Chapter 7 - PIERWSZY RAZ
~ Witam^^ Dodaję nowy rozdział, jeśli będzie ładna aktywność, dodam dziś jeszcze jeden rozdział ^^
Słowa Taehyunga nie potrafiły opuścić myśli dowódcy Jeona. Zemsta? Jakiej zemsty oczekiwał i co dokładnie planował? Jednak dla mężczyzny było to czystą hipokryzją ze strony Taehyunga. Kto, jak kto, ale nie on powinien się mścić. Musiał wyrzucić z głowy słowa aktora i się skupić. Mimo że doprowadził go do choroby, w ogóle nie uśmiechała mu się rola opiekuna. Wszedł do gabinetu Seokjina, który siedział przy biurku, uderzając palcami po klawiaturze. — Miałem przyjść, więc jestem — oznajmił, zasiadając naprzeciw lekarza.
— Już się bałem, że zapomniałeś. Jeśli chodzi o pana Kim Taehyunga jesteś strasznym kutasem — cmoknął, zauważając niechęć dowódcy do uczestnika szkolenia.
— Nie wiesz, jaki on jest. Normalnie by mnie tu nie było, ale jestem w pracy i muszę wykonać moje obowiązki. Mów, o co chodzi — rzekł spokojnie, a Seokjin westchnął.
— Dotarła do mnie kartoteka Kim Taehyunga z Seulu. Nie wygląda to za dobrze i powód umieszczenia w naszej jednostce jest jak najbardziej uzasadniony. Jednak żeby proces remisji był wprowadzony, musisz zaprzestać zachowywać się jak ostatni frajer. Zachowaj się jak dowódca i nie wyciągaj osobistych spraw, skoro się znaliście — rzekł z powagą w głosie.
— Skarżył się? — uniósł brew.
— Nie. Ktoś mi powiedział. To osoba, która się o niego martwi — odpowiedział.
— Park Jimin?
— Być może.
— Wiedziałem. On zawsze wtyka nos w nieswoje sprawy. O jakiej remisji mówisz? — zapytał, nie za bardzo rozumiejąc, o co chodzi ze stanem zdrowia Kima.
— Psychicznej. Jego ojciec, jak i lekarz uważają, że udział w dwuletnim szkoleniu pozwoli mu stanąć na nogi i ruszyć do przodu. Nasza jednostka pomaga w takich przypadkach, dlatego zaprzestań swoich działań. Wieszanie na nim psów i poniżanie nie pomoże — rzekł z powagą, dziwiąc Jeona wiadomościami o byłym przyjacielu. — Te dwa lata mają być dla niego terapią i o dziwo premier Kim uważa, że ty możesz pomóc. Nie rozumiem jego pokładów nadziei w tobie, bo po tym co widać, mojego syna nigdy bym pod twoją opieką nie zostawił — kręcił głową z politowaniem.
— Pojebało go do reszty. Nie zamierzam jego synowi w niczym pomagać. On sam nie wie, co zrobił. Pewnie robi z siebie ofiarę, skurwysyn — warknął, nie wierząc w problemy Kima.
— Opanuj się — uderzył dłonią w biurko. — Przekażę informacje dowódcom, bo wątpię, żebyś ty zalecał się do moich słów — rzekł zdenerwowany. Jeon skrzyżował ręce, prychając.
— Robisz z igły widły, Seokjin. On udaje. Przekonasz się jeszcze o tym.
Przez ostatnie dwa tygodnie Taehyunga kurował się w pokoju. Każdego dnia ktoś z grupy przychodził go odwiedzić. Kihyun przychodził ze śniadaniem, Wonho z obiaden, Seojoon przyniósł zawsze coś na osłodzenie wieczoru, a Jimin przychodził z kolacją, siedząc z nim do późnych godzin, oglądając seriale. Bardzo wkręcili się w serial "Pępek świata", śmiejąc się do późna. Nie raz Jeon klął na nich czy przychodził z krzykiem ich uciszyć, jednak czy to w jakiś sposób poskutkowało? Nie.
Taehyung czuł się znacznie lepiej. Powrót do zdrowia trochę potrwał, ale najważniejsze było to, że czuł się świetnie. Pukanie do drzwi z samego rana sprawiało, że przygotowany do zbiórki podszedł do drzwi, otwierając je. Szczery uśmiech pojawił się na jego ustach, na widok Seojoona, który trzymał łodygę z piękną czerwoną różą.
— To dla mnie?
— Tak — nieśmiało wręczył chłopakowi kwiat, który przyjął.
— Dziękuję, to słodkie — rzekł, wpatrując się pąk, a Seojoon podrapał się nerwowo po tyle głowy.
— Nie wiedziałem, co dla ciebie przygotować z okazji powrotu do zdrowia, więc pomyślałem, że może po dzisiejszych ćwiczeniach wyszlibyśmy na łyżwy — zaproponował.
— Czemu nie? Z tobą bardzo chętnie wyjdę. Tylko ostrzegam, że kiepsko jeżdżę — zaśmiał się, rumieniąc uroczo. Seojoon patrzył na niego, jak w najpiękniejszy obrazek. Śmiejący się chłopak wywołał w nim lawinę szczęścia. Sam Taehyung nie mógł zrozumieć, w jaki sposób Seojoon przywołuje w nim emocje, z którymi przez ostatnie lata miał trudności. Nie pamiętał, jak to było czuć się wyjątkowym i posiadać wspólne plany.
— Chętnie zostanę twoim nauczycielem — rzekł dumnie, a w tym czasie dowódca opuścił pokój, gdzie dwójka toczyła rozmowę, nawet nie zauważając jego obecności. — Sprawię, że będziesz błyszczał, a jak uda mi znów ujrzeć twój uśmiech, to...
— To co? — zapytał rozbawiony aktor, a Jeon uniósł w zniesmaczeniu brwi.
— Wykonam ruch — oznajmił.
— W szachy grasz, czy się opierdalasz? — dwójka spojrzała z zaskoczeniem na dowódcę. Kim spotykając wzrok Jeona, wywrócił oczami, a iskry Jeona celowały w kwiat, który dopiero dostrzegł między palcami aktora. — Aaa... Wszedłem w wasze flirty — udał zaskoczonego, jednak Taehyung zbyt dobrze znał Jeona, by łyknąć tę słabą grę aktorską. — Seojoon w takim razie słaby z ciebie amant — zbliżył się do mężczyzny, który przez jego słowa zmarszczył brwi. — A twój gust jeszcze gorszy — wyszczerzył się podle. Taehyung westchnął, opuszczając wzrok, tracąc wcześniejszy entuzjazm. Dowódca Min przyglądał się sytuacji z pewnej odległości, chowając się przed drzwiami, nie mogąc uwierzyć, że Jeon palnął takim pociskiem w nic winnego chłopaka. W końcu o gustach się nie dyskutuje, a Taehyung mógł być w typie Seojoona.
— Co robisz? — zaskoczony podskoczył, słysząc za sobą głos. Zwrócił oczy na Jimina, który przeżuwał jabłko.
— Obserwuję. Skoro twoje żujące zakazany owoc usta nie chcą wyśpiewać mi, co się wydarzyło, muszę na własną rękę zdobywać informacje — wytłumaczył.
— Okej, i coś się ciekawego dzieje? — zapytał, a Min chwycił za jego kark, zwracając oczy w kierunku trójki. Otworzył szerzej oczy, widząc napięcie między spojrzeniami. — Kurwa, co tu się dzieje?
— Nie wiem, ale Park Seojoon najwidoczniej lubi Taehyunga, a Jeon wtrącił się w ich gadki szmatki, by zaraz po tym pocisnąć Seojoona w kwestii gustu — opowiadał.
— A to zła kurwa...
— Dowódco Jeon myślę, że...
— Naprawdę potrafisz myśleć? — pytał kpiąco, kładąc dłoń na ramieniu spiętego mężczyzny. — Ostrzegę cię, zanim będzie za późno. Muszę cię rozczarować, ale on jest pieprzonym zerem — wskazał na aktora, który zaciskał nerwowo wargi.
— Na jakiej podstawie go obrażasz, dowódco?! — zdenerwowany zepchnął dłoń Jeona.
— Seojoon, idź już — rzekł chłodno Taehyung, zwracając uwagę dwójki. — Nie martw się o nasze plany. Są aktualne. Zostaw mnie z nim, proszę. — zwrócił się do Seojoona, który niechętnie na ten pomysł przystał.
— Dobrze, ale nie bierz do siebie słów dowódcy — rzekł spokojnie, a Jeon skrzyżował ręce.
— Masz tupet, Park — kręcił w rozdrażnieniu głową. Gdy Seojoon odszedł, wyraz Taehyung przybrał wrogości, patrząc w stronę znienawidzonego osobnika.
— Do pokoju — warknął rozzłoszczony, wracając do pokoju. Jeon udał się za nim, zamykając za sobą drzwi. Yoongi i Jimin otworzyli szerzej oczy. Chcąc wiedzieć, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami, obaj podbiegli pod drzwi, przykładając do drewna ucho.
Taehyung zatrzymał się, odkładając kwiat, zastanawiając, od czego powinien zacząć rozmowę. Najchętniej rzuciłby się na Jeona, ale przy jego sile miał marne szanse na wygraną. Nabrał spokojnie wdechu, po czym zwrócił się do niewzruszonego mężczyzny. — Dlaczego to robisz?
— Ale co?
— Nie udawaj głupiego, Jeongguk. Wtrącasz się do rozmowy, obrażasz Seojoona i poniżasz mnie w jego oczach — oświecił mężczyznę, który prychnal. — Po co to robisz? Naprawdę chcesz to cały czas wałkować?! Daj mi w końcu spokój! — wykrzyczał w bezradności.
— Ja tylko przypominam ci, że twoje dawne czyny nie zostały ukarane. Tym razem mam okazję, aby być dla ciebie katem. Nie licz, że zostawię cię w spokoju. Nie zapominaj, czego się dopuściłeś — rzekł nieczule, a Taehyung odkąd spotkał w jednostce Jeona, czuł, że ten będzie chciał wymierzyć na własną rękę sprawiedliwość.
— Może się wkurzysz i zaczniesz pluć jadem, ale nie mam sobie nic do zarzucenia. Nie stanę się twoją ofiarą. Nawet nic cię nie upoważnia do tego, aby mnie karać. Dlatego pierdol się, Jeon. Odpieprz się w końcu! — wyrzucił to, co na duszy mu ciążyło. Jeon miał wrażenie, że może się przesłyszał, jednak tak nie było. Rozgniewany zmarszczył brwi, ledwo utrzymując ręce przy sobie.
— Skurwysyn. Dopilnuję, żebyś kurwa cierpiał!
— Czekam. Ty również oczekuj mojej zemsty — rzekł poważnie, a ciemnowłosy pokręcił w zdenerwowaniu głową.
— A ty wciąż o tej zemście. Kurewsko czekam na nią, Kim. Zobaczmy, czyja zemsta wygra — cmoknął, po czym zbliżył się do aktora, sięgając po kwiat, który rozrywał na oczach Taehyunga. — Na takie mrzonki nie zasłużyłeś. Chyba nie chcesz, aby Seojoon dowiedział się prawdy? — zaskoczył aktora.
— Nie zrobisz tego!
— Myślisz, że nie stać mnie na to? — zaśmiał się kpiąco. — Jeśli zechce, wszyscy w jednostce dowiedzą się, jaki naprawdę jesteś. Uwierz, że każdy będzie chciał ci za to skopać dupę — Taehyung opuścił głowę, zaciskając drżące dłonie. Mimo cisnących się do oczu łez nie pozwolił na to, aby ujawniły się przed Jeonem.
— J-Ja... Ja nie mam sobie nic do zarzucenia! — wykrzyczał w emocjach, a tym samym wywołując w Jeonie nieograniczony gniew.
— Powiedz to jeszcze raz, a cię kurwa zabije! — rozwścieczony chwycił agresywnie za szyje aktora, którego przycisnął brutalnie do ściany. Twarz Taehyung zrobiła się purpurowa, gdy próbował się bronić. Jednak widok węglowych tęczówek, które tak bardzo go nienawidzą, spowodowały, że odpuścił.
— Jeon ogarnij się! Puść go! — Yoongi próbował odciągnąć Jeona od aktora.
— Co za wściekły byk! —Jimin pomagał Yoongiemu, jednak wiedział, że muszą rozkojarzyć dowódcę, by móc odciągnąć go od Taehyunga. — I że to wszystko robisz dla twojego kochasia! — wykrzyczał, a tym samym szyja Taehyunga została puszczona. Yoongi odepchnął Jeona w stronę wyjścia, gdzie patrzył wściekły na Park Jimina. — Widać, pomogło — uśmiechnął się zadowolony.
— Jak śmiesz, Park?!
— Śmie, bo ja wiele wiem — rzekł dumnie. — Ty za to jesteś ograniczony — dodał. Jeon ściskał dłonie we wściekłości.
— Tak nie może być, Jeongguk — rzekł Min. — Mamy zapewnić naszym ludziom bezpieczeństwo, a nie sami siać w nich lęk. Nasza jednostka pomaga przygotować się do służby, ale również pomaga radzić sobie w życiu. Seokjin przekazał mi informacje, tobie również o Taehyungu. W tej chwili masz zaprzestać i uszanować jego prywatność! — wykrzyczał dowódca Min, tym samym uspokajając Jeongguka. — Weź coś na wstrzymanie i zrób sobie dzień wolny. Dobrze zrobi ci ochłonięcie.
— Na to wygląda. Błędem było przyjęcie go do jednostki — mruknął z chłodem, po czym opuścił pokój. Taehyung trzymał dłoń przy czerwonej szyi, czując wewnętrzną ulgę po wyjściu Jeongguka.
— Dziękuję — szepnął w stronę dwójki.
— Nie ma za co. Lepiej nie wchodźcie sobie w drogę poza zbiórkami. Nie zawsze będziemy w pobliżu. A i lepiej nie ciągnij z nim rozmów o przeszłości, wtedy nie będzie agresywny. Najlepiej w ogóle z nim nie rozmawiaj — polecił dowódca Min.
— Tyle że to on zaczyna — zauważył Jimin.
— Nie reagować, udać, że nie istnieje.
— To nic nie da... Dopóki nie odczuje ulgi, nigdy nie da mi spokoju — szepnął, a Yoongi, jak i Jimin patrzyli na niego ze zmartwieniem. — Pieprzyć go. Może nie mam tyle sił, co on, ale potrafię sobie radzić. Nie tylko on potrafi czekać jęzorem. Nie martwcie się, poradzę sobie. Nie zamierzam bać się jego gróźb — uśmiechnął się, sprawiając, że dwójka to odwzajemniła. — Dowódco Min chyba jesteśmy spóźnieni na zbiórkę.
— Jak ja spojrzę teraz w lustro?!
Zadania pod czujnym okiem dowódcy Min dały wszystkim nieźle w kość, jednak Taehyung czuł w jego obecności lepiej i nie narzekał na wysiłek. O dziwo bardzo się przykładał do pracy zespołu. Nieobecność Jeongguuka była wybawieniem, a wcześniejsza rozmowa rozpaliła w nim chęci do pracy. Nie sądził, że praca fizyczna tak dobrze wpłynie na jego samopoczucie i wyrzuci z siebie cały gniew.
Po zadaniach wszyscy udali się na późny obiad. Taehyung nie wracał z Seojoonem do rozmowy o zachowaniu byłego przyjaciela, właściwie nie zamierzał do tego wracać. Późnym wieczorem przygotowywał się do wyjścia z Seojoonem. O dziwo chciał dobrze wyglądać, dlatego się postarał. Delikatnie podkreślił oczy kredką, a na usta nałożył balsam, który nabłyszczył jego wargi. Przygotowany opuścił pokój, kierując się w stronę wyjścia z jednostki.
— Wychodzisz na randkę z Seojoonem? — podszedł Jimin, który jak zawsze był o wszystkim dobrze poinformowany.
— To nie jest randka, a przyjacielskie wyjście — wytłumaczył.
— Jasne. Ja nie jestem głupi, Taehyung. Jednak życzę ci jak najlepiej. Baw się dobrze i korzystaj z życia. Seojoon jest świetnym facetem i pasujecie do siebie — rzekł, jak czuł.
— Zobaczmy, co czas pokaże. Na razie nie widzę w tym niczego więcej od przyjaźni. Jednak nie zaprzeczę, że czuję się przy nim dobrze i tylko on sprawia, że potrafię się uśmiechać jak dawniej. Byłoby wspaniale, gdyby coś z tego wyszło — powiedział nieśmiało.
— Uwierz, wyjdzie — zapewnił, a Taehyung spojrzał na niego z niezrozumieniem.
— Możemy iść — obydwaj spojrzeli na Seojoona, który wyglądał na zadowolonego z powodu wspólnego wyjścia z Taehyungiem.
— A jak zrobię coś głupiego? — pełen obaw chwycił Jimina za ramiona.
— Tym się nie martw. Uzna, że jesteś uroczy.
— A jak będzie chciał... — zbliżył twarz do chłopaka, mówiąc szeptem. — No wiesz... Zainsynuować pocałunek?
— Mówi się, że najtrudniejszy pierwszy krok, potem już łatwo — pocieszył aktora, który przytaknął nerwowo głową, by zaraz zwrócić się do Seojoona.
— Jestem gotowy. — uśmiechnął się niezręcznie.
~
Obydwaj dotarli do pobliskiego lodowiska, który znajdywał pod gołym niebem. Taehyung spoglądał na garstkę ludzi, którzy bardzo dobrze jeździli, a co niektórzy się przewracali. To dodało mu więcej odwagi, nie chciał być najgorszy i zrobić z siebie pośmiewisko. Seojoon obiecał mu jednak pomoc, przez co czuł się spokojny. Wypożyczyli łyżwy, po czym udali się na powierzchnię lodu. Aktor trzymał się ogrodzenia niepewnie poruszając nogami, gdy śliska nawierzchnia przebudzala w nim wspomnienia.
~Flashback
Dwójka czternastoletnich przyjaciół przemieszczała się po lodowisku, a raczej jeden z nich. Jeongguk świetnie jeździł na łyżwach, za to Taehyung nie puszczał ogrodzenia. — No dalej, Tae. Puść się w końcu — usłyszał wołanie Jeongguka, który bez problemu szybko do niego podjechał.
— Boję się, że się połamie. Tu mi dobrze — oznajmił, a chłopak o sarnich oczach, pokręcił w rozbawieniu głową.
— Spójrz na moje nogi — polecił, a Taehyung spojrzał. — Jedna wprzód potem odbijasz się drugą i tak w kółko. Kontrolę kierunku utrzymujesz dzięki ruchu ciała — instruował.
— No dobrze. Spróbuję — szepnął, odpychając się od ogrodzenia. Zrobił tak jak Jeongguk pokazał. Jedna noga ruszyła naprzód, a drugą się odbił. Dzięki temu poruszył się śmiało w przód.
— Dobrze! — ruszył za przyjacielem, który dostając się na środek, kołysał się nieporadnie. — Uważaj! — zawołał, a Taehyung bez kontroli ciała się przewrócił. Jeongguk zaśmiał się, zatrzymując tuż obok. — Według mojej oceny nie poszło ci najgorszej. Nauczę cię — podał mu dłoń, którą Taehyung ufnie chwycił. Dzięki Jeonowi udało mu się wstać, jednak wciąż panikował, a to posunęło jego ciało niebezpiecznie na przyjaciela. — Nie, zwolnij! — zawołał, jednak było za późno. Taehyung zderzył się z nim, przez co obydwaj upadli. Kim leżał na przyjacielu, a ich twarze znalazły się niebezpiecznie blisko siebie, wręcz ich usta dzieliły milimetry. Taehyung otworzył szerzej oczy, co również uczynił Jeongguk. Obydwaj czuli, jak ich policzki niemiłosiernie wrzą, jednak Jeongguk zrobił coś, czego w życiu nie spodziewałby się Taehyung. Usta Jeongguka przywarły do warg Kima, który czując miękkie wargi najlepszego przyjaciela, wytrzeszczył oczy w panice się odsuwając.
— C-Co... D-Dlaczego to zrobiłeś?! — zapytał przejęty.
— C-Czy to coś złego, że cię pocałowałem? — patrzył zmartwiony w jego oczy.
Taehyung stał bezruchu pogrążony we wspomnieniach. Pokręcił lekko głową, nie rozumiejąc, dlaczego właśnie myślał o tamtej żenującej chwili. W końcu obydwaj potraktowali to zdarzenie jako zabawną chwilę, do której później nigdy nie wrócili. Byli w ostatniej klasie gimnazjum i wiele rzeczy ich interesowało z życia dorosłych. Właściwie to spotkanie ust zapoczątkowało nowy etap w ich życiu, a szczególnie Jeongguka.
— Możesz się puścić. Złap mnie za ręce — rzekł Seojoon wyciągając aktora z głębokich myśli.
— Tylko mnie nie puść — rzekł rozbawiony, chwytając się jego dłoni.
— Jak ktoś ma się przewrócić to tylko razem — uśmiechnął się pogodnie. Seojoon prowadził aktora przez lodowisko, i dzięki jego słowom otuchy i instrukcją szło mu naprawdę dobrze. Jednak nie potrafił zdobyć się na samotną jazdę. — Chcesz spróbować sam? — zapytał.
— Nie wiem, czy jestem na to gotowy — rzekł nieprzekonany, co do własnych postępów. — Mogę raz spróbować — zgodził się, a Seojoon z szerokim uśmiechem puścił dłonie Taehyunga, który z jakiegoś powodu ruszył w tył zamiast w przód. To nie tak, że cokolwiek zrobił, po prostu przy puszczeniu Seojoona jego ciało ruszyło w tył, przez co zaczął panikować. — Co mam robić?! — spanikowany machał nieporadnie rękoma.
— Spokojnie. Porusz się do przodu — powiedział, jednak nim Taehyung zdążył to zrobić, jego plecy z kimś się zderzyły, powodując, że osoba za nim się przewróciła.
— Przepraszam! — Wystraszony odwrócił się w kierunku osoby, jednak rozpoznając poszkodowanego, cały zdębiał, widząc Ryucheona. — To ty...
— Kim Taehyung?! — zapytał, wyglądając, jakby ujrzał ducha.
~
Mamy spotkanie Ryuchae i Taehyunga. Jakie wrażenia po rozdziale?
Zostawcie głosy i komentarze dla motywacji ^^/
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top