Chapter 5 - OBIECAŁEŚ
~ Witam^^ Muszę znów was rozpieścić ^^
Taehyung przybiegł na zbiórkę, stając w szeregu, trzymając dłoń z prezerwatywą schowną głęboko w kieszeni. Stojący Jeon przyglądał się z chytrością aktorowi, ignorując zmieszane spojrzenia uczestników na widok jego przebarwionej czerwonymi plamami twarzy. Stojący obok dowódca Min, nie potrafił oderwać z niego wzroku. — A tobie, co się stało w ryj?
— Nawet nie pytaj. Dałem się złapać na intrygę laleczki. Nie doceniłem wroga — mruknął z chłodem, a Min parsknął śmiechem.
— Faktycznie. Jeśli nie chodzi o siłę fizyczną, musisz uważać na Kima. Może siłą ci nie dorównuje, co nie znaczy, że możesz go lekceważyć — poklepał po ramieniu dowódcę.
— Wiem. Dlatego mu się odwdzięczyłem.
— Jak?
— Sam się przekonasz — rzekł dumnie, po czym spojrzał na całą czterdziestkę. — Mam nadzieję, że przez noc wypoczęliście, bo dziś czeka was prawdziwe wyzwanie — oznajmił, a wszystkie oczy patrzyły na drążki i leżące pod nimi opony. — Będziecie się podciągać, jako grupa musicie zrobić sto podciągnięć. Zostańcie w grupach, które wczoraj utworzyliście — dodał, a Taehyung oblał się zimnym potem. Cóż za niekomfortowa sytuacja. Jeongguk przygotował go na kompromitacje i to na oczach całej grupy. Jak miał się podciągać tak, aby nikt nie zauważył prezerwatywy na jego dłoni? Zdenerwowany podniósł dłoń, rzecz jasna tą, w której niczego nie ma przyklejonego. — Słucham, szeregowy Kim.
— Czy istnieje możliwość rezygnacji z zadania? — zapytał, a wszystkie oczy zwróciły się ku jego osobie.
— Żarty sobie ze mnie stroisz?! — zapytał ostro.
— Jestem poważny, dowódco Jeon. Brzuch mnie boli — zdecydował się insynuować chorobę.
— A ja myślę, że ściemniasz. Czy to fair wobec tych, którzy również po wczorajszej trasie czują się obolali i nie narzekają na ból? — zapytał, robiąc z aktora wroga wśród uczestników.
— No nie, ale...
— Jeszcze jakieś, ale? Proszę cię. Przestań kurwa rżnąć księżniczkę! — krzyknął ostro, a Taehyung zacisnął wargi.
— Nie może dowódca mówić grzeczniej? — drążył dalej, nie znając umiaru. Nie wiedział jednak, że jedynie sobie szkodzi. Kwestionowanie decyzji dowódcy nie powinno się podważać, przez co cała grupa Jimina, pokręcała głową, chcąc dać mu do zrozumienia, aby zaprzestał.
— Masz śmiałość — rzekł Jeon, zatrzymując się tuż przed nim. Aktor spoglądał na mężczyznę spod wachlarza rzęs, nie okazując strachu. — Chyba ci się maniery królewskie z kurewskimi pomyliły! — wykrzyczał mu twarz. — Na ziemię i sto pompek za karę dla całej grupy Jimina! — dodał, odchodząc od aktora. Taehyung słyszał jęki chłopaków, którym ani trochę nie podobała się kara.
— Ty księżniczka! — krzyknął rozzłoszczony Kihyun. — Nie wiesz, kiedy utkać usta?!
— Nie bądź wredny, Ki — westchnął Wonho. — Wykonajmy sto pompek, a potem weźmy się za zadanie.
Taehyung patrzył, jak cała grupa wykonuje pompki, a pozostałe grupy rozpoczynają dzisiejsze zadanie. Westchnął zrezygnowany, widząc, że jedynie zaszkodził własnej grupie, przez co spędzą tu większość czasu. Klęknął, spoglądając na dłoń z prezerwatywą, którą dostrzegło bystre oko Jimina.
— Ktoś ci przykleił prezerwatywę? — zapytał rozbawiony, a wszystkie oczy zwróciły się na Taehyunga.
— Kto ci to zrobił? — zapytał Seojoon.
— Zgaduję po twarzy dowódcy Jeona, że to właśnie on — śmiał się Wonho.
— Zgadliście — westchnął, a Seojoon rzucił w jego stronę scyzorykiem.
— Przetnij większość, a po zadaniu spróbuj w ciepłej wodzie zdjąć resztę — rzekł, wyciągając po raz kolejny pomocną dłoń. Taehyung patrzył na niego ze wzruszeniem i wdzięcznością, dawno nie spotykając tak dobrej osoby.
— Nie wiem, jak będę mógł ci się odwdzięczyć za całą pomoc — szepnął zawstydzony, przyjmując w dłonie scyzoryk, którym zaczął wycinać prezerwatywę. Jimin widział w międzyczasie śmiejącego się dowódcę Mina, który wraz z Jeonem patrzyli na działania Taehyunga.
— Sukinsyny mają niezłą polewkę — burknął.
— Nie liczę na odwdzięczenie, ale będzie miło, kiedy zgodzisz się na wspólne wyjście w wolny dzień — zasugerował Seojoon, a cała grupa zagwizdała.
— Pierwszy romans w naszej grupie. Będzie trzeba to opić — mówił Wonho, wykonując pompki.
— Uroczo — zachichotał Jimin, a policzki Taehyunga przybrały czerwonego odcieniu.
— O czym wy mówicie. To nie jest żaden romans! — bronił się, jednak Wonho, Jimin i Kihyun w żaden sposób tego nie łyknęli. Taehyung nic już nie mówił, a za to zabrał się za karne pompki. Szło mu to opornie. Nienawidził pompek tak samo, jak biegania. Właściwie istniało mało sportów, które akceptował. Najgorsze były w tej chwili warunki. Zbliżała się zima, a oni musieli mrozić kości i się pocić. Jednak ostre ćwiczenia pomagały walczyć z zimnem, przez co mniej go odczuwali.
Gdy pozostali skończyli karne pompki, pozostawili Taehyunga, chcąc jak najszybciej ukończyć zadanie. Aktor męczył się z pompkami, pozostając w połowie. Robiąc sobie przerwę, klęknął, starając się unormować oddech, jednak ból w klatce piersiowej był nie do zniesienia. — Zaraz zwymiotuję — sapnął, walcząc z bólem.
— Ociągasz się, Kim?! — usłyszał nad sobą krzyk Jeona.
— S-Staram się, dowódco — odpowiedział, a Jeon prychnął kpiąco. Klęknął obok wycieńczonego chłopaka, który oddychał niewłaściwie.
— Źle oddychasz. Musisz spokojnie łapać wdechy i spokojnie zrobić wydech. W ten sposób znów padniesz — mówił, a aktor trzymał dłoń przy szybko bijącym sercu, starając się przystosować do zaleceń Jeona, który chwycił za jego ramię, tym samym przebudzając w chłopaku samoobronę.
— To nie działa, pewnie chcesz mnie wykończyć — rzekł ostro, odpychając jego dłoń.
— Mówię, jak to działa, debilu — warknął ostro. — To nie moja wina, że panikujesz! Żeby przez pięćdziesiąt pompek tak konać — pokręcił z politowaniem głową.
— Nie patrz na mnie w ten sposób! — wycedził rozdrażniony. — Nie każdy do cholery jest tobą.
Dla Taehyunga słowa Jeongguka były policzkiem. Przecież nie mógł nic poradzić na to, że nigdy w ten sposób nie trenował. Problem nie tkwił w samych pompkach, a w wykończonych mięśniach po wczorajszych zmaganiach z Jiminem na plecach. Ciało nie czuło się jeszcze gotowe do kolejnych ćwiczeń. — Ból trzeba zabić bólem — oznajmił dowódca zimnym jak lód tonem.
— Wal się — cmoknął, po czym kontynuował robienie pompek. Jednak kolejne trzy położyły go prosto na ziemię.
— Jesteś żałosny — usłyszał śmiech Jeongguka, który nie miał w zamiarze mu odpuścić. Taehyung wiedział, że szybko się go nie pozbędzie. Drwienie z niego było dla Jeona rarytasem na dzisiejszy dzień.
— Weź się, odpieprz — leżąc, spojrzał na dowódcę z irytacją.
— Nie zapominaj, na czyjej łasce jesteś, Kim — uśmiechnął się szyderczo.
— Chyba trafiłem w najgorsze miejsce. Nie wiem, co sobie myślał premier, wysyłając do tego miejsca — fuknął, nie rozumiejąc decyzji mężczyzny.
— Powinieneś dziękować własnemu ojcu, bo tylko dzięki jego prośbie zgodziłem się przyjąć cię do mojej jednostki — rzekł z chłodem. To prawda. Premier był ojcem Taehyunga i tylko dzięki niemu udało się aktorowi dostać do jednostki Jeona. Tylko dlaczego ojciec nie wspomniał mu, że dowodzi nią Jeon Jeongguk? Dobrze wiedział, jak przebiegła ich relacja osiem lat temu. Ojciec Taehyunga traktował Jeongguka jak własnego syna, gdy byli jeszcze najlepszymi przyjaciółmi, ale także wiedział, jak ta przyjaźń się zakończyła. Nie potrafił zrozumieć, co kierowało ojcem.
— Naprawdę jestem mu wdzięczny... Wyślę mu kartkę z podziękowaniami za wysłanie do piekła — syknął, próbując siłowo wykonać ćwiczenie. Uderzył twardo podbródkiem w ziemię, gdy stopa Jeona przycisnęła się do pleców aktora. Chłopak mimo starań nie mógł się podnieść, kiedy dowódca przyciskał go nienawistnie do ziemi. — Zabieraj te brudną nogę skurwysynie! — warknął.
— Nie wiem, czy mi się chce — oznajmił niewzruszony. — Powiedz Kim... Czy kręcisz z Park Seojoonem? — zapytał, uśmiechając się przebiegle.
— Co cię to obchodzi pieprzony orangutanie?!
— Ty już dobrze wiesz co! — zwiększył nacisk na plecy chłopaka, który przez jego brutalność krzyknął w bólu. — Pamiętaj, że ktokolwiek pojawi się koło ciebie będzie zgubiony. Bierzesz za to na siebie całą odpowiedzialność?
— D-Daj m-mi spokój — wydusił z trudem. Głowa aktora szalała od natłoku myśli. Pragnął zemścić się na Jeonie za to, jak z nim postępował, a z drugiej strony miał gdzieś w świadomości, że nie wyjdzie mu to na dobre. Stopa Jeona opuściła plecy chłopaka, który odczuł ulgę. Podniósł się na klęczki ugnojony błotem.
— Nawet mi cię nie żal. Los najwidoczniej chciał, abyś na mnie trafił. Teraz na pewno dam ci odczuć moją nienawiść — rzekł ostro, a aktor nabrał niespokojnie oddechu. Jeon patrzył pogardliwie, po czym ruszył, pełen zadowolenia. Taehyung wiedział, że nie mógł w nieskończoność przeciągać tego, co się wydarzyło. Zamknął powieki, musząc zmierzyć się z byłym przyjacielem nawet jeśli fizycznie na tym ucierpi.
"— Jesteś kurwa jebanym zdrajcą! Nigdy ci nie wybaczę! Przysięgam, że niczego bardziej nie żałuję w życiu od dnia poznania ciebie"
"— Obiecałeś, że cokolwiek się stanie, to zawsze będziesz tylko mi wierzył!"
— Obiecałeś, że cokolwiek się stanie, to zawsze będziesz tylko mi wierzył — powtórzył szeptem, jednak Jeon wyraźnie usłyszał jego wypowiedź, przez co się napięcie zatrzymał, ściskając trzęsące się dłonie. Wyklute we wspomnieniach miał te słowa w ich przyjaźni. Jak mógł ich nie pamiętać? Jednak tym samym były prowokacją.
— Co ty kurwa powiedziałeś?! — zapytał ostro, idąc w jego kierunku. Pięść Jeona była gotowa, aby obić aktorowi buźkę. Słowa, które jedynie podpaliły ląd, musiały znikać za sprawą jego pięści. Taehyung spoglądał na mężczyznę bez emocji, wyglądając jak żywa laleczka. Ten widok przywracał wspomnienia.
Kiedy chciał się zamachnąć, zapominając, kim jest w jednostce, pozwolił, by emocje przejęły nad nim kontrolę. Park Jimin stanął przed aktorem, stając się jego tarczą. — Wystarczy, dowódco Jeon — zatrzymał Jeona.
— Kto kazał ci się do tego mieszać?!
— Nikt. Działam instynktownie — odpowiedział. — Jak nikt inny, rzecz jasna wliczając dowódcę Min, wiem, jak kiedyś byliście sobie bliscy. Wręcz nierozłączni. Również byłem świadkiem tego, jak okrutnie tę przyjaźń zerwaliście. Jednak teraz... Teraz jesteśmy dorośli i do tego w twojej jednostce, nie daj się ponieść emocjom, dowódco. Nie można atakować uczestnika szkolenia, tym bardziej z powodów osobistych zatargów z przeszłości. To jest nawet napisane w regulaminie — oznajmił, a Jeon uniósł wysoko brew.
— Widzę, że Park jak zawsze we wszystkim zaznajomiony — prychnął, jednak wciąż zaciskał nerwowo dłonie, czując gniew na widok interwencji Jimina. Za to Taehyung patrzył zaskoczonym wzrokiem na Parka, który gotowy był dla niego przyjąć cios. Ten czyn sprawił, że niewidzialna dłoń ścisnęła jego serce. — Cokolwiek. Będzie dla was lepiej jeśli skończycie zadanie — dodał, po czym odszedł.
— Ja pierdole — Jimin chwycił się w okolice szybko bijącego serca. — Przeraziłem się.
— Dlaczego... Dlaczego to dla mnie zrobiłeś? — zapytał, nie rozumiejąc intencji chłopaka, będąc przez to nieufnym.
— Jesteśmy drużyną, co nie? Jak jeden obrywa, reszta również przyjmuje cios — przykucnął obok. — Zresztą on naprawdę chciał cię uderzyć. Czym go tak zdenerwowałeś? — zapytał, a aktor opuścił wzrok, woląc zachować to w tajemnicy. — Rozumiem, jeśli nie chcesz mówić. Nie przejmuj się nim. Od kiedy wyjechałeś, wiele się działo, ale obiecałeś mi rozmowę, więc poczekam na tę chwilę, by ci o wszystkim opowiedzieć — uśmiechnął się wesoło.
— Dziękuję za pomoc i zrozumienie, Jimin. Szczerze przez chwilę czułem, że jak mnie uderzy, to się poddam — uśmiechnął się zasmucony. — Jednak zwróciłeś mi nadzieję. — dodał, a Jimin przyglądał się mu uważnie. Widział zmęczenie, a raczej wycieńczenie na twarzy aktora, a jego włosy były całe mokre, a gdzieniegdzie zbierał się na nich mróz.
— Dlaczego przyszedłeś z mokrą głową? Chcesz naturalnie przejść na biel? — zapytał rozbawiony.
— AGH! To dowódca obudził mnie wiadrem zimnej wody — pokręcił lekko głową.
— I kazał ci tak wyjść na mróz? Powaliło go, tym bardziej że najwidoczniej się na tobie wyzywa.
— Jeśli mu z tym lżej, nie widzę problemu — wzruszył ramionami.
— Nie chcesz tego i wiesz, że źle robi, a i tak go rozumiesz? To tym samym przyznanie się do winy. Czyli to, co mówili o tobie, to była prawda? — nie ukrywał zdziwienia, jednak Taehyung zostawił to bez komentarza.
Po południu wszyscy zebrali się w szeregu, gdzie jedynie obecny był dowódca Min Yoongi. Baekhyun uniósł dłoń, zwracając uwagę dowódcy. — O co chodzi szeregowy Byun?
— Gdzie jest dowódca Jeon?
— A co? Zakochałeś się? — zapytał drwiąco, wywołując śmiech uczestników. Beakhyunowi cisnęły się na usta przekleństwa, jednak wiedział, że zadzieranie z dowódcą Min nie wyjdzie mu na dobre. — Jeśli tak to wzbudza ciekawość szeregowego Byun, to dowódca Jeon po dzisiejszych zadaniach korzysta z wolnego. Jeśli chodzi o was, to również otrzymujecie cztery dni wolnego. Możecie korzystać z wolnego czasu i atrakcji naszej jednostki — oznajmił, tym samym zadowalając uczestników. Taehyung był w siódmym niebie. Cztery dni wolnego były wybawieniem i idealnym czasem na odpoczynek, a jeszcze większym powodem do radości była nieobecność Jeona. Czas świętować.
Taehyung wrócił do pokoju, by przebrać się w cieplejsze rzeczy. Było mu okropnie zimno, ale co mógł się dziwić, skoro od przebudzenia czuł jedynie minusowe temperatury. Przeklinał Jeona i jego zemstę. Nałożył na siebie polarową bluzę, czując się w niej dużo lepiej. Następnie musiał zmierzyć się z resztkami prezerwatywy na dłoni. Klął głośno, walcząc z klejem na skórze, spędzając sporo czasu przed umywalką. Walka z prezerwatywą odniosła sukces, a jego żołądek dał o sobie znać. Żałował, że wczoraj nie zjadł kolacji, a dziś jeszcze nic prócz wody nie przeszło przez usta.
Opuścił pokój, kierując się w stronę stołówki. Rozejrzał się po pomieszczeniu, odnajdując swoją grupę przy jednym ze stolików. Udał się po posiłek, z którym zasiadł przy stole, zwracając uwagę grupy. — I jak walka z gumką? — zapytał rozbawiony Kihyun.
— Długa i trudna — odpowiedział szczerze, wywołując śmiech chłopaków.
— Kto by się spodziewał, że nasz dowódca będzie taki mściwy — pokręcał głową Seojoon.
— Ale Taeś też dał mu popalić. Widzieliście jego twarz? — śmiał się Jimin.
— Dlaczego sobie tak szkodzicie? — zapytał ciekawy Wonho.
— Dzielimy jedną łazienkę, a on... AGH! — uderzył pięściami w stół. — Tak mnie, wkurza. Przegiął, nie szanując mojej prywatności, dlatego zabarwiłem mu mydło — wytłumaczył rozjuszony, a Jimin nie przestawał się śmiać.
— Wyobraźcie sobie jego minę, kiedy widzi swoją twarz w lustrze? — otarł spod oczu łzy.
— Niestety przespałem ten moment. Byłem zbyt zmęczony — wykrzywił w niezadowoleniu usta.
— A szkoda — poklepał go po ramieniu Jimin. — Właściwie chciałem wam zaproponować, abyśmy wspólnie wyszli na karaoke, co wy na to? — zaproponował, a wszystkim spodobał się pomysł Jimina. Może mniej Taehyungowi, ale to przez złe samopoczucie. Mało podobała mu się wizja wychodzenia wieczorem na karaoke, kiedy mógł w tym czasie pospać w ciepłym łóżku. Jednak przypomniało mu się, że Jeon zalał wodą materac, dlatego też wizja spania w ciepłym łóżku poszła w zapomnienie i zgodził się na wspólne wyjście.
~
Późnym wieczorem cała grupa opuściła jednostkę, kierując się na miasto. Jimin znalazł bar karaoke w internecie, przez co łatwiej było się dostać na miejsce. Wynajęli pokój i zamówili alkohol. Siedzieli w loży, skarżąc się na ból po dwóch dniach ćwiczeń, czy też oceniali dowódców. Co prawda nie mieli okazji poznać Jung Hoseoka, ale po Yoongim i Jungkooku mogli stwierdzić, jaki jest. Później na zmianę śpiewali do mikrofonu. Okazało się, że wszyscy potrafią śpiewać. Wonho był w tym dobry, a Seojoon nie gorszy. Kihyun również nieźle sobie radził, tak samo Jimin. Jedynie Taehyung zrezygnował ze śpiewu przez ból gardła.
Kihyun, Wonho i Seojoon zdecydowali się zaśpiewać razem, a w tym czasie Jimin, jak i Taehyung słuchali ich występu. Jednak Jimin pragnął rozmowy z Taehyungiem od kiedy się spotkali.
— W końcu mamy okazję porozmawiać. Mam ci tak wiele do powiedzenia — zaczął, nalewając do kieliszków soju. — Po tym jak wyjechałeś z Busan wszystko się pozmieniało i to jak — pokręcał głową w przeżyciu.
— To opowiadaj — rzekł, chcąc dowiedzieć się, jak to wszystko wyglądało po jego wyjeździe z Busan. Mimo że na głos nigdy by się nie przyznał, to ciekawiło go to, jak żył Jeongguk, i jak znalazł się właśnie w tym miejscu.
— Jeongguk nie przejął się wiadomością o twoim wyjeździe, nawet urządził z tego powodu imprezę, rzecz jasna u Jaechona. Z czystej ciekawości uczestniczyłem na tej imprezie i nie wierzyłem, że osoba, która tak z ciebie szydzi to ten sam chłopak, który skoczyłby za tobą w ogień. Nieźle się bawił i oznajmił, że śmieci same się wyniosły — opowiedział, a Taehyung uśmiechnął się blado, niczego nie okazując.
— Widzę, że nasza przyjaźń nic dla niego nie znaczyła, ale po tym, co się stało, czego innego mógłbym się spodziewać? — zaśmiał się gorzko, chwytając w zdenerwowaniu po kieliszek, którego zawartość ekspresowo opróżnił.
— Później były z nim same problemy. Właściwie jak dla mnie to się toczył. Ciągle imprezy i przyjaciele od siedmiu boleści. O dziwo skończył liceum, zaciągnął się do wojska, a potem wyszedł na prostą i założył prywatną jednostkę specjalną — dodał.
— Rozumiem... Wciąż przyjaźni się z tymi ludźmi? — zapytał chłodno.
— Tak. Z tego, co wiem, wciąż są przyjaciółmi. Zapomniałem wspomnieć, że z Yoongim się zaprzyjaźnił w trzeciej klasie, to właśnie on namówił go do zaciągnięcia się do wojska — rzekł żwawo.
— Zdziwiła mnie jego przyjaźń z szogunem — prychnął.
— Jak widzisz, życie zaskakuje.
— A Ryuchae? — zapytał, zaciskając pod stołem palce. — Co z nim? Czy wciąż są razem? — pytał z chłodnym wyrazem twarzy. Jimin niepewnie na niego patrzył, wiedząc dobrze, że nie jest to najlepszy temat.
— Z tego, co wiem, są w wolnej relacji — odpowiedział, a Taehyung spojrzał na Parka zmieszany.
— Co to znaczy?
— Że są i nie są razem. Nie pytaj, dla mnie to też popieprzone — kręcił głową. — Nie ciekawi cię Jaechon? On też nieźle nawywijał — zaśmiał się rozbawiony, a wargi Taehyunga się zacisnęły.
— Jeśli nie jest to związane z Jeonggukiem, to mnie nie interesuje. Dla mnie może być nawet martwy — zdenerwowany wstał, zaskakując Jimina. — Dziękuję za to, że mi o wszystkim opowiedziałeś, ale naprawdę źle się czuję. Wrócę pierwszy — rzekł nieco spokojniej.
— Okej. Trafisz sam do jednostki? — zapytał z troską.
— Oczywiście. Pamiętam drogę.
Taehyung pożegnał grupę, postanawiając wrócić jako pierwszy. To nie tak, że nie chciał spędzić z nimi więcej czasu, ale źle się czuł, a rozmowa z Jiminem pogorszyła jego złe samopoczucie. Wracał ciemną ulicą, posiadając w myślach słowa Jimina. "Śmieci same się sprzątnęły". Jak Jeongguk mógł tak powiedzieć?! Czy nie miał choć trochę serca w tamtym momencie dla ich wieloletniej przyjaźni?! Czy naprawdę te wszystkie lata nic dla niego nie znaczyły?
— Nigdy nie przyznam, że to bolało.
Umięśniona klatka piersiowa obdarowana była słodkimi ustami, pełnymi pieszczot i uwielbienia dla jej właściciela. Smukłe ciało wiło się na nim w rozkroku, gdy oba ciała były pozbawione ubrań. Duża dłoń z widniejącymi tatuażami, pieściła dotykiem piękne ciało, które nie przestawało zatapiać się na twardym członku. Obaj oblani gorącym potem i intensywnej aktywności dochodzili w pełnym spełnieniu, patrząc w swoje oczy. Klatka piersiowa mniejszego przyległa do jego, dysząc w niespokojnym oddechu, będąc trzymanym w żelaznym uścisku. — Moje kochanie poszło dziś na całość. Aż tak tęskniłeś? — do uszu Jeona doszedł przyjemny melodyjny głos, który jako jedyny był w stanie go uspokoić.
— Szczerze? Zły byłem, będziesz miał mi to za złe? — zapytał, a chłopak spojrzał na niego.
— Nie mógłbym być na ciebie zły. Dobrze wiesz, że cię kocham i każdą twoją potrzebę zrozumiem — rzekł, przykładając wskazujący palec do wiśniowej wargi.
— Ja ciebie też kocham. Nie mogę żyć bez ciebie — uśmiechnął się, pieszcząc dłonią rozgrzany policzek chłopaka. — Kiedy wracasz do Busan?
— Jutro mam lot, ale dziś jestem cały twój — uśmiechnął się pogodnie. — To już ostatnie tygodnie i przyjeżdżam do ciebie z dyplomem magisterskim. Będę uczył w tutejszej szkole i żył z tobą, tak jak zawsze chcieliśmy — rzekł rozczulony wspólnymi planami.
— Nie mogę się doczekać. O niczym innym nie marzę niż o życiu z tobą.
— Na razie musisz wytrzymać i zadowalać się tymi jednorazówkami, ja tak samo.
— Mam nadzieję, że nie są lepsi ode mnie — patrzył chytrze w jego oczy.
— A istnieje ktoś lepszy od ciebie? — uniósł brew. — Ja również mam nadzieję, że nie ma żadnego lepszego w twoim łóżku ode mnie.
— O to możesz być spokojny, Ryu — zapewnił.
— No to opowiadaj, co cię tak zdenerwowało? — uniósł brew.
— Nie uwierzysz, ale wolę ci na razie nie mówić — westchnął głęboko. — Skup się na magisterce. Nie będę cię tym tematem denerwował — dodał, jednak nie zaspokoił ciekawości Ryu.
— Niech ci będzie, ale jeśli coś się dzieje, to mi powiedz kochanie — przytulił Jeona, którego mięśnie spięły się na myśl o byłym przyjacielu.
"Mam nadzieję, że zrezygnuje, zanim wrócisz"
~
W dzisiejszym rozdziale poznajemy dwie nowe postacie, a szczególnie jedną, czyli Ryuchae miłość naszego dowódcy Jeona^^ Jakie zrobił na was wrażenie? Pojawia się nawet mały flashback między Tae a Jeonggukiem, jakie wrażenie zrobił na was rozdział?
Dla motywacji pozostawcie po sobie głosy i komentarze :D
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top