*27*
-Nie!!!- ciemnowłosa wykrzyczała na całe gardło czując jak zdziera sobie struny głosowe, ale to jej nie obchodziło w tej chwili. Prawie potykając się o własne nogi pobiegła w stronę Daryl'a i padła na kolana tuż obok niego uderzając nimi twardo o ziemie. Zaczęła płakać i drżącymi rękoma wzięła jego twarz w dłonie. I nie wiedziała co czuć. Ten człowiek miał szczęście w nieszczęściu. Kula drasnęła go tylko w głowę, ale niestety stracił przytomność.
Gdy Rick i reszta dotarli do nich wydali z siebie odgłosy szoku i przerażenia.
-Pomóżcie mi go zabrać.- wychrypiała Amara.
Mężczyźni bezzwłocznie zrobili to o co ich poprosiła. Podnieśli go i jak najszybciej podążyli w stronę farmy. Glenn złapał Amare i pomógł jej podążyć za nimi.
Gdy dotarli pod dom wszyscy zebrali się zainteresowani całym zamieszaniem i strzałami. A gdy zobaczyli w jakim stanie jest Daryl oraz roztrzęsioną Amare byli w szoku. Większość stała osłupiała i nie wiedziała co ma ze sobą zrobić.
Hershel otworzył drzwi domu i kazał zabrać Daryl'a do środka. Zanieśli go do pokoju i położyli na łóżku. Cześć podążyła za nimi do budynku. Amara chciała być z nim i mu pomóc, ale Hershel kazał im ją zabrać, a sam zamie się poszkodowanym. Stwierdził że ciemnowłosa nie jest w najlepszym stanie. Rick złapał ją za ramiona by wyciągnąć ją z pokoju. Chciała wyrwać się mu. Próbował uspokoić ją i zapewnić że nic nie będzie Dixon'owi, a Hershel sobie poradzi. W końcu powoli zaczęła uspokajać się, a Rick mógł normalnie wyprowadzić ją na korytarz gdzie zebrali się inni nie wiedząc co się dzieje i czekając na jakieś wyjaśnienia.
Beth przyszła z kocem i podała go Rick'owi, który owinął nim Amare, która była roztrzęsiona. Dopiero teraz odczuła że wieczór gdy podążali do farmy był chłodny, a ona miała na sobie tylko bluzeczkę na ramiączkach. Jason podbiegł do niej i mocno ją przytulił. Kobieta oddała uścisk mocno się w niego tuląc. Prawie go straciła. Poczuła jak adrenalina stopniowo zaczyna maleć, a ona zaczęła odczuwać to jak bardzo jest wykończona, jak bolą ją mięśnie od wysiłku oraz nogi od biegu. Jason pomógł jej usiąść na ławeczce na korytarzu, a po chwili podeszła do niej Maggie z szklanką napoju. Podała ją ciemnowłosej, a kobieta poczuła jak bardzo pali ją gardło. Prawie całą zawartość szklanki wypiła na raz, a pustą oddała z powrotem Maggie.
Odetchnęła i odczepiła od spodni misia. Wyciągnęła go spod koca i uniosła w stronę Carol, której na widok pluszaka jej córeczki oczy zaszkliły się od łez. Podeszła i wzięła go od ciemnowłosej.
-Daryl znalazł jej trop.- wyjaśniła. Carol przytuliła ją po czym z misiem w reku wycofała się.
-Co tam się stało? Słyszeliśmy strzały.- powiedział Shane. Kobieta na moment spojrzała na niego i zmarszczyła brwi.
-Kto go postrzelił?- zapytała z groźbą w głosie nie odpowiadając na pytanie czarnowłosego. Rozejrzała się po zgromadzonych, a jej wzrok padł na Andrea'e, która nerwowo przełknęła ślinę i spuściła wzrok na podłogę. Wiedziała już że to ona jest sprawczynią.
-To nie istotne. Ważne że nic mu nie bedzie.- powiedział spokojnie Rick.
-Nic mu nie jest?!- uniosła się Amara wstając nagle z ławki.- Czy ty siebie słyszysz do cholery?! Ma przebity bok, stracił dużo krwi, ma rozbitą głowę i ktoś go do tego jeszcze postrzelił. Prawie umarł przez jakiegoś idiotę! Jak możesz być tak spokojny! Nikt z was nie zainteresował się gdy długo nie wracał! Pieprzona puma mogła nas pożreć!- zaczęła krzyczeć. Wszyscy stali w osłupieniu, nie spodziewali się takiego wybuchu po niej. Nawet Jason nigdy nie widział jej takiej. Była wściekła, gotowa rzucić się na kogoś z pięściami.
-Uspokój się, jesteś w szoku.- Rick próbował jakoś zapanować nad sytuacją.
-Pierdol się!- warknęła do niego. Po czym spojrzała w kierunku Andrei. Nie musiał nikt nic mówić i przyznać otwarcie kto strzelił do Daryl'a. Widać było winę gołym okiem na twarzy blondynki, jakby ktoś napisał na jej czole "To ja do niego strzeliłam".- Czy pozwoli ci strzelić?- zapytała o dziwo bez krzyków i bez unoszenia się. Wbiła za to groźne spojrzenie w blondynkę, która nie wiedziała co teraz powinna zrobić.
-Nie.-przyznała się. Dale stanął bliżej Andrei gotowy osłonić ją gdyby Amara rzuciła się na nią.
Rick i Shane też byli gotowi gdyby ciemnowłosa miała zamiar zrobić coś czego nie powinna. Ale ona stała spokojnie i wpatrywała się gniewnie w blond włosą.
-Gdybyś nie miała kiepskiego cela i trafiałbyś go, osobiście zatłukłabym cie gołymi rękoma.- zapewniła ją z gorzkim uśmiechem. Wypowiedziała te słowa wyjątkowo spokojnie, ale słychać było zawartą w nich wściekłość i jad. Kobieta cofnęła się i z powrotem usiadła na ławeczce szczelnie okrywając się kocem, zadrżała, jeszcze może się po tym rozchorować. Oparła tył głowy o ścianę i przymknęła oczy. Miała dość emocji jak na dzisiaj. Aż dziwne że nie rzuciła się na Andree, ale nie miała na to sił i nie widziała w tym sensu. Przecież nie postrzeliłaby go gdyby nie wzięła go za sztywnego. Oczywiście jest na nią wściekła i to jak cholera. Co ta kretynka sobie wyobrażała? Skoro nie pozwolili jej strzelać to czemu i tak się ich nie posłuchała? Amara widziała ich miny, myśleli że co, że zaraz rzuci się na nią z pięściami? Jeszcze potrafi się kontrolować, utrzymać swojego wewnętrznego potwora na smyczy bo przecież każdy ma go w sobie, a przynajmniej w tej sytuacji udało jej się zachować zdrowy rozsądek.
-Powinnaś się przespać. Zaprowadzę ci do pokoju.- zaproponowała Maggie.
-Nie trzeba. Dziękuję za troskę, ale zostanę aż Hershel skończy go opatrywać.- wyjaśniła ciemnowłosa z przymkniętymi powiekami.
-Powiesz co się stało?- zapytał ostrożnie Glenn by nie zdenerwować jej niepotrzebnie.
-Nie miałam czasu spytać go dokładnie co się stało. Ale koń spłoszył się, spadł ze wzniesienia. Próbował wejść na szczyt, w samą porę go znalazłam.
-A strzały?- dopytał Shane.- Sztywni was zaatakowali?
-Chciałabym by tak było. To była puma, zastrzeliłam ją. A później ciągnęłam go do farmy. I byłoby dobrze gdyby ktoś lekkomyślny prawie go nie zabił.
~~~~
Hershel zajął się Daryl'em. Powiedział że wyjdzie z tego, twardy z niego facet. Teraz jest nieprzytomny i musi dojść do siebie.
Amara odpuściła i gdy obie grupy zasiedli przy stole aby zjeść wspólnie kolacje ona również do nich dołączyła choć jakoś specjalnie nie miała na to ochoty. Wcześniej wzięła prysznic i dostała na zmianę ubrania od Maggie. Jedli w dość niezręcznej ciszy, której jakoś nikt nie spieszył się i nie miał odwagi przerwać. Po skończeniu posiłku rozeszli się. Grupa Ricka wyszła na zewnątrz by pójść do swojego obozowiska przed domem. Amara została i zaoferowała pomoc przy sprzątaniu po posiłku.
-Zauważyłaś?- szepcze do niej Beth. Amara czyszcząc talerz spojrzała na nią z niezrozumieniem. Blondynka kontynuowała ściszonym tonem.- Maggie i Glenn. Zauważyłam że w czasie kolacji wymieniali się karteczkami, a gdy wrócili z wyprawy z miasta jakoś inaczej się zachowywali.
-Myślisz że coś miedzy nimi jest?
-Raczej jestem tego pewna.- przyznała blondynka.
Amara miała teraz okazje zapytać ją o Jason'a, widziała jak miło spędzali ze sobą czas wtedy na werandzie. Może nawet więcej ze sobą przebywali, przecież piwnooki jakoś często znikał jej z oczu gdy przyjechali tu. W końcu zapytała o to Beth. Dziewczyna wydała się zawstydzona i tłumaczyła się że to tylko przyjacielskie stosunki. Jadnak Amara wiedziała lepiej, jak sama Beth mówiła takie rzeczy są widoczne, ale tylko dla tych których one nie dotyczą.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top