*28*
Hershel pozwolił Amarze przenocować u niego w domu. Obawiał się że kobieta może zachorować, wyglądała nie najlepiej, na wszelki wypadek podał jej lekarstwa. Przespała noc w tym samym pokoju co Daryl. Jakoś nie potrafiła odstąpić go na krok, to było silniejsze od niej.
Rano gdy ciemnowłosa wstała wyszła z pokoju i zeszła na dół do kuchni. Tam przywitała ją rodzina Green'ów oraz Gadriel, który na jej widok rozpromienił się. Poczęstowali ją jedzeniem, a Maggie dała jej tackę z pożywieniem by zaniosła Daryl'owi. Potem Amara wróciła do pokoju gdzie nadal śpi kusznik. Położyła tackę na półce obok i usiadła obok brązowowłosego na łóżku.
Amara pochyliła się nieznacznie nad leżącym mężczyzną i dotknęła delikatnie jego bandaża owiniętego wokół głowy. Westchnęła, dobrze że jednak postanowiła go szukać. Nie wiadomo czy dałby rade wrócić sam. Wtedy gdy złapała go w ostatniej chwili zanim spadł, gdy spojrzała mu w oczy, miała wrażenie że widzi w nich ufność i ulgę. Jakby cieszył się że ją widzi albo po prostu czuł ulgę że ktoś jednak poszedł go szukać. Przecież nie musiał konkretnie cieszyć się jej widokiem. Wiedziała że nie może go puścić, pod żadnym pozorem. Była zaskoczona że tyle miała w sobie sił by go wciągnąć na szczyt. A teraz leży tu, żyje, a to się liczy najbardziej. Choć ta akcja z Andreą dała jej jeszcze więcej stresu, nie mówiąc już o strachu. Gdy padł strzał, a on upadł na ziemie, myślała że zginął, że ten cały trud by zaprowadzić go na farmę przepadł. Ale na szczęście blondynka spudłowała. Amara nie byłaby wstanie jej tego wybaczyć, przecież nawet jej nie pozwolili strzelać. Co prawda myślała że Daryl to sztywny, tak jak reszta. Blondynka sądziła że Amara ma kłopoty, przecież widzieli jak biegnie, a za nią podążyło coś z lasu. W tym ciemnowłosa ją rozumiała, chciała obronić ją i resztę.
Rogers zjechała dłonią z bandaża i dotknęła jego policzka. Pogładziła delikatnie skórę. Uśmiechnęła się gdy brązowowłosy mruknął coś cicho i przechylił głowę w bok by utrzymać jej dotyk na swojej twarzy. Po prostu patrzyła na niego i czekała aż się ocknie. Zabrała dłoń gdy zauważyła że jego powieki drgają, chyba zaczyna się rozbudzać.
Daryl poczuł czyjś przyjemny dotyk na swojej twarzy. Spodobało mu się to, była miękki i delikatny. Zaczął się rozbudzać. Powoli zaczął otwierać oczy, ale jasny blask go oślepił. Zamrugał kilka razy by przyzwyczaić wzrok do jasności. A gdy już widział normalnie pierwsze co zobaczył to Amare. Pochylała się nad nim i uśmiechała. Promienie słońca przedostawały się przez okno i rzucały blask za jej plecami. Wyglądało to jakby miała świetlną aureole za sobą. Widział iskierki w jej oczach, ale nie wiedział czym są spowodowane. Przypominała mu anioła. Ten moment był wyjątkowy, ale po chwili wróciło wszystko do rzeczywistości, poczuł nagły ból głowy oraz boku, skrzywił się.
-Przez chwile myślałem że umarłem.- wychrypiał i podpierając się łokciami podniósł się trochę do góry. Amara cofnęła się by miał więcej miejsca.
-Czemu tak pomyślałeś?- zapytała zaciekawiona ciemnowłosa.- Czyżbyś myślał że jesteś w niebie, a ja jestem aniołem?- chytry uśmiech wpłynął na jej twarz. Czy ona czyta mi w myślach, pomyślał Daryl.
-Nie.- burknął i odwrócił wzrok w bok czując zawstydzenie, ale nie dał tego po sobie poznać. Usłyszał chichot ciemnowłosej.
-Kłamca. Oh, Daryl.- pokiwała głową na boki. Mężczyzna spojrzał na nią.- Jak się czujesz?
-Świetnie.- powiedział sarkastycznie.
-Bardzo boli?- ciemnowłosa uniosła dłonie by dotknąć jego bandażu na głowie. Kusznik widząc co chce zrobić cofną się na tyle ile mógł na łóżku. Złapał jej nadgarstki i cofnął je do jej ciała, ale ich nie puścił.
-Przestań.- stęknął. Amara zmarszczyła brwi i przechyliła głowę na bok. Nie wiedziała o co mu chodzi. Nie mogła się domyślić tego. Jej dotyk był taki kojący i przyjemny dla niego. Gdyby pozwolił jej na więcej nie dałby rady wtedy przestać pragnąć tego. To działało jak narkotyk.
-Wybacz, chciałam tylko sprawdzić czy bandaż dobrze się trzyma.- na twarzy ciemnowłosej pojawił się nieznaczny rumieniec. Nie pomyślała, pozwoliła sobie na więcej niż powinna. Może wcale jej tu nie chce, przecież powiedziała mu nie miłe rzeczy. Amara zerknęła w dół gdzie brązowowłosy nadal ją trzymał i poczuła się niezręcznie. Nie wyglądało na to by chciał ją puścić.- Hm, Daryl?- zapytała, a kusznik szybko zabrał swoje dłonie. Zapadła mieczy nimi chwila ciszy, która była dziwna, ale w ten pozytywny sposób.- Jeszcze raz przepraszam za to co powiedziałam... Przyniosłam ci jedzenie.- dodała po chwili i wskazała szafkę obok gdzie leży tacka z jedzeniem.- Pewnie jesteś głodny. Zostawię cie byś mógł odpocząć.- ciemnowłosa zbliżyła się do niego i pocałowała go czule w policzek. Uśmiechnęła się i wstała z łóżka.- Wracaj do zdrowia.- powiedziała i skierowała się do wyjścia.
-Dziękuję.- Amara zatrzymała się zanim otworzyła drzwi i spojrzała na kusznika.
-Za co?- zapytała udając że nie wie za co jej dziękuje by trochę się z nim podrażnić.
-Wiesz za co.- kiwnął głową. Nie był typem który dziękuje za cokolwiek i nie miał zamiaru wygłosić żadnej mowy jak to bardzo jest jej wdzięczny. Podziękował, tyle powinno jej wystarczyć.
-Przyjemność po mojej stronie.- powiedziała i wyszła z pokoju. Gdy szła korytarzem natknęła się na Carol.
-Obudził się?- szarowłosa kobieta zwróciła się do niej. Amara przytaknęła głową i poszła dalej. Carol za to poszła do pokoju.
Amara wyszła na zewnątrz i odetchnęła świeżym powietrzem. Reszta chodziła po podwórku i zajmowała się własnymi zajęciami. Ruszyła w stronę ich rozstawionego miedzy drzewami obozowiska. Przywitała się z tymi którzy byli tu i chciała wejść do swojego namiotu, ale głos Andrei ją zatrzymał.
-Co z nim?- zapytała z zmartwieniem.
-Nic mu nie będzie. Nie mówiłam mu kto go postrzelił, możesz z nim o tym porozmawiać.- powiedziała ciemnowłosa i chciała odejść, ale blondynka jeszcze ją zatrzymała. Amara spojrzała na nią.
-A co z tobą?
-Masz na myśli czy nadal chce ci coś zrobić za to że go postrzeliłaś?... Nie, rozumiem że chciałaś chronić naszych. Ale na przyszłość, gdy nie pozwolą ci strzelać, nie strzelaj.
Blondynka poszła sobie. Amara zauważyła stojącego przy kamperze Ricka rozmawiającego z Shane. Postanowiła podejść do nich.
-Hej.- przywitała się. Mężczyźni spojrzeli na nią.
-Hej.- odpowiedział Rick. Shane poklepał go po ramieniu po czym odszedł w tylko sobie znanym kierunku.- Jutro ponownie będziemy szukać Sophie, teraz sprawdzimy dokładniej okolice gdzie Daryl znalazł jej pluszaka. A właśnie co z nim?
-W porządku. Chciałam przeprosić za wczoraj.- ciemnowłosa podrapała się nerwowo po karku.- Poniosło mnie i...
-Nie musisz przepraszać, rozumiem.- posłała jej lekki uśmiech niebieskooki.- Miałaś racje, nie wracał zbyt długo, a my nie zwróciliśmy na to uwagi. Musimy dbać o swoich. Teraz na pewno samego puszczać go już nie będziemy. Sama mogłaś zauważyć że Daryl nie przepada za obecnością innych, ale ktoś musi mu towarzyszyć w wypadach.
-Mam rozumieć że chcesz bym to ja mu towarzyszyła?- zapytała, a były szeryf przytaknął.- Zgoda, choć nie wiem czy będzie z tego zadowolony.
-Myślę że twoje towarzystwo nie będzie mu przeszkadzać. Wydaje się że cie lubi.
-Ciężko stwierdzić czy kogoś lubi.
-Może.- mężczyzna uśmiechnął się przyjaźnie.- Nie podziękowałem ci jeszcze za uratowanie Carl'a.
-To Shane przywiózł potrzebny sprzęt.
-Wiem, jemu już podziękowałem. Dziękuję.- Rick płożył jej dłoń na ramieniu posyłając wdzięczny uśmiech. Kobieta skinęła głową i odwzajemniła gest po czym postanowiła pójść do swojego namiotu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top