Chapter 6 - TWOJE OCZY
~ Witam^^
Taehyung wrócił do jednostki, mijając uczestników, którzy beztrosko korzystali z dnia wolnego. Szedł korytarzem, kierując się do pokoju. Czuł się fatalnie, jakby ktoś na żywca wyrywał mu kości. Zamknął się w pokoju, widząc, że materac łóżka jest wciąż mokry. Jęknął żałośnie, nie wiedząc, co czynić. Tak bardzo pragnął schować się pod ciepłą kołdrą. Było mu zimno, a warga drżała bez kontroli. Westchnął, chwytając za czystą piżamę, kierując się do łazienki. Przystanął przed lustrem, widząc soczyste wypieki na policzkach i podkrążone oczy. Wyglądał koszmarnie, aż miał ochotę rozbić lustro, jednak nie miał na to sił. Najgorszym problemem była kwestia spania. Nie miał gdzie się ogrzać. Niepewnie zerknął w stronę drzwi od pokoju Jeongguka, po czym nerwowo pokręcał głową. — Nie... To jest zły pomysł. Bardzo zły — szeptał, lecz trudno było pokonać pokusę. Zbliżył się do drzwi, w które zapukał, jednak odpowiedziała mu głucha cisza. Uśmiechnął się, widząc, że teren jest czysty. Wszedł do środka, mogąc ujrzeć nienaganny porządek. Utkwił oczy w łóżko, które otaczało się aurą nadziei dla aktora. Zbliżył się do łóżka, na które się rzucił, zatapiając w miękkim materacu. Oj tak było o tysiąc razy wygodniejsze od tego, który miał w pokoju. Okrył się szczelnie kołdrą, czując się naprawdę bezpiecznie. Musiał wykorzystać czas na spanie, zanim wróci Jeon. Nie chciał, aby nakrył go na gorącym uczynku. Jednak zatapiając twarz w jego pościeli, aromatyczna woń uderzyła w jego nozdrza. Nie mógł zaprzeczyć, że ten zapach niesamowicie dobrze koił.
— Cudownie — stęknął, zaciągając się zapachem Jeona, czego właściwie nigdy by nie zrobił. Jednak czuł się źle, wręcz tragicznie, to ten zapach był jedyną rzeczą, jaką teraz potrafił miłować.
~
Park Jimin wrócił do jednostki, podtrzymując się ścian. Fakt, za dużo wypił. Jednak nie żałował. Bardzo dobrze się czuł. Potrzebował odreagować po dwóch dniach ciężkich wyzwań. Wonho, Kihyun i Seojoon wrócili do jednostki przed nim. Być może nie powinien pić tej ostatniej butelki samotnie. Szedł ciemnym korytarzem, próbując odnaleźć odpowiedni pokój, zatrzymał się, zasłaniając oczy, gdy ktoś zaświecił latarką przed jego oczami. — Jah! Nie świeć mi w oczy! — oburzył się, a właściciel latarki opuścił ją.
— Późno wracamy. Widzę, że nieźle się schlałeś, Park — usłyszał znajomy głos.
— Szogun?
— Nie nazywaj mnie tak! Dla ciebie dowódca Min — poprawił rówieśnika, a Jimin oparł się o ścianę, patrząc w zdenerwowane oczy chłopaka.
— Na służbie tak. Poza nią wciąż jesteś Szogunem z podwórka — mówił pijacko.
— Jeszcze słowo, a ci strzele — ostrzegł.
— Co się tak spinasz? Wyglądasz, jakbyś chciał kupę — zaśmiał się, patrząc w ponury wyraz twarzy chłopaka. — Nic a nic się nie zmieniłeś.
— Ty również, wciąż wkurwiasz — wysilił się na uśmiech. — Poza tym nie jestem tu przez przypadek. Zamierzam cię wykorzystać — oznajmił, a Park uniósł wysoko brwi.
— To w tobie zawsze lubiłem. Zawsze i to zawsze szczery do bólu. Gadaj, do czego chcesz mnie wykorzystać.
— Ty zawsze się mądrzysz i węszysz. Odkąd pamiętam zdobywanie informacji to dla ciebie nie problem. Twoja ciekawość na pewno na coś się przydała i z pewnością osiem lat temu również nie zawiodłeś — rzekł, również opierając się bokiem o ścianę. Obydwaj patrzyli w swoje oczy w półciemnym korytarzu.
— Dlaczego akurat interesuje cię wiedza o tym, co było osiem lat temu? Właściwie kto cię interesuje? — zapytał.
— Jeongguk i Taehyung. Minęły dwa dni, a w tej jednostce zrobiło się naprawdę gorąco. Dawno nie widziałem, aby Jeon tak się spinał. Wcześniej nie interesowało mnie to, co między nimi zaszło, ale z pewnością najciekawsza mądrala z podwórka dobrze wie, co się wydarzyło. Liczę na to, że podzielisz się wiedzą — oznajmił, a Jimin parsknął śmiechem.
— Dopiero teraz doceniasz mój geniusz? Oczywiście, że dobrze wiem. Być może nie każdy szczegół, ale wiedziałem, co Jeon zrobił i widziałem, co Taehyung zrobił.
— No to się podziel wiedzą — niecierpliwił się, a Jimin uśmiechnął się przebiegle, przybliżając niebezpiecznie blisko swoją twarz.
— Na co ci ta wiedza? Szukasz słabego punktu Jeona? Chcesz go wygryźć? W końcu zawsze byłeś szogunem, z pewnością prowadzą tobą złe intencje.
— Boli mnie twój osąd — udał zasmuconego, a Jimin śmiał się w rozbawieniu.
— Grę zostaw zawodowcom, Yoongi.
— Nie wkurwiaj. Chciałbym im pomóc. W końcu to dzięki mnie zaczęli się przyjaźnić. Widać, że obydwaj są dla siebie katami, zamiast normalnie to wyjaśnić — wyjaśnił. Jimin zmrużył w nieufności oczy, nie bardzo łykając słowa mężczyzny.
— Zastanowię się nad tym, czy ci powiedzieć. Na razie ci nie ufam i osobiście uważam, że lepiej nie mieszać się w ten konflikt. Nie widziałeś tego, co ja i nie zrozumiesz, dlaczego wolę milczeć — wyjaśnił.
— W końcu zmuszę cię do gadania. Jednak... Skoro nie chcesz się tym podzielić, choć zawsze o wszystkim każdego informowałeś, to musisz ukrywać coś naprawdę mocnego — rzekł. Yoongi wiedział, że Jimin ukrywa mocną informację o zdarzeniach sprzed ośmiu lat. Jednak musiał znaleźć sposób, aby wyciągać z chłopaka prawdę.
— Być może, ale nie zamierzam otwierać ust po ośmiu latach milczenia.
— Nie martw się, zadbam o to, aby twoje usta się otworzyły — uśmiechnął się chytrze. — Moje usta mogą ci w tym pomóc — Jimin prychnął, kręcąc głową.
— Życzę szczęścia — poklepał dowódcę po ramieniu. — A teraz pomóż mi wrócić do pokoju.
— Mhm.
Następnego dnia o świcie dowódca Jeon wrócił do jednostki, kierując się prosto do swojego pokoju. Chciał w pierwszej kolejności wziąć szybką kąpiel i wyjść z Yoongim na kawę, jednak widok, jaki zastał po otwarciu drzwi, spowodował, że rąbnął drzwiami jak teściową i błyskawicznie podszedł do śpiącego aktora, pragnąc wywlec jego zwłoki za drzwi. — To są jakieś jaja! — Zatrzymał dłoń, gdy chwycił za kołdrę, spoglądając na profil chłopaka zwróconego do niego plecami. Pierwsze, co w oczy mu się rzuciło to mokra skóra, która błyszczała przy padającym dziennym świetle jak diamenty. Przyłożył dłoń do rozpalonego czoła, odsuwając ją ekspresowo przy odczuciu gorąca. — Gdzie on się tak urządził? — burknął, a powracające wspomnienia z wczorajszego dnia go oświeciły. Wiadro zimnej wody, a potem ćwiczenia na mrozie. Miał prawo się rozchorować. Podrapał się nieporadnie po karku, wiedząc, że to z jego winy aktor choruje. — Ja pierdole.
Zdenerwowany wstał, chwytając za telefon. Wybrał numer z kontaktów, po czym przyłożył urządzenie do ucha. — Słucham, Jeon? — usłyszał Seokjina.
— Przyjdź do mojego pokoju i przynieś coś na gorączkę — oznajmił, po czym się rozłączył. Westchnął cierpko, chowając telefon do kieszeni. Usiadł obok chorego, ostrożnie przewracając go na plecy. — Nie rozumiem, po co przyszedł spać do mojego łóżka. Obudź się — szturchnął aktora w ramię, jednak bez reakcji. — Mówię do ciebie, Kim — powtórzył czynność. Taehyung po kolejnym szturchnięciu, otworzył powoli powieki, a dowódca mógł ujrzeć, jak spod długich ciemnych rzęs pojawiała się para topazowych oczu. Zacisnął wargi, przybliżając do niego twarz. — Malujesz się? Do takiej pizdy to pasuje — rzekł nieczule, a wpółprzytomny aktor, nie czuł sił w rękach, aby móc mu przywalić, tym bardziej że był tak blisko.
— Debil! Niby, kiedy miałbym się malować?! — zdziwił Jeona, który dla pewności potarł powiekę Kima. — Co ty robisz?!
— Faktycznie — rzekł zamyślony. Być może wcześniej tego nie zauważył. Jednak zawsze myślał, że chłopak ma na sobie makijaż. — Dobra twoja, Kim. Obroniłeś się — wysilił się na uśmiech. — Poza tym, co robisz w moim pokoju?
— Zalałeś mój, więc skorzystałem z faktu, że cię nie ma — rzekł słabo, przykładając do rozpalonego czoła dłoń. — Miałem cichą nadzieję, że nie będzie cię do końca dni wolnych. Czyżbyś przeżył rozczarowanie już w pierwszą noc? — zapytał chytrze, a brwi Jeona zmarszczyły się w rozdrażnieniu. Dłoń wysunęła się, kierując niebezpiecznie na szyję, pragnąc choć trochę zadowolić się jego cierpieniem, jednak wchodzący do pokoju Seokjin sprawił, że wycofał dłoń.
— Widzę, że to nie ciebie chwyciło, a uczestnika — rzekł melodyjnie, stawiając apteczkę na stole. — Już myślałem, że w końcu szlag cię trafił — zaśmiał się, wyciągając potrzebny sprzęt.
— Chciałbyś — prychnął. — Zbadaj go i stwierdź, co mu dokładnie dolega — wstał z łóżka, zostawiając uczestnika w rękach medyka.
— Się robi.
Seokjin zajął się badaniem stanu zdrowia uczestnika. Co rusz kręcił głową, majacząc pod nosem, niezrozumiałe dla Jeona słowa. Taehyung mimo otwartych oczu nie był obecny duchem. — I co? Co mu jest? — pytał zniecierpliwiony, a Seokjin spiorunował go wzrokiem.
— Słysząc po twoim głosie, to ty doprowadziłeś go do tego stanu. Dlatego bierzesz za siebie odpowiedzialność i się nim zajmiesz — oznajmił, przykładając elektroniczny termometr do czoła aktora, widząc czterdziestostopniową temperaturę, spojrzał ostro na niespokojnego dowódcę, który dobrze wiedział, że się do tego poczynił. — Trzeba zbić temperaturę. Leki przeciwgorączkowe nie pomogą przy tej temperaturze. Zrób mu lodową kąpiel. Jednak pamiętaj, że pierw pokojowa temperatura, a potem stopniowo dodajesz lodu — instruował go.
— A nie ty się tym zajmiesz?!
— Trzeba brać odpowiedzialność za swoje czyny, dowódco Jeon — rzekł nieczule. Seokjin odszedł od aktora, zapisując na kartce receptę. — Ma anginę. Nie pij i nie jedz niczego po nim, bo i ciebie to cholerstwo trafi — podał Jeonowi receptę.
— Dlaczego miałbym pić i jeść cokolwiek po nim? — prychnął. — Skoro to angina, to dlaczego jest aż tak wysoka gorączka?
— Wdała się infekcja na migdałkach. Zbij mu temperaturę i podawaj antybiotyki. Zajmij się nim, dopóki nie poczuje się lepiej — rzekł, pakując rzeczy. — Następnym razem uważaj na to, co robisz. Rozmawialiśmy już na temat oblewania wodą w sezonie zimowym.
— Ta... Że to nie pora na żarty — wywrócił oczami, a Seokjin uśmiechnął się zadowolony.
— Życzę powodzenia. Poza tym będziemy musieli później na osobiście porozmawiać o panu Kim. Otrzymałem wczoraj jego kartotekę medyczną. Przyjdź do mnie, jak wszystko ogarniesz — poinformował, a Jeon niechętnie przytaknął głową. Seokjin opuścił pokój, zostawiając bezradnego dowódcę z chorym byłym przyjacielem, na którego spojrzał z pogardą.
— Palcem bym nie ruszył, gdyby nie cholerny Seokjin — syknął. Podszedł do aktora, chcąc pomóc mu wstać, jednak się uparcie opierał.
— Zostaw — odpychał jego dłonie, działając Jeonowi na nerwy.
— Kurwa mać! Przestań się opierać! — krzyknął rozdrażniony, jednak nie spodziewał się, że aktor przez jego słowa zacznie szlochać. Zdębiał.
— N-Nie krzycz... Nie rób mi tego — łkał.
— Dobra, dobra nie będę krzyczał, tylko nie płacz — zapewnił, nie chcąc wychodzić na większego tyrana. — Przygotuje wodę i lód, a ty sobie poleż, okej? — patrzył w mokre od płaczu oczy Taehyunga. Nie sądził, że przez gorączkę zrobi się z niego taka beksa, ale nie chciał, aby sąsiadujący dowódcy słyszeli jego płacz. Kto wie, co by sobie pomyśleli. Widząc, jak Taehyung zakopuje się pod kołdrą, poczuł ulgę.
— Lubię twój zapach — zaskoczył się, unosząc wysoko brwi.
— Zmienny jesteś w tym stanie — pokręcił głową. — Zaraz wracam.
Taehyung przespał połowę dnia, nie zdając sobie sprawy, jak bardzo nie jest kontaktowy i w czyich rękach pozostawione jest jego zdrowie. Przebudziło go szarpnięcie, przez co uchylił oczy, słabo widząc. Jednak zarys twarzy drugiej osoby wyostrzył się, gdy niósł go w swoich ramionach. Jeon zaciskał szczękę, kierując się do łazienki, w której przygotował wodę do kąpieli Taehyunga. Aktor był leciutki, niczym piórko, przez co nie czuł oporu. Wszedł do łazienki, gdzie zatrzymał się, zerkając na aktora, który był w połowie obecny. — Mam nadzieję, że mnie słyszysz i rozumiesz, co do ciebie mówię. Rozbiorę cię i wsadzę do wody — oznajmił, a aktor pokręcił głową, nie mogąc się na to zgodzić tym bardziej, żeby Jeon naruszył jego przestrzeń osobistą.
— N-Nie — sapnął.
— Nie? — uniósł brew. — Ty naprawdę masz problem — zakpił, a aktor objął dłonią szyję dowódcy, przez co spojrzał w jego ledwo otwarte oczy.
— W ubraniach — szepnął. Jeon nie widział w tym problemu. Skoro aktor właśnie tego chciał, to położył go w wannie w obraniach, a raczej cienkiej piżamie. Dowódca usiadł na krzesełku, posiadając obok worek lodu. Przyglądał się byłemu przyjacielowi, dostrzegając ulgę wymalowaną na jego twarzy. Biały T-shirt przesiąknął wodą, przez co cała klatka piersiowa prześwitywała. Dowódca śledził wzrokiem smukłą sylwetkę, nieco zatracając się w obserwacji. Odchrząknął, wrzucając trochę lodu do wody.
— Lepiej? — zapytał.
— Tak — odpowiedział szczerze, czując się lepiej dzięki kąpieli. Siedzieli w milczeniu, a Jeon dodawał lodu, co jakiś czas. Ostatecznie sprawdził temperaturę aktora, a widok zadowalającego wyniku wywołał szczery uśmiech na ustach dowódcy, czego dawno ujrzeć nie mógł Taehyung. — Zawsze powinieneś się w ten sposób uśmiechać. Wtedy wyglądasz jak kiedyś — rzekł słabo, lecz tymi słowami wywołał niepożądane iskry.
— Zamknij mordę. Pomagam ci, bo sam doprowadziłem cię do tego stanu. Jak dojdziesz do siebie dam ci popalić — warknął ostro.
— Przestań pieprzyć. Ja pogrzebałem przeszłość, ty również spróbuj.
— Naprawdę? Jakoś nie widać, żebyś pogrzebał przeszłość — zauważył.
— Skąd takie założenie? — uniósł brew.
— Widzę to w twoich oczach — odpowiedział, a aktor odwrócił nerwowo wzrok.
— Chce już wyjść — rzekł, chcąc zakończyć na tym etapie niewygodną rozmowę.
— Cieszę się, że już kontaktujesz. Wymieniłem materac w twoim łóżku. Przebierzesz się, weźmiesz leki i możesz spać do woli. Seokjin mówił, że z dwa tygodnie potrwa twoje zwolnienie — powiedział, wstając. Pochylił się, chwytając chłopaka jedną ręką pod nogami, a drugą w pasie. Postawił bezpiecznie chłopaka, którego okrył ręcznikiem. Taehyung czuł mieszane uczucia. Z jednej przez chwilę poczuł się jak księżniczka w bezpiecznych ramionach księcia, a z drugiej strony, tym niedoszłym księciem był Jeon Jeongguk, który przy najbliższej okazji zwaliłby go na ziemię. Dlatego nie można było nazwać tego bezpiecznymi ramionami.
— Mimo naszej niezgody, dziękuję za pomoc — spojrzał mu niepewnie oczy.
— Nie masz za co dziękować. Gdy dojdziesz do siebie, wykończę cię ćwiczeniami — uśmiechnął się chytrze. — Zresztą to przeze mnie zachorowałeś. Nie ma za co tu dziękować — dodał, a Kim zmrużył oczy.
— Potrafisz spieprzyć nawet moje starania, by okazać ci wdzięczność. Cofam poprzednie słowa wredna suko — syknął w rozdrażnieniu.
— Oszczędzaj siły, laleczko — objął policzek chłopaka, który przypominał nieskazitelną porcelanę. — Mimo twojego chuderlawego ciała buźkę masz jak laleczka. Nie rozumiem tylko dlaczego zgrywasz takiego nieśmiałego i skrępowanego, skoro łatwa z ciebie szmata — rzekł kpiąco. Taehyung poczuł niewidzialny policzek. Rozgniewany chłopak stracił jego dłoń, czując względem mężczyzny nieograniczone pokłady gniewu.
— Sam jesteś łatwą i nawiną szmatą — wycedził z jadem, a oczy Jeona przybrały wrogości.
— To nie ja to udowodniłem — rzekł, niebezpiecznie się zbliżając. Taehyung czuł oddech dowódcy przy uchu, przez co stał cały spięty, nie potrafiąc wykonać ruchu. — Czy mam ci odświeżyć pamięć?
— N-Nie trzeba. Teraz pozwól, że śmieci przejdą do pokoju obok. Trochę poczekasz, aż się wyniosą — rzekł, zaskakując dowódcę. Taehyung udał się w stronę drzwi, zatrzymując się przed nimi, by spojrzeć na byłego przyjaciela. — Wiem, że ci przeszkadzam, ale nie przyjechałem tu, aby uprzykrzyć ci życia. Gdybym tego chciał, już dawno bym to zrobił.
— To dlaczego się nie wyniesiesz? Nie potrafimy się znieść, żadnemu z nas to nie wyjdzie na dobre — zauważył.
— Bo mam własne cele. Teraz doszedł kolejny do mojej listy.
— Jakie cele? O czym ty pieprzysz?! — pytał zdenerwowany, a na ustach Taehyunga pojawił się podły uśmiech.
— Uprzykrzanie ci życia, to za mało. Niczego teraz bardziej nie pragnę od zemsty, Jeon.
~
Jakie odczucia po rozdziale? Co myślicie o relacji Jeongguka i Taehyunga?
Dziś również się postarałam dla was napisać rozdział ^^ Teraz trochę zwolnię, aby zostawić was w niedosycie(Wiem jestem okrutna), w tygodniu dodam rozdział do FID ^^/ Dla motywacji pozostawcie głosy i komentarze
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top