerywając im rozmowę.
– Aww Gemms nie bądź zazdrosna o swoja starą matkę – zażartowała Anne, głaszcząc ją po policzku. – Ale dobrze, miło było cię zobaczyć Niall, pójdę obudzić Sama z jego drzemki.
– Ja ciebie też Anne – zawołał za nią Irlandczyk, cały czas przyglądając się Gemmie.
– Przestań się tak szczerzyć. Nie wiem, czy podoba mi się to, że dogadujesz się z moją matką. Ona nawet nie powinna wiedzieć o twoim istnieniu i w każdej innej sytuacji nie wiedziałaby.
– Miałem być sekretnym chłopakiem?
– Chyba coś ci się pomyliło kolego – sprowadziła go na ziemię jednym słowem. – W normalnej rzeczywistości nie znalazłabym czasu na przeglądanie instagrama, a Harry nie poleciłby mi twojej muzyki, więc nie wiedziałabym, że istniejesz – wyjaśniła zgodnie z prawdą. Nie chciała być oschła, ale takie były fakty.
– Wiesz, jak zranić serce faceta – teatralnie złapał się za klatkę piersiową. – Ale pewnie masz rację, ja też nie rozmawiałbym tak często z fanami, bo byłbym w trakcie trasy koncertowej. Cóż jedyny plus tej chorej sytuacji i pandemii.
– To, że nie koncertujesz? – zapytała, krojąc warzywa na sałatkę. Wiedziała, że Harry zabiłby ją, gdyby zaczęła wciskać w Sama mięso.
– Nie, to że poznałem ciebie.
Spojrzała na niego, przerywając pracę. To co powiedział było ... miłe i na pewno nie powinno sprawić, że jej serce zabiło szybciej. Byli znajomymi, nikim więcej, w zasadzie obcymi ludźmi, ale ostatnio okazało się, że jest dla niej najbliższą osobą, jedyną, której mogła zwierzyć się z problemów finansowych cukierni, złego samopoczucia i codziennego płaczu Samuela.
– Ja też cieszę się, że cię poznałam, naprawdę.
Czasami powiedzenie prawdy było najlepszym sposobem na poradzenie sobie z własnymi uczuciami i rzeczywistością.
***
Mediolan
Od dwóch dni praktycznie nie ruszał się z łóżka. Miał wrażenie, że głowa za chwilę mu eksploduje i chociaż brał tabletki przeciwbólowe, to uczucie ulgi pojawiało się tylko na krótki moment. Wmawiał sobie, że to tylko przeziębienia, że za dużo czasu spędzał na balkonie w lekkiej koszulce, ale coś z tyłu głowy mówiło mu, że to nie przeziębienie, ani nawet grypa, a coś gorszego, dużo gorszego. Oszukiwał się jeszcze przez jakiś czas, kilka dni, podczas których Lottie podawał mu jedzenie i jakieś podstawowe leki, które i tak nie działały. Momentem przełomowym była gorączka, która pojawiła się niespodziewanie.
– Lotts – wychrypiał cicho, czując, jak gardło boli go przy każdym wypowiedzianym słowie.
– Co jest Lou? – blondynka weszła do pokoju, który zajmował, patrząc na niego zmartwionym wzrokiem. – Boże, kiepsko wyglądasz.
– Myślę, że mogę być chory – przymknął powieki, starając się złapać oddech po ataku kaszlu.
– Oczywiście, że jesteś chory idioto, masz gorączkę i kaszel, wyglądasz jak śmierć – chciała usiąść obok niego, ale powstrzymał ją ruchem dłoni.
– Nie podchodź. Mam na myśli Lotts, że chyba się zaraziłem, nie mam grypy – nie chciał widzieć jej przerażonej twarzy, ale musiał na nią spojrzeć.
– Co ty mówisz Lou? Jak mogłeś się zarazić? Kiedy? – jeden rzut oka wystarczył, by stwierdzić, że jego siostra spanikowała. Wyrzucała z siebie pytania, na które nie potrafił odpowiedzieć, chociaż bardzo by chciał. – Co teraz? Co mam zrobić?
– Po pierwsze musimy poinformować o tym służby ok.? Muszę znaleźć się w szpitalu, a ty będziesz miała całkowitą kwarantannę. Teraz zadzwonię do Gemmy, powiem jej, co się dzieje i zabronię mówienia Anne i Harry'emu prawdy. Gdyby dzwonił Hazz, a na pewno będzie dzwonić, powiemy, że jestem przeziębiony, leżę w łóżku i śpię ok.? On nie może dowiedzieć się prawdy, wtedy całkowicie oszaleje, a ze mną nie jest przecież tak źle.
– Widzę, że wszystko już sobie przygotowałeś! – krzyknęła Lottie, zaczynając nerwową wędrówkę po pokoju. – Coś ty sobie myślał Lou? Leżałeś tutaj i wszystko planowałeś? Czyś ty oszalał? Mamy okłamywać Harry'ego?!
– Uspokój się i nie panikuj, jak widzisz jeszcze nie umieram i jak na razie nie wybieram się na tamten świat – próbował zażartować, ale duszący kaszel odbierający mu oddech, zniszczył wszystkie jego plany na poprawę humoru siostry.
– Myślę, że te tysiące, które teraz leżą w trumnach, też nie planowały umrzeć! Zacznij zachowywać się jak ojciec i mąż. Dzwonisz do Harry'ego teraz, później do Gemmy, a ja zawiadomię odpowiednie osoby. A jeśli umrzesz, to obiecuję ci, że dorwę cię w zaświatach, masz moje słowo.
– Jasne, nie ma potrzeby tak dramatyzować – wziął do ręki telefon i z trudem odnalazł numer Harry'ego. – Masz zamiar wszystkiego słuchać? – uniósł brew, spoglądając na Charlotte, która nadal nie ruszyła się z miejsca.
– Nienawidzę cię – prychnęła i wyszła z pokoju, trzaskając drzwiami.
Westchnął głośno, opierając się o poduszki, nawet zwykłe podniesienie się wymagało od niego sił, których nie posiadał w tym momencie. Czekał, aż jego mąż odbierze, ale został przekierowany na pocztę głosową. Spróbował po raz drugi, ale po raz kolejny usłyszał prośbę o nagranie wiadomości. Mógł się domyślać, że ostatnie na co będzie miał czas w pracy, to odbieranie połączeń. Cóż musiał po prostu nagrać mu wiadomość, nienawidził tego robić.
– Cześć kochanie, domyślam się, że jesteś w pracy, a nie lenisz się tak jak ja – starał się zaśmiać, ale urwał kaszląc chrapliwie. – Jak pewnie słyszysz, trochę się przeziębiłem. Znasz mnie, siedziałem do wieczora na balkonie, a wbrew pozorom we Włoszech w marcu wcale nie było tak ciepło i teraz mam za swoje. Leżę w łóżku i Lottie musi się mną zajmować. Gdybym był w domu, ty musiałbyś mnie niańczyć. Mam nadzieję, że w pracy wszystko dobrze i że czasami ucinasz sobie chociaż krótkie drzemki. Musisz o siebie dbać. Teraz będę raczej niedostępny, wiesz, chcę odchorować to przeziębienie tak, żeby za chwilę nie okazało się, że mam grypę. Będę leżał w łóżku i spał, więc mogę nie odbierać telefonu, jakby co dzwoń do Lottie. I nie zamartwiaj się o mnie, jestem w dobrych rękach. Będę już kończył, kocham cię i tęsknie. Do zobaczenia skarbie.
Odłożył telefon i starał się udawać, że wcale nie pęka mu serce. Nie był idiotą i chociaż udawał przed Lottie, to w rzeczywistości czuł przerażenie. Był w obcym kraju, z dala od najważniejszych osób w jego życiu, chory i naprawdę bał się, że może ich już nigdy nie zobaczyć. A teraz w dodatku okłamał swojego męża i wiedział, że Harry nie jest głupi, ale teraz był zapracowany, zmęczony i może na jakiś czas zapomni o tej głupawej wymówce, którą przed chwilą mu wcisnął. Drzwi do sypialni otworzyła się i stanęła w nich Lottie.
– Szykuj się Lou, za chwilę przyjadą.
***
Londyn
Stał w ogrodzie przed dużym oknem, które oddzielało taras od salonu. Zobaczył już swoją siostrę, która pomachała mu i poszła po mamę i Samuela. Nie widział ich od kilku tygodni i nigdy nie był tak długo z dala od swojego dziecka. Kwiecień nie przynosił żadnej nadziei, a zbliżający się maj napawał wszystkich tylko strachem i przygnębieniem. Tęsknił za poczuciem stabilizacji i spokojem, którego nie czuł od tygodni. Wiedział, że powinien wykorzystać ten dzień na sen i regenerację, ale nie mógł odpuścić i nie zobaczyć ich chociaż w ten sposób.
Usłyszał cichy pisk i obrócił się w stronę okna. Ukucnął, by znaleźć się na wysokości synka, który przyciskał się do szyby ze szczerym uśmiechem na dziecięcej buzi.
– Tatuś, tatuś – wykrzykiwał maluch, starając się otworzyć drzwi prowadzące na taras.
– Sam, cześć kochanie. Tatuś tak bardzo za tobą tęsknił – powiedział, starając się nie rozkleić przez rodziną. – Widzę, że urosłeś, jesteś już takim dużym chłopcem. Niedługo razem z tatą cię nie rozpoznamy – chciał rozbawić malucha, ale na samo wspomnienie Louisa, broda chłopca zadrżała i po chwili rozpłakał się głośno. Mógł być mądrzejszy i nie wspominać o mężu, ale nawet o tym nie pomyślał, że przecież Samuel tęskni za swoimi rodzicami tak, jak oni tęsknili za nim. – Synku, Sami, nie płacz proszę.
– Chcę do taty, proszę, czy mogę zobaczyć tatę? Jest tutaj? Proszę – mały płakał, nerwowo wycierał spływające łzy.
– Kochanie, tata jest z ciocią Lottie, pamiętasz? Musi się nią opiekować, bo jest zupełnie sama w domu – starał się to jakoś wytłumaczyć, ale wiedział, że to na nic.
– Pamiętam, ale ciocia jest już duża, a ja chcę żeby tata był w domu i ty też masz być w domu – burknął chłopiec, pozwalając się przytulić Gemmie.
– Masz rację, ale nikt nie chce być zupełnie sam w domu prawda? Ciocia Gemma też do was przyjechała, ponieważ nie chciała być sama.
– Ciocia Gemma ma wujka Nialla, więc nie jest sama, ciągle ze sobą gadają i nawet oglądają razem filmy i gotują – Sam mówił to z grymasem niezadowolenia na buzi, najwyraźniej wszyscy dorośli go irytowali.
– Gemma? – podniósł wzrok na swoją siostrę, patrząc na nią pytająco. Kim był do cholery Niall? Co wydarzyło się w ciągu tych tygodni?
– Nie słuchaj twojego syna, to mały plotkarz i w dodatku podsłuchuje – połaskotała bratanka, który wyrwał się z jej uścisku z cichym śmiechem.
– Tatusiu nie możesz wejść do domu? Proszę, wejdź.
– Sam, nie mogę wejść, pracuję w szpitalu i mam kontakt z chorymi ludźmi, nie chciałbym, żebyś ty, ciocia i babcia zarazili się czymś ode mnie dobrze? Musimy być ostrożni kochanie. Niedługo wrócę do domu i będziemy spędzać ze sobą całe dni, dobrze?
– Dobrze – chłopiec podciągnął nosem i nie trzeba było być geniuszem, by wiedzieć, że za chwilę zacznie ponownie płakać. – Tęsknie za tobą i tatą – obrócił się i przytulił do Gemmy, która wzięła go w ramiona i podniosła.
– Co u was? – wydawało mu się, że siostra jest jakaś przygaszona, ale przecież mogła być zmęczona.
– Wszystko dobrze, jakoś sobie radzimy, prawda mamo? – Anne przez cały czas milczała i przyglądała się im w ciszy.
– Tak, nami się nie przejmuj synku. Dajemy sobie radę i czujemy się dobrze. Ty musisz na siebie uważać.
– Jesteście zmęczone i smutne, wszyscy jesteśmy smutni – potarł twarz, starając się ignorować pochlipywanie syna, które łamało mu serce. – Tęsknie za Louisem i za wami, chciałbym, żeby wszystko wróciło do normy. – Oparł dłoń o szybę, żałując tak bardzo, że nie może ich dotknąć i przytulić, poczuć tego matczynego zapachu, który zawsze go uspokajał, nawet w najgorszych momentach życia.
– Już niedługo, przecież to nie może trwać miesiącami – powiedziała Anne z wymuszonym uśmiechem.
– Co to za Niall? – spojrzał na siostrę, której twarz pokryła się rumieńcem.
– Nikt, o kim musiałbyś wiedzieć – odparła krótko z niechęcią.
– Jej internetowy chłopak – wtrąciła ze śmiechem Anne, ignorując mordercze spojrzenie córki.
– Znalazłaś sobie chłopaka w czasie pandemii? Podczas totalnej izolacji? Jestem z ciebie dumny siostrzyczko. Louis oszaleje i nie da ci żyć – roześmiał się na myśl o tym, jak bardzo Lou będzie sobie żartował z Gemmy. Nie da jej o tym zapomnieć do końca życia.
– Tak? Jeszcze zobaczymy, kto będzie bardziej podekscytowany, ty czy Lou – prychnęła, obejmując mocniej Samuela.
– Muszę chyba już iść, zdrzemnę się i wracam do szpitala – popatrzył na nich tęsknie, nie chcąc odchodzić z tego miejsca, które nazywał domem. – Sam, tatuś musi już iść do pracy – widział, jak Gemma przybliżyła się do oddzielającej ich szyby, odwracając się tak, by mógł zobaczyć zapłakaną twarz Samuela.
– Nie idź tatusiu, nie idź, proszę, zostań w domu – chłopiec przycisnął swoje dłonie do okna, chcąc dotknąć Harry'ego, który wpatrywał się w niego z coraz trudniej powstrzymywanymi łzami. Teraz zaczynał wątpić, czy przyjście tutaj było dobrym pomysłem. – Tatoooo – krzyk Sama łamał mu serce i najwidoczniej nie tylko jemu, ponieważ Anne i Gemma wyglądały na równie załamane.
– Ja i tata bardzo cię kochamy Sam, bardzo, bardzo mocno – wiedział, że synek nie słyszy go teraz, pogrążony w płaczu i smutku. – Kochamy cię – przyłożył swoją dłoń do miejsca, w którym przyciśnięte były małe rączki Samuela.
– Idź już synku, poradzimy sobie – głos mamy, sprowadził go na ziemię. – Jesteśmy z ciebie dumni nasz bohaterze.
– Kocham was.
Obrócił się na pięcie, idąc przez ogród w stronę bramy. Nie odwrócił się nawet wtedy, gdy płacz Sama zmienił się we wrzask. Wsiadł do samochodu i dopiero wtedy pozwolił swoim łzom płynąć, wyrzucając z siebie cały żal i ból powstrzymywany dotąd z trudem. Spojrzał na swój telefon, który zostawił w samochodzie i zmarszczył czoło, widząc wiadomość od Louisa. Nie miał pojęcia, co mogło się stać, że jego mąż nienawidzący poczty głosowej, postanowił coś dla niego tam nagrać. Miał złe przeczucia.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top